sobota, 30 kwietnia 2016

Genetyczny dysk – list z Przeszłości?





Wiktor Swietłanin

W Przeszłości lidyt był używany jako kamień probierczy do określenia próby srebra i złota. Jubiler kreślił na kamieniu linie wzorcem i próbką metalu, potem linie polewano kwasem i porównywano ich kolor z wzorcowymi. 

Jest to jeden z najbardziej zagadkowych artefaktów na świecie. Średnica kamiennego krążka znalezionego na terytorium Kolumbii wynosi 27 cm, a waga ok. 2 kg. Obie jego strony są pokryte wyobrażeniami ludzkiego płodu we wszystkich stadiach rozwojowych. Dzisiaj ten proces lekarze obserwują przy pomocy specjalnych przyrządów. Ale jak to było możliwe 6000 lat temu? I jeszcze jakimi możliwościami władali ci przedstawiciele nieznanej nam cywilizacji?


Rysunki, których nie wolno powtarzać


Kolumbijski uczony prof. Jaime Gutierres Lega od dziesiątków lat zbiera niezwykłe przedmioty z Przeszłości. Większość egzemplarzy z jego kolekcji zostało znalezionych w mało zbadanym i trudnodostępnym rejonie Sutatausa znajdującym się w prowincji Cundinamarca – N 05°14’50” – W 073°51’10”, 2602 m n.p.m. Są to kamienie z wyobrażeniami ludzi i zwierząt, a także pola pokryte niepojętymi symbolami i napisami w nieznanym języku. 

Głównym eksponatem ze zbioru profesora jest genetyczny (inna nazwa - embriologiczny) dysk i inne rzeczy zrobione z lidytu (odmiana krzemionki z chalcedonem – przyp. tłum.) – kamienia, który najpierw wydobywano w Lidii – krainie na zachodzie Azji Mniejszej. Minerał ten w swej twardości jest równy granitowi, jednakże ma on słoistą strukturę i jest bardzo trudny w obróbce. 

Kamień ten jest także znany pod nazwami: darlingit, radiolaryt i bazanit - odznaczającym się jaskrawym odcieniem. Już od czasów antycznych wykorzystywano go do ozdób i w mozaikach. Ale wyrzeźbienie czegoś na nim, nawet posługując się dzisiejszymi narzędziami, jest praktycznie niemożliwe! Na to nie pozwala szczególna struktura minerału, która pod działaniem dłuta będzie się kruszyć. Tym niemniej ów „genetyczny dysk” jest wykonany właśnie z niego. A do tego rysunki nie przypominają rzeźb, ale sztance. Najwidoczniej przy obróbce tego minerału została użyta jakaś nieznana nam technologia. Tak więc nawet nie biorąc pod uwagę samych wyobrażeń, my od razu spotykamy się z pierwszą tajemnicą, która pozostaje bez wyjaśnienia.


Mistrzowie z podziemnych tuneli


Druga zagadka brzmi: w jakim to konkretnie miejscu dysk ów znaleziono? Prof. Lega otrzymał go od jednego z miejscowych mieszkańców, który twierdził, że znalazł ten kamienny dysk z rzeźbami gdzieś w okolicy miasteczka Sutatausa. Ale niektórzy uczeni (np. Erich von Däniken) utrzymują, że dysk ten mógłby pochodzić z kolekcji o. Carlosa Crespiego – misjonarza pracującego w połowie XX wieku w Ekwadorze. Żeby jakoś związać koniec z końcem, padre Crespi skupywał od swych parafian artefakty z Przeszłości, które znajdywali oni na polach i w dżungli - od inkaskiej ceramiki do kamiennych płyt. Sam zakonnik nie interesował się badaniem swoich zbiorów, ale wiadomo o tym, że znajdowały się tam rzeczy, które nijak nie pasowały do żadnej ze znanych kultur Ameryki Południowej. Były to przedmioty z metali, ale zdarzały się także kamienne krążki pokryte napisami i rysunkami. Po śmierci zakonnika niektóre cenne rzeczy z jego zbiorów zostały wywiezione do Watykanu, zaś inne po prostu wyrzucono. 

Według słów samego o. Crespi, miejscowi znajdowali pokryte rysunkami kamienne przedmioty w okolicach ekwadorskiego miasta Cuenca (prowincja Azuay, S 02°5357 - W 079°0055, 2548 m n.p.m.) z rozmieszczonych w podmiejskiej dżungli podziemnych tuneli i komór. Padre także twierdził, że od miasta Cuenca ciągnie się system podziemnych tuneli na odległość ponad 200 km. Potem o tym systemie tuneli pisał także Erich von Däniken w książce pt. „Złoto bogów”, 1972, (w wydaniu polskim „Siejba i Kosmos”, Warszawa 1993) 

Czy zatem nie mógłby być ów dysk jakoś powiązany z ludźmi, którzy zbudowali te podziemne tunele?


Rysunki na kamiennym dysku


Nie mniej pytań rodzi to, co jest ukazane na tym dysku. Na jego obrębie, po obu stronach z jubilerską precyzją został pokazany proces pojawienia się na świecie istoty ludzkiej: organy reprodukcyjne mężczyzny i kobiety, moment poczęcia, wewnątrzmaciczny rozwój płodu i narodzenie się niemowlęcia. 

Genetyczny dysk - awers...
 
W lewej części awersu (jeżeli krąg porównamy do tarczy zegara) na godzinie 11. znajduje się wyraźny rysunek męskiego jądra bez spermatozoidu (plemnika) i obok rysunek jądra z spermatozoidem (jak widać, autor rysunku chciał pokazać proces zapłodnienia męskim nasieniem). 

Wyjaśnijmy: plemniki zostały odkryte przez Antoine’a van Leeuvenhoeka dopiero w 1677 roku. To odkrycie zostało dokonane dzięki wynalazkowi mikroskopu. Ale jak widać – rysunki na dysku pokazują to, że takie rzeczy były już znane w dalekiej Przeszłości! Dalej na dysku – w kierunku godziny 1. można zobaczyć kilka powstałych plemników. Potem następuje niezrozumiały rysunek – uczeni nie doszli do jednego wniosku, co właściwie on oznacza. Następnie w rejonie godziny 3. widać wizerunki mężczyzny, kobiety i dziecka. Ale do jakiej rasy należą ci ludzie – tego nie wiadomo. 

...i rewers

Na rewersie dysku pokazano zarodki w kilku stadiach rozwojowych tworzącego się młodzieńca. Rysunki pokazują zmiany rozwojowe od płaza do człowieka (ontogeneza). W rejonie godziny 6. znów pokazani są mężczyzna i kobieta. 

Przeprowadzona lekarska ekspertyza potwierdziła: na dysku rzeczywiście pokazano podstawowe etapy rozwoju zarodka człowieka, które można łatwo zidentyfikować. Przede wszystkim wskazują na to takie szczegóły jak oczy znajdujące się za czołowymi płatami głowy, a każe szeroki segment nosa. Cechy te są charakterystyczne dla wczesnego embrionalnego rozwoju głowy.


Inne artefakty w kolekcji


Poza dyskiem w kolekcji Gutierresa znajdują się inne przedmioty zrobione z lidytu. Sądząc z tego wszystkiego, należały one także do przedstawicieli nieznanej cywilizacji. 

I tak np. wielofigurowa statuetka na której z jednej strony jest matka i dziecko a z drugiej mężczyzna z przyborami do polowania. 

Albo całkowicie niezwykły nóż. Na jego rękojeści wyrzeźbiona głowa matki a niżej głowa dziecka, którego szyja jest owinięta pępowiną. Jest zatem oczywiste, że ten nóż służył do przecinania pępowiny i ratowania życia noworodka. Poza tym mógł on pomagać przy wydobywaniu się noworodka na świat (cesarka). Nóż zrobiono tak, że jego można naciskać tylko jednym palcem – kciukiem, tj. nie ze wszystkich sił. To jest najbardziej bezpieczne dla dziecka, a w porównaniu z instrumentami medycznymi używanym w naszych czasach, mogą one uszkodzić głowę dziecka. 


Tajemnicze narzędzia chirurgiczne

Wśród artefaktów znajduje się wiele innych przedmiotów używanych w oczywistych celach medycznych. Przy ich małych rozmiarach, cechuje je bogactwo kształtów. 

Znany badacz archeologicznych znalezisk – prof. Klaus Dohna z Austrii kierował dokonanej w Wiedniu ekspertyzą tych instrumentów. W szeregu swych artykułów zauważył on, że obejrzeli je najlepsi światowi specjaliści. Wnioski ich były jednoznaczne: nikt nie mógł zrozumieć, jak zostały one wykonane, ale wszyscy zgodni byli co do jednego – dzisiaj nie da się wykonać takich instrumentów tego materiału. One pasują do ręki dowolnego rozmiaru – tak precyzyjnie je wykonano.


Tysiące lat temu


Do jakiego periodu czasowego należy dysk genetyczny i instrumenty medyczne z lidytu? 

Ekspertyza geologiczna przeprowadzona w Narodowym Uniwersytecie Kolumbii wykazała, że powstały one na pewno w czasach prehistorycznych i możliwość fałszerstwa jest właściwie żadna. Jak dotąd znaleziono je w Kolumbii (albo niewykluczone, że w Ekwadorze) i nie należą one do żadnych kultur z Ameryki Południowej – i eksperci oceniają ich wiek na jakieś 6000 lat. 

Jak dotąd, nikt nie jest w stanie wyjaśnić, jakiego rodzaju technologii użyto do wykonania takich przedmiotów. Ale na podstawie badań tych znalezisk można dojść do wniosku, że wszystkie one należały do wysokorozwiniętej cywilizacji z Przeszłości, o której istnieniu oficjalna nauka niczego powiedzieć nie może. I nie jest wykluczone, że w tym embriologicznym dysku są odnotowane tajemnice genetyki, których jeszcze nie odkryli współcześni uczeni…


Moje 3 grosze


Oczywiście, oficjalna nauka nie wypowiada się na ten temat, boż oficjalna nauka nie uznaje istnienia Atlantydy i jej cywilizacji. Tak było, jest i długo jeszcze będzie. 

Dysk ten stanowi dowód na to, że cywilizacja Atlantydy poszła nieco inną drogą rozwoju i postawiła nie na technologię, ale na biotechnologię, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Stąd właśnie wzięły się wszystkie dziwne hybrydy zwierzęco-ludzkie: chimery, smoki, Gorgony, Meduzy, nawet Nessie czy zmutowani ludzie w rodzaju Syren czy Tytanów, Gigantów, Cyklopów, Stolemów, Yeti… To wszystko mogą być pozostałości po tej super biocywilizacji. Jest to faktycznie prawdziwy, namacalny, konkretny „list z Przeszłości”. 

Ale taka biocywilizacja wymagała wysokiej wiedzy na temat genetyki i w ogóle biologii. I taka była, ale po jej zagładzie wiedza ta została wypatrzona, skrzywiona, wykoślawiona i doszła do nas w postaci magii. Zresztą dotyczy to nie tylko biologii i medycyny, ale także innych nauk – wystarczy przeczytać starożytne eposy czy postudiować mitologie narodów świata. Wszędzie znajdują się okruchy wiedzy wielkiej, ale wcale nie tajemnej, którą zaczęliśmy pojmować dopiero w II połowie XX wieku, kiedy umożliwił to nam postęp techniczny. Polecam Czytelnikom pracę dr Miloša Jesenský’ego – „Bogowie atomowych wojen” czy Aleksandra Mory – „Atomowa wojna bogów” – dostępne na stronach - http://hyboriana.blogspot.com/2012/07/bogowie-atomowych-wojen-1.html i dalszych.   

Uważam, że narzędzia te stanowią dowód na powyższe. Ta wiedza jeszcze jest przed nami ukryta pośród religijnych bredni i metafizycznego bełkotu. Ale te artefakty są już twardymi dowodami na to, że przed nami ktoś dysponował wiedzą o wiele wyższą od naszej. 

I tylko szkoda, że nawet tak wysoka wiedza nie uchroniła jej przed zagładą…


Opinie z KKK


Świetny tekst, dużo nowości, ale...
...A zaawansowane cywilizacje, i raczej z ingerencją kosmicznych "turystów", istniały - baaaardzo dużo dowodów w świecie, to potwierdza. Właściwie - moim zdaniem - to już Wielkie Piramidy i Sfinks powinny wystarczyć.
Z pozdrowieniami! (Avicenna)

*

Niech każdy zatrzyma opinie swoje, ale nie koniecznie dla siebie, a zatem niech i mi będzie wolno dorzucić kopiejkę do sakwy deliberacji.
Otóż moim szalonym zdaniem, i mniejsza przy tym, co się kryje za którym słowem, jesteśmy wszak cywilizacją, jednak nie tylko prymitywną, ale i wtórną, a może i wsobną. Niech mi ktoś zaręczy, że nie istniejemy jako wytwór innej, która sprawia nad nami kontrolę/opiekę/dozór, i według której motywów wiedziemy swe losy, mając tyle wolnej woli, ile jest Im potrzebne, by czegoś dowieść lub coś obalić, a pewnie i tylko sprawdzić.
Co więcej, jako tak zwane byty, poszczególne elementy cywilizacji, możemy być jej częścią, istniejącą na dwóch poziomach - raz jesteśmy po tamtej stronie, raz po tej - jako ludzie. Niech mi ktoś zagwarantuje, że nie jesteśmy tymi, którzy to wszystko stworzyli, i którzy wcielają się we własne twory, egzystując okresowo w czymś, czego, jako wcielone byty, nie zrozumiemy, bowiem cały pic w tym właśnie, by nie dało się tego zrobić tak łatwo, jak tego pragniemy, będąc tymi pragnącymi poznania bytami.
A może cały szkopuł w tym, by się rozwijać, a największy jak dotąd rozwój gwarantuje okres dysharmonii, zawieruchy, niepewności, pozbawienia podstawowych wartości i dóbr, itp.? Może to tu jest cały fun, a nie w niebiesiech? Może po powrocie wszystko wydaje się tym, co zwykle nazywamy wspomnieniem snu? Nie mówię koniecznie o zaświatach jako o miejscu istnienia pierwotnej cywilizacji, ale nie mówię też, że nie jest właśnie tak - nasza, ziemska cywilizacja może wynikać z innych, wspanialszych, które były przed nami, ale i tej, która fizycznie istnieje wokół i wśród nas - nie mam nawet zamiaru celować w wyjaśnienie jej proweniencji.
Jedno widzę jako pewne - jeśli coś istnieje, miało swą przyczynę, a co istnieje, o czymś kolejnym świadczyć może. Czym są jednak te nieokreślone słowa podszyte, jaką prawdą niezmierzoną - ot, i cały fun w tym, by to zbadać:)
Pozdrawiam z Niewyspanodworu! (Smok Ogniotrwały)



*

A nie kojarzy się to z Dyskiem z Fajstos? Też informacja jest zapisana na okrągłym dysku i też obrazkowo. Jednakże w przypadku Genetycznego Dysku jest to bardziej pomoc mnemotechniczna, niż dokument. Wygląda na to, że kiedyś istniała pewnego rodzaju moda na tego rodzaju utrwalanie informacji i metoda ta może być jedynie powtórzeniem czegoś bardziej wyrafinowanego technicznie – np. płyt DVD… Ktoś zapamiętał, że coś takiego było używane i po prostu powtórzył to już w warunkach prymitywu, kiedy to wysoka cywilizacja upadła… (Arystokles)

*

Witam,

moim zdaniem wyciąganie wniosku po krótkiej analizie artefaktu, że dysk ten, tzw. genetyczny, jest dowodem na to, że dawniej prowadzono zaawansowane badania/eksperymenty genetyczne jest za daleko idący, delikatnie pisząc.

Taki wniosek jest zbyt pochopny. Informacje przekazywane w tej formie i przy innych artefaktach, nają walor edukacyjny. O tym dysku rozpisywał się fantasta Daniken. Dla niego to było jasne. Ktoś bawi się genami. A moim zdaniem ktoś uczył prymitywnych ludzi. Jeżeli dobrze pamiętam znaleziono go w Ameryce Południowej. Daniken wpadł przy tym w samozachwyt i rozpisywał się o nim. Nie zauważył tylko jednego, co nam podpowiada logika, że warunki w jakich żyli ci ludzie były bardzo prymitywne, a badania takie wymagają wiedzy, pracy naukowej, specjalistów, poważnego sprzętu, ale przede wszystkim znajomości genetyki. Ci co tworzą krzyżówki ją posiadają, więc nie tworzyli by tego dysku. Jego forma i wykonanie też jest wymowne. A więc ci wykształceni ludzie uczyli by prymitywnych Indian jak robić hybrydy? Nie. Po prostu by je zrobili i żadnego dysku by po sobie nie zostawili.

Wiele na to wskazuje, że w różnych kulturach, na różnych kontynentach, w pewnym czasie pojawiają się Nauczyciele. Często próbują przekazać ważne informacje ludziom w formie jak najbardziej zrozumiałej, używają metafor itd. Stąd myślę błędne pojęcie dawnych ludzi o świecie i wymienianie wśród bogów Słońca, naszej gwiazdy. Zderzenie tych informacji, trudnych do wyobrażenia z ich prostymi umysłami, wybaczyło podstawowe pojęcia i dało początek najróżniejszym fantastycznym opowieściom.

Panowie i Panie, więcej logiki, mniej Danikena i innych oszołomów! Do stworzenia takich superistot potrzebne jest nowoczesne laboratorium. Budowle Indian są prymitywne, jak oni sami. Obok tych struktur z kamienia, drewna, miałoby stać supernowoczesny ośrodek badawczy? Gdzie tworzono by syreny, gigantów itd? To przecież cały przemysł. (M.S.)


Tekst i ilustracje – „Tajny XX wieka” nr 35/2016, ss.18-19
Przekład z j. rosyjskiego – © Robert K. Leśniakiewicz
               

     


piątek, 29 kwietnia 2016

Operation Unthinkable





Nikołaj Michajłow


W dniu 5.III.1946 roku, bawiący w USA Churchill wygłosił przemówienie o Żelaznej Kurtynie, opuszczonej pomiędzy ZSRR a Europą. Ten termin był zapożyczony z artykułu Goebbelsa w gazecie „Das Reich” z dnia 25.II.1945 roku. 

Historycy dawno zwrócili uwagę na bardziej niż dziwne zachowanie sojuszników ZSRR w czasie końca wojny z Niemcami. Anglicy i Amerykanie starannie składowali broń odebraną Niemcom w osobnych magazynach. Można ja było w dowolnym momencie wydać niemieckim żołnierzom znajdującym się w obozach jenieckich na terenach okupowanych. Odtajnione w ostatnie lata dokumenty z angielskich i amerykańskich archiwów mówią o tym, że nasi sojusznicy rozpracowywali plany niespodziewanego ataku na Związek Radziecki w lecie 1945 roku. Kodowa nazwa tej operacji brzmiała Unthinkable – „nie do pomyślenia”.


29 stron o nowej wojnie


Plan nowych działań wojennych był przygotowany na polecenie angielskiego premiera sir Winstona Churchilla. W angielskich archiwach zachowała się jego depesza do marszałka Montgomery’ego – ówczesnego głównodowodzącego wojskami Aliantów w Europie. Churchill polecił mu przygotowanie szybkiej i zwycięskiej operacji przeciwko głównemu wrogowi – z jego punktu widzenia – Związkowi Radzieckiemu, osłabionemu przez wojnę z Niemcami. 

Tajny telegram Churchilla nie jest datowany. Specjalista ds. brytyjskich archiwów, historyk i pisarz dr Giennadij Sokołow uważa, że polecenie opracowania Operation Unthinkable Churchill wydał na końcu marca lub na początku kwietnia 1945 roku. A w dniu 22 maja tegoż roku, wojskowi przedstawili premierowi gotowy plan operacji na 29 stronicach. 

W dokumencie pod gryfem tajności TOP SECRET wyraźnie napisano:
Data rozpoczęcia działań wojennych – 1.VII.1945 roku. Celem politycznym operacji jest narzucenie Rosjanom woli Stanów Zjednoczonych i Zjednoczonego Królestwa.

[Podstawowym celem operacji miało być „wyrwanie Europy Wschodniej spod okupacji rosyjskiej”, a szczególnie zapewnienie „uczciwego ładu dla Polski”. W planach „Operacji Nie Do Pomyślenia” jest mowa o ataku na Rosję, nie na ZSRR (chociaż oficjalnie takie państwo jak Rosja nie istniało). Ustalono datę ataku na 1 lipca 1945 roku. W misji oswobodzenia Europy Wschodniej miały wziąć udział także Stany Zjednoczone (w raporcie zaznaczano, że istnieje możliwość, że Rosja przystąpi do wojny po stronie Japonii przeciw USA). Większość operacji ofensywnych miały przeprowadzić siły amerykańskie i brytyjskie, a także polskie siły zbrojne i do 100 000 żołnierzy niemieckich byłego Wehrmachtu. Jednak faktycznie szefowie sztabu uznali ofensywę przeciw ZSRR, która miała na celu wyzwolenie Polski, za nierealną (głównie ze względu na przewagę liczebną sił radzieckich w Europie – 40 armii ogólnowojskowych i pancernych, razem 11 mln żołnierzy). 22 maja 1945, dowództwo brytyjskie stwierdziło, że operacja jest "wysoce ryzykowna". W odpowiedzi Winston Churchill 10 czerwca 1945 przesłał depeszę z poleceniem, aby przygotować plan na wypadek agresji Rosji na Wyspy Brytyjskie (Wikipedia). Na tą właśnie operację liczyli tzw. „żołnierze wyklęci” walczący głównie z własnym narodem po dniu 9.V.1945 roku, kiedy to II Wojna Światowa w Europie została definitywnie zakończona – uwaga tłum.] 



Szczegóły tajnego planu


Angielski historyk z uniwersytetu w Cambridge – prof. D. Reynolds zbadał odtajnione dokumenty i zestawił dokładny schemat zakładanych działań naszych byłych sojuszników.

I tak:

Dnia 1.VII.1945 roku, 47 amerykańskich i brytyjskich dywizji, w tym 14 dywizji pancernych niespodzianie uderzy na radzieckie pozycje w Europie. Powinny je wesprzeć 12 dywizji niemieckich, których żołnierze znajdowali się w obozach na terytoriach Niemiec i Danii. (Do tego należy dodać także niemieckich jeńców z obozów na terytorium USA i Kanady – przyp. tłum.) – do tego celu była potrzebna broń składowana w osobnych magazynach. 

Wszystkiego w obozach jenieckich znajdowało się 700.000 niemieckich żołnierzy i oficerów. W znalezionej w archiwum notatce marszałka Montgomery’ego napisano, że:
Churchill rozkazał mi nie niszczyć niemieckiej broni… na wypadek możliwej wojny przeciwko Rosjanom przy pomocy Niemców. 

W Operacji Unthinkable planowano dwa główne uderzenia: północne – na osi: Szczecin – Piła - Bydgoszcz i południowe Lipsk – Cottbus – Poznań – Wrocław. Potem do wojsk angloamerykańskich powinny dołączyć wojska polskie i węgierskie. Zakładano, że w rezultacie nieoczekiwanego ataku wojska radzieckie będą odrzucone do przedwojennych granic (poza linię Curzona) – i to zmusi Stalina do pójścia w odstawkę. Następnie wojna przemieściłaby się na terytorium ZSRR. Nasze największe miasta: Moskwa, Leningrad, Murmańsk, i in. czekał los Drezna, które zrównał z ziemią nalot dywanowy nie mający żadnego uzasadnienia militarnego, a tylko lotnicy uzyskali doświadczenie a Brytyjczycy pokazali swą moc. W instruktażu przed wylotem na Drezno tak powiedziano brytyjskim lotnikom: Trzeba pokazać Sowietom nasze możliwości. Tak więc Brytyjczycy posiadali 4 armie powietrzne ciężkich bombowców w czasie, kiedy radzieckie lotnictwo bombowe było o wiele słabsze.
Tak więc według zamysłów Churchilla wojna powinna przynieść całkowite rozgromienie i kapitulację ZSRR.


Wywiad informuje dokładnie


Co więc przeszkodziło Aliantom w wykonaniu tego potwornego planu? 

Przede wszystkim to, że radzieckie kierownictwo doskonale wiedziało o przygotowaniach Operation Unthinkable. O tym piszą znani historycy – tacy jak np. prof. D. Ericsson z Uniwersytetu Edynburg i dyrektor ds. naukowych Centrum Historii Wojny i Geopolityki – prof. O. Rżeszewskij. Dokładne dane na temat Operacji Unthinkable przekazali do Moskwy członkowie słynnego Kręgu Pięciu czy też Piątki z Oxbridge (zbitka nazw Oxford i Cambridge – przyp. tłum.) – z Haroldem „Kimem” Philbym na czele – byli to wysoko postawieni agenci zwerbowani jeszcze w latach 30. 

[Poza Philbym (ps. Stanley) należeli do niej John Cairncross (ps. Liszt), sir Anthony Blunt (Tony, Johnsson), sir Guy Burgess (ps. Hicks) i Donald Maclean (ps. Homer), a także jako subagenci fizyk-atomista Allan Nunn-May i Leo Long, zob. Peter Wright – „Łowca szpiegów”, Warszawa 1991. Jeden z nich – „Kim” Philby był najprawdopodobniej zamieszany w zamach na gen. Władysława Sikorskiego, ale jego rola w tej zbrodni nie jest znana – przyp. tłum.]

Wszyscy ci szpiedzy zajmowali wysokie stanowiska w brytyjskich służbach specjalnych oraz strukturach dyplomatycznych. Przy okazji, były dyrektor CIA Allan Dulles nazwał Piątkę z Oxbridge najsilniejszą grupą wywiadowczą z czasów II Wojny Światowej. 

Radziecki Sztab Generalny od razu zabrał się za przygotowanie przeciwdziałania.

W końcu czerwca 1945 roku, marszałek Żukow otrzymał rozkaz przegrupowania wojsk radzieckich, umocnienia obrony i dokładnie poznać dyslokację armii Aliantów zachodnich. Wykonane przez Żukowa przedsięwzięcia nie pozwoliły Anglikom i Amerykanom rozpoczęcia operacji. Przyszło im opracować nowy plan i przenieść datę nagłego napadu na dzień 11.VII.1945 roku. 

Ponadto ogromne wrażenie na Anglikach i Amerykanach wywarła Operacja Berlińska

Wehrmacht zamierzał zrobić na ulicach Berlina drugi Stalingrad. Na podejściach do miasta zbudowano siedem linii długotrwałej obrony. Według poglądów jednego z największych historyków tej wojny prof. W. Falina, to właśnie rozkaz Stalina o szturmie na Berlin na początku maja 1945 roku nie dopuścił do III Wojny Światowej. Wszak w innym przypadku, Berlin bez walki zostałby oddany Aliantom i ich zjednoczone siły zostałyby wykorzystane przeciwko ZSRR. 

Stalin uparł się na natychmiastowe rozpoczęcie Operacji Berlińskiej – jednego z zadań, w którym można było pokazać ogniową i uderzeniową siłę Armii Czerwonej.   
  
Atak na wojska radzieckie bez czynnika zaskoczenia było całkowitą niemożliwością i niepotrzebnym ryzykiem. Churchill był zaprzysięgłym antykomunistą – ale nie samobójcą. 

A potem w historię nierozpoczętej III Wojny Światowej wmieszała się polityka.
5.VII.1945 roku w Wielkiej Brytanii miały miejsce wybory parlamentarne – pierwsze od 1935 roku (nie przeprowadzono następnych w czasie wojny). Laburzyści pod wodzą Clementa Attlee z ogromną przewagą odnieśli zwycięstwo nad konserwatystami i Churchillem, który musiał pójść w odstawkę. Premier Attlee odnosił się do ZSRR lojalnie – i zmienił całą Operation Unthinkable.


196 bomb A


Ale u polityków za oceanem stosunek do ZSRR wcale się nie zmienił. Amerykańskie kierownictwo przede wszystkim uważało Związek Radziecki za wroga nr 1. 

Prawdę rzekłszy, prezydent USA Harry Truman postanowił działać chytrzej: poczekać aż ZSRR rozprawi się z militarystyczną Japonią – wszak Stalin na Konferencji Jałtańskiej obiecał rozpocząć wojnę z Japonią w ciągu 2-3 miesięcy po kapitulacji III Rzeszy, i dotrzymał słowa: w dniu 8.VIII.1945 roku wypowiedział wojnę, wskutek czego 3 września tego roku Japonia skapitulowała. 

Już po kilku dniach Truman dał Pentagonowi zielone światło do rozpracowania Operation Totality – o wiele groźniejszej niż operacja Unthinkable. Plan zakładał zrzucenie 196 bomb atomowych na 20 największych miast i centrów przemysłowych ZSRR.

Prawdę rzekłszy, zapał amerykańskich strategów szybko ostudziły obliczenia potencjalnych strat: wychodziło z nich, że nieco ponad połowę (55%) strategicznych bombowców B-29 Superfortess z ładunkami jądrowymi zostanie zestrzelonych nie doleciawszy do miejsca zrzutu. Ponadto Amerykanie obawiali się odwetowego ataku w Europie – wszak wedle ich obliczeń radzieckie armie pancerne rozmieszczone w Europie Środkowej w ciągu dwóch tygodni doszłyby do wybrzeży Oceanu Atlantyckiego. (A dokładniej do Kanału La Manche, Morza Północnego i Pirenejów – przyp. tłum.) 

Plan Totality został początkowo odłożony do 1946 roku, a potem na czas nieograniczony. Ale na rozkaz Trumana opracowano inne projekty: Fleetwood, Charrioter, Pincher, Dropshot i inne. Wszystkie one różniły się tylko ilością radzieckich miast, które stałyby się celami amerykańskich bomb atomowych, których ilość i moc te plany właśnie określały. 

We wspomnieniach ówczesnego szefa połączonych sztabów wojsk USA – gen. Dwighta Eisenhowera, na jego biurku dwukrotnie leżał rozkaz o zapoczątkowaniu atomowych bombardowań miast Związku Radzieckiego (według amerykańskiego ustawodawstwa taki rozkaz musiałby być podpisany przez szefów sztabów US Army, USAF i US Navy) i dwa razy cudem ich nie zrealizowano. 

III Wojna Światowa była realnym zagrożeniem do 1949 roku, kiedy to w ZSRR zdetonowano swoją własna bombę A, i plany bezkarnego uderzenia jądrowego naszego kraju upadły. 

[Ale czy tylko dlatego? Wydaje mi się, że Amerykanów i Anglików powstrzymały radzieckie próby rakietowe, które były przeprowadzane nad Półwyspem Skandynawskim latem 1946 roku. Alianci nie wiedzieli, czy Rosjanie dysponują głowicami jądrowymi, które mogliby zamontować niemieckim rakietom A-4/V-2 i A-9/10/V-6 Urzel i wystrzelić je w odwecie za amerykańskie bombardowania nuklearne – szczegóły zob. R. Leśniakiewicz – „Powojenne losy niemieckiej Wunderwaffe”, Warszawa 2008 – uwaga tłum.]


Czy istniało radzieckie zagrożenie?


Niektórzy zachodni historycy próbują usprawiedliwić Churchilla twierdząc, że Operation Unthinkable to była reakcja na radzieckie zagrożenie w Europie. To są albo nieznane nikomu historie, albo wprost mówiąc – kłamstwa. 

Już w dniu 23.VI.1945 roku, w ZSRR podjęto ustawę o demobilizacji armii i floty poprzez redukcję ich liczebności z 11.000.000 do 3.000.000 ludzi, zaś ilość Okręgów Wojskowych w latach 1945-1946 została zredukowana z 33 do 31. 

Stalin dokładnie wypełnił wszystkie umowy Konferencji Jałtańskiej. On nie wspierał włoskich, francuskich i greckich komunistów w walce o przejęcie władzy i obalenie panujących tam reżimów. 

Radziecki dyplomata Władimir Siemienow w swych wspomnieniach pisze, że kiedy nasze jednostki wyszły poza linie demarkacyjne w Austrii, Stalin wysłał obu mocarstwom depesze, że wojska radzieckie ścigające Niemców były zmuszone do zrobienia tego – ale po zakończeniu działań wojennych obowiązkowo powrócą do ustalonych stref okupacyjnych. 

I na odwrót, Alianci naruszali postanowienia jałtańskie o nienaruszalności linii rozgraniczających Zony. I tak np. w lutym 1945 ich lotnictwo zbombardowała zakłady przemysłowe Słowacji znajdujące się w Radzieckiej Zonie Okupacyjnej po to, by te zakłady nie dostały się nam w stanie nadającym się do użytku. 

Operation Unthinkable w takiej postaci, w jakiej zaplanował ją Churchill przepadła. III Wojna Światowa na szczęście nie stała się rzeczywistością. Natomiast przeciwstawne nastawienie Aliantów weszło na kolejny poziom zwany Zimną Wojną i ciągnęło się od końca lat 40. do początku lat 90. XX wieku.


Tekst i ilustracje – „Tajny XX wieka”, nr 35/2015, ss. 6-7
Przekład z j. rosyjskiego – © Robert K. Leśniakiewicz