poniedziałek, 26 marca 2012

WSZECHOCEAN: STAN KLĘSKI ROZUMU (1)

Morświn bałtycki (WWF)

S.O.S. dla Bałtyku!

Naukowcy alarmują w sprawie waleni z Bałtyku. W Morzu Bałtyckim żyje mniej niż 600 morświnów; zagraża im coraz więcej niebezpieczeństw m.in. przypadkowe złowienie w sieci rybackie, rozwój agresywnej turystyki motorowodnej, głośne prace hydrotechniczne. WWF Polska apeluje o intensywną ochronę zagrożonego ssaka. Morświn - obok kaszalota, orki i delfinów - należy do waleni uzębionych; jest jedynym gatunkiem walenia stale zasiedlającym Bałtyk.

Na dziedzińcu warszawskiego Muzeum Narodowego WWF Polska zorganizowało w czwartek happening, w którym udział wzięła aktorka Joanna Jabłczyńska - ambasadorka morświna w projekcie prowadzonym przez WWF Polska.

Jabłczyńska prezentowała zebranym specjalną "bałtycką ścieżką przetrwania", na której na morświna czyha mnóstwo niebezpieczeństw. Ekolodzy wykonali makietę Bałtyku, a na nim umieścili atrapy statków, łodzi, a nawet sinic. Zaprezentowano też gumowe fantomy dwóch morświnów oraz prawdziwe sieci, w które zaplątują się ssaki. Akcja ma na celu m.in. wyprowadzenie z błędu tych Polaków, którzy myślą, że morświn to ptak lub świnka morska.

Z badań opinii publicznej wykonanych na zlecenie WWF Polska wynika, że ponad połowa (59 proc.) Polaków nigdy nie słyszała o istnieniu morświna. Wśród tych respondentów, którzy o morświnie słyszeli, co trzeci ankietowany nie wiedział, że morświn jest ssakiem. - Chcemy, żeby w świadomości Polaków morświn się przede wszystkim na moment pojawił (...). Kolejnym etapem będzie pokazanie, z jakimi problemami boryka się morświn w Bałtyku i jak możemy mu pomóc - mówiła Anna Dębicka, kierownik projektu "Ssaki bałtyckie", w ramach którego prowadzona jest akcja WWF.

Ostatnie dane dotyczące liczebności morświna w Bałtyku pochodzą sprzed kilkunastu lat - z 1996 roku. - Wówczas w Bałtyku występowało ok. 600 morświnów. Naukowcy przyjmują, że od tego czasu nie nastąpił ich przyrost. Dziś ich liczebność to zdecydowanie mniej niż 600 osobników - powiedział Paweł Średziński z WWF Polska. Niektóre nieoficjalne dane wskazują nawet, że ssaków w Bałtyku może być tylko ok. 100.

Morświnom zagraża przede wszystkim przyłów, czyli przypadkowe złowienie w sieci rybackie. Szczególnie groźne są tzw. sieci skrzelowe, skonstruowane z mocnej nylonowej przędzy. Morświny wpadają w nie w pogoni za rybami, gdyż cienkie jak włos nitki sieci prawie nie odbijają niesłyszalnych dla człowieka fal akustycznych, a to właśnie takich fal te ssaki używają do orientacji w wodzie i lokalizacji zdobyczy. Jeżeli morświn wpadnie do sieci, nie jest już w stanie się z niej wyplątać i dusi się z braku powietrza.

Można by jednak temu zapobiec stosując specjalne urządzenia ostrzegające tzw. pingery, które emitują sygnał rozpoznawalny przez morświna i są w stanie ostrzec go przed niebezpieczeństwem.

- Inne niebezpieczeństwa to zakłócenia hydroakustyczne, płoszące morświna z jego siedlisk, utrudniające komunikację i orientację. Wszelkiego rodzaju podwodne eksplozje, rozwój agresywnej turystyki motorowodnej, głośne prace hydrotechniczne pod wodą, mają wpływ na kondycje morświna - mówił Średziński.

WWF wspólnie ze Stacją Morską w Helu prowadzi monitoring polskiego wybrzeża. Pomaga im w tym Błękitny Patrol WWF, który patroluje cały polski brzeg Bałtyku i zbiera informacje m.in. na temat obserwacji morświnów wyrzuconych przez morze. Jak dotąd odnajdywane są tylko martwe osobniki.

Każde odnalezienie morświna, wyrzuconego na brzeg, powinno być zgłaszane do Błękitnego Patrolu WWF (tel. 795 536 009) lub Stacji Morskiej w Helu (tel. 601 88 99 40).

WWF Polska apeluje też, aby - w przypadku znalezienia żywego morświna - zapewnić mu spokój, nie dopuszczać do niego ludzi i zwierząt, nie wrzucać go z powrotem do wody. Należy polewać jego ciało wodą, uważając, by nie zalać jego otworu nosowego, znajdującego się na szczycie głowy.

Jak powiedziała Anna Dębicka, projekt, który rozpoczął się w zeszłym roku, potrwa do 2012 r., ponieważ do tego czasu WWF ma zapewnione środki finansowe na prowadzenie tej działalności. Dębicka dodała, że jeżeli zostanie zapewnione finansowanie projektu, akcja będzie kontynuowana do momentu, w którym populacja morświna nie osiągnie odpowiedniego poziomu.

Morświn - obok kaszalota, orki i delfinów - należy do waleni uzębionych; jest jedynym gatunkiem walenia stale zasiedlającym Bałtyk. W Bałtyku występuje u wybrzeży Danii, Niemiec, płd. Szwecji oraz Polski. W Morzu Północnym samice dorastają do 189 cm, a samce do 178 cm. Wśród osobników bałtyckich największe sztuki osiągały 169 i 178 cm długości. W wodach mórz europejskich morświny żyją do 15 lat. Morświny mają krótko ścięty pysk. Płetwa grzbietowa osadzona jest bliżej ogona niż u delfinów, oraz jest krótsza. Płetwy piersiowe są krótkie i trójkątne. (Onet.pl)

* * *

Bałtyk jest umierającym morzem. Zatrute wody polskich i niemieckich rzek niosą ze sobą szkodliwe związki chemiczne, zanieczyszczenia biologiczne, wyjątkowo szkodliwe dla żywych organizmów - co dobitnie pokazało się w czasie Gigapowodzi w 2009 roku. Rosjanie, Litwini, Łotysze, Estończycy do tego dokładali odpady radioaktywne ze swych elektrowni jądrowych. Jedynie Szwedzi i Finowie szkodzą najmniej temu morzu i jego mieszkańcom. Odprowadzanie zanieczyszczeń z terytorium lądowego naszego kraju do morza jest bardzo duże i tylko dzięki wysokiej dynamice wód, wynikającej z otwartego charakteru brzegów, zawdzięczamy stosunkowo czyste wybrzeże. Jako kraj gęsto zaludniony (około 50% mieszkańców obszaru zlewiska Bałtyku stanowią Polacy) i posiadający dużo ziemi uprawnej (około 50% terytorium) mamy "prawo" do większego odprowadzania zanieczyszczeń do morza. Jednak w przeliczeniu na mieszkańca, należymy do najmniej uciążliwych "trucicieli" Bałtyku. Ilościowo jednak Polska zajmuje wśród nich pierwsze miejsce i głównie od naszych działań zależy stan wód akwenu.

Najbardziej zurbanizowanym i uprzemysłowionym rejonem kraju, ale również jednym z najbardziej zanieczyszczonych jest górny bieg Odry i dorzecza Wisły. Według Komisji Helsińskiej (Helcom), jest tam najwięcej tzw. hot spots, czyli źródeł emisji zanieczyszczeń o szczególnym zagrożeniu dla środowiska, na obszarze całego zlewiska Bałtyku! Nadmierna urbanizacja pociągnęły za sobą zwiększenie ilości ścieków i liczby oczyszczalni oraz składowisk niebezpiecznych odpadów przemysłowych. Polska należy do grona ich największych wytwórców w Europie. Kontrole Państwowej Inspekcji Ochrony Środowiska wykazały, że tylko jedna trzecia składowisk odpadów toksycznych jest chroniona przed przedostawaniem się zanieczyszczeń do środowiska. Od lat zakłady produkcyjne stosują także niepokojącą praktykę mieszania odpadów niebezpiecznych z mniej toksycznymi, by mniej płacić za ich składowanie. Wody w okolicy Podgórza Krakowskiego to najbardziej zanieczyszczony odcinek Wisły. Tuż poniżej Krakowa jej wody nie nadają się już nie tylko do celów komunalnych, ale i przemysłowych. Zasolenie jest tam większe niż w Zatoce Gdańskiej! To samo dotyczy Odry na jej górnym odcinku.

Problem rosnącego zanieczyszczenia Morza Bałtyckiego musi zostać jak najszybciej dostrzeżony przez rządzących. W przeciwnym razie już wkrótce grozi nam katastrofa ekologiczna, której skutki będą nieodwracalne. (http://www.gdynia.pl/g2/skrypty/ekologia/eko-3/strony/17.html) No a do tego problemem staje się planktonowy zakwit wód tego morza – niebezpieczny dla wszystkich istot żywych w nim zamieszkujących, w tym także dla ludzi – którzy beztrosko kąpią się w zielonej brei zakwitu, a co może się skończyć nawet zatruciami i alergią na neurotoksyny.  


Kiedy zwiedzałem Danię i Szwecję w latach 80. ubiegłego stulecia, to szokiem dla mnie były czyściutkie plaże, na których nie było ani jednego papierka czy butelki. A przecież Sund to jeden z najruchliwszych akwenów Wszechoceanu! Szwedzi w wyniku ogólnonarodowej akcji w ciągu kilku lat doprowadzili do powstania sielanki na swych wybrzeżach, które właśnie w okolicy Göteborga i Helsingborga były straszliwie zanieczyszczone różnymi odpadami, w tym kilogramowymi bryłami mazutu i innymi substancjami ropopochodnymi, śmieciami, plastykami i innym barachłem. To przyciągnęło wczasowiczów i turystów. Narzucono drakoński reżim dla statków poruszających się na szwedzkich wodach terytorialnych i w szwedzkiej strefie ekonomicznej. Efekty - widać na szwedzkich plażach, aktualnie najczystszych na świecie.

A u nas? Zakopywanie śmieci w piaskach plaż jest na porządku dziennym. Od czasu do czasu słyszy się o zakopywanych w piasku martwych zwierzętach lub nieświeżym mięsie, które nie wykorzystano w garkuchniach i restauracjach – jak to miało miejsce w Miedzyzdrojach. To jest jakaś paranoja, która może doprowadzić do tragedii, zbiorowego zatrucia czy nawet czyjejś śmierci.

Poza tym w Bałtyku cały czas cyka bomba zegarowa w postaci zatopionych w nim Bojowych Środków Trujących, które od czasu do czasu dają o sobie znać w postaci zatruć czy poparzeń. Bałtyckie BŚT mogą zostać uaktywnione przez poszukiwania gazu czy ropy oraz poprzez przeprowadzenie Gazociągu Północnego z Rosji do Niemiec. Problem BŚT jest nierozwiązany od czasu obu wojen światowych i nie widać mądrego, który ten problem by rozwiązał w sposób zadowalający...

Wszystkie te czynniki są zagrożeniem życia biologicznego w Bałtyku i każda inicjatywa dla jego ratowania jest bezcenna i ze wszech miar pożądana. Ratowanie ginących zwierząt morskich powinno być priorytetem, bowiem w przypadku ich wyginięcia już nie odtworzymy ich gatunków. A zagrożenie wyginięciem stale istnieje i jest realne. Bardzo realne. Nie możemy do tego dopuścić. Po prostu normalnie myślący ludzie nie chcą, by Bałtyk jeszcze za naszego życia zamienił się w martwą biologicznie zatokę Minamata ze wszystkimi tego faktu implikacjami... 


CDN.