niedziela, 7 października 2012

Podróż uczona na Hel (7)



22.IX – Pocałowałem Ewę

Sobota. Zaczynam dzisiaj od bramki. Ponieważ jest weekend, to należy spodziewać się ruchu w Fokarium. Pogoda dość dobra, zachmurzenie niemal całkowite, temperatura +12,2˚C, wiatr od Zatoki Puckiej, czyli jakby z południa.


Wiatr się wykręcił koło południa i wieje od południowego-wschodu. W radio zapowiadają sztorm i chyba tak właśnie jest, bo fale mają białe grzywki. Rano trochę pokropiło, ale tak jak leniwy ksiądz kropitkiem. Tymczasem Pan Bednarz doniósł mi, że na całej trasie z Jordanowa do Przemyśla jest pogodnie, ale zimno – i tam już było co najmniej -1˚C jak nie mniej.


Nasza foka Agatka zachowuje się już trochę lepiej – wprawdzie wciąż trzeba ją krępować siecią, ale już idzie to jakoś sporzej, bo się nie wyrywa i nie gryzie. A może doszła do wniosku, że ludzie i tak zrobią z nią, co zechcą i nie ma sensu tracić energii i szarpaninę? Te zwierzęta szybko i skutecznie się uczą, więc jest to możliwe. Poza tym ciekawe jest zachowanie fok, które podpływają do krawędzi basenu, za którą jest Agata i jakby nasłuchiwały stojąc słupka tego, co tam się dzieje. Jakieś postrzeganie pozazmysłowe (dla nas)? może wabi je głos trenerki, ale to ma miejsce także wtedy, kiedy Agatka jest sama w basenie. Może jakieś ultrapiski jak u delfinów? Ale foki nie mają zmysłu echolokacji, więc...


Pogoda wciąż jest taka sama – wieje i jest pochmurno, ale na szczęście nie pada. Jak widać na filmikach, wiatr jakby się trochę uspokajał – czyżby było jeszcze lato? No, może już tylko indiańskie… - byle słoneczne! Niestety – poprawa pogody była jedynie iluzoryczna – idzie sztorm z silnym wiatrem, a temperatura sięgnęła tylko +13,5˚C i dopiero za 2-3 dni znów sięgnie dwudziestki. I dobrze, bo chyba pojadę do tej Łeby-Rąbki do Muzeum Wyrzutni Rakietowych. A na razie jest bardzo nieprzyjemnie – wiatr wysysa z nas wszelkie ciepło i po godzinie pracy na placu trzęsiemy się z zimna jak kupy galarety. Na razie wiatr jest 5˚B, a wiatr do 6-7˚C, ale będzie tężał i zmieniał kierunek zgodnie z ruchem niżu, który go spowodował, choć na barometrze jest 1008 hPa.



A teraz o całuskach z Ewą. Oczywiście całowałem się na pokazie z jedną z naszych podopiecznych. Foki można głaskać – te z Kopenhagi były tresowane w jakimś cyrku, więc przyzwyczajone do ludzi – natomiast w tutejszymi jest już inna sprawa… Ewa wyskoczyła na brzeg i położyła przy targecie – to taki specjalny znak oznaczający jej miejsce na brzegu czy przy karmieniu. Pani trenerka powiedziała foce „buzi!”, a Ewa wyciągnęła do mnie wąsaty pyszczek i zrobiliśmy sobie „nosek-nosek”. Publika była zachwycona – ja też i wszyscy się cieszyli na zasadach ogólnych! Potem padła komenda „Ewa – woda!” i Ewa posłusznie wsunęła się do wody, za co dostała śledzia. Szkoda, że nie miał tego kto sfilmować!...



CDN.