Uczeni-akademicy mad trumną Stalina
Banda
akademików
Niektóre rezultaty analiz,
które się uchowały, wprost wskazują na objawy otrucia. Ale nie przeprowadzono
żadnych badań w tym kierunku. Dzisiejsi specjaliści sądzą, że symptomy dziwnej
choroby Stalina bardzo przypominają zatrucie antykoagulantami – np. Dicumarolem albo Warfarinem.
Te preparaty są zwłaszcza
niebezpieczne dla starszych ludzi, a ich użycie daje kliniczny obraz wylewu
krwi do mózgu. Warfarin został
zsyntetyzowany w Ameryce w 1948 roku, tak że w ZSRR był on dostępny bez
recepty. Ale pod jednym warunkiem: wszyscy członkowie konsylium działają
jednomyślnie.
Z drugiej strony, z tak
rozległym wylewem, jaki ujawniono przy sekcji, Stalin nie przeżyłby więcej niż
cztery dni. Wygląda na to, że to miało miejsce w czasie „leżenia” albo dzięki
niemu.[1]
Ale są także świadectwa o tym,
że stan Stalina z godziny na godzinę się polepszał. Właśnie w tym czasie
ładowano choremu kolejne bezsensowne zastrzyki, które niczego mu nie dawały.
Kamfora z magnezem. Gwoździem do trumny Stalina był zastrzyk z adrenaliny zrobiony
mu na kilka minut przed zgonem. Adrenalina wywołała skok ciśnienia krwi, który
przy wylewie jest absolutnie niewskazany.
Biorąc pod uwagę wadliwy,
błędny plan leczenia wszyscy przymykali oczy na „niewygodne” symptomy. Wygląda
na to, że działała jakaś banda akademików pod skrzydłami Politbiura.
Stalin i Mołotow w otoczeniu funkcjonariuszy NKWD
Czy
to był Stalin?
Tak więc wiele dziwnych rzeczy
nagromadziło się pomiędzy 1 a 5 marca. Po pierwsze – bierność ochrony. Do tej
roboty nie brali beznadziejnych debili czy prymitywnych pałkarzy. Oni powinni
byli pamiętać, że Stalin mógł przyjść do siebie i przypomnieć sobie, że oni nie
udzielili mu pomocy. To samo powinni wiedzieć także lekarze. Śmiertelność od
wylewów nie była stuprocentowa, nawet w tamtych czasach, i Stalin mógł przeżyć
i działać choćby na wózku inwalidzkim. Przede wszystkim wyrównałby porachunki z
inspiratorami spisku. Taka myśl powinna się pojawić w głowach jego najbliższych
współpracowników z najbliższego kręgu: Chruszczowa, Berii, Bułganina, Kaganowicza, Malenkowa, Mołotowa i Mikojana,
którzy stali za tym spiskiem. Zagadka jest to, jak dogadali się ze sobą ludzie
doskonale zdającymi sobie sprawę z tego, jak straszny może być gniew
Gospodarza.[2]
Na początek odnotujmy, że poza
Chruszczowem nikt nie pozostawił po sobie żadnych poważnych memuarów. Reszta
albo pisała skąpe notki potępiające kult jednostki, albo nie pisała niczego. A
Chruszczow przedstawił Stalina jako okrutnego paranoika. Nieprawda, bzdurą to
jest, że ochrona bała się niepokoić Gospodarza, kiedy on umierał w samotności,
a do tego pijaństwo 28 lutego, i otrzymamy wylew.
Jeszcze jedno kłamstwo
Chruszczowa – słabe zdrowie Koby.[3]
Nie ma żadnych śladów o dwóch wylewach, które jakoby przeszedł wódz, choć na
kadrach „Kinokroniki” wyglądał na chorego. Stalin także nie uskarżał się na
wysokie ciśnienie – ocalało jego EKG z początku lat 50. A zatem z czego wzięły
się te miałkie brednie?
Dodajcie do tych wszystkich
dziwnych wydarzeń zaginione dzienniki rejestracji odwiedzających, i będzie
łatwiej złożyć do kupy obraz ostatnich dni życia wodza. Historia choroby
Stalina, choć ocalała jest w opłakanym stanie. Brakuje stronic, wszystkie
kartki są w rozsypce i nieładzie, po wielokroć przepisywane. Podpisy członków
konsylium są datowane na lipiec 1953 roku. Dziennik choroby składa się z
niezapisanych kartek. Karta ambulatoryjna Stalina z „Kremlowki” też gdzieś
przepadła.
Skala zmowy z niemożliwością
weryfikacji naprowadza na tylko jedna myśl. W marcu 1953 roku ani członkowie
Politbiura, ani wykonawcy ich woli nie bali się Stalina. A to mogło się
wydarzyć tylko w jednym przypadku: wodza już nie było wśród żywych.[4]
Ławrientij Pawłowicz Beria z córką Stalina Swietłaną
Pacynka
W rzeczy samej tak nie można
mówić o groźnym tyranie. Stalin oficjalnie miał – rzecz jasna – kilku
sobowtórów. Najbardziej znanym z nich był Jewsiej
Łubickij – buchalter z Winnicy. Nieraz stał on na trybunie Mauzoleum i
niejednokrotnie brał udział w rozmowach z cudzoziemcami. W 1952 roku Łubickiego
nieoczekiwanie aresztowano, a w marcu 1953 wypuścili go i… posłali do Duszanbe,
gdzie zmarł w 1981 roku.
A może było tak, że w dniu 5
marca nie zmarł i nie leżał na stole sekcyjnym sam Stalin? To było całkowicie
możliwe, zważywszy całość procedury dokonywania sekcji zwłok i pogrzebu.
Zmarłych nie biorą na stół tak szybko tuż po śmierci – ciało, można powiedzieć,
jeszcze nie ostygło. Do przeprowadzenia sekcji wybrano całkiem nieprzystosowane
do tego pomieszczenie – małe i ciemne. Nie wszyscy członkowie komisji widzieli,
co dzieje się na stole sekcyjnym, za to było pełno ochroniarzy. Wewnętrzne
organy zmarłego po oględzinach zostały zniszczone, jakby zacierano ślady.
Poza tym komisja nie zauważyła
jakichkolwiek widocznych defektów anatomicznych Stalina. A przecież jeszcze
carska Ochrana wspominała, że drugi i trzeci palec lewej stopy Dżugaszwilego
były zrośnięte. To zarejestrowali także kremlowscy lekarze w 1925 i 1931 roku,
ale w 1953 – przeoczyli to. Przeoczyli także defekt stawu łokciowego lewej ręki
– efekt złamania w szóstym roku życia. Nie ma także wzmianki w protokole także
o tym, że nogi Stalina były różnej grubości. A w 1929 roku kremlowscy lekarze
to odnotowali. Wychodzi na to, że pokrojono niewłaściwego Stalina…?
Karta informacyjna Josifa Wissarionowicza Dżugaszwilego z archiwum Ochrany
Końcowa
diagnoza
26.III.1947 roku, Stalin
poważnie zachorował. Wysoka temperatura krwawa biegunka, osłabienie… Zapisy w
karcie chorobowej z dnia na dzień stawały się coraz gorsze, coraz gorsze wyniki
analiz. Ni to dyzenteria, ni to zatrucie. Lekarze niczego nie mogli zrobić. I
naraz zapis z dnia 30.VII: Obserwuje się
objawy chronicznej i postępującej dyzenterii.[5]
I wreszcie w karcie zapisano, że stan chorego się poprawił – Stalina albo jego
sobowtóra.
I teraz najciekawsze –
ozdrowiawszy, wódz postępować zaczął co najmniej dziwnie. Praktycznie odstąpił
od decydowaniu o sprawach państwa – wedle oficjalnej wersji zabrał się za
„Teorię socjalizmu”. Przestał brać udział w życiu politycznym, dlatego też
zmniejszyła się ilość korespondencji, która napływała bezpośrednio do niego.
Członkowie najbliższego kręgu twierdzili, że zmęczyło go „ręczne sterowanie
państwem” i skoncentrował się na likwidowaniu różnic zdań pomiędzy jego
zastępcami. No i od tego czasu Stalin i na trybunie Mauzoleum, i na zjazdach
partii siedział osobno, oddzielony od prezydium. Czyżby wierchuszka nie
chciała, by sobowtór słyszał ich rozmowy?
Jeszcze jedna ciężka choroba
zwaliła się na niego pod koniec 1937 i na początku 1938 roku. Wtedy właśnie
Stalin albo zatruł się, albo miał ciężką anginę. Ale o tym wydarzeniu właściwie
niczego się nie mówiło, dzięki czemu można dojść do wniosku, że chorował prawdziwy
Gospodarz. Czy to właśnie wtedy nie zamordowano Stalina po raz pierwszy? A
potem była zamiana jednej zużytej marionetki na drugą, i ta procedura weszła
już w stałą praktykę Kremla. Miedzy innymi, Stalin stał się bardziej miękkim w
stosunku do swych najbliższych. Natomiast kolejne sprawy: „leningradzka” i
„lekarzy-zabójców” były dziełem tandemu towarzyszy Chruszczowa i Malenkowa.
Trudno jest wyjaśnić motywy
tych afer z sobowtórami. W 1937 roku wierchuszka Politbiura zaczęła walkę o
władzę. A może obawiali się odwetu armii za masowe czystki z tego okresu? W
1947 roku przede wszystkim potrzebowano międzynarodowego autorytetu Stalina –
zaczęła się Zimna Wojna. A w latach 1952-53 kolejny sobowtór Stalina wyszedł
spod kontroli i stał się niepotrzebnym, no bo jak nazwać decyzję XIX Zjazdu
KPZR, w którym Stalin postawił wniosek o rozszerzenie Prezydium KC KPZR do 25
członków i wyrzucenie z niego Mołotowa i Mikojana?
O godzinie 20:00 dnia
5.III.1953 roku, w nadzwyczajnym posiedzeniu wzięli udział członkowie Prezydium
KC KPZR, Rady Ministrów ZSRR i Prezydium Rady Najwyższej ZSRR. Byli to jednak
nie nowi ludzie, ale stara gwardia. Wkrótce też państwo miało nowe
kierownictwo: Malenkow – przewodniczący Rady Ministrów ZSRR, Beria – szef
połączonego MSW[6],
Chruszczow – faktyczny przywódca KPZR, Bułganin – szef MON, Mołotow, Kaganowicz
i Mikojan także dostali swe ministerstwa. Faktyczna zmiana decyzji Zjazdu
Patrii zajęła im tylko 40 minut. W ciągu godziny najbliższy krąg znalazł się na
daczy [w Kuncewie]. Po pięciu minutach pielęgniarka Mojsiejewa zrobiła choremu zastrzyk z adrenaliny.
I po chwili Stalin umarł
definitywnie.
Źródło – „Tajny XX wieka” nr
11/2013, ss.22-23
Przekład z j. rosyjskiego –
Robert K. Leśniakiewicz
©
[1]
Niektórzy autorzy twierdzą, że to Beria nakazał swoim ludziom, bezpośrednio po
wylewie, bić Stalina woreczkami z piaskiem po głowie, by rozszerzyć maksymalnie
jego zasięg. Obraz takiego wylewu jest podobny do wylewu osiąganego
farmakologicznie.
[2] A może
właśnie dlatego, że wiedzieli iż „sprawa lekarzy” jest jedynie wstępem do
kolejnej czystki, której oni sami mogli paść ofiarą, stąd właśnie ten spisek na
szczytach władzy, który doprowadził do obalenia Stalina.
[3] Jeden z
licznych pseudonimów używanych przez Stalina.
[4]
Jest to możliwe, ze względu choćby na politykę zagraniczną. W historii znane są
takie przypadki, w których śmierć władcy była utrzymywana w tajemnicy z takich
właśnie względów. Dotyczy to także przywódców religijnych.
[5] Zwanej
inaczej czerwonką.
[6]
Beria skupił w ten sposób dwa ministerstwa – Ministerstwo Bezpieczeństwa
Państwowego i Ministerstwo Spraw Wewnętrznych w jednej – swojej – ręce, co
dawało mu realne szanse na zajęcie miejsca Stalina.