sobota, 4 sierpnia 2012

„BAZA OBCYCH” POD SAAREMĄ – Próba rozwiązania




Przyznam, że z zainteresowaniem przeczytałem artykuł na temat tajemnic estońskiej wyspy Saaremaa (Ozylia), napisany przez Antoninę Wozniesieńską i zamieszczony przez „Kalejdoskop NLO” nr 23/2003. Temat był nienowy, pisała już o tym m.in. płk pil. Marina Popowicz w swej książce, w której stwierdziła wprost, że pod powierzchnią gruntu Saaremy spoczywa ni mniej ni więcej, ale statek kosmiczny Obcych. Sprawa ta narobiła sporo huku w ufologicznym świecie, z płk. Popowicz przeprowadzono kilkanaście wywiadów, udzielała się ona w TV kilku krajów, w tym Japonii, USA, Wielkiej Brytanii i Szwecji. Japończycy, Brytyjczycy i Amerykanie byli zachwyceni, za to Szwedzi od razu sprowadzili rzecz do właściwego wymiaru, i w świetle tego, co napisał o niej i o tym, co ona mówiła, red. Clas Svahn z „Dagens Nyheter” i „UFO Aktuellt” – mamy tutaj do czynienia z dość płytką, żądną sławy, pieniędzy i poklasku osobowością, która goni za tanią sensacją. Innymi słowy mówiąc – powtórzyła się wpadka Michaela Hessemanna z „UFO na Kaukazie” tym razem w wersji bałtyckiej pt. „UFO pod Saaremą”...

Nie znam płk Popowicz i trudno mi oceniać jej osobowość. Uważam jednak, że sprawę tego NOL-a czy też Bazy Obcych (jakaś kosmiczna al-Kaida???) pod Saaremą nie wolno zlekceważyć. Po prostu dlatego, że za zlekceważenie nawet drobnej poszlaki można gorzko zapłacić i kto wie, czy w tej dziwnej opowieści nie kryje się jakieś ziarnko prawdy?

Zacznę od tego, że sprawę podziemnej konstrukcji zagrzebanej w piaskach Saaremy można by wyjaśnić w sposób mniej efektowny, ale bliższy prawdy. Spójrzmy na tą wyspę z punktu widzenia wojskowego. Znajduje się ona u wejścia do Zatoki Ryskiej i zajmuje tym samym bardzo ważne miejsce – i jako punkt obrony i jako wysunięty przyczółek. Z tego też względu w czasie II Wojny Światowej interesowali się nią najpierw Niemcy, a potem Rosjanie. Być może znajdowały się tam jakieś ultra-sekretne konstrukcje tworzące podziemne Peenemünde-2, z którego Rosjanie później strzelali niemieckimi rakietami w kierunku Finlandii i Szwecji w czasie „rakietowego lata 1946 roku”? Po 1946 roku poligon ten porzucono, kierując rakiety do Karelii i Kazachstanu, zaś wody podziemne zatruwają teraz komponenty paliwa i inne chemikalia używane w technologiach rakietowych?

Wariantem tej wersji jest tajna podziemna i podwodna baza U-bootów, którą Niemcy mogli zbudować tam w czasie wojny, a która mogła służyć do obsługi tajnych U-bootów Hitlera. Całość opisał radziecki pisarz, autor wielu powieści sensacyjnych Leonid Płatow w powieści pt. „Tajemniczy okręt podwodny” (Warszawa 1977). Według niego, jedna z takich baz – tajemniczych Vinet – miała znajdować się w szkierach, w okolicach Wyborga. Niemcom byłoby trudno ją wybudować w czasie oblężenia Leningradu[1], a to ze względu na sytuację operacyjną w tym rejonie, a poza tym należałoby ją budować wwiercając się w twardy granit, ale mogli to spokojnie zrobić właśnie na głębokim zapleczu – jakim de facto była Saaremaa i sąsiednia Hiiumaa, Vormsi czy Muhu, gdzie znajduje się gruba warstwa piasku i twarda granitowa skała pod nią...

Ale co tam bazy U-bootów! Pod powierzchnią Saaremy można było spokojnie wybudować podziemną fabrykę czy przetwórnię, która mogła ekstrahować z nadmorskiego piasku niektóre rzadkie, i dlatego potrzebne Niemcom materiały do prowadzenia wojny – np. cyrkon. Pierwiastek ten jest niezbędny w technologiach atomowych, a uczeni nazistowscy byli o krok od uzyskania bomby atomowej, a może nawet już ją mieli?... Takie tajemnicze wielokondygnacyjne podziemne budowle znajdują się m.in. w Gdyni, a raczej pod Gdynią. Jest tam drugie podziemne miasto, które do dziś dnia nie zostało dobrze zbadane. I nikt nie wie, co tam właściwie było!

Podziemna fabryka również wyjaśnia to, co się działo na Saaremie. Być może mogłaby to być także rafineria uranu. Skąd uran nad Bałtykiem? Mało kto wie, że niewielkie złoża rud tego pierwiastka znajdują się w okolicach Ełku, Elbląga, Pasłęka i Nowej Karczmy na Mierzei Wiślanej! Bałtyk nie tylko bursztynem stoi – uranem też... Obecność rud tego pierwiastka doskonale tłumaczy wszelkie objawy chorób, które jako żywo przypominają porażenie promieniste i zatrucie związkami tego pierwiastka! Nie zapominajmy, że wszystkie związki uranu są toksyczne! To wyjaśnienie także nie musi uciekać się do rozbitych statków kosmicznych Obcych, czy Ich baz podziemnych i podwodnych. Aktywność UFO/USO w tych okolicach bierze się stąd, że Oni interesują się wszelkimi ziemskimi technologiami jądrowymi, o czym wiedzą wszyscy ufolodzy wiążący swą działalność z ekologią.

Ale po co podziemna fabryka czy rafineria uranu! Wystarczy, że już w czasach ZSRR jakiś biurokrata wymyślił sposób na utylizację odpadów radioaktywnych z reaktorów jądrowych. Robi się to „metodą radziecką” – pojemniki zakopuje do ziemi albo topi we Wszechoceanie. Ostatnio – w latach 80. i na początku lat 90. XX wieku – płynne odpady - radioaktywne jak wszyscy diabli - po prostu wlewano z pokładów statków wprost do Morza Ochockiego. I nikt się tym nie przejął, poza Japończykami i kilkoma ekologami z Greenpeace! No, a potem Rosjanie dziwią się, że w Morzu Ochockim obserwuje się podwyższoną aktywność USO, o czym czytałem m.in. na łamach „Kalejdoskopu NLO”...  

No i wreszcie wyjaśnienie „kosmiczne”:

Około 12.000 lat temu, na tereny Środkowej Europy spadł duży meteoryt. Pozostawił on po sobie kilka astroblemów (kraterów impaktowych) na terenie Polski: 7 (właściwie 8, ale jeden krater zaorano) w Morasku k./Poznania (52o29’N – 016o54’E), 1 niedawno odkryty w okolicach Fromborka (54o21’N – 019o41’E) i 7 właśnie w Estonii na wyspie Saaremaa... Jest to rezerwat Kaalijärv (58o24’N – 022o40’E) o powierzchni 4,8 ha, położony w środkowo-wschodniej części wyspy – patrz mapka, której największy astroblem ma 110 m średnicy i głębokość 16 m, zaś otoczony jest wałem o wysokości 6-7 m. Pozostałe kratery mają średnice 16-30 m i głębokość 4-5 m. Wszystkie one są wypełnione wodą.[2]

Meteoryt Morasko ma ciekawy skład chemiczny i zawiera on: żelazo Fe – 92,2%; nikiel Ni – 6,75-7,15%; kobalt Co – 0,53%, śladowo występują ponadto: fosfor P, miedź Cu, chrom Cr, siarka S, węgiel C, mangan Mn, glin Al, magnez Mg i molibden Mo. Jest to żelazny oktaedryt IA-Og.[3] Meteoryt z Saaremy też jest żelaznym oktaedrytem IA-Og... NB, nie zdziwiłbym się zbytnio, gdyby się okazało, że meteoryt z Fromborka też byłby żelaznym oktaedrytem IA-Og! Poza tym założę się, że na dnie Bałtyku leżą szczątki tego samego meteorytu...

Ta katastrofa wydarzyła się 12.000 lat temu, czyli około 10.000 r. p.n.e. Co nam mówi ta data? Atlantolodzy twierdzą, że jest to data zatopienia wyspy Atlantydy na Oceanie Atlantyckim. Dla geologów, paleontologów i klimatologów jest to zakończenie Czwartej Epoki Lodowej. To właśnie wtedy wydarzyło się coś, co zaważyło znacznie na rozwoju naszej cywilizacji. Atlantolodzy twierdzą, że był to impakt małej planetoidy – zwanej Planetoidą A[4], która uderzyła w Atlantyk mniej więcej na 30oN – czyli vis-à-vis Cieśniny Gibraltarskiej. Planetoidy nie latają solo – a zatem jakieś jej odłamki poleciały m.in. w kierunku Polski i Estonii wybijając astroblemy. Część z nich leży teraz na dnie Bałtyku, część spadła na Europę. Część śladów impaktów zatarł lodowiec, ale astroblemy Moraska, Fromborka czy estońskiego Kaali pozostały.

A może to nie był asteroid?

Może był to statek kosmiczny, czy stacja kosmiczna Atlantydów, która trafiona bryłą towarzyszącą Planetoidzie A spadła na Europę – dosłownie „rozsmarowując się” na przestrzeni tysiąca kilometrów? Bo zastanawiają mnie te złoża rud uranowych w północnej Polsce. Może to ładunek reaktora jądrowego tego hipotetycznego statku kosmicznego czy stacji orbitalnej, który spadł na Ziemię i literalnie wbił się w glebę i skały Pomorza, Warmii  Mazur, tworząc potem niewielkie skupiska rud uranowych?

Ślady tego kosmicznego kataklizmu, który dotknął Atlantydę widać także w Tatrach – ot, chociażby Wąwóz Kraków – który jest skolapsowaną jaskinią, czy rumowisko skalne, głazowisko Wantule. Obie te formacje powstały właśnie pod koniec Czwartej Epoki Lodowej i to w sposób niewyjaśniony do dziś dnia...[5]

Tajemnica Saaremy powinna być rozwikłana przez naukowców, a nie przez amatorów czy outsiderów. Jest to we własnym, dobrze pojętym interesie całej Ludzkości. Osobiście czuję, że – o ile relacje podane przez Antoninę Wozniesienską są chociaż trochę prawdziwe – to możemy się tam natknąć na jedno (lub kilka – tego nie da się wykluczyć) z wymienionych przez mnie rozwiązań. A może jeszcze na coś innego – włącznie z wrakiem gwiazdolotu z najodleglejszej galaktyki...


[1] Dzisiaj Sankt Petersburg.
[2] Tu i dalej wszystkie dane dot. Meteorytu Morasko i Saaremaa wg A. Dzięczkowski i H. Korpikiewicz – „Zagadka Meteorytu Morasko” (Poznań 1979) oraz M. Żbik – „Tajemnica kamieni z nieba” (Warszawa 1987).
[3] Dane ze stron internetowych: www.meteorite.fr oraz www.meteorite.ru.
[4] Zainteresowanych odsyłam do pracy prof. L. Zajdlera – „Atlantyda”, (Warszawa 1980).
[5] Zainteresowanych odsyłam do mojej pracy pt. „Projekt Tatry”, (Kraków 2002).