niedziela, 3 marca 2013

Zagadki Kaszkułakskiej Jaskini


Mapa Kuznieckiego Ałatau


Siergiej Kożuszko

Na początku lat 2000 miejscowi hinduiści założyli w Kaszkułakskiej jaskini coś w rodzaju naturalnego klasztoru. To nie spodobało się lokalnej administracji. Po trzech latach przepychanek hinduiści porzucili pieczarę.

W opowieściach z Kuznieckiego Ałatau mówi się, że w Chakasji, na południowo-wschodnim zboczu góry Kaszkułak (Chos-chułach – w przekładzie z chakaskiego oznacza dwoje uszu) znajduje się jaskinia, którą miejscowi mieszkańcy nazwali Pieczarą Czarnego Diabła. W niektórych encyklopediach określana jest jako jedno z najstraszniejszych miejsc na Ziemi. I są po temu ważkie przesłanki.

Wielu ludzi, którzy spuszczali się w głębiny Kaszkułakskiej Jaskini nie wiedziało o tym, że już z niej nie powróci...


U Złotego Ruczaju


Najpierw o anomaliach Kaszkułakskiej Jaskini (KJ) szeroko mówiono po tym, jak w 1959 roku grupa moskiewskich geologów przypadkowo natknęła się na ten przedziwny obiekt. Według wspominków jednego z uczestników tej ekspedycji Jegora Barkowskogo, który dwie dekady temu organizował ekspedycję na Kaszkułak. Geolodzy mogli poświęcić nowemu odkryciu tylko jakieś 10 minut. Owładnięci niezrozumiałym strachem zostali stamtąd literalnie wypchnięci przez jakąś tajemniczą siłę! Kiedy ekspedycja powróciła do położonej niedaleko wsi Szira, miejscowi objaśnili geologów, że to duchy jaskini nie życzą sobie widzieć ludzi w swojej kamiennej świątyni.

Miejscowi staruszkowie opowiedzieli im, że w dawnej przeszłości nieopodal góry Kaszkułak przepływał strumień Złoty Ruczaj, którym dusze zmarłych odpływały ze świata żywych do świata umarłych. Obok niego żył potężny szaman Złotego Ruczaju, który odprawiał przez stulecia dusze swych ziomków do Krainy Cieni. Ale przyszedł dzień, w którym szaman umarł. Zgodnie z miejscowym zwyczajem, ciało szamana oddano ogniu, a jego złote szaty zaniesiono w głąb jaskini, w której za życia odprawiał swe magiczne rytuały. Od tego czasu otworzył się portal do tamtego świata i dlatego od niepamiętnych czasów wszyscy starzy czy nieuleczalnie chorzy ludzie szli do jaskini by zakończyć swoją ziemską wędrówkę. Potem, już w czasie „nieskończonych wojen” (III – VI w n.e.) w KJ zamieszkiwały hordy wojowniczych Sarmatów, którzy przynosili w ofiarę dla swych wszechpotężnych bogów ofiary z ludzi i zwierząt…

Syberyjski szaman w "ubiorze roboczym"


Legenda o Czarnym Szamanie


Do najbardziej rozpowszechnionej pośród tutejszych mieszkańców i gości KJ należy legenda o Czarnym Szamanie. Jedno z miejscowych podań opowiada o tym, jak na początku XX wieku nieopodal Jaskini Czarnego Diabła zamieszkiwał stary szaman, którego miejscowi bardzo szanowali i bali jednocześnie. Mówi się o nim, że był on potężnym i potrafił ożywiać zwierzęta, a siłą swego wzroku potrafił przemieszczać ogromne głazy (podkreślenie tłum.) i zamieniać kamienie w sztaby złota. Na początku lat 20. XX wieku, kiedy we Wschodniej Syberii miała miejsce wojna domowa, w tym miejscu operowała banda basmaczy pod przywództwem atamana Sołowiewa. Pewnego razu okrutny „batiuszka” złapał starego szamana i zażądał od niego złota, które – według pogłosek – było ukryte w wielu skrytkach w KJ. Szaman nie tylko nie powiedział, gdzie było ukryte złoto, ale także przepowiedział mu rychłą śmierć. Na rozkaz atamana zrzucono szamana ze skały do głębokiej przepaści. I wkrótce oddziałek atamana wpadł w zasadzkę zorganizowaną przez ujgurskich czerwonoarmistów (w szeregach których znajdował się późniejszy pisarz Arkadij Gajdar) i został wybity do nogi.

Od tego czasu, jak twierdzą miejscowe legendy, widmo szamana zawsze pokazuje się wszystkim nieproszonym gościom KJ, sprowadzając na nich strach a i czasami pozbawiając rozumu, a nawet życia…

O fakcie istnienia widma szamana wspomina pracownik Nowosybirskiego Instytutu Medycyny Klinicznej i Eksperymentalnej Konstantin Wakulin, który w składzie grupy badawczej w 1985 roku przebywał w KJ. Według słów Wakulina, będąc w jaskini, w pewnym momencie poczuł na sobie czyjeś spojrzenie. W następnym momencie oblało go wściekłe gorąco, a następnie odczuł atak nieokiełznanej paniki. Jak zahipnotyzowany odwrócił głowę i w odległości jakichś pięciu metrów od siebie ujrzał sylwetkę mężczyzny z rozwianymi szatami i w mechatej, rogatej czapce na głowie. Szaman, którego oczy gorzały niebieskawym ogniem skinął na niego ręką. Uczony zrobił kilka niepewnych kroków i nieoczekiwanie przypomniał sobie słowa modlitwy, które zapamiętał jeszcze z dzieciństwa i zaczął je szeptać. Szaman odwrócił się i jego postać wtopiła się powoli w skalną ścianę…

Wejście do Kaszkułakskiej Jaskini


Tajemniczy przekaźnik


Pod koniec lat 70., wiele ekspedycji badawczych usiłowało dać wyjaśnienia dla paranormalnych fenomenów widzianych w KJ. Za każdym razem znalazłszy się w tym tajemniczym miejscu, uczeni odnotowywali cały szereg jednakowych zjawisk: odczucie niewyjaśnionego strachu i odczucie, że w jaskini jest jeszcze ktoś niewidzialny; wizualne miraże w kształcie ludzkich postaci i mitycznych zwierząt oraz słuchowe halucynacje. Pierwsze dokładne opisanie tych zjawisk zostało sporządzone przez uczestników ekspedycji w 1985 roku. Wtedy to badacze pozostawili w Grocie Entuzjastów – której osobliwością były znalezione tam zwęglone kości ludzi i zwierząt – aparaturę do pomiarów pola elektromagnetycznego. Ku zdumieniu uczonych, przyrządy odnotowały dziwną rzecz, a mianowicie – wystarczyło, by człowiek wszedł do tej groty, a w jej środku zaczynała się prawdziwa burza elektromagnetyczna! Poza tym aparatura wychwyciła jakiś dziwny, jednolity sygnał elektromagnetyczny idący spod ziemi.

Już na początku lat 90., grupie pod kierownictwem nowosybirskiego uczonego Aleksieja Trofimowa przy pomocy o wiele bardziej czułej aparatury udało się ustalić związek pomiędzy niezwykłymi zjawiskami zachodzącymi w KJ, a parametrami pola elektromagnetycznego. Uczeni doszli także do jednoznacznego wniosku, że dziwne impulsy pojawiające się na szczególnej częstotliwości, mają czysto techniczne pochodzenie, a ich źródłem jest jakiś generator umieszczony głęboko pod ziemią.

W 2003 roku abakański psychotronik Dimitrij Iwanow przebywał trzykrotnie w KJ i oświadczył, że na głębokości 500 m pod górą Kaszkułak znajduje się przekaźnik zostawiony tam 400.000 lat temu przez przedstawicieli wysoko rozwiniętej cywilizacji pozaziemskiej. W nasze dni urządzenie to wysyła sygnały w kierunku konstelacji Oriona, w których to sygnałach jest zaszyfrowana jakaś ważna informacja. Także, wedle Iwanowa, kaszkułakski przekaźnik może służyć istotom pozaziemskim jako radiolatarnia, przy pomocy której orientują się oni w przestrzeni kosmicznej.

Piękno szaty naciekowej Jaskini Czarnego Diabła...


Straszne fakty


Dimitrij Iwanow sądzi, że złożona energetyczna struktura informacyjnego pola KJ jest nader niebezpieczna dla ludzi, którzy znajdują się na niskim poziomie rozwoju duchowego, mających głupie myśli i zamiary. Świadczy za tym cały rząd faktów, kiedy to nieznani goście Jaskini Czarnego Diabła już to wariowali, już to ginęli z niewyjaśnionych przyczyn.

W Chakasji wspominają, jak to w 1960 roku KJ odwiedziła grupa 20 studentów. Jednak na powierzchnię wyszły tylko dwie, śmiertelnie przestraszone dziewczyny, które znaleźli miejscowi myśliwi. Potem jedna z nich skończyła życie w klinice psychiatrycznej, los drugiej amatorki podziemnych szlaków jest nieznany.

Już w 1996 roku w KJ zaginęło bez wieści pięcioro entuzjastów-speleologów. Jeden młody człowiek, któremu udało się wydostać z jaskini bredził cos niejasno o jakichś kosmatych potworach i płomienistych drzwiach w kamiennej ścianie, przez które nie przeszedł. Chłopiec był wyczerpany i zawieziono go do szpitala, gdzie po kilku tygodniach zmarł wskutek nieznanej choroby…

Dzisiaj KJ jest miejscem pielgrzymek członków różnych kultów i sekt, którzy odprawiają na stokach góry różne obrzędy ze składaniem różnorakich ofiar. Według szamanów, praktykujących dzisiaj w różnych miejscach Syberii, takie odnoszenie się do tego fenomenu nie tylko jest groźne dla ludzi, ale także grozi wieloma nieszczęściami, które rozgniewane duchy gór mogą obruszyć na ich nierozumne głowy.


Moje 3 grosze


Kolejna opowieść o strefie anomalnej i kolejna tajemnica gór. Przeszedłbym ponad tym do porządku, gdyby nie to, że tajemnice KJ mają związek z innymi opowieściami, legendami i relacjami na temat dziwów i cudów podziemnego świata – planetarnego podziemia naszej Ziemi. To, co się dzieje w KJ pasuje do legend o Szamballi-Agharcie i jej mieszkańcach, którzy nie życzą sobie wizyt ludzi z powierzchni, po których nie spodziewają się niczego dobrego – wystarczy sobie obejrzeć takie filmy jak „Avatar” czy „1492: Conquest of Paradise”, w których pokazuje się co ludzie cywilizowani są w stanie zrobić w kwitnącym Raju vel Ogrodzie Eden. I dlatego tych wszystkich, którzy chcą się tam dostać Aghartyjczycy czy jak kto woli Interterranie traktują jak intruzów. I robią to – jak widać – bardzo skutecznie. Podejrzewam, że ta cała psi-zapora ma służyć ochronie tego przekaźnika radiowego, który działa gdzieś w łonie tych gór.

Jest jednak małe ale – skoro to były istoty aż tak rozwinięte, że latały do gwiazd, to dlaczego do nawigacji używały/używają tak niepewnego i zawodnego środka technicznego jak radio??? Jakoś nie pasuje to do obrazu wszechmocnych istot pokonujących ogromne, niewyobrażalne odległości i „orzący ugory Kosmosu” – jakby to powiedział jakiś radziecki propagandysta. Natomiast pasuje to właśnie do obrazu Interterran, którym do nawigacji wystarczą całkowicie radiolatarnie rozmieszczone w niektórych punktach naszej planety…           

Tekst i ilustracje – „Tajny XX wieka” nr 43/2012, ss. 26-27
Przekład z j. rosyjskiego –
Robert K. Leśniakiewicz ©