sobota, 30 kwietnia 2016

Genetyczny dysk – list z Przeszłości?





Wiktor Swietłanin

W Przeszłości lidyt był używany jako kamień probierczy do określenia próby srebra i złota. Jubiler kreślił na kamieniu linie wzorcem i próbką metalu, potem linie polewano kwasem i porównywano ich kolor z wzorcowymi. 

Jest to jeden z najbardziej zagadkowych artefaktów na świecie. Średnica kamiennego krążka znalezionego na terytorium Kolumbii wynosi 27 cm, a waga ok. 2 kg. Obie jego strony są pokryte wyobrażeniami ludzkiego płodu we wszystkich stadiach rozwojowych. Dzisiaj ten proces lekarze obserwują przy pomocy specjalnych przyrządów. Ale jak to było możliwe 6000 lat temu? I jeszcze jakimi możliwościami władali ci przedstawiciele nieznanej nam cywilizacji?


Rysunki, których nie wolno powtarzać


Kolumbijski uczony prof. Jaime Gutierres Lega od dziesiątków lat zbiera niezwykłe przedmioty z Przeszłości. Większość egzemplarzy z jego kolekcji zostało znalezionych w mało zbadanym i trudnodostępnym rejonie Sutatausa znajdującym się w prowincji Cundinamarca – N 05°14’50” – W 073°51’10”, 2602 m n.p.m. Są to kamienie z wyobrażeniami ludzi i zwierząt, a także pola pokryte niepojętymi symbolami i napisami w nieznanym języku. 

Głównym eksponatem ze zbioru profesora jest genetyczny (inna nazwa - embriologiczny) dysk i inne rzeczy zrobione z lidytu (odmiana krzemionki z chalcedonem – przyp. tłum.) – kamienia, który najpierw wydobywano w Lidii – krainie na zachodzie Azji Mniejszej. Minerał ten w swej twardości jest równy granitowi, jednakże ma on słoistą strukturę i jest bardzo trudny w obróbce. 

Kamień ten jest także znany pod nazwami: darlingit, radiolaryt i bazanit - odznaczającym się jaskrawym odcieniem. Już od czasów antycznych wykorzystywano go do ozdób i w mozaikach. Ale wyrzeźbienie czegoś na nim, nawet posługując się dzisiejszymi narzędziami, jest praktycznie niemożliwe! Na to nie pozwala szczególna struktura minerału, która pod działaniem dłuta będzie się kruszyć. Tym niemniej ów „genetyczny dysk” jest wykonany właśnie z niego. A do tego rysunki nie przypominają rzeźb, ale sztance. Najwidoczniej przy obróbce tego minerału została użyta jakaś nieznana nam technologia. Tak więc nawet nie biorąc pod uwagę samych wyobrażeń, my od razu spotykamy się z pierwszą tajemnicą, która pozostaje bez wyjaśnienia.


Mistrzowie z podziemnych tuneli


Druga zagadka brzmi: w jakim to konkretnie miejscu dysk ów znaleziono? Prof. Lega otrzymał go od jednego z miejscowych mieszkańców, który twierdził, że znalazł ten kamienny dysk z rzeźbami gdzieś w okolicy miasteczka Sutatausa. Ale niektórzy uczeni (np. Erich von Däniken) utrzymują, że dysk ten mógłby pochodzić z kolekcji o. Carlosa Crespiego – misjonarza pracującego w połowie XX wieku w Ekwadorze. Żeby jakoś związać koniec z końcem, padre Crespi skupywał od swych parafian artefakty z Przeszłości, które znajdywali oni na polach i w dżungli - od inkaskiej ceramiki do kamiennych płyt. Sam zakonnik nie interesował się badaniem swoich zbiorów, ale wiadomo o tym, że znajdowały się tam rzeczy, które nijak nie pasowały do żadnej ze znanych kultur Ameryki Południowej. Były to przedmioty z metali, ale zdarzały się także kamienne krążki pokryte napisami i rysunkami. Po śmierci zakonnika niektóre cenne rzeczy z jego zbiorów zostały wywiezione do Watykanu, zaś inne po prostu wyrzucono. 

Według słów samego o. Crespi, miejscowi znajdowali pokryte rysunkami kamienne przedmioty w okolicach ekwadorskiego miasta Cuenca (prowincja Azuay, S 02°5357 - W 079°0055, 2548 m n.p.m.) z rozmieszczonych w podmiejskiej dżungli podziemnych tuneli i komór. Padre także twierdził, że od miasta Cuenca ciągnie się system podziemnych tuneli na odległość ponad 200 km. Potem o tym systemie tuneli pisał także Erich von Däniken w książce pt. „Złoto bogów”, 1972, (w wydaniu polskim „Siejba i Kosmos”, Warszawa 1993) 

Czy zatem nie mógłby być ów dysk jakoś powiązany z ludźmi, którzy zbudowali te podziemne tunele?


Rysunki na kamiennym dysku


Nie mniej pytań rodzi to, co jest ukazane na tym dysku. Na jego obrębie, po obu stronach z jubilerską precyzją został pokazany proces pojawienia się na świecie istoty ludzkiej: organy reprodukcyjne mężczyzny i kobiety, moment poczęcia, wewnątrzmaciczny rozwój płodu i narodzenie się niemowlęcia. 

Genetyczny dysk - awers...
 
W lewej części awersu (jeżeli krąg porównamy do tarczy zegara) na godzinie 11. znajduje się wyraźny rysunek męskiego jądra bez spermatozoidu (plemnika) i obok rysunek jądra z spermatozoidem (jak widać, autor rysunku chciał pokazać proces zapłodnienia męskim nasieniem). 

Wyjaśnijmy: plemniki zostały odkryte przez Antoine’a van Leeuvenhoeka dopiero w 1677 roku. To odkrycie zostało dokonane dzięki wynalazkowi mikroskopu. Ale jak widać – rysunki na dysku pokazują to, że takie rzeczy były już znane w dalekiej Przeszłości! Dalej na dysku – w kierunku godziny 1. można zobaczyć kilka powstałych plemników. Potem następuje niezrozumiały rysunek – uczeni nie doszli do jednego wniosku, co właściwie on oznacza. Następnie w rejonie godziny 3. widać wizerunki mężczyzny, kobiety i dziecka. Ale do jakiej rasy należą ci ludzie – tego nie wiadomo. 

...i rewers

Na rewersie dysku pokazano zarodki w kilku stadiach rozwojowych tworzącego się młodzieńca. Rysunki pokazują zmiany rozwojowe od płaza do człowieka (ontogeneza). W rejonie godziny 6. znów pokazani są mężczyzna i kobieta. 

Przeprowadzona lekarska ekspertyza potwierdziła: na dysku rzeczywiście pokazano podstawowe etapy rozwoju zarodka człowieka, które można łatwo zidentyfikować. Przede wszystkim wskazują na to takie szczegóły jak oczy znajdujące się za czołowymi płatami głowy, a każe szeroki segment nosa. Cechy te są charakterystyczne dla wczesnego embrionalnego rozwoju głowy.


Inne artefakty w kolekcji


Poza dyskiem w kolekcji Gutierresa znajdują się inne przedmioty zrobione z lidytu. Sądząc z tego wszystkiego, należały one także do przedstawicieli nieznanej cywilizacji. 

I tak np. wielofigurowa statuetka na której z jednej strony jest matka i dziecko a z drugiej mężczyzna z przyborami do polowania. 

Albo całkowicie niezwykły nóż. Na jego rękojeści wyrzeźbiona głowa matki a niżej głowa dziecka, którego szyja jest owinięta pępowiną. Jest zatem oczywiste, że ten nóż służył do przecinania pępowiny i ratowania życia noworodka. Poza tym mógł on pomagać przy wydobywaniu się noworodka na świat (cesarka). Nóż zrobiono tak, że jego można naciskać tylko jednym palcem – kciukiem, tj. nie ze wszystkich sił. To jest najbardziej bezpieczne dla dziecka, a w porównaniu z instrumentami medycznymi używanym w naszych czasach, mogą one uszkodzić głowę dziecka. 


Tajemnicze narzędzia chirurgiczne

Wśród artefaktów znajduje się wiele innych przedmiotów używanych w oczywistych celach medycznych. Przy ich małych rozmiarach, cechuje je bogactwo kształtów. 

Znany badacz archeologicznych znalezisk – prof. Klaus Dohna z Austrii kierował dokonanej w Wiedniu ekspertyzą tych instrumentów. W szeregu swych artykułów zauważył on, że obejrzeli je najlepsi światowi specjaliści. Wnioski ich były jednoznaczne: nikt nie mógł zrozumieć, jak zostały one wykonane, ale wszyscy zgodni byli co do jednego – dzisiaj nie da się wykonać takich instrumentów tego materiału. One pasują do ręki dowolnego rozmiaru – tak precyzyjnie je wykonano.


Tysiące lat temu


Do jakiego periodu czasowego należy dysk genetyczny i instrumenty medyczne z lidytu? 

Ekspertyza geologiczna przeprowadzona w Narodowym Uniwersytecie Kolumbii wykazała, że powstały one na pewno w czasach prehistorycznych i możliwość fałszerstwa jest właściwie żadna. Jak dotąd znaleziono je w Kolumbii (albo niewykluczone, że w Ekwadorze) i nie należą one do żadnych kultur z Ameryki Południowej – i eksperci oceniają ich wiek na jakieś 6000 lat. 

Jak dotąd, nikt nie jest w stanie wyjaśnić, jakiego rodzaju technologii użyto do wykonania takich przedmiotów. Ale na podstawie badań tych znalezisk można dojść do wniosku, że wszystkie one należały do wysokorozwiniętej cywilizacji z Przeszłości, o której istnieniu oficjalna nauka niczego powiedzieć nie może. I nie jest wykluczone, że w tym embriologicznym dysku są odnotowane tajemnice genetyki, których jeszcze nie odkryli współcześni uczeni…


Moje 3 grosze


Oczywiście, oficjalna nauka nie wypowiada się na ten temat, boż oficjalna nauka nie uznaje istnienia Atlantydy i jej cywilizacji. Tak było, jest i długo jeszcze będzie. 

Dysk ten stanowi dowód na to, że cywilizacja Atlantydy poszła nieco inną drogą rozwoju i postawiła nie na technologię, ale na biotechnologię, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Stąd właśnie wzięły się wszystkie dziwne hybrydy zwierzęco-ludzkie: chimery, smoki, Gorgony, Meduzy, nawet Nessie czy zmutowani ludzie w rodzaju Syren czy Tytanów, Gigantów, Cyklopów, Stolemów, Yeti… To wszystko mogą być pozostałości po tej super biocywilizacji. Jest to faktycznie prawdziwy, namacalny, konkretny „list z Przeszłości”. 

Ale taka biocywilizacja wymagała wysokiej wiedzy na temat genetyki i w ogóle biologii. I taka była, ale po jej zagładzie wiedza ta została wypatrzona, skrzywiona, wykoślawiona i doszła do nas w postaci magii. Zresztą dotyczy to nie tylko biologii i medycyny, ale także innych nauk – wystarczy przeczytać starożytne eposy czy postudiować mitologie narodów świata. Wszędzie znajdują się okruchy wiedzy wielkiej, ale wcale nie tajemnej, którą zaczęliśmy pojmować dopiero w II połowie XX wieku, kiedy umożliwił to nam postęp techniczny. Polecam Czytelnikom pracę dr Miloša Jesenský’ego – „Bogowie atomowych wojen” czy Aleksandra Mory – „Atomowa wojna bogów” – dostępne na stronach - http://hyboriana.blogspot.com/2012/07/bogowie-atomowych-wojen-1.html i dalszych.   

Uważam, że narzędzia te stanowią dowód na powyższe. Ta wiedza jeszcze jest przed nami ukryta pośród religijnych bredni i metafizycznego bełkotu. Ale te artefakty są już twardymi dowodami na to, że przed nami ktoś dysponował wiedzą o wiele wyższą od naszej. 

I tylko szkoda, że nawet tak wysoka wiedza nie uchroniła jej przed zagładą…


Opinie z KKK


Świetny tekst, dużo nowości, ale...
...A zaawansowane cywilizacje, i raczej z ingerencją kosmicznych "turystów", istniały - baaaardzo dużo dowodów w świecie, to potwierdza. Właściwie - moim zdaniem - to już Wielkie Piramidy i Sfinks powinny wystarczyć.
Z pozdrowieniami! (Avicenna)

*

Niech każdy zatrzyma opinie swoje, ale nie koniecznie dla siebie, a zatem niech i mi będzie wolno dorzucić kopiejkę do sakwy deliberacji.
Otóż moim szalonym zdaniem, i mniejsza przy tym, co się kryje za którym słowem, jesteśmy wszak cywilizacją, jednak nie tylko prymitywną, ale i wtórną, a może i wsobną. Niech mi ktoś zaręczy, że nie istniejemy jako wytwór innej, która sprawia nad nami kontrolę/opiekę/dozór, i według której motywów wiedziemy swe losy, mając tyle wolnej woli, ile jest Im potrzebne, by czegoś dowieść lub coś obalić, a pewnie i tylko sprawdzić.
Co więcej, jako tak zwane byty, poszczególne elementy cywilizacji, możemy być jej częścią, istniejącą na dwóch poziomach - raz jesteśmy po tamtej stronie, raz po tej - jako ludzie. Niech mi ktoś zagwarantuje, że nie jesteśmy tymi, którzy to wszystko stworzyli, i którzy wcielają się we własne twory, egzystując okresowo w czymś, czego, jako wcielone byty, nie zrozumiemy, bowiem cały pic w tym właśnie, by nie dało się tego zrobić tak łatwo, jak tego pragniemy, będąc tymi pragnącymi poznania bytami.
A może cały szkopuł w tym, by się rozwijać, a największy jak dotąd rozwój gwarantuje okres dysharmonii, zawieruchy, niepewności, pozbawienia podstawowych wartości i dóbr, itp.? Może to tu jest cały fun, a nie w niebiesiech? Może po powrocie wszystko wydaje się tym, co zwykle nazywamy wspomnieniem snu? Nie mówię koniecznie o zaświatach jako o miejscu istnienia pierwotnej cywilizacji, ale nie mówię też, że nie jest właśnie tak - nasza, ziemska cywilizacja może wynikać z innych, wspanialszych, które były przed nami, ale i tej, która fizycznie istnieje wokół i wśród nas - nie mam nawet zamiaru celować w wyjaśnienie jej proweniencji.
Jedno widzę jako pewne - jeśli coś istnieje, miało swą przyczynę, a co istnieje, o czymś kolejnym świadczyć może. Czym są jednak te nieokreślone słowa podszyte, jaką prawdą niezmierzoną - ot, i cały fun w tym, by to zbadać:)
Pozdrawiam z Niewyspanodworu! (Smok Ogniotrwały)



*

A nie kojarzy się to z Dyskiem z Fajstos? Też informacja jest zapisana na okrągłym dysku i też obrazkowo. Jednakże w przypadku Genetycznego Dysku jest to bardziej pomoc mnemotechniczna, niż dokument. Wygląda na to, że kiedyś istniała pewnego rodzaju moda na tego rodzaju utrwalanie informacji i metoda ta może być jedynie powtórzeniem czegoś bardziej wyrafinowanego technicznie – np. płyt DVD… Ktoś zapamiętał, że coś takiego było używane i po prostu powtórzył to już w warunkach prymitywu, kiedy to wysoka cywilizacja upadła… (Arystokles)

*

Witam,

moim zdaniem wyciąganie wniosku po krótkiej analizie artefaktu, że dysk ten, tzw. genetyczny, jest dowodem na to, że dawniej prowadzono zaawansowane badania/eksperymenty genetyczne jest za daleko idący, delikatnie pisząc.

Taki wniosek jest zbyt pochopny. Informacje przekazywane w tej formie i przy innych artefaktach, nają walor edukacyjny. O tym dysku rozpisywał się fantasta Daniken. Dla niego to było jasne. Ktoś bawi się genami. A moim zdaniem ktoś uczył prymitywnych ludzi. Jeżeli dobrze pamiętam znaleziono go w Ameryce Południowej. Daniken wpadł przy tym w samozachwyt i rozpisywał się o nim. Nie zauważył tylko jednego, co nam podpowiada logika, że warunki w jakich żyli ci ludzie były bardzo prymitywne, a badania takie wymagają wiedzy, pracy naukowej, specjalistów, poważnego sprzętu, ale przede wszystkim znajomości genetyki. Ci co tworzą krzyżówki ją posiadają, więc nie tworzyli by tego dysku. Jego forma i wykonanie też jest wymowne. A więc ci wykształceni ludzie uczyli by prymitywnych Indian jak robić hybrydy? Nie. Po prostu by je zrobili i żadnego dysku by po sobie nie zostawili.

Wiele na to wskazuje, że w różnych kulturach, na różnych kontynentach, w pewnym czasie pojawiają się Nauczyciele. Często próbują przekazać ważne informacje ludziom w formie jak najbardziej zrozumiałej, używają metafor itd. Stąd myślę błędne pojęcie dawnych ludzi o świecie i wymienianie wśród bogów Słońca, naszej gwiazdy. Zderzenie tych informacji, trudnych do wyobrażenia z ich prostymi umysłami, wybaczyło podstawowe pojęcia i dało początek najróżniejszym fantastycznym opowieściom.

Panowie i Panie, więcej logiki, mniej Danikena i innych oszołomów! Do stworzenia takich superistot potrzebne jest nowoczesne laboratorium. Budowle Indian są prymitywne, jak oni sami. Obok tych struktur z kamienia, drewna, miałoby stać supernowoczesny ośrodek badawczy? Gdzie tworzono by syreny, gigantów itd? To przecież cały przemysł. (M.S.)


Tekst i ilustracje – „Tajny XX wieka” nr 35/2016, ss.18-19
Przekład z j. rosyjskiego – © Robert K. Leśniakiewicz