czwartek, 9 kwietnia 2015

Nowe fakty w sprawie Smoleńska



Od dwóch dni polskie media zajmują się przeciekiem z Wojskowej Prokuratury na temat najnowszych danych uzyskanych z taśm z czarnych skrzynek samolotu Tu-154 M nr boczny 101, który w dniu 10.IV.2010 rozbił się w okolicy lotniska Siewiernyj w Smoleńsku. Zginęło 96 osób w tym prezydent RP – Lech Kaczyński z żoną Marią. Tyle wiemy na pewno, potem zaczynają się pomysły, domysły, hipotezy i zwyczajne kłamstwa, podsycane przez partyjną propagandę głównych graczy na polskiej scenie politycznej.

Na kilka dni przed piątą rocznicą tej tragedii ujawniono fragmenty stenogramów, z których wynika, że: Piloci ignorowali wszelkie sygnały ostrzegawcze nadawane przez automatykę samolotu. Samolot leciał w warunkach ograniczonej widoczności. W kokpicie przebywały osoby postronne, które wywierały presję na pilotów. 

Czyli właściwie nic nowego – to było wiadome już z raportu gen. Anodiny. Rzecz w tym, że w rusofobicznym obłędzie nasi bonzowie nie wierzą Rosjanom w ani jedno słowo. Też nic nowego, dzięki rusofobii polscy przedsiębiorcy stracili już miliony złotych. Głupota i uprzedzenia zawsze nie popłacają. Rosjan nie musimy kochać, ale handlować z nimi warto. Tego oczywiście nie chcą wiedzieć styropianowe postacie „chore na Polskie”, bo dla nich czas zatrzymał się gdzieś w 1956 roku. Antyrosyjskie klapki na oczach tak pieczołowicie trzymane im przez funkcjonariuszy zachodnich służb specjalnych robią swoje. Polacy machają zardzewiałą amerykańską szabelką, a Europa się bogaci kosztem polskiej głupoty i zwykłego tromtadractwa.  

Tak zatem niepokoi mnie jedno – ta atmosfera chorej sensacji i hucpy politycznej towarzysząca temu – pożal się Boże – „wydarzeniu”. To czemuś ma służyć – zapewne pognębieniu Prawa i Sprawiedliwości, partii z uporem psychola lansującej tezę o zamachu. Jak już kiedyś napisałem, owszem – to mógł być zamach zrealizowany przez Amerykanów, którzy obniżyli parametr wysokości lotu rządowej „tutki”, dzięki czemu samolot mógł werżnąć się w ziemię przed pasem. Tylko, że piloci ponoć widzieli ziemię, i bynajmniej nie reagowali na wskazania przyrządów. A już na pewno nie patrzyli na wskazania GPS. Oczywiście śmierć pary prezydenckiej podzieliła i tak już podzielonych Polaków, a o to przede wszystkim mogło chodzić potencjalnym zamachowcom. Podzieleni Polacy łatwiej popełnią błędy, które przelicza się w brzęczącej monecie.

Czyli co? Kolejna ściema? Zapewne tak. A zatem o co chodzi? – jak zawsze, o kasę i punkty wyborcze. A tak naprawdę, to chodzi o przykrycie kolejnego szwindla naszych rządzących. Ciekawy jestem, komu coś znów zabiorą? – nauczycielom? Górnikom? Kolejarzom? Emerytom i rencistom? Niestety – tym rządom nie ufam i nie wierzę. I dziwię się tylko ludziom, że z uporem wciąż oddają głosy na tą całą kupę nieudaczników, którzy nawet nie potrafią odebrać Rosjanom czarnych skrzynek i wraka Tupolewa. Czego się boją? Bo to oni się boją, a nie Rosjanie.

Prawdę powiedziawszy, to mnie to nie dziwi: za śmierć tych ludzi odpowiadają, poza pilotami i stojącym im za plecami gen. Błasikiem i szefem protokołu Kazaną także ci, którzy zezwolili na to, by wszyscy dowódcy wojsk + głowa państwa znaleźli się w jednym samolocie! To był najgorszy błąd, jaki można było popełnić!

Należy podkreślić, że to wszystko było po straszliwej katastrofie samolotu CASA C-295-M, nr takt. 019 w Mierosławcu, która miała miejsce w dniu 23.I.2008 roku, w której zginęło 20 osób: załoga i 16 wyższych oficerów polskich sił powietrznych, przede wszystkim specjalistów ds. bezpieczeństwa lotów... (!!!) Wniosków z tej katastrofy nie wyciągnięto żadnych!

Winę ponosi również ten, który za wszelką cenę chciał wziąć udział w pisowskiej imprezie wyborczej zorganizowanej na prochach Katyńczyków, co osobiście uważam za ich profanację! Oczywiście zdaję sobie sprawę, że zaraz rzucą się na mnie „patrioci” z pretensjami i inwektywami! OK., ich zbójeckie prawo. Ale…
Niechże więc wysilą swe mózgownice i pomyślą logicznie: sensacje z prokuratury zbiegły się – dziwnym zrządzeniem losu (???) – z publikacją w Niemczech oszczerczej książki jakiegoś dziennikarzyny śledczego Jürgena Rotha pt. „Zamknięte akta S”, w której w przedziwny sposób powiązuje katastrofę w Smoleńsku, zestrzelenie samolotu malezyjskiego z lotu MH-17 i rosyjskie działania na Ukrainie. Oczywiście zna już winnego – jest to oczywiście prezydent Putin i FSB. No i – co szczególnie ciekawe - jakiś wysoki urzędnik w Polsce. Jakże to na rękę polskim rusofobom! Jakże to na rękę oszołomom z uporem maniaka lansującym teorię spisku!

A dla mnie oznacza to jedno: komuś niezmiernie zależy na tym, by mieszać w polskim kotle, by cały czas w nim wrzało i kipiało, by Polacy skakali sobie do oczu walcząc o to, kto ma rację w kwestii Smoleńska, Żołnierzy Wyklętych, Żołnierzy Przeklętych, Katyńczyków, zamordowanych przez UPA mieszkańców Wołynia, Podola, Bieszczadów i kogo tam jeszcze. Rozdrapywanie ran, gloryfikowanie jednych, skazywanie na zapomnienie innych, dzielenie na lepszych i gorszych – to właśnie jest celem różnych Grossów, Rothów, Pawlikowskich, Kadelbachów i wspierających ich ohydnych kreatur, którzy od czasu do czasu zamieszają w polskim kotle i śmieją się nam w oczy patrząc, jak Polacy miotają się w jakimś destrukcyjnym amoku. My tracimy, oni obrastają w tłuszczyk i zbierają nagrody za opluwanie Polski i Polaków. Smoleńsk jest także elementem tej ohydnej gry.


I tak należy to widzieć.