czwartek, 7 listopada 2013

Radziecka odpowiedź na „gwiezdne wojny”



Walery Jerofiejew


W latach 70., Związek Radziecki zaczął prace nad projektem bojowej laserowej orbitalnej platformy Skif. Dnia 15.V.1987 roku, miało miejsce wystrzelenie kompleksu Energia-Skif-DM, ale przebiegło ono bez powodzenia i aparat kosmiczny runął do Oceanu Spokojnego.


W końcu lat 70. XX stulecia, międzynarodowa sytuacja naszego kraju zaostrzyła się, a główna przyczyną stała się ostra zmiana administracji USA i jej polityki zagranicznej. Po tym, jak w 1977 roku prezydentem Stanów Zjednoczonych został Jimi Carter, który od razu wziął kurs od głównych porozumień układu SALT-1 i na wzmocnienie amerykańskiej obecności wojskowej w kosmosie, co skończyło politykę détente pomiędzy ZSRR i USA.


[SALT-1 czyli Strategic Arms Limitation Treaty (SALT I) – według Wikipedii to pierwszy z układów o ograniczeniu zbrojeń strategicznych podpisany 26 maja 1972 roku między USA, a ZSRR podczas wizyty prezydenta USA Richarda Nixona w Moskwie. Podpisanie dokumentu poprzedziły dwustronne rokowania w latach 1969–1972. Układ ten stanowił element dialogu amerykańsko-radzieckiego podczas zimnej wojny. Dotyczył redukcji systemów obrony przeciwrakietowej – ograniczono liczbę wyrzutni rakietowych do stu, a do sześciu liczbę stacji radiolokacyjnych. Układ wszedł w życie 3 października 1972 r. SALT I był przełomem w stosunkach USA – ZSRR. W rzeczywistości układ ten stał się porażką USA, ponieważ naruszył równowagę strategiczną na korzyść ZSRR. Późniejszy marszałek Nikołaj Ogarkow przekonał Amerykanów, że nowy radziecki pocisk UR-100 (SS-11) jest bronią defensywną i jako taki nie podlega reżimowi tego traktatu (co mijało się z prawdą) – przyp. tłum.]

Trzecia Wojna Światowa może rozpocząć się w kosmosie...


„Sapfir” przeciwko SDI 


Jimiego Cartera zmienił w 1981 roku nowy prezydent Ronald Reagan i jeszcze bardziej zwiększył naprężenie pomiędzy naszymi krajami, wprowadzając program Inicjatywy Obrony Strategicznej – SDI, z elementami kosmicznego bazowania. W mediach ten plan otrzymał nazwę „gwiezdnych wojen”. Przyjęcie przez amerykańską administrację programu SDI faktycznie oznaczało, że konflikt pomiędzy dwoma Supermocarstwami weszło na nowy niebezpieczny, bo kosmiczny poziom, i tym samym zbliżył Ludzkość ku grozie nowej, III Wojny Światowej.


Szybko zmieniająca się sytuacja międzynarodowa pod koniec lat 70., zmusiła kierownictwo ZSRR do poszukiwań efektywnych sposobów przeciwdziałania zaoceanicznych „jastrzębi”.  W tym czasie, według wskazówek kierownictwa ZSRR na ściśle tajnym posiedzeniu w Centralnym Specjalistycznym Biurze Konstrukcyjnym – CSKB, które znajdowało się w zamkniętym dla cudzoziemców Kujbyszewie (dziś Samara – przyp. aut.) zaczęły się prace nad zasadniczo całkiem nowym rodzajem obiektów kosmicznych. Programy ich budowy były kierowane przez generalnego konstruktora tego przedsięwzięcia, dwukrotnego Bohatera Pracy Socjalistycznej – Dimitrija Kozłowa.


Zgodnie z odtajnionymi teraz dokumentami i planami, jedną z przeciwwag amerykańskich programów „gwiezdnych wojen” powinny być kilka perspektywicznych typów aparatów kosmicznych – tajnych kompleksów kosmicznych (KK) nowej generacji:
v Jantar-4K2 Cyrkon
v Jantar-4KS2 Beryl
v Jantar-K1FKT Siluet
v Jantar-5K Orliec
v Jednocześnie prowadzono lotniczo-kosmonautyczne próby już gotowych kompleksów Jantar-4K1 i Zenit-6 z polepszonymi charakterystykami – Zenit-6U. Trwały naziemne prace nad systemami całego szeregu innych obiektów.


Pod koniec 1981 roku, w CSKB została zapoczątkowana praca nad projektem KK o nazwie Cyrkon-2, przeznaczonego do fotografowania zachodnich rejonów powierzchni Ziemi kamerami o dużej rozdzielczości, wielkimi możliwościami przesyłania danych w zrzucanych kapsułach i okresem aktywnego działania 90 dni. Prace nad tym KK były realizacją Uchwały KC Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego i Rady Ministrów ZSRR nr 645-188 z dnia 5.VII.1980 roku i wielu innych. Poza tym przyjęto także Uchwałę KC KPZR i Rady Ministrów ZSRR nr 915-272 z dnia 16.IX.1981 roku „O zaplanowaniu i wykonaniu rakietowo-kosmicznego kompleksu Orliec”.


W celu wyniesienia KK Cyrkon-2 na orbitę zaproponowano użycie rakiety nośnej 11K77 (modyfikacja Sojuza). Dostawa informacji fotograficznej na Ziemię odbywała się w 22 specjalnych kapsułach opracowanych w ramach KK Orliec. W przypadku niedogodności, KK Cyrkon-2 mógł wykonać manewr przejścia na orbitę o wysokości 140-160 km ze zmniejszeniem odcinka aktywnej działalności przy funkcjonowaniu na tej wysokości nad Ziemią.


Poza tym w jednym z oddziałów CSKB zaczęły się jeszcze w 1979 roku prace nad sporządzeniem schematu i bazy technicznej całkowicie nowego KK, który nazwano Sapfir. Jego zasadniczą cechą była modułowość konstrukcji, zasadniczo zwiększony resurs pracy szerokie spektrum zabezpieczających charakterystyk, wysoka operatywność wykonywania postawionych zadań i doskonale rozwinięta pokładowa energetyka.

Dimitrij Kozłow


Kosmiczne czołgi


W celu zaznajomienia się z pracami CSKB i w pierwszej kolejności z Sapfirem, w dniu 11.VIII.1981 roku, Kujbyszew odwiedziła duża delegacja partyjno-rządowa. W jej składzie znajdowali się członkowie Biura Politycznego KC KPZR: minister obrony ZSRR marszałek Związku Radzieckiego Dimitrij Ustinow, minister przemysłu budowy maszyn ZSRR Siergiej Afanasjew, naczelnik 3. Departamentu tegoż ministerstwa Jurij Koptiew oraz cały szereg innych pracowników administracji państwowej.


Wizytatorzy wysoko ocenili prace przedsiębiorstwa nad KK Sapfir-K, który w 1981 roku został dla CSKB jednym z głównych kierunków jego działalności. Jak teraz widzimy to z odtajnionych dokumentów CSKB, w celu wyniesienia na orbitę obiektów typu Sapfir przewidziano dwa typy środków transportowych: zunifikowaną rakietę nośną 11K77 i kosmiczny wahadłowiec Buran. Ten ostatni powinien nie tylko dostarczać na orbitę satelity obserwacyjne, ale także – w razie czego – przeprowadzać operacje ich naprawiania, tankowania, przestawiania aparatów kosmicznych na inne orbity, i wykonywanie wielu innych zadań. Do tego kosmicznego systemu zaproponowano włączenie kompleksu wielozadaniowego wywiadu Sapfir-B, w składzie którego miało być co najmniej trzy aparaty orbitalnego dozoru.


Praca tych obiektów powinna być uzupełniana przez kompleks szeroko-spektralnego rozpoznania Sapfir-C (co najmniej 6 satelitów) oraz eskadrę bojowych wielozadaniowych okrętów kosmicznych Strieliec, w składzie której – w zależności od sytuacji międzynarodowej – powinno znajdować się od 5 do 10 jednostek. One powinny się stać prawdziwymi kosmicznymi czołgami, z trzyosobową załogą, osłoniętą nieprzebijalnym pancerzem i dysponującą różnymi rodzajami broni, w tym także laserową bronią radiacyjną - LBR. Działalność całej tej grupy uderzeniowej miała być wspierana także poprzez satelity łączności, kosmicznych statków transportowych, a także naziemnych centrów przyjmowania i obróbki informacji.


System Sapfir-K już w końcu lat 80. powinien być szybko i skutecznie działającym wojskowo-politycznym argumentem w międzynarodowych rozgrywkach na świecie. Jego praca była możliwa w wariancie pilotażowym w pół-autonomicznym reżimie, a także w całkowicie automatycznym programie, który mógł być korygowany bezpośrednio z Ziemi. Dostawę informacji z pokładów satelitów załatwiano poprzez kanały łączności radiowej podłączone bezpośrednio do centrów wywiadu.


Co się zaś tyczy aparatów zwiadu kosmicznego, to mogłyby one funkcjonować w trzech trybach:
·        W trybie pasywnego orbitowania;
·        zwykłym trybie pracy i…
·        …w trybie odpierania ataku/ów.
Zakładano, że  satelity systemu Sapfir będą w swych normalnych trybach pracy poruszać się na eliptycznych, silnie wyciągniętych orbitach, pozwalających na obserwację niewielkich wycinków terenu na bliskich odcinkach orbity – 300 km oraz obserwacją dużych połaci Ziemi z odległości >1000 km.


Projekt utworzenia kosmicznego systemu Sapfir został zatwierdzony w dniu 20.XI.1981 roku, na spotkaniu sześciu ministrów: obrony, budowy maszyn, przemysłu obronnego, przemysłu elektronicznego, przemysłu łącznościowego i przemysłu chemicznego.

Prezydent USA - Jimi Carter


Koniec projektu


Głównym konstruktorom kosmicznego systemu Sapfir znów dano do dyspozycji CSKB. A tak o tym w wiele lat później wspominał generalny konstruktor przedsięwzięcia Dimitrij Kozłow:
- W celu zapoznania się z postępem robót nad najnowszymi kosmicznymi systemami w kwietniu 1986 roku, d o miasta przyjeżdżał sekretarz generalny KC KPZR Michaił Gorbaczow. Ale nie zdążył on obejrzeć wszystkich obiektów i dowiedzieć się czego o nich, on nie zdołał. Miał ważniejsze sprawy na głowie. Potem Gorbaczow aktywnie uczestniczył w powstawaniu i realizacji projektu Sapfir w czasie jego wizyty w Lenińsku (dziś Bajkonur) w maju 1987 roku obiecując ustanowić dla niego pierwszoplanowy sposób finansowania. Niestety, jego obietnica nie została wypełniona, i w rezultacie tego praca nad Sapfirem pozostała w stadium projektu. W państwowym wariancie projekt ten miał być przeciwwagą dla projektu SDI/NMD, tak więc nie został on zlikwidowany i pracowało się nad nim do końca istnienia ZSRR.


Chociaż pod koniec lat 80. wiele aparatów kosmicznych wchodzących w skład kompleksu Sapfir było już gotowych, to na jego losach zaważył kryzys finansów państwa, który uderzył w nasz kraj. Weterani naszego przemysłu kosmicznego do dziś dnia uważają, że nawet w tych warunkach można było doprowadzić prace projektu do końca. Niestety, w warunkach powszechnego deficytu wszystkiego, ówczesne kierownictwo państwa postanowiło oddać środki na bardziej efektywne i tańsze Orlecy i Cyrkony, na budowę których zostały rzucone wszystkie środki finansowe. I w rezultacie tego, w 1991 roku, program Sapfir został zamknięty.

Bojowa stacja kosmiczna i okręty kosmiczne zbudowane na bazie wahadłowca Buran (wizja artysty)


* * *


Przyznaję, że kiedy czytam i przekładam teksty na temat wojny w kosmosie, to czuję z jednej strony przerażenie, że ktoś chce nas zamordować w sposób, przed którym nie mamy żadnej obrony, z drugiej strony wściekłość, że największe marzenie Ludzkości zostało sprowadzone do narzędzia prowadzenia polityki dominacji i wojny.  Najgorsze jest to, że po spędzeniu niemal dwudziestu lat w okopach Zimnej Wojny jeszcze się z tym nie oswoiłem…


I właśnie tak à propos Zimnej Wojny, to przypomniał mi się pewien epizod z roku bodaj czy nie 1983. To było na jakimś szkoleniu czy odprawie w Pomorskiej Brygadzie WOP w Szczecinie, którą wówczas prowadził płk dr Władysław S., który mówił m.in. na temat niektórych aspektów reaganowskich gwiezdnych wojen i udziału wojsk Układu Warszawskiego w możliwych działaniach bojowych III Wojny Światowej. W przerwie na papierosa otoczyliśmy naszego wykładowcę i zasypaliśmy pytaniami. Wtedy zapytałem go o radziecką odpowiedź na SDI.
- Czy Rosjanie pracują też nad takimi systemami?
- Tak oczywiście – odpowiedział pułkownik S.
- I bronią laserową? – zapytał któryś z nas.
- Przede wszystkim nad nią – odparł ze spokojem pułkownik. – Ale nie znam żadnych szczegółów, więc musicie wierzyć mi na słowo.


Wierzyliśmy, bo pułkownik S. znany był ze swej solidności i dla wielu ludzi z branży stanowił prawdziwy autorytet. Był jednym z najbardziej i najstaranniej wykształconych zwiadowców w WOP. Jego znajomość wielu języków była legendarna. Ale zarazem słynął także z tego, że dobierał sobie ludzi wedle swoich kryteriów i nigdy się nie mylił. Byłem jednym z nich, co poczytuję sobie za zaszczyt. Więc i w tej kwestii można mu było dać wiarę. Dzisiaj wiem, że chodziło o próby z LBR na poligonie w Sary Szagan, w czasie których Rosjanie oświetlali i nawet oślepiali amerykańskie satelity szpiegowskie promieniami laserów. To było ostrzeżenie, bo wystarczyłoby zwiększyć moc impulsu świetlnego i satelita zamieniłby się w kupę rozżarzonego złomu martwo lecącego po orbicie… Zainteresowanych odsyłam do prac prof. dr inż. Zbigniewa Schneigerta.


No właśnie – satelitarny złom! Pisząc swoje opracowanie „Projekt Tatry” (Kraków 2002) zamieściłem tam niezwykle ciekawe spostrzeżenie, które dotyczy właśnie „satelitarnych czołgów”:


…I w nawiązaniu do poprzedniego appendyksu, nasz ukraiński korespondent - dr Anton A. Anfałow z Symferopola na Krymie przesłał nam materiał, który został zredagowany na podstawie raportu astronoma z WNP - dr Siergieja W. Archipowa - sporządzonego dla magazynu „Space Flight” nr 37 z marca 1995 roku, s. 94, który to raport cytuje niemal w całości:


Szanowny Panie!

Wielki biały bolid o średnicy co najmniej 7 metrów, przeleciał nad Kurskiem, Biełgorodem i Charkowskim Rejonem, z północy na południe, o godzinie 17:45 GMT, w dniu 15 maja 1994 roku. Lot bolidu obserwowano na przestrzeni co najmniej 300 km. Zjawisko to widziało wiele osób, w tym także ekipa astronomów z Obserwatorium Astronomicznego Uniwersytetu Charkowskiego, którzy meldowali przelot tego bolidu i ocenili czas przelotu na 10 sekund, co oznacza, że jego prędkość geocentryczna wynosiła co najmniej 30 km/s.

Miejsce upadku bolidu znajduje się w odległości około 40 km na południe - południowy-zachód od Charkowa, w okolicy wsi Ochoczije, i tak o tym pisze dr Władimir A. Zachożaj (dyrektor OAUC), który odwiedził to miejsce z ekspedycją OAUC, w dniu 27 maja 1994 roku:

Na skraju lasu zobaczyliśmy krater o średnicy 4 metrów i głębokości 1,5 metra, pochodzący z eksplozji, której energia musiała być taka, jak po wybuchu 60 kg TNT. Znaleźliśmy prawie 10 kg metalicznych odłamków w kole o promieniu 40-50 m od centrum eksplozji. Las był powalony w promieniu 10 metrów od krateru, a drzewa były opalone i podziurawione odłamkami.

Dwa drzewa były całkiem spalone po północnej stronie krateru, prawdopodobnym kierunku od przylotu. Wstępne analizy wykazały anomalne kompozycje związków chemicznych: zawartość żelaza była wyższa, niż w przypadku „normalnego” sztucznego satelity Ziemi czy załogowego statku kosmicznego. Koniecznym zatem staje się zbadanie miejsca impaktu w przyszłości.

Widziałem osobiście te odłamki, największy z nich miał kształt pokręconej i rozerwanej wybuchem rury o długości 50 cm i średnicy 2-3 cm, z płytkimi wyżłobieniami na powierzchni. Analiza chemiczna wykazała: Fe - 99%, Cu - 0,3%, Ni - 0,04% i Ti - 0,02%. Magnezu i glinu nie znaleziono w mierzalnych ilościach i skład chemiczny PASUJE BARDZIEJ DO CIĘŻKIEGO CZOŁGU, A NIE DO LEKKIEGO SATELITY!

Członkowie ekspedycji powiedzieli mi, że nie był to także wybuch jakiegoś niewypału czy niewybuchu z czasów II wojny światowej. Widziałem ablacyjne zacieki i ślady opalenizny na odłamkach. Dr W. A. Zachożaj usiłował skonsultować się w przedmiotowej sprawie z ekspertami wojskowymi, ale nie dało to żadnego rezultatu.

Najwidoczniej te artefakty nieznanego pochodzenia są obiecującymi kandydatami do uznania ich za szczątki „kosmicznego złomu” NIE BĘDĄCEGO DZIEŁEM RĄK LUDZKICH! - który zderzyły się okazjonalnie z Ziemią. Taka możliwość należy wziąć pod uwagę.

A. W. Archipow
Instytut Radioastronomii
Charków, Ukraina


Szokujące? No cóż – czyż nie miał racji Stanisław Lem pisząc w jednym z opowiadań „Cyberiady” następujące słowa:

...I nic z owej magnaterii nie zostało, okrom spinek metalowych, które wieśniacy z osad Solary Małej znaleźli na swój brzeg przybojem mgławicznym wyrzucone...

Nic dodać, nic ująć.        


A zatem być może jakieś fragmenty takiego „kosmicznego czołgu” spadł na Ukrainę siejąc ciężkimi odłamkami wzdłuż trajektorii swego spadku? Kosmiczny wyścig zbrojeń wcale się nie skończył i trwa nadal w najlepsze. Dlatego nie zdziwmy się, jak któregoś dnia spadnie nam na głowy jakiś kosmiczny krążownik made in USA czy zdiełanyj w Rossiji. Nie zapominajmy, że do tego klubu zaczynają wchodzić także Chińczycy…

Cały czas odnoszę (i to nie tylko ja) wrażenie, że kiedyś to już było. Dawno, dawno temu, zanim nastąpiło zaranie naszej cywilizacji. Echa tego mamy w świętych księgach naszych religii, w których mówi się wprost o wojnach bogów-astronautów, które doprowadziły Ludzkość do upadku i początku Kali-juga – czarnych, żelaznych czasów Kali – bogini miłości i śmierci. A historia ma to do siebie, że powtarza się tyle razy, na ile jej na to pozwolimy!

Ale to już temat z innej ballady…


Tekst i ilustracje – „Tajny XX wieka” nr 27/2013, ss. 4-5

Przekład z j. rosyjskiego – Robert K. Leśniakiewicz ©