czwartek, 14 listopada 2013

Prawidłowości katastrof



Margarita Troicyna


Dnia 13.IV.2013 roku, na indonezyjskiej wyspie Bali samolot Boeing-737 ze 101 pasażerami na pokładzie, podchodząc do lądowania w porcie lotniczym Denpasar, nie doleciał do pasa i wpadł do morza. Wszyscy pasażerowie i załoga zostali uratowani.

Na kuli ziemskiej wciąż maja miejsce technologiczne awarie, katastrofy, klęski i inne wydarzenia z tysiącami ofiar… Już od dawna badacze zwrócili uwagę na dziwne prawidłowości, związane z tymi tragediami. Tak, praktycznie w każdym przypadku zdarza się, że niektórym ludziom udaje się uniknąć uczestnictwa w katastrofie i ujść śmierci spod kosy. Takie obserwacje masowego fenomenu przeczucia czy przewidywania katastrofy, pojawiają się nie tylko u nich uczestników, ale także u całkiem postronnych ludzi…


Skórka z mandarynki


Stewardessa z kompanii Air France Isabelle Sariane w 2000 roku powinna była polecieć w kolejny rejs. Ale od samego rana zacięła się w palec, a potem u jej syna podniosła się temperatura. Isabelle zdzwoniła do matki i poprosiła, by posiedziała z jej dzieckiem.  Ale ta ostatnia, jak się okazało – poślizgnęła się na skórce z mandarynki i złamała nogę. A zatem Isabelle nic już nie pozostało, jak zadzwonić do szefostwa i poprosić o podmianę. Po kilku minutach od startu jej stratolinera jej samolot rozbił się…

[Chodzi tutaj o katastrofę Concorde’a, nr burtowy F-BTSC, z rejsu AF4590 z Paryża do Nowego Jorku w Gonesse pod Paryżem w dniu 25.VII.2000 roku o g. 16:44 CEST – przyp. tłum.]

W dniu 11.IX.2001 roku, wielu pracowników World Trade Center w Nowym Jorku też uratował szczęśliwy przypadek. Greer Eppstein z biura na 67. piętrze, na chwilę przed uderzeniem w jego wieżę samolotu poszedł po papierosy. Niejaki Bill Trinkle spóźnił się do pracy, bo zbyt długo bawił się w domu ze swą małą córeczką i nie zdążył na poranny pociąg, zaś dziewczyna o imieniu Monica O’Leary na dzień przed tragedią zachorowała.

W roku 2008 pięciu pasażerów z różnych przyczyn spóźniło się na rejs Boeinga-737 lecącego z Moskwy do Permu i pojechali na miejsce przeznaczenia pociągiem. W czasie lądowania doszło do katastrofy i z przebywających na jego pokładzie 87 pasażerów nie przeżył nikt.

[Chodzi o katastrofę samolotu Boeing-737, nr burtowy VP-BKO z lotu nr AE-821, który rozbił się w odległości 11,5 km od lotniska w Permie, w dniu 14.IX.2008 roku, o g. 03:10 YEKT – przyp. tłum.]  


Aniołowie-stróże


Wiele prawidłowości utwierdza w przekonaniu, że aniołowie-stróże rzeczywiście istnieją i chronią gwiazdy sportu czy filmu od nieszczęść. Przykładem może być historia znakomitego argentyńskiego kierowcy rajdowego F1 Juana Manuela Fangio.

W dniu 23.II.1958 roku został on złapany przez kubańskich powstańców. Miało to miejsce na dobę przed rozpoczęciem zawodów F1 o Grand Prix Hawany. Po 28 godzinach powstańcy wypuścili go oznajmiając, że dokonali tego po to, by świat dowiedział się  o powstaniu przeciwko dyktaturze Fulgencio Batisty.

W czasie wyścigów, w których Fangio nie mógł wziąć udziału, miała miejsce straszna katastrofa z dużą ilością ofiar. Potem Fangio oświadczył, że w jego los wmieszała się sama Opatrzność, i odstąpił on od oskarżenia swych porywaczy.

Aleksandr Abdułow spieszył się na zdjęcia do Leningradu. Akurat było to 7 listopada, jeszcze w czasach radzieckich, i wszystkie bilety były wykupione… Pracownicy portu lotniczego jakimś cudem skołowali dla ulubionego artysty jeden bilet. I naraz, kiedy Abdułow już siedział w samolocie, podeszła doń naraz stewardessa i powiedziała, że jest jedno miejsce w samolocie odlatującym pół godziny wcześniej. Aktor przesiadł się więc na wcześniejszy rejs i bez problemów dostał się do Północnej Stolicy. Tam się dowiedział, że samolot, którym miał lecieć, rozbił się…

Aktor Andriej Sokołow powinien był lecieć samolotem wraz ze swym ojcem. Artystą, nie wiedzieć skąd, targało jakieś durne przeczucie. On próbował zniechęcić swego rodzica do tej podróży, ale on nie chciał słyszeć o tym, by odłożyć lot. Wtedy Andriej zdecydował się zagrać vabank i w drodze na lotnisko powiedział, że musi wrócić, bo zapomniał zamknąć drzwi wejściowe do mieszkania… On zawrócił i w rezultacie czego spóźnił się na lot. A samolot, którym mieli lecieć uległ katastrofie…

[Niestety nie udało mi się znaleźć dokładniejszych danych o tych katastrofach – przyp. tłum.]


Zagadkowa statystyka


- Hm, hm... - pokręcił głową profesor. - Przypomniały mi się ciekawe wnioski, które wyciągnął pewien psycholog po przestudiowaniu statystyki strat w katastrofach kolejowych.
- Proszę - do jakich też doszedł wyników?
- Stwierdził, że stosunkowo straty są znacznie mniejsze, niżby można przypuszczać. Statystyka wykazuje, że pociągi, które uległy katastrofie, były zawsze słabiej obsadzone niż inne. Widocznie ludzie wysiadali w porę lub też w ogóle rezygnowali z jazdy fatalnym pociągiem; innych zatrzymywała przed samą podróżą jakaś niespodziewana przeszkoda, część uległa nagłej niedyspozycji lub dłuższej chorobie.
- Rozumiem - rzekł Zniesławski - wszystko zależało od nasilenia instynktu samozachowawczego, który stosownie do napięcia przybierał rozmaite odcienie; u jednych silniejsze, u drugich słabiej podkreślone. - Więc pan sądzi, że i to, co się tutaj widzi i słyszy, można tłumaczyć w podobny sposób?
Stefan Grabiński – „Ślepy tor” (1919)


Badacz tego problemu William Cox odkrył, że liczba pasażerów w 28 pociągach, które wzięły udział w katastrofach, była znacznie mniejsza, niż w normalnych jeżdżących na ich trasach na tydzień przed lub tydzień po katastrofie. Poza tym ilość pasażerów w wagonach, które uległy zniszczeniu lub uszkodzeniu była mniejsza, niż w innych.

A amerykański socjolog James Staunton przeanalizowawszy 50 katastrof lotniczych i kolejowych katastrof od roku 1900 odkrył, że w większości zdarzeń środki transportu, które im uległy, były zapełnione tylko w 60%, a jeżeli ich zapełnienie przekraczało 75%, to katastrofy miały miejsce bardzo rzadko.

Zainteresowany tymi wnioskami, Staunton przesłuchał szereg osób, którzy wywinęli się śmierci w katastrofach komunikacyjnych. Okazało się, że nie mieli oni jakichś przeczuć i z katastrofy wyplątali się przez przypadek: jednemu przed wyjazdem przydarzył się rozstrój żołądka, jakiś reisefiber; drugiemu nieoczekiwanie zmarł krewny; trzeciemu w czasie schodzenia z drabiny ujechała noga i nie zdążył na lotnisko… - i  takich przypadków było setki!

Badania Stauntona spowodowały ostrą dyskusję wokół tematu prognozowania katastrof. Jednym z entuzjastów prowadzących badania tego zagadnienia stał się znany pisarz Stephen King.
- Po tym, jak po raz pierwszy przeczytałem artykuł Stantona, samolot linii Majestic Airlines rozbił się w porcie lotniczym Logana (w Bostonie – przyp. tłum.) – opowiada King. – Wszyscy znajdujący się na jego pokładzie zginęli. Kiedy to wszystko się jakoś uspokoiło, poszedłem do biura tej kompanii. Przedstawiłem się jako dziennikarz i powiedziałem, że chciałbym napisać artykuł o tej katastrofie i zapytałem, ilu ludzi – którzy wykupili bilety – nie zabrało się tym samolotem. Okazało się, że 16 osób. Na pytanie, ile osób zazwyczaj spóźnia się na lot na linii Denver – Boston – odpowiedziano mi, że mniej więcej 3. A okazało się, że jeszcze 15 osób nie zabrało się tym rejsem. Wychodzi więc na to, że chociaż „w katastrofie zginęły 94 osoby!”, jak krzyczały to nagłówki gazet, to można było napisać jeszcze, że za to „31 osób uniknęło śmierci w katastrofie!”

[Nie znalazłem nigdzie danych odnośnie tej katastrofy – przyp. tłum.]

Czy może to być, że ludzie giną w katastrofach nie zwyczajnie, ale za zamysłem jakichś wyższych sił? I że te właśnie siły decydują, to powinien zginąć, a kto przeżyć? I to właśnie one nakazują ofiarom katastrof znalezienie się w takiej sytuacji bez wyjścia?


Reportaż z przyszłości


Ale jeszcze bardziej zadziwiające są fenomeny przewidywania różnych tragedii przez ludzi w ogóle niezwiązanych z tymi tragicznymi wydarzeniami.

Dnia 21.X.1966 roku, na górską wioskę Abberfun w Wielkiej Brytanii obruszyła się węglowa hałda, która zasypała i zburzyła wiele domów, budynków publicznych w tym szkołę. W przeddzień tej tragedii, dziewięciolatka Erill Jones ujrzała we śnie, że ona idzie do szkoły, a zamiast szkolnego budynku znajduje się jakaś czarna masa. Erill zginęła wraz z innymi dziećmi, które przyszły właśnie tego dnia na zajęcia…

Ale sny zwiastujące straszną katastrofę w Abberfun śniły się i innym ludziom oddalonym o setki kilometrów od tego miejsca. Pewnej kobiecie przyśniło się, że po nieznanej jej ulicy biegnie dziecko, a za nim toczy się czarny potok. Innej osobie śniło się dziecko krzyczące ze strach w budce telefonicznej, którą zalewa lawina błota. Jeszcze innemu człowiekowi śnił się tabun czarnych koni mknących w dół ku wiosce. Kolejny usłyszał we śnie słowo „Abberfun”, chociaż nie miał zielonego pojęcia, co ono oznacza. Niejaka Miss Milday widziała we śnie, jak koparki wydobywają ciała dzieci spod zwałów ziemi. W trzy dni później ujrzała ten sam obraz w TV. Mieszkaniec Kentu otrzymał w czasie snu informację o dacie mającej nastąpić strasznej katastrofy. Co prawda on nie wiedział, co ma się zdarzyć…


Biuro prognoz


Cały szereg podobnych faktów zainspirował uczonych i psychotroników do stworzenia dossier informacji o przyszłych katastrofach, które uzyskano od ludzi, którzy z kolei uzyskali je we śnie czy w inny paranormalny sposób. Angielski psychiatra I. Barker przybliżył ideę utworzenia centrum, gdzie można by było posyłać takie informacje z całego świata w celu dokonania jej komputerowego opracowania.

W 1967 roku, w Londynie, pojawiło się specjalne biuro do którego spływają informacje o wszystkich snach ostrzegawczych. W 1968 roku, takie samo centrum powstało w Nowym Jorku. Założył ja dziennikarz Robert Nelson, specjalizujący się w tematyce psychotroniki i zjawisk anomalnych. Kierownictwo tych organizacji maja nadzieję, że tym sposobem uda się zapobiec katastrofom i niepotrzebnym ofiarom.

Wielu uczonych uważa, że te wszystkie fatalne wydarzenia i kataklizmy mają związek z działaniem na Ziemię promieniowania kosmicznego. Niektórzy ludzie – jak widać – są zdolni wyczuwać takie oddziaływania i dlatego właśnie są w stanie „widzieć” to, co się wydarzy w Przyszłości i o tysiące kilometrów od nich i to na wiele, wiele dni wcześniej.


Tekst i ilustracje – „Tajny XX wieka” nr 28/2013, ss. 32-33

Przekład z j. rosyjskiego – Robert K. Leśniakiewicz ©