Historia
ta zainteresowała badacza zjawisk niezwykłych, Pana Krzysztofa Dreczkowskiego, który nawiązał ze mną taką
korespondencję na temat Księżycowego Szybu, a oto i ona:
Opinia Krzysztofa Dreczkowskiego
Po przeczytaniu Pana
artykułu na Onecie[1],
przypomniało mi się że o znajdowaniu starych kości w tatrzańskich jaskiniach,
pisał w XIX wieku min. Alfred Grosz. Ludzie nieznane kości interpretowali
niegdyś jako kości smoków. Opis zamieszczam pod listem. W podaniach słowackich
bardzo często mówi się o górniczych tunelach które kopano w Tatrach od Średniowiecza,
w poszukiwaniu złota i innych cennych metali. Myślę że jeśli górnicy ci
natknęli się na jakieś niezwykłości to będzie to opisane w mapach i kronikach w
kilkusetletniej bibliotece w Kezmarku, która jest prawdziwą kapsułą dawnej
wiedzy o świecie i tamtych okolicach. Badacze Tatr, czerpali z archiwów w niej
zamieszczonych. Możliwe że o Księżycowej Jaskini, właśnie w tej bibliotece mogą
być wskazówki.
Chciałbym jeszcze dodać
to że pod Tatrami, istnieją słone źródła, w których woda jest niemal tak słona
jak słona jest woda w morzach. Podejrzewam że legendy o Morskich Oczach, wiążą
się właśnie z sytuacjami, gdy takie podziemne słone źródła, wybijały na
zewnątrz wywołując powodzie.
Z opisów Alfreda Grosza:
Georg Bohush, wspominany kierownik gimnazjum w Kežmarku (funkcję
rektora miał w latach 1711-1722) namawiał ludzi aby w jaskiniach wschodnich
Tatr szukali smoczych pozostałości. Osobiście uczestniczył w wykopaliskach i w
swych zapiskach dokładnie zaznacza, że przy tych badaniach odnalazł osiem sztuk
kształtem i wielkością całkowicie zgodnych ze sobą "smoczych
czaszek".
W swojej książce „Historyczny i geograficzy
opis sławnego górnowęgierskiego[2]
Spišskego regionu” Juraj Bosuch na
temat smoków pisze:
Kiedyś na Spiszu
powszechnie się twierdziło, że tu widywało się smoki (...) Z kości które
kežmarski fizyk Johann Fisher
osobiście znalazł w Smoczej jaskini na Haligovskych wierchach, złożył bowiem
doskonały szkielet, który nie pasuje do żadnego tu żyjącego stworzenia.
Ten
szkielet później przekazał jako dar najjaśniejszemu cesarzowi Leopoldowi I (panował od roku 1658 do
1705). Aby to jednak nie brzmiało jak jakieś słowa rzucane na wiatr, zostawiam
na uczonych przyrodnikach przebadanie tego, do jakiego zwierzęcia te kości
należały.
Jego wysokość cesarz przyjął łaskawie te
kości, które ofiarodawca nazwał kościami Peletona albo Smoka, tak iż mu nadał
tytuł szlachecki i odznaczył tytułem Aulae Familiaris [dosłownie: rodzinny
członek dworu]. Później jeszcze wielu wykopywało w tej jaskini podobne kości i
sprzedawano je jako lek przeciwko zgubnej gorączce.
J.A Czirbesz, były ksiądz w Spišskej Novej Wsi, dokończył w
1772 opis Tatr. W 10. rozdziale, w części poświęconej jaskiniom naszych
wielkich gór, pisze:
W niektórych tych właśnie
podziemnych jaskiniach znaleziono kości cudacznych kształtów i wielkości, które
to pospolity lud uważa za smocze kości i otacza je rozmaitymi bajkami. Narazie
pewnym jest jedno, że to muszą być kości całkowicie nieznanych nam zwierząt, które
były według wszystkiego wyjątkowo wielkiego wzrostu i straszliwego wyglądu.
Ponieważ już na pierwsze spojrzenie jest
całkowicie wyraźnie jasne, że to musiało być olbrzymie zwierze po którym
zostały owe ostatki kości, nie poddające się upływającemu czasowi i będące
wciąż takie wielkie.
Kieżmarski tatrzański badacz Jakob Buchholz wspomina [-„Węgierski
magazyn” z 1787r. dział IV, str.45 ], że jego brat Georg w roku 1719 odnalazł cały szkielet smoka i posłał go przez
Polskę do Draždan [=Drezna] królowi Augustowi
II, za co król wynagrodził go złotą pamiątkową monetą.
Sławny historyk i geograf Matej Bel w swoim dziele „Hungariae
antiquae et novae prodomus”, wydanym w roku 1723 w Norymberdze pisze o
Tomanovskom sedle (Tomanowa Przełęcz) w zachodnich Tatrach:
Po stronie zwróconej w kierunku
Polski znajduje się przestronna jaskinia, w której odnaleziono nadzwyczaj
wielkie kości - uważają je za smocze, wykopano ich tu wielkie mnóstwo.
Angielski przyrodnik Robert Towson, który w roku 1793 odwiedził Wysokie Tatry, w związku
z liptowskimi jaskiniami przy Demänovej pisze:
Podczas kolejnego
badania podziemnych jaskiń odnalazłem całe gromady tak zwanych smoczych kości,
dzięki którym jaskinie te otrzymały miano Smoczych Jaskiń. Tych kości było
takie mnóstwo, że by się dało wypełnić nimi cały ciężki wóz.
W 1807 r. Christian Genersisch w publikacji Samuela Bredetzkiego „Nowe dodatki do topografii i statystyki
Węgierskiego królestwa” w części o wschodnich Tatrach, pisze o dwóch jaskiniach
naprzeciw Bielovodskej doliny (Doliny Białej Wody):
W części tego pogórza, która nazywa się
Havkana, znajdują się dwie jaskinie, z których każda ma swój wodospad. Oprócz
rozmaitych stalaktytów znajdują się tu i szkielety, o których są niektórzy
ludzie przekonani, że są to szczątki jaszczurów i smoków.
Odnośnie tajemniczych
powodzi które wynikały z podziemnych źródeł, pisał on jeszcze tak:
Christian
Genersisch w swoim „Opisie Tatr”, który wydano w 1807 roku, na stronie 23
pisze:
Dnia 2 sierpnia anno Domini 1662r nad
Wielkim Slavkovem, oderwała się część skaliska i spod niej zaczęła tak
gwałtownie płynąć woda, że łamała skały i zrywała je ze sobą, wywracała
najgrubsze świerki i jodły i spływała w dół.
Rozlewała się we wszystkie strony
naprzeciw Węgier i Polski, przenikała do miast, wyrywała zmarłych z grobów,
burzyła domy i utonęło w niej wiele ludzi i bydła.
Zaś ksiądz Andreas Jonas Czirbesz na 20 stronie swojego rękopisu „Opisu Tatr”
z roku 1772, zamieszcza cytat ze starego rękopisu, w którym pisze:
Przez skalne
ściany Karpackich gór przebiły nagle tak olbrzymie prądy wody, aż pękały na
połowę; była to taka siła, że te pęknięcia widać aż po dzień dzisiejszy.
Czirbes do tego dodaje:
Lecz który
przyrodoznawca w to uwierzy?
Mnie się to kojarzy ze
zjawiskiem nagłego znikania i pojawiania się jezior - możliwe że w Tatrach co
kilkaset lat dochodziło do podobnych zdarzeń. Możliwe że trzęsienia ziemi lub
jakieś podziemne napięcia, uwalniają co kilkaset lat takie podziemne pokłady
wody. W podaniach z Tatr oplecionych różnymi legendami, mowa też np. o
podziemnych jeziorach np. Pod Krivaniom (Pod Krywaniem), które kiedyś tam było,
ale później zniknęło.
O tym co pisał Alfred Grosz odnośnie powodzi z 1662
roku w „Opisie Tatr” przez Christiana Genersischa, w innej słowackiej książce z
podaniami „Tatranske Povesti” - Anton
Marec, pisze o owej katastrofie tymi słowy:
Czy
wiecie jakim niszczycielskim przyrodniczym żywiołem, potrafi być woda waląca
się potokami, co wypływają właśnie z tatrzańskich jezior? Roku 1662 na przykład
dosięgło Batyżowiecką i Wielicką Dolinę, a także wschodnią część Sławkoskiego Szczytu,
silne trzęsienie ziemi. Wtedy się ponoć zwaliły z niego bałwany tworzące jego
pierwotnie ostry wierzchołek. Trzęsieniu ziemi towarzyszyło i oberwanie chmury.
Według zapisów z tamtego czasu, zginęło wtedy w Wielkiej Łomnicy dwóch ludzi, a
było zniszczonych 30 "usadlosti". W Wielkim Slawkowie katastrofa
uderzyła w 27 rodzin.[3]
W sumie do dziś
dochodzi najwyraźniej do podobnego typu zjawisk:
O Morskich Oczach i
wierze ludzi odnośnie ich - z książki: „Tatranske Povesti” pisze Anton Marec:
Wierzyli
bowiem, że są podziemnymi tunelami połączone z Morzem Bałtyckim.[4]
Wierzył w to i szanowany rektor kieżmarskiego liceum Juraj Bohuś, nie wątpił w to i znawca Tatr Jakub Buchholtz też z Keżmarku. Ten nawet posłał na cesarski dwór
do Wiednia, serię "dowodów" związanych z połączeniem tatrzańskich
jezior z morzem. A przekonywał później panującego o swojej prawdzie tak długo,
aż ten posłał do Tatr komisję, aby przebadała, ile jest w twierdzenia Buchholza
prawdy. Komisja nie wybadała nic, ale też nic, co by temu zaprzeczało. Obdarzyła
więc starania keżmarskiego "ihlara" niewielką sumą pieniędzy.
Swoją drogą ciekawe co
się stało z przedmiotami dotyczącymi zjawisk niewyjaśnionych, jakie zbierali
tak Polscy jak i Austriaccy władcy:
Alfred Grosz:
Powiada się, że morska
woda płynąca podziemnymi kanałami, wybija cała z głębin gór z taką siłą, że
wyrzuca na powierzchnię tatrzańskich jezior deski i maszty statków, co
porozbijały się w burzach na morzu albo zatonęły na dalekich oceanach.
Tu jest o tym, że jedno
ze słonych źródeł, wypływało spod południowej strony Babiej Góry:
Ale takich słonych
źródeł w północnej Słowacji jest więcej, i nawet w telewizji słowackiej
pokazywali program jak ludzie nabierają ze studni słonej wody, która przebadana
wykazała prawie takie zasolenie jak woda morska. Ludzie z tej wioski, już nie
pamiętam czy się nazywała Sol czy Solna mówili że tą wodą nie da się podlewać
roślin, bo usychają. W innych podaniach też mowa że ludzie z takich słonych
źródeł, odparowywali sól, czym sobie polepszali standard życia. Niedaleko
Vranova, gdzie jest właśnie wioska Sol podanie mówi że słone źródło odnaleziono
przypadkiem, gdy zauważono owce które zbyt łapczywie z niego piły wodę. Tak czy
siak „morskie oka” - choćby niezależnie skąd pochodziły ich wody - czy z
kanałów podmorskich, czy podziemnych złóż soli - legendy mają pełne prawo mieć
racje w tym, że podczas katastrof z nimi związanych, wypływająca z nich woda
mogła być słona.
Wymiana korespondencji
Krzysztof Dreczkowski:
Tu jeszcze odnośnie
przykładów słonych źródeł. Naukowcy tłumaczą że sól pochodzi z pokładów mórz
które kiedyś zalewały Tatry:
Zob. - http://www.teraz.sk/regiony/vitaz-pri-prameni-slana-voda-vyrast/127299-clanok.html oraz https://sk.wikipedia.org/wiki/Slan%C3%A1_voda_(prame%C5%88)
W innej książce
czytałem o śladach dinozaurów odnalezionych po słowackiej stronie Tatr - być
może to właśnie na ich kości - jako kości „smoków” natykali się niegdyś ludzie.
Pewnie w tatrzańskich
jaskiniach, których wejścia są ukryte - jeszcze wiele tego typu odkryć może
czekać na swój czas.
Moja odpowiedź:
Też czytałem na temat
tych kości, ale w ostatecznym rezultacie po badaniach SAV okazało się, że były
to kości paleogenowego wieloryba pod Gerlachowskim Szczytem.
Krzysztof Dreczkowski:
O kościach mamutów i
tych niedźwiedzi słyszałem, ale o kościach wielorybów w Tatrach - to dla mnie
nowość.
_____________________
Cytaty pochodzą z:
Horák A., “The
Moonshaft”, NSS News, marzec 1965.
Leśniakiewicz R.,
Jesenský M., „Tajemnice Księżycowej Jaskini”, Cockatoo 2006.
-------
CDN.
[1] Autorem
powyższego artykułu jest Piotr Cielebiaś.
[2] Węgrzy
zaliczali Słowację do jednej ze swych prowincji i zwali ją Górne Węgry.
[3]
Niektórzy autorzy twierdzą, że trzęsienie ziemi było wynikiem uderzenia w
kopułę Slavkoskiego Szczytu jakiegoś obiektu latającego: meteorytu albo… UFO.
[4]
Natomiast po naszej stronie Tatr mówi się o podziemnym połączeniu z
Adriatykiem.
[5] Polecam
także opracowanie Marcina Leśniakiewicza
– „Babia Góra i okolice”, Sucha Beskidzka 2015.