niedziela, 16 marca 2014

Księżycowe niepowodzenia

Radziecki ladownik księżycowy Ł-3 (projekt)


Ilia Konstantynow


Na księżycu, w rejonie Morza Przesileń (Mare Crisium) znajduje się „most” łączący dwa górskie grzbiety. Jego długość wynosi 20 km, szeroko0ść – 3,2 km, wysokość – 1,6 km. Istnieją zdjęcia tej budowli. Wielu badaczy uznaje to za dzieło ręki ludzkiej…

W dniu dzisiejszym odtajniono wiele tajnych i ściśle tajnych dokumentów i proces ten wciąż trwa. Ale w historii radzieckich planów podboju Księżyca pozostaje jeszcze niejedna biała plama. Ale dzięki temu zaczyna powstawać pewien obraz tych usiłowań.

Główny konstruktor OKB-1 W. P. Miszin


Radziecki plan lądowania na Księżycu


Wedle projektu naszej ekspedycji księżycowej, trzystopniowa rakieta nośna N-1 miała za zadanie dostarczyć na Księżyc pilotowany lądownik Ł-3. Do projektu N-1/Ł-3 przystąpiono na początku lat 60., zaś we wrześniu 1966 roku pojawił się program wysłania ekspedycji księżycowej. Lądowanie na Księżycu zaplanowano na III kwartał 1968 roku – należało wyprzedzić Amerykanów.

Postanowiono wysłać dwóch kosmonautów na Księżyc w statku orbitalnym, na pokładzie którego znajdował się lądownik księżycowy. Ten ostatni składał się z dwóch modułów – z aparatu lądującego i aparatu powrotnego. Proponowano taki porządek tej wyprawy.

Orbiter wchodzi na kołową orbitę wokółksiężycową w odległości 110 km od jego powierzchni, a następnie schodzi na wysokość 16 km. Potem jeden z kosmonautów wkłada skafander, wchodzi do lądownika i odpala jego silnik i oddziela się od orbitera, a następnie miękko ląduje na Księżycu. Sprawdziwszy prawidłowość działania przyrządów i aparatury, kosmonauta schodzi na ląd i umieszcza tam flagę ZSRR. Przyrządy naukowe, bierze próbki gruntu, robi dokumentację fotograficzną i filmową. Po powrocie do kabiny, kosmonauta wypełnia ja powietrzem, zdejmuje hełm, odpoczywa i przyjmuje posiłek. Następnie włącza silnik aparatu powrotnego i startuje pozostawiając lądownik na powierzchni Księżyca, podlatuje do orbitera pilotowanego przez jego kolegą i łączą ze sobą oba statki. Potem kosmonauci kierują statek w stronę Ziemi i po trzech dobach lądują w zadanym rejonie.

Rakieta N-1 na stanowisku startowym, 1971 rok


Niepowodzenia z rakietą nośną


Projekt N-1/Ł-3 nie mógł się wygrzebać z powodu wielu problemów z rakietą nośną N-1. Wszystkie próby zakończyły się niepowodzeniami.

Dla tych wszystkich doświadczeń, na kosmodromie Bajkonur zbudowano dwa kompleksy startowe z masztami kablowymi o wysokości 145 m i ogromnymi hangarami montażowymi. Pierwsze odpalenie rakiety N-1 miało miejsce 21.II.1969 roku. W czasie 68 sekund po starcie rakieta zapaliła się i spadła na step. W czasie następnego startu, w dniu 3.VII.1969 roku, rakieta podniosła się na 200 m nad polem startowym, po czym zapaliły się dwa silniki. N-1 spadła na stanowisko startowe i eksplodowała. Wybuch zniszczył startowy kompleks i zabił ludzi. Po tej pechowej próbie stało się oczywistym, że wyprzedzić Amerykanów nam się nie uda.

Jednakowoż próby z rakietą N-1 były kontynuowane. W czasie dwóch lat trwały prace nad silnikami rakietowymi I stopnia rakiety nośnej. Dnia 27.VI.1971 roku, przeprowadzono próbny start, który znów zakończył się awarią. Tym razem w 51. sekundzie lotu padł system sterowania i rakieta spadła na ziemię w odległości 20 km od miejsca startu. Czwarty i ostatni start N-1 miał miejsce 23.XI.1972 roku. W czasie półtorej minuty lotu zapaliły się przewody paliwowe i po 17 sekundach rakieta eksplodowała w powietrzu…

Piąty start N-1 zaplanowano na sierpień 1974 roku, ale zmieniono to na rozkaz głównego konstruktora OKB-1 – Wasilija Pawłowicza Miszina – który zmienił w 1966 roku na tym stanowisku Siergieja Pawłowicza Korolowa. Ten rozkaz przerywał wszelkie prace nad projektem N-1/Ł-3, a po dwóch latach na polecenie nowego szefa OKB-1 Walentyna Pietrowicza Głuszko projekt został zamknięty, dwie rakiety N-1 i cała dokumentacja została zniszczona. Projekt ten pochłonął w sumie 11 mln SUR. W tym czasie według oficjalnego kursu radziecki rubel i dolar amerykański miały mniej więcej taki sam kurs (dokładniej 1 USD ≈ 1,1 SUR – przyp tłum.)

Booster RN N-1. Doskonale widoczny panel z trzydziestoma dyszami silników rakietowych 
I stopnia rakiety nośnej


Przyczyny niepowodzeń


Rakieta nośna powinna była dostarczyć na Srebrny Glob ładunek o masie nie mniejszej niż 45 ton. Do tego całkowita masa startowa rakiety w czasie startu sięgała 3000 ton. Główną część masy tej rakiety stanowiło paliwo rakietowe: nafta (paliwo) i ciekły tlen (utleniacz). O tym, jakie znaczenie miało zmniejszenie wagi każdego elementu niech świadczy następujący fakt. Kiedy w połowie lat 50. autor tych słów[1] przechodził praktykę zawodową w jednym z największych przedsiębiorstw zajmującym się tworzeniem technologii rakietowo-kosmicznych, za każdy pomysł racjonalizatorski w zakresie zmniejszenia masy rakiet płacono pracownikom 1 rubla za 1 gram.

Gwoli wyjaśnienia: w tamtych czasach młodemu specjaliście płacono około 1000 SUR na miesiąc, kilogram kiełbasy kosztował 22,- SUR, baton – 1,30 SUR, butelka wódki – 23,90 SUR.

Żeby oderwać rakietę o masie 3000 ton od placu startowego, ciąg silników rakietowych boostera (I stopnia) – tj. siła potrzebna do podniesienia rakiety w górę – powinna przewyższać o 12-15% masę rakiety, czyli musi wynosić 3360-3450 ton. Podobne charakterystyki miały amerykańskie trzystopniowe rakiety Saturn V, które dostarczały na Księżyc statki kosmiczne Apollo. Ogromny ciąg boostera Saturna V zabezpieczało pięć wielkich silników pracujących jednocześnie.

Dla rakiety N-1 zdecydowano nie stosować podobnych wielkich silników, ale zastosowano już istniejące już wypróbowane w pracy. Ale dla otrzymania potrzebnej siły ciągu trzeba było stworzyć wiązkę z 30 takich silników. Zabezpieczenie całkowitej synchronizacji pracy takiej ilości komór spalania jest o wiele trudniejsze, niż sterowanie pakietem pięciu silników.

Wiadomo, że przynajmniej w dwóch przypadkach, wybuch rakiety nastąpił z powodu pożaru doprowadzenia paliwa do silnika tuż po starcie. Przyczyna tego była duża powierzchnia komór spalania, do której przylegały przewody paliwowe. Przy ich jednoczesnej pracy, procesy gazodynamiczne szły nie tak, jak zwykle. W centrum wspomnianej powierzchni pojawiały się rozszczelnienia i właśnie tędy wydostawały się rozpalone gazy, które przepalały przewody paliwowe.

Miejsce spadku głównego bloku Ł-3 w po starcie RN N-1 w dniu 27.VI.1971 roku


Pogłoski, przypuszczenia, domysły


Mówi się, że ostatnio w USA wyszła książka Miszina, w której krytykuje Głuszkę za decyzję o przerwaniu prac nad N-1/Ł-3 i twierdzi, że gdyby te prace kontynuowano, to rosyjscy kosmonauci nie tylko posługiwali się „taksówką kosmiczną” na Księżyc, ale zbudowaliby tam księżycową bazę.

Na przełomie XX i XXI wieku, w całym szeregu zagranicznych mediów zaczęła się pojawiać informacja o tym, że słynny radziecki kosmonauta – gen. Aleksiej Leonow rozmawiając w 1989 roku z niemieckimi dziennikarzami wypowiedział także takie zagadkowe zdanie: „Nasze aparaty kosmiczne lądowały na odwrotnej stronie Księżyca i w ZSRR jest o wiele więcej informacji o Księżycu, niż w USA, tylko o tym nigdy i nigdzie się nie mówiło.

I jeszcze za granicą wciąż krążą słuchy o tym, że w 1990 roku (według innych, że w 1992 roku) z amerykańskimi dziennikarzami rozmawiał radziecki generał Władimir Szatałow (trzykrotny kosmonauta), który zajmował wysokie stanowiska w radzieckim programie kosmicznym i przemyśle kosmicznym.

W czasie rozmowy, gen. Szatałow jakoby powiedział, że w ZSRR istniał program wysłania pilotowanej wyprawy na Srebrny Glob i przyznał, że trzech radzieckich kosmonautów pozostawiło na Księżycu czwartego towarzysza – Konstantina Mikarowa – ponieważ moduł powrotny statku księżycowego okazał się być przeładowanym i nie mógł się on oderwać od Księżyca. Celem tej wyprawy było dostarczenie jak największej ilości próbek skalnego gruntu, które miały posłużyć do badań naukowych oraz do zbadania możliwości zbudowania tam bazy. Niestety, obliczenia okazały się błędne, a kosmonauci mieli prikaz wykonania zadania za wszelką cenę. Dlatego oni okłamali Mikarowa opowiadając mu bajeczkę o tym, że za kilka dni przyleci po niego druga wyprawa, która zabierze go na Ziemię. Wszystkie wydarzenia związane z tą wyprawą natychmiast utajniono. Pod koniec tej rozmowy Szatałow ponoć powiedział:
- Związku Radzieckiego już nie ma. Uważam, że świat powinien się dowiedzieć o tym tragicznym epizodzie w czasie zdobywania Księżyca i o tym, że Mikarow zginął tam śmiercią bohatera.

Twierdzi się, że streszczenie rozmowy z Szatałowem zostało opublikowane w dwóch amerykańskich czasopismach: gazecie „The News” i magazynie „Weekly World News”. Polski dziennikarz i pisarz Bartosz Rdułtowski usiłował uzyskać te publikacje, ale bezskutecznie. A do tego – wedle jego oświadczenia – w czasie przygotowań do radzieckiej ekspedycji księżycowej, Moskiewski Instytut Naukowo-Badawczy Problemów Medycznych przyjął 15 ochotników (tzw. Drużynę Piętnastu) do badań nad ustanowieniem przedziałów odporności ludzkiego organizmu na warunki, które mogli oni napotkać w czasie takiej wyprawy. Tak więc na centryfugach rozkręcali się do wysokich przeciążeń, oddychali powietrzem, w którym stężenie CO2 dwukrotnie przewyższało dopuszczalną normę. Te eksperymenty niejednokrotnie kończyły się krwotokiem z nosa i uszu, utratą świadomości. Niektórzy z tych „królików doświadczalnych” zostali przez to kalekami.

Wedle informacji drugiego polskiego dziennikarza i pisarza Marka Jarosińskiego, treningi członków radzieckiej wyprawy księżycowej zaczęły się już w Gwiezdnym Miasteczku w styczniu 1968 roku. Po dwóch miesiącach wyłoniono dwie załogi składające się z dwóch ludzi. Dowódcą pierwszej załogi (tej głównej) został Aleksij Leonow. Dowódcą załogi rezerwowej został Walery Bykowskij, który pilotował statek kosmiczny Wostok-5 w czerwcu 1963 roku. „Numerami drugimi” byli wyznaczeni inżynierowie z OKB-1: Oleg Makarow i Nikołaj Rukawisznikow, którzy wtedy jeszcze w kosmosie nie byli.

Wiadomo, że po zamknięciu programu księżycowego obaj inżynierowie latali w kosmos statkami Sojuz i w orbitalnej stacji z serii Salut.


Tekst i ilustracje – „Tajny XX wieka” nr 46/2013, ss. 4-5
Przekład z j. rosyjskiego – Robert K. Leśniakiewicz © 



[1] Autor tych słów jest byłym pracownikiem naukowym jednego z instytutów zajmujących się technologiami rakietowymi w Leningradzie.