M. K. Jessup - "UFO i Biblia" (okładka)
Oleg Riestowicz
Najbardziej jaskrawe i ostre
miraże pojawiają się nie na pustyniach, jak to się powszechnie uważa, ale w
warunkach ekstremalnego chłodu – na Alasce. Tam także założono towarzystwo do
badań naturalnych zjawisk optycznych.
Naszą planetę od dawna
odwiedzali Przybysze z innych światów. I nie tylko zwiedzali, Oni dopomagali
powstaniu gatunku człowieczego. Ziemianie przebywając przez dłuższy czas na
niższym stopniu rozwoju, tych Gości z Nieba uznawali za bogów. Wspomnienia o
nich zebrani w wielu legendach i mitach. Skończywszy swoją misję, Kosmici
odlecieli, pozwalając nam stanowić o sobie na niełatwej drodze od dzikości do
szczytów cywilizacji. Być może Oni nas teraz odwiedzają, ale z różnych przyczyn
nie starają się zwracać na siebie uwagi.
S.
J. Ciebakowskij – „Równanie z UFO”
Widzenia
Ezechiela
Bibliografowie śledzący
historię rękopiśmiennictwa uważają, że do nas w rezultacie różnych wojen,
pożarów i powodzi dotarła jedynie niewielka część rękopiśmiennego dziedzictwa
Ludzkości. Źródła podają, że tylko w pożarze Biblioteki Aleksandryjskiej (a
była ona kilkakrotnie burzona i palona – przyp. tłum.) została zniszczona
połowa wszystkich zasobów piśmiennych Ludzkości. Tak nawiasem mówiąc, takie
właśnie rękopisy jak słynny „Manuskrypt Voynicha” pozostały nierozszyfrowane do
dziś dnia. Innym zaś trudno jest dać wiarę ze względu na niekompetencję i
nieobiektywność autorów. I tak np. w znanej „Historii naturalnej” Pliniusza Starszego na tle
realistycznego opisu dawnych wydarzeń znajduje się wiele niesprawdzonych
informacji czy wręcz bredni, w których można spotkać i „wilkogłowych” ludzi i
smoki oraz jednorożce.
[Okazuje się, że to wcale nie jest tak, jak pisze to
autor, bo „psiogłowce” czy „wilkogłowce” to po prostu pawiany, smoki to duże
jaszczury w rodzaju warana, a jednorożce to narwale – uwaga tłum.]
Do tego jest jeden doskonale
znany rękopis, zawierający bajkowe historie, a do tego jej wiek wynosi ponad
trzy tysiąclecia. To oczywiście jest Biblia. A najbardziej „ufologiczna”
historia w niej, to opowieść proroka Ezechiela
o jakichś kołach. Czy te tajemnicze „koła” nie mogłyby być opisem dzisiejszych
latających spodków? Swego czasu problemem tym zajął się amerykański astronom i
astrofizyk, badacz problemu UFO dr Donald
Howard Menzel. Rozpoczął on swe badania Biblii od analizy jej
„meteorologicznej” treści w tym barwne opisania burz, piorunów, błyskawic i
tęcz. Być może i zagadkowe „kręgi” Ezechiela są po prostu związane z jakimiś
zjawiskami Przyrody?
Słoneczne
miraże
Uczeni badający zjawiska
optyczne w atmosferze dawno zwrócili uwagę na to, że kiedy słońce bywa
przesłonięte zasłoną z wysokich, warstwowo-pierzastych obłoków, to wokół niego
pojawiają się współśrodkowe kręgi – halo.
W przekładzie z greki halo oznacza krąg,
dysk, aura, nimb albo aureola.
Ten fenomen wygląda jak świetlisty krąg wokół źródła światła. Halo pojawia się
zazwyczaj wokół Słońca lub Księżyca, a niekiedy także wokół silniejszych
latarni ulicznych. Przeprowadzone badania i doświadczenia przez optyków
wykazały, że halo powstają wskutek odbicia promieni świetlnych od bocznych
krawędzi sześciokątnych kryształów lodu, unoszących się w powietrzu w pionowym
położeniu. Promienie słoneczne padają na takie kryształki, odbijają się od nich
jak od zwierciadła, i ich światło wpada nam do oczu. A zwierciadło to niezwykłe
– składa się z nieprzeliczonej masy lodowych cząstek i dlatego też pokazuje się
na jakiś czas w płaszczyźnie horyzontu i widzimy w tym jedynie odbicie
słonecznego dysku. Powstają dwa słońca: jedno prawdziwe i drugie pozorne w
kształcie świetlistego kręgu.
Fałszywe słońca poboczne
Istnieje wiele różnych typów
halo, ale są one wywołane przez lodowe kryształki w chmurach pierzastych na
wysokości wielu kilometrów, w wierzchnich warstwach troposfery. Takie obłoki
znajdują się na wysokości 6-8 tys. metrów nad powierzchnią ziemi i składają się
z maleńkich kryształków lodu, które maja kształt sześciokątnych słupków czy
płytek. Ziemska atmosfera nie zna spokoju. Lodowe kryształki już to opadają,
już to się wznoszą w potokach powietrza. Na podobieństwo zwierciadeł odbijają i
załamują słoneczne światło jak szklany pryzmat. W rezultacie tej gry promieni
pojawiają się na niebie fałszywe słońca i inne fałszywe obrazy, na których przy
pewnej dozie wyobraźni można zobaczyć ogniste miecze i choć co jeszcze…
Wygląd obserwowanego halo
zależy od kształtu i rozmieszczenia kryształków wody. Odbicia i załamania
światła w lodowych kryształkach nierzadko ukazuje widmo, co czyni halo podobne
do tęczy. Czasami halo w warunkach słabego oświetlenia jest słabo kolorowe, co
ma związek z właściwościami widzenia o zmroku. Pośród różnych form halo są
także bardzo rzadkie. Czasami pojawia się tylko jeden, lekko tęczujący krąg
otaczający Słońce. A czasami po zachodzie Słońca, na pociemniałym niebie widać
ogromny słup świetlny.
Fałszywe
słońca
Coś podobnego można widzieć
księżycową noc, na brzegu morza czy jeziora – to księżycowa dróżka, gra światła
na wodzie – zwierciadlane odbicie Księżyca, silnie rozciągnięte dzięki temu, że
powierzchnia wody jest pokryta drobnymi falkami. Pomarszczona powierzchnia wody
odbija światło Księżyca tak, jakbyśmy widzieli setki tysięcy miniaturowych
odbić Srebrnego Globu. To właśnie z nich składa się tak opiewana przez poetów
księżycowa dróżka.
Okazała się, że fałszywe
słońca pokazują się dzięki miniaturowym kryształkom o kształcie sześciokątnych,
wydłużonych pryzmatów, ustawiających się pionowo we wstępujących strumieniach
powietrza i załamujących promienie słoneczne bocznymi graniami.
A oto trzecie fałszywe słońce
pokazuje się, kiedy nad prawdziwym dyskiem słonecznym widoczna jest tylko
pojedyncza część kręgu halo – plama świetlna o nieokreślonym kształcie. Widząc
coś podobnego, dawni kronikarze zaczynali fantazjować w zapełnionymi
religijnymi bredniami głowach o trzech głowach odrąbanych i ognistych,
serafinach z ognistymi mieczami o płonących ostrzach.
Zbieżność z opisanych zjawisk
ze zjawiskami opisanymi w Biblii od razu rzuca się w oczy. Rzecz jasna,
rozliczne rodzaje fałszywych słońc są zdeterminowane przez kształt i rozmiar
lodowych kryształów, ich gęstością i rozmieszczeniem w przestrzeni, stosunkową
nieruchomością różnych warstw powietrza noszącym te kryształki i wreszcie
wysokością słońca nad horyzontem.
Hipoteza
prof. Menzela
Wszystkie zjawiska opisane
powyżej zmuszają nas do założenia, że takie fenomeny pojawiały się krótko po
wschodzie Słońca i być może, te wszystkie kolumny świateł były okraszone
czerwonymi blaskami zorzy porannej. Miały one taki wygląd, jakby były pokryte piórami
i nie trzeba zbytnio wysilać swej wyobraźni, by one nie wydawały się nam być
jakimiś skrzydlatymi postaciami.
Biblijny tekst opisuje silny
wiatr, wiejący z północy – bez wątpienia była to burza, która wypełniła niebo
kryształami lodu i śnieżynkami, które potem spowodowały pojawienie się zjawiska
halo i słońc fałszywych.
Halo wokół Słońca
Po opublikowaniu swej
pierwszej książki o latających spodkach, prof. dr Donald H. Menzel
przyznał się do tego, że często żałował nieopatrznego włączenia do niej
rozdziału pt. „Biblia i latające talerze”. Uczonemu wydało się, że otworzył
nieopatrznie puszkę Pandory, i że teraz pisarze zaczną w ufologiczne i
konspirologiczne teksty pakować cytaty z Biblii. Punkt widzenia Menzela zmienił
się radykalnie po opublikowaniu w 1956 roku książki astronoma-amatora Morrisa K. Jessupa (tak! – tego
samego związanego z aferą tzw. Eksperymentu Filadelfijskiego! – przyp. tłum.)
pt. „Biblia i UFO”. (Nawiasem mówiąc, M. K. Jessup nie był astronomem-amatorem,
bowiem uzyskał stopień magistra z astronomii na Uniwersytecie Michigan w Ann
Arbor, MI, w 1925 roku – przyp. tłum.)
W pracy tej zawarto tak wiele
cytatów z Biblii, że wydawało się iż na każdej stronie tej świętej księgi
majaczą Pozaziemianie. Analizując Pismo Święte, Jessup poza widzeniem proroka Ezechiela, pokazał po nowemu historie
proroków Eliasza i Enocha, wyniesionych na niebiosa. Tu
właśnie, wedle interpretatora, nie obeszło się bez wizji modułu kosmicznego
czyli lądownika, który dostarczył ich na statek kosmiczny orbitujący wokół Ziemi.
Uwagi Jessupa nie umknęły także epizody ze znakami ognistymi, świetlistymi
aniołami, niewidzialnymi zwiastunami i bezcielesnymi głosami. W schemacie
biblijnych paleowizyt alias
paleokontaktów, znalazło się miejsce dla: zagłady Sodomy i Gomory zniszczonymi
– a jakżeby inaczej – wybuchami jądrowym, a także Gwieździe Betlejemskiej
poprzedzającej narodziny Jezusa z
Nazaretu, która była niczym innym, jak ogromnym statkiem kosmicznym
Przybyszów z Kosmosu. Tak więc każda dowolna cytata z Pisma miała swe specjalne
znaczenie w teorii o serii „biblijnych paleokontaktów” z antycznymi
astronautami.
Końcowy wniosek
astronoma-amatora był taki: jakaś pozaziemska cywilizacja od dawna obserwuje
Ludzkość, tak jak pasterze doglądają swego stada. Niekiedy było to dokładne,
niekiedy mniej. Zaś te wszystkie Małe Zielone Ludziki, które nierzadko widywało
się w Latających Talerzach – mówiąc obrazowo – to owczarki pilnujące Ziemian
przed powrotem Pana i Pasterza.
Tak więc w pracach Jessupa
Stary Testament jawi się jako poligon dla badań najbardziej nieoczekiwanych
hipotez ufologicznych. Wedle jednej z nich, to właśnie z Nieba na Ziemię
przybyli przedstawiciele rodu ludzkiego. Tutaj właśnie naruszyli jakieś
wytyczne swego kierownictwa krzyżując się z ziemskimi Naczelnymi, zostali
wygnani z Edenu i stali się twórcami pierwobyłej cywilizacji, która zginęła w
globalnej katastrofie Wszechświatowego Potopu.
Prof. Menzel zrazu zaczął
zaoczna polemikę z Jessupem na łamach gazet i magazynów. Szybko jednak
zrozumiał, że nie miał racji w swych krytykach, i że jego badania są bardzo
ważne w uświadomieniu sobie realności „biblijnych paleokontaktów”.
Najważniejszą rzeczą jest to,
że podejście Menzela włącza kompleksową analizę wszelkich możliwych
konsekwencji „przybycia kosmicznych bogów”. I tutaj amerykański uczony
przyznaje się, że ile to by on nie szukał w ciemnościach wieków przejawów
Obcego Rozumu, to jemu udało się znaleźć tylko przejawy całego szeregu zjawisk
Natury.
Tekst i ilustracje – „Tajny XX
wieka” nr 41/2014, ss.14-15
Przekład z j. rosyjskiego – Robert K. Leśniakiewicz ©