UFO jako element Wojen Gwiezdnych?
Michaił Dudikow
Supersamolot Aurora
to amerykański strategiczny zwiadowca zdolny do podorbitalnych lotów. Jednakże
rząd i Ministerstwo Obrony USA zaprzeczają istnieniu Aurory na ich uzbrojeniu.
W dniu 14.XI.2014 roku, o godzinie
18:39 YEKT, mieszkańcy Jekaterynburga stają się świadkami dziwnego zjawiska
niebieskiego – ogniście jasnego świecenia, widzianego przede wszystkim nad
miastem Reż. Uczeń szkolny Anton
Gławatskich i jego koledzy z klasy nakręcają wideo, które do dziś dnia
przyciąga uwagę uczonych: specjaliści dyskutują, czy był to meteoryt czy wybuch
w starej fabryce chemicznej. W dniu 18.XI.2014 roku, o godz. 13:49 YEKT, na
niebie nad Czelabińskiem rozlega się wybuch, który towarzyszył apokaliptycznej
„tęczy” nad Jekaterynburgiem. Dygoczą szyby, a około godziny 14:00 falę
uderzeniową odczuwają pracownicy niektórych biur. W Internecie pojawia się
informacja, że ten wybuch był następstwem ćwiczeń na terenie Czebarkulskiego
Poligonu Wojskowego.
Obie te anomalie nie mają
jednoznacznego wyjaśnienia, a są one jeszcze bardziej zagadkowe w świetle tego,
że analogiczne fenomeny zaobserwowano w… Zjednoczonym Królestwie i USA – w tym
także na terenie słynnej Strefy 51.
[Jako ciekawostkę
podaję fakt, że rok wcześniej, bo w dniu 21.VI.2013 roku, o godzinie 17:25 CEST
nad Jordanowem w Małopolsce, rozległ się potężny huk. Wprawdzie szyby nie
wyleciały, ale huk był słyszany w całym mieście, a jego źródło do dziś dnia jest
nieznane. Nie zaobserwowano żadnego efektu na niebie, nie widziano także
żadnego samolotu czy innego statku powietrznego, który mógłby go spowodować.
Pogoda była dobra, zachmurzenie umiarkowane, temperatura +36,0°C, ciśnienie
1017 hPa, wiatr z kierunku S i SW, umiarkowany. Na ziemi także nie widziano
żadnego fenomenu, który mógłby być skojarzony ze słyszanym efektem dźwiękowym –
uwaga tłum.]
Słynna Strefa 51 i Strefa 52 są pod szczególną "opieką" CIA
Od
Aberdeen do Dewonu w gromowych „ciemnościach nocnych”
Ta informacja zabrzmi przede
wszystkim sensacyjnie dla Czytelników, ale takie są fakty: mieszkańcy Jekaterynburga
nie zdążyli się nacieszyć strasznym światłem na niebie, jak coś podobnego
zobaczyli mieszkańcy szkockiego miasta Aberdeen. Jednocześnie na niebie nad
Czelabińskiem huknął tajemniczy wybuch, a jednocześnie coś podobnego zaczęło
grzać głowy i plecy mieszkańców hrabstwa Devonshire w Anglii. Bezsprzecznie i
Rosjanie i Brytyjczycy jednocześnie przychodząc do siebie po tym
apokaliptycznym, zupełnie przedterminowym do świętowania Nowego Roku fajerwerku
zdziwiliby się, gdyby wiedzieli o tym, że w okresie pomiędzy 14 a 18 listopada
dokładnie takie wybuchy (z następującą po nich zorzą na niebie) miały miejsce
na nieboskłonie nad amerykańską miejscowością Tonopa, NV, i sąsiadującym z nią
jeziorem Groom Lake.
Oczywiście, że dla fanów
ufologii i wyjaśniać już niczego nie trzeba. A zaś mniej zorientowanym w
temacie czy początkującym Czytelnikom przypominamy: w odległości 30 mi/48 km na
SE od Tonopy znajduje się specjalny poligon wojskowy bardziej znany jako Zona-52, zaś na południowym brzegu tego
jeziora znajduje się Edwards AFB, no a w dokumentach CIA nazywa się Zona-51 - słynną Strefą-51.
Interesujący fakt: jeżeli
wideo z rosyjskiego Jekaterynburga jwest do dziś dnia dostępne w Internecie, to
analogiczne zapisy poczynione przez Brytyjczyków i Amerykanów są szerokiej
publiczności wciąż niedostępne. Jedynie można odszukać w Sieci dźwiękowy zapis
tego wybuchu, który utrwaliła pewna mieszkanka południowego Londynu.
A teraz pytanie: co się stało
na niebie w tych trzech krajach w połowie listopada 2014 roku. Zachodni
eksperci dzisiaj rozgłaszają kilka wersji wydarzeń.
Czy ćwiczenia wojskowe są demonstracją już przestarzałego sprzętu...?
Testy
ultratajnej technologii PDE
Jak zakłada to wielu
zaoceanicznych ufologów, Rosjanie, Brytyjczycy i Amerykanie stali się naocznymi
świadkami lotów aparatów latających, wykorzystujących tzw. technologię PDE (Pulse Detonation Engine – silnika
pulsacyjno-detonacyjnego, której prekursorem i analogiem był silnik napędzający
niemieckie latające bomby A-2/V-1 – przyp. tłum.),
jakoby przejętej przez Ziemian od Obcych z rozbitych UFO w Strefie-51. W uproszczeniu sens PDE jest taki: uwalniający się w
specjalnym przedziale samolotu wodór pozwala obiektowi latającemu błyskawicznie
rozwinąć prędkość ponaddźwiękową. I to nie zwykłą naddźwiękową, ale wg Bena Richa – szefa korporacji badawczej
Skunk Works – prędkość rzędu 6 - 25
Ma (prędkość Macha zależy od prędkości dźwięku na danej wysokości, i na wysokościach
10-25 km wynosi ona 1060 km/h/~0,294 km/s – przyp. aut.) Mówiąc z grubsza, przekroczenie prędkości 1
Ma powoduje efekt dźwiękowego gromu, a poza tym błyski światła i inne efekty
wizualne – w wyniku zastosowania „pozaziemskiej technologii PDE”.
Zauważmy: do dziś dnia
Amerykanom przypisuje się to, że zbudowali oni znany w kręgach specjalistów Projekt
Aurora – supersamolot na bazie właśnie PDE. Ale jest ciekawy fakt: od
końca 1992 roku, badacz z Teksasu – Steven
Douglas – rejestruje przy pomocy precyzyjnej kamery niezwykłe zjawiska w
rejonie Strefy-51 i Strefy-52, świadczące o tym, że ta
„nieziemska” technologia była eksploatowana przez całkowicie ziemskich
wojskowych. Mowa jest o tym, że skutkiem stosowania PDE są tzw. donuts on a rope (dosł.: pączki na sznurku - amerykańskie pączki
mające kształt torusa – przyp. tłum.) – koliste, okrągłe ślady „nanizane” na
wektor poruszania się samolotu. Jak wyglądają takie „pączki” Czytelnik zrozumie
oglądając zdjęcia Douglasa.
No a teraz dwie sensacje,
które dajemy Czytelnikowi pod rozwagę - primo: zjawiska, które zaobserwowane w
listopadzie 2014 roku, były udokumentowane przez Stevena Douglasa jeszcze w
1995 roku – w miasteczku Tikaboo (w rejonie Strefy-51).
Był to właśnie taki grom niebieski, bardziej podobny do wybuchu, „pączki na
sznurku” i świetliste zjawiska. I co charakterystyczne – dokładnie w rok po tej
anomalii, na niebie zdjęcia i nagrania z archiwum tego ufologa
zostały zajęte przez funkcjonariuszy amerykańskich służb specjalnych.
Podkreślamy: tylko i wyłącznie one!
Secundo: w
pewnym momencie amerykańscy ufolodzy już zbadali przy pomocy specjalistycznej
aparatury amatorskie wideo zrobione przez rosyjskich uczniów. Wniosek
specjalistów był jednoznaczny – na niebie nad Jekaterynburgiem znajdowały się
owe „pączki na sznurku”, które świadczyły o przelocie aparatu latającego
zbudowanego z wykorzystaniem technologii PDE.
Cóż to takiego? Skrzydła czerwonogwiezdne tak miłe i groźne
byłyby w stanie konkurować z amerykańskim supersamolotem Aurora? A czemuż by nie?
Poza tym zbieżność w czasie pojawienia się zagadkowych audio-wizualnych
fenomenów w Rosji i USA – UK tu nieco odstaje i w pełni wpisuje się w obraz
„prężenia muskułów”, rozpoczętych od znanych ukraińskich wydarzeń, które
demonstrowane są przez obie strony. Tak Rosja jak i NATO odpowiadały sobie nawzajem
wojskowymi manewrami na manewry – przy tym za każdym razem z wykorzystaniem
techniki potencjalnie pożytecznej w przypadku użycia broni jądrowej. Tak więc
dlaczegóżby nie założyć, że coś podobnego miało miejsce w dniach 14-18
listopada? Kiedy to my pokazaliśmy im, że mamy to samo, co oni. No, albo oni
nam…
[W połowie lat 90. XX wieku w środowiskach
ufologicznych rozprawiano o rosyjskim samolocie hipersonicznym o nazwie Uragan,
którego osiągi były porównywane do osiągów amerykańskiej Aurory – pisałem o tym
m.in. w „Projekcie Tatry” (Kraków 2002) I jeszcze jedno – skoro o czymś się
mówi i pisze publicznie to oznacza, że chłopcy w mundurkach mają już nowe
zabawki, którymi się nawzajem straszą… –
przyp. tłum.]
Legendarny podorbitalny samolot hipersoniczny Aurora... (NASA)
Hipoteza
o pozaziemskich obserwatorach
Jednakże istnieje także
„pozaziemskie” wyjaśnienie niebieskich fenomenów, o których mowa w tym
artykule. Podaje je nam nowojorski badacz Tom
Edward Huze literalnie na dniach przypomniał czytającej publiczności, że w
potencjalnie niebezpieczne dla świata czasy – już to przed I, już to przed II
Wojną Światową – ludzie odnotowywali wzmożoną aktywność UFO i zdaniem
Amerykanina ma to miejsce także i teraz.
Jak twierdzi Huze, w te
listopadowe dni przestrzeń powietrzną USA, UK i Rosji odwiedzili „niebiańscy
kuratorzy” zaś „te wyraźne dźwiękowe i wizualne
efekty zostały wywołane przez Nich z premedytacją, aby ściągnąć na siebie uwagę
Ziemian zabawiających się w poważne i
niebezpieczne gry”.
Ma się rozumieć, takie
stwierdzenie opublikowane przez poważnego ufologa, autora wielu książek i
artykułów na temat UFO, można przyjąć jako opinię na dzień dzisiejszy i na
dzisiejszą sytuację polityczną na świecie. Ale ten fakt doskonale znany
ufologom i zbieżny z punktem widzenia ufologa z Nowego Jorku: w roku stulecia
rozpoczęcia I Wojny Światowej i dalszego rozwoju konfliktu na Ukrainie z jego
(w sprzyjających warunkach) ewentualną możliwością przekształcenia się w globalny
konflikt – Nieznane Obiekty Latające przejawiają aktywność na skalę
niespotykaną w poprzednich latach. Wedle różnych obliczeń, ilość obserwacji UFO
jest o 30-50% wyższa, niż w analogicznych okresach lat poprzednich.
A oto ostatnie wydarzenie tego
rodzaju. Nieznane drony latające nad francuskimi elektrowniami jądrowymi od
połowy września i szczególnie zaktywizowały się – uwaga!!! – w połowie
ostatniego miesiąca jesieni, i nie dało się ich zniszczyć przy pomocy broni
OPLOT. I jedno co było ustalone i ustanowione to to, że cała ta technika
stanowiła nie tylko dzieło rąk ludzkich.
...i jego ślady na niebie... (Internet)
Tekst i ilustracje – „Tajny XX
wieka” nr 5/2015, ss. 18-19
Przekład z j. rosyjskiego –
Robert K. Leśniakiewicz ©