niedziela, 6 stycznia 2013

UMA: Potwór z jeziora Czany



Tajemnicze jezioro Czany na mapie Rosji i jego widok z orbity...


Potwory z jezior to wdzięczny temat feryjno-wakacyjny. Potwory w Rosji zazwyczaj występują  na Pogórzu Ojmiakońskim w jeziorze Worota i kilku innych występujących po sąsiedzku. Tym razem chodzi o UMA znajdującego się w słonym, stepowym jeziorze na południu  Zachodniej  Syberii. Pisze o tym Siergiej Kożuszko na łamach „Tajny XX wieka” nr 27/2012, ss. 24-25:


Potwór z jeziora Czany


Jezioro Mogilnoje (Murmańskaja Obłast’) ma cztery warstwy wody o różnym zasoleniu, a w każdej warstwie osobna fauna. Do tego mieszkańcy dwóch warstw powierzchniowych znajdują się w swoistej pułapce, bowiem nie mogą one żyć ani wyżej, ani niżej.

Przez długie lata przerażające opowieści o jeziorze Czany (54°50’N – 077°40’ E, Nowosybirskaja Obłast’) mówili tylko miejscowi mieszkańcy, a szczególnie rybacy i wędkarze, którzy ze strachem i smakiem opowiadali o potworze jakoby zamieszkującym te wody. Jednak po tym, jak autorytatywne brytyjskie czasopismo „Life News” w 2011 roku opublikowało niewielki reportaż o zagadkowych zniknięciach w jeziorze ludzi, o tym strasznym fenomenie zaczęła mówić szeroka publiczność.







Pierwsze świadectwa


Pierwsze wzmianki o jeziorze Czany („czan” w przekładzie z języka tjurkskiego oznacza „wielkie naczynie” – przyp. aut.) pochodzą z początku XVII wieku, kiedy to oddział atamana Siemiona Kułagina wyszedł na obszerne terytorium, której nadano nazwę Barabińskiej Niziny (Step Barabiński – przyp. tłum.). Według zachowanych opisów w tych czasach akwen jeziora był sześciokrotnie większy od dzisiejszego i zgodnie z tym, co piszą kroniki, przypominało morze wypełnione słoną wodą. (Anglojęzyczna Wikipedia błędnie podaje, że Czany jest jeziorem słodkowodnym – przyp. tłum.) To miejsce zaskoczyło rosyjskich pierwoodkrywców obfitością ryb i zwierzyny zamieszkującej jego okolice. Kozaków przybyłych na to miejsce zaskoczyło także i to, że nad jeziorem i w okolicach nie było nawet śladu ludzkiego osiedla…

W roku 1702 na wyspie Miedwieżyj powstało pierwsze rybackie osiedle, które po pięciu latach całkowicie opustoszało – z nieznanej przyczyny ludzie je porzucili. W czterdzieści lat później pojawiło się nowe osiedle na półwyspie Tiemnyj. I znowu rybacy porzucili to miejsce. O przyczynach ich odejścia w 1787 roku, geograf P. Pallas, który w rok później udał się nad Czany napisał, że mieszkańców osiedla wystraszył ogromny wąż (w oryginale „zmieja” co w języku rosyjskim oznacza „żmija”, „wąż” ale przede wszystkim wężowatego, jadowitego potwora – przyp. tłum.), który zamieszkiwał wody jeziora, zrywał sieci, rozwalał i zatapiał łodzie, a nawet napadał na ludzi.

Z nadejściem XIX wieku, w którym nastąpiło rozszerzenie Tomskiej Guberni rejon jeziora zaczął się intensywnie zaludniać, a step zaczął się przekształcać w pola uprawne i tereny hodowlane.


Uczeni nie wierzą


W 1895 roku, na postępująco malejącym jeziorze zaczęto prace hydrotechniczne pod kierownictwem inż. S. Żilinskiego, a po 15 latach, nad Czany przybyła grupa uczonych ichtiologów z Sankt-Petersburga kierowana przez A. Skorikowa, który napisał potem pracę pt. „Oziernoje rybołowstwo w barabińskim rajonie” („Rybołówstwo jeziorne w Barabińskim  Rejonie”).
W pracy tej, uczony wspomina o znalezisku znalezionym na płyciźnie u brzegach półwyspu Zielenczak. Był to znaleziony przez niego fragment lisiego padła z szarpanymi ranami spowodowanymi przez ogromne zęby nieznanego stworzenia. Dało to uczonemu asumpt do stwierdzenia, że w jeziorze żyją gatunki jakichś wielkich, drapieżnych ryb jak kongery, jesiotry, małe rekiny czy mureny. Jednakże miejscowi rybacy unisono oświadczyli, że żadnych takich ryb w sieciach nigdy nie znaleźli.

Uczeni zostali zaskoczeni, kiedy grupa badawcza z Uniwersytetu Leningradzkiego przybyła do Barabińskiego Rejonu w 1932 roku w celu zbadania ichtiofauny jeziora. Z zachowanych zapisków z tego okresu wynika, że w jasny i bezwietrzny dzień 24 sierpnia, członek ekspedycji Arsenij Biełych na powierzchni jeziora, 100 m od brzegu zauważył ogromny pień. Na początku Biełych nie zwrócił na niego uwagi, ale w pewnej chwili usłyszał on plusk wody, a kiedy odwrócił się w stronę jeziora, to ujrzał że „pień” naraz ożył i zaczął się zanurzać w głębinę robiąc wokół siebie wielkie fale.





Pomoc od staruszków


Podobne do tego zjawisko udało się zaobserwować leningradzkim uczonym także w końcu października, na krótko przed pierwszymi przymrozkami, nieopodal półwyspu Czinjaicha. Tylko że tym razem tajemnicze stworzenie, którego widziano tylko grzbiet podobny do „pnia ściętej sosny” płynęło w dużej odległości od brzegu wzdłuż niego.

Mieszkańcy wsi Judino, do których zwrócili się uczeni z prośba o wyjaśnienia opowiedzieli, że w ich jeziorze zamieszkuje jakieś stworzenie, które oni nazywają diabłem morskim. Z jego różnych opisów uczeni sporządzili portret-robota jeziornego potwora, zgodnie z którym stworzenie to ma masywny gadzi tułów, dochodzący do długości 10 m i wielką – wyciągniętą do przodu głowę z ogromną paszczą.

Najstarsi mieszkańcy osiedla opowiadali, że morski diabeł po raz pierwszy został zaobserwowany w jeziorze u końca XIX wieku i od tego czasu „nie ma przed nim ratunku”. Wedle ich słów, krwiożerczy mieszkaniec jeziora bywa że napada na krowy i konie, które przychodzą do wodopoju na brzegi jeziora. Czasami jego ofiarami bywają ludzie, i tak w okresie 1930-1932 roku w jeziorze zginęło ponad dziesięciu rybaków, których ciała zniknęły i nie można ich było znaleźć…

Zebrawszy jak największą ilość materiału o zagadkowym mieszkańcu jeziora uczeni wyjechali. Co się stało z tymi informacjami – niestety nie wiadomo. Być może sprawie badań nad nim przeszkodziły rozpoczęte właśnie czystki i represje (w latach 1933-1936 – przyp. tłum.) i o diable morskim zapomniano na cztery dekady.


Tajemnice zniknięcia i straszne znaleziska


Przypomniano znów sobie o tajemniczym mieszkańcu jeziora, kiedy to w 1972 roku przy zachodnim brzegu jeziora została wybudowana ziemna zapora. W rezultacie tego poziom wody w Czany podniósł się, a hydrolodzy stwierdzili w niektórych miejscach jeziora siedmiometrowe głębiny. (Średnia głębokość jeziora wynosi 2 m, maksymalna 7 m – przyp. tłum.) I właśnie na jednym z takich głębokich akwenów w styczniu 1973 roku zdarzyła się tragedia, w czasie której jeden z miłośników podlodowego wędkowania w dziwny sposób wpadł pod lód. Naoczni świadkowie opowiadali, że pod mężczyzna najpierw wypuczył się gruby lód pokrywający jezioro, a potem jakaś siła wciągnęła go w dół, po czym postać niefortunnego wędkarza została wciągnięta w głąb lodowatej wody.

Drugie zdarzenie miało miejsce jesienią 1989 roku, kiedy to rybacy wyłowili koło wyspy Czeremychowyj, objedzony ludzki szkielet bez głowy i kończyn. Funkcjonariusze milicji i pracownicy prokuratury prowadzący śledztwo w tej sprawie ustalili, że są to szczątki nowosybirskiego turysty, który zaginał na początku lata tegoż roku. W końcowych wnioskach sądowo-medycznej ekspertyzy napisano, że zaginiony turysta zginął w wyniku ataku jakiegoś dużego, nieznanego zwierzęcia, nieznanego gatunku. Jednym słowem – UMA.

W dniu dzisiejszym, według oświadczeń mieszkańców tamtejszych wsi – potwór znów się zaktywizował. I tak z opowiadania mieszkańca wsi Kwaszino – N. J. Doronina wynika, że corocznie w paszczy potwora ginie 2-3 ludzi. W 2009 roku potwór uśmiercił jego 13-letniego wnuka przewracając jego łódkę i wciągnął młodego człowieka w wodę.


Niezwykłe hipotezy


Przedstawiciele oficjalnych władz twierdzą, ze tragediom tym nie jest winien jakiś mityczny UMA, ale banalny czynnik ludzki: nieuwaga i niedbalstwo w czasie przebywania na wodzie. Poza tym niewielka głębokość jeziora nie byłaby w stanie ukryć tak wielkie (jak je opisują) zwierzę, jeżeli ono tam istnieje.

Jednakże badacze zjawisk anomalnych i paranormalnych patrzą na to wszystko z innego punktu widzenia. I tak nowosybirski parapsycholog Andriej Wiersajan przypomina jedną z dawnych legend o tym, że gdzieś w okolicy jeziora Czany znajduje się wejście do Szamballi – krainy poznania, duchowości i oświecenia – sądzi on, że: w wody jeziora wprost z Szamballi przeniknął jeden z jej tajemniczych mieszkańców, który pełni rolę „karmicznego sanitariusza”. Wedle poglądów A. Wiersajana – stworzenie to zabiera dusze tylko tych istot żywych, które w przyszłości mogłyby przynieść straszne cierpienia swemu otoczeniu.

W 1997 roku, w czasie wykopaliska w południowo-zachodniej części jeziora Czany, znaleziono ruiny dawnego osiedla z VII-VI w p.n.e., w których archeolodzy znaleźli ogromna ilość artefaktów z wyobrażeniem wielkiego wężokształtnego gada. Wygląda więc na to, że dawni mieszkańcy tej okolicy nie tylko wiedzieli o istnieniu w jeziorze tego UMA, ale oddawali jemu cześć jako bóstwu tych zapomnianych miejsc…

Rzekome zdjęcie potwora z jeziora Czany


Ludożerczy potwór?


Przeszukując Internet poza kupą bredni znalazłem także raport Richarda Freemana pt. „The Man Eater of Lake Chany” („Ludożerca z jeziora Czany”), w którym natknąłem się na jeszcze inne dane dotyczące tego niezwykłego miejsca i wydarzeń, które tam zaszły:

Ostatnia historia, której bohaterem jest rosyjski potwór z jeziora wtargnęła do kryptozoologicznego światka jak burza i dzisiaj Richard Freeman i Dale Drinnon przekazuje wam własny raport o tych wydarzeniach.

Jedno z największych rosyjskich jezior wydaje się być domem ogromnego, potężnego i niebezpiecznego stworzenia, które – jak twierdzą miejscowi – zabiło już 19 rybaków. Jezioro Czany jest w zasadzie nieznane na Zachodzie – a przecież jest to powierzchnia wody zajmująca 2000 km². Ma ono 91 km długości i 88 km szerokości, ale jest ono stosunkowo płytkie i jego maksymalna głębokość wynosi ok. 7 m przy średniej głębokości ok. 2 m. Jezioro Czany znajduje się w południowej części Nowosibirskiej Obłasti, nieopodal granicy z Kazachstanem.

Stwór ten podejrzewany o ataki na ludzi jest opisywane jako ogromny wąż. Wedle oskarżeń jego ostatnią ofiarą jest 59-letni rybak, który zginął w ostatnim tygodniu (raport ten zamieszczono w Sieci 13 lipca 2010 roku – przyp. tłum.). 60-letni Władimir Goliszew znajdował się w łodzi w chwili, gdy potwór przewrócił ją i wciągnął jego przyjaciela do wody. Oto, co powiedział on „Daily Mail”:
- Byłem wraz z moim przyjacielem jakieś 300 m od brzegu. On złapał coś bardzo dużego i ciągnął to coś przy pomocy kołowrotka. Ale „to” szarpnęło gwałtownie i przewróciło łódź. Byłem w szoku – nie widziałem nigdy czegoś takiego w życiu. Zdjąłem ubranie i popłynąłem w kierunku brzegu nie mając nadziei, że do niego dotrę. On nie płynął i nie udało mi się znaleźć jego szczątków. Jest najwyższa pora, by poznać prawdę.

W roku 2007, 23-letni żołnierz sił specjalnych Michaił Doronin zaginał, kiedy coś wywróciło jego łódź. Jego 80-letnia babcia Nina obserwowała go z brzegu i stwierdziła później, że jezioro było spokojne. Jej mąż, 81-letni Władimir powiedział:
- Coś ogromnego żyje w tym jeziorze, ale ja tego nie widziałem…


Oficjalni przedstawiciele władz mówią, że 19 ludzi znikło w jeziorze w czasie ostatnich trzech lat. (2007-2009 – przyp. tłum.) Miejscowi twierdzą jednak, że liczba ta jest o wiele większa a ich szczątki wyrzucane przez wodę na plaże maja ślady ugryzień potężnymi zębami.

Tak więc rybacy dementują oficjalne oświadczenia.

Jezioro Czany leży zbyt daleko na północ, by mogły w nim żyć krokodyle.

W Kazachstanie istnieje tradycja mówiąca o wielkich czarnych wężach o długości 10 m. W czasie mojej ekspedycji w poszukiwaniu Ałmasnego w roku 2008, ukraiński archeolog Anatoli Sidorenko powiedział mi, że widział właśnie takiego węża w Kazachstanie, a jego ojciec – doświadczony myśliwy – także w swej młodości widział coś takiego. Jednakże węże zawsze połykają swoją zdobycz w całości i nigdy jej nie gryzą na kawałki.

Stworzenie to mogłoby być albo gigantycznym węgorzem, albo czymś w ogóle nieznanym nauce. Może to być wielki, półwodny gad, który hibernuje na zimę. Opowieści te przywodzą na myśl średniowieczne legendy o smokach z jezior. Jednakże opowieści te, bez względu na ich długość, zawierają za mało informacji na temat natury tych bestii.

Historia ta toczy się jak horror rodem z Hollywood. Potężny wąż morski skrywa się w mrocznych wodach jeziora i pochłania ofiary ludzkie. Społeczność jest sterroryzowana ale boi się dokładnych badań naukowych. Czyżby ludzie bali się tego, co to dochodzenia czy badania naukowe mogłyby wyjawić?   
          

* * *

Rzecz jest bardzo ciekawa, bo w przeciwieństwie do LGM te stworzenia wydają się być potworami z krwi i kości. Jest takie opowiadanie Jeremija Parnowa i Michaiła Jemcewa pt. „Bunt trzydziestu trylionów” (w zbiorku „W pogoni za wężem morskim”, Warszawa 1967) mówiące o potworze z jeziora na Pogórzu Ojmiakońskim, który też pożerał ludzi i zwierzęta, ale miał jeszcze jedną ciekawą właściwość – był nieśmiertelnym. Właśnie ta nieśmiertelność jest (w tej noweli) kluczem do zrozumienia natury wszystkich potworów bytujących w jeziorach Kanady, USA, Szkocji, Szwecji czy Rosji. Dawno, dawno temu na Ziemi panowały dinozaury. Przybyli na nią także Przybysze z Kosmosu i postanowili pozostawić po sobie Znak i jednocześnie Dar dla inteligentnych mieszkańców Ziemi, którzy mieliby Siena niej pojawić w toku ewolucji – ten Znak i Dar, to nieśmiertelność osobnicza. W noweli jest to dodatkowa nić w helisie DNA, która w przypadku uszkodzenia pozostałych dwóch niciach DNA naprawiała uszkodzenia. W ten sposób powstrzymano proces starzenia się organizmu. I w ten sposób mezozoiczne potwory stały się nieśmiertelnymi Znakami Odwiedzin naszych Kosmicznych Braci.

Pomysł – przyznaję – genialny. I mający o wiele więcej sensu, niż te wszystkie piramidy, megality, kalendarze lunarne, solarne, lunisolarne i gwiezdne razem wzięte. Prawdę powiedziawszy, gdybym miał decydować, jaki znak pozostawić prymitywnym mieszkańcom planety typu ziemskiego, to pozostawiłbym im właśnie coś takiego – coś co trwa zamrożone niejako w Czasie i jednocześnie żyjącego poza nim. I myślę, że kryptozoologia i ufologia mają przed sobą własnie taka misję do spełnienia: poszukiwanie biologicznych śladów obcej obecności na Ziemi.
 

Przekład z j. rosyjskiego, angielskiego i komentarz –
Robert K. Leśniakiewicz ©