Michaił Gersztejn
W każde 8-9 godzin na
Wszechoceanie powstaje fala-zabójca, która przedstawia dla marynarzy najwyższe
niebezpieczeństwo. Od 1968 do 1994 roku, w rezultacie ataku superfal na świecie
zatonęły 22 supertankowce.
Nie potrzeba szukać Anomalnych
Stref o tysiące kilometrów od domu. One mogą być obok nas, o kilka godzin jazdy
od naszego miasta. Ci, którzy tam mieszkają nawet się w tym nie orientują, boż
mieszkają tam od dzieciństwa i wiedzą, że istnieją tam miejsca, gdzie chodzić
nie trzeba. Jest tam wiele grzybów i woda czystsza, niż w innych zbiornikach
wodnych. Cuda, kiedy widzi się ją przez całe życie, stanowią zwyczajny detal
pejzażu i na pytania przyjezdnego „stalkera” miejscowi mieszkańcy często
odpowiadają: u nas nie ma żadnych anomalii!
Noc
w przeklętym lesie
Około 100 metrów od
przesieki, na leśnym dukcie rozkładamy aparaturę i przygotowujemy się do
zdjęcia. stan nasz jest nieszczególny. Ktoś tam łapie się za serce, ktoś za
splot słoneczny, trzeci za głowę: uciska jakby była chora. W głębi lasu, na
polanie, na tle drzew od czasu do czasu wybuchają białe i niebieskawe światła.
Błyski, przede wszystkim tylko białe i rzadko niebieskie, a poprzednim razem
były czerwone i pomarańczowe. Widzę, jak poprzez drogę, kilkadziesiąt metrów od
nas porusza się sylwetka – o wzroście 2 m, ciemna – niemal czarna, cienka, i w
ciągu dwóch sekund kryjąca się w gęstych zakrzaczeniach porastających skraj
drogi.
To notatka w dzienniku Stanisława Eduardowicza Jermakowa –
badacza z Towarzystwa Ekologia
Niepoznanego, której nie napisano gdzieś w syberyjskiej głuszy. Opisywane
wydarzenia miały miejsce nieopodal wioski Nowyj Byt, Czechowskiego Rejonu,
Obwodu Moskiewskiego (N 55°03’33,90” – E 037°36’07,65”, 189 m n.p.m. – przyp.
tłum.) Tu można bardzo prosto przyjechać z Moskwy: wsiąść do elektrycznego
pociągu do Czechowa, przesiąść się do autobusu i dojechać do przystanku
„Zielienyj gorodok”, a potem przejść się parę kilometrów lasem – i jesteśmy na
miejscu.
Nowobytska Strefa Anomalna
Strefa ta wpadła w pole widzenia
ufologów w lipcu 1982 roku, kiedy to koło Nowego Bytu przeszła dziwne tornado.
Zerwało ono dach obory rozrzucając dookoła szczątki, powaliło pas lasu o
długości kilku kilometrów – przy czym niektóre drzewa były jakby rozerwane – i
zawiązało na supeł stalowy maszt przekaźnika TV. Trajektoria ruchu tornada
przeszła tak, jakby celowo omijając zamieszkałe budynki. Naoczni świadkowie
opowiadali, że to tornado było bez trąby, a w jego centrum znajdowało się
dziwny, jajo-kształtny obiekt.
[Ciekawa rzecz, bo podobne
zjawisko miało miejsce w Jordanowie na Podhalu w lecie 1963 roku, kiedy to
podobne tornado w czasie silnej burzy położyło szeroki pas lasu na stoku góry
Ciosek i Hajdówki. Jednakże nie zaobserwowano wtedy żadnego UFO, które byłoby
odpowiedzialne za to zjawisko. Rzecz została opisana na łamach regionalnego
czasopisma „Echo Jordanowa” kilka lat temu – uwaga tłum.]
Szybko okazało się, że
miejscowi są przyzwyczajeni do takich cudów i nie zwracają na nie uwagi. Ludzie
widzieli ruch „ciemnych słupów” „od ziemi do nieba” przy bezwietrznej pogodzie,
świetliste kule, błyski i migotania, promienie, czerwone kwadraty, klasyczne
UFO w kształcie dysków i dziwne kształty. Kiedy ufolodzy postanowili sprawdzić
co tam się dzieje, to anomalie nie kazały na siebie czekać.
[Podobne zjawiska stały
się przyczyną do powstania w Wielkiej Brytanii zaawansowanego „Projektu Pennine”
– nazwa pochodzi od Gór Pennine znajdujących się pomiędzy Anglią a Szkocją.
Podobnie było w przypadku norweskiego Hessdalen, gdzie od co najmniej
trzydziestu lat obserwowano opisane wyżej zjawiska i opisano je w ramach
szwedzko-norweskiego „Projektu Hessdalen”, a które to opisy stanowią bogatą
literaturę faktu – uwaga tłum.]
- Obiekty typu NL obserwowaliśmy od pierwszego naszego przyjazdu
tutaj – powiedział Stanisław Eduardowicz. – Widzieliśmy je wielokrotnie i w grupach o
różnych składach. Nawet nie ma się co długo zatrzymywać przy tych typowych
obiektach. Na uwagę zasługuje następujące wydarzenie. w 1992 roku,
prowadziliśmy badania wraz z geofizykami. Ludzie z ekipy akademickiej, w
większości sceptycznie odnosili się do samej nawet możliwości istnienia jakichś
tam Nieznanych Obiektów Latających. Pewnej jasnej nocy wybraliśmy się na
przechadzkę i oczywiście dyskutowaliśmy o realności istnienia UFO. Naraz wysoko
na niebie pojawiło się światło. «No proszę!» - powiadamy - «patrzcie!» «A cóż
to za UFO!?» - śmieje się jeden z geofizyków, młody kandydat nauk[1] - «toż to
zwyczajny sputnik!»
I w tejże samej chwili ten «zwyczajny sputnik» powoli zatrzymuje
się i staje w zawisie na 1-2 sekundy, a potem kontynuuje swój ruch. A za
naszymi plecami rozlega się zdumiony głos kandydata: «Ojej, on stanął. Przecież
sputniki nie mogą się zatrzymywać!»
Gwiazdopodobne UFO często
reagowały na obecność ludzi wymachujących do nich rękami czy świecących
latarkami w niebo. Sztuczne satelity nie są w stanie tego robić. Tak też robiły
świetlne kule i różnokolorowe błyski światła, które bezgłośnie latały ponad
ziemią.
Piramida w NSA (fot. S.E.Jermakow)
Wizyta
w świecie równoległym
W lecie 1986 roku, na jednym
ze zdjęć badacze odkryli obraz… piramidy. W czasie wykonywania zdjęcia nikt
czegoś takiego nie widział i nie był to defekt filmu. Po roku piramida pojawiła
się na jeszcze jednym zdjęciu: teraz równolegle do jej konturów widoczne były
dwa świetlne pasma na tle słonecznego nieba. Od 1988 roku ludzie zaczęli ją
widzieć wieczorami i w nocy na własne oczy – być może dlatego, że wiedzieli
gdzie i jak patrzeć. A potem Stanisław Jermakow już to przeżył wizję, już to
przed nim otworzyło się przejście do innego świata:
- Ja do dziś dnia nie jestem w stanie zdecydować się sam dla
siebie, czy sen to był czy nie, a przecież doskonale wiem, jaka jest różnica
pomiędzy snem a jawą. Jest wczesny ranek. Środek sierpnia. Noce są jeszcze
ciepłe. Budzi mnie uczucie zewu, albo raczej uczucie nieodpartego impulsu do
wstania i pójścia w ściśle określonym kierunku. No i ja, chociaż wiem, że mam
największą ochotę do przekręcenia się na drugi bok i znów zasnąć, po prostu
wstaję i nawet nie ubrawszy się idę. Ścieżką przez pole, na skraju którego
znajduje się nasz domek. Ranna mgła przed wschodem słońca, niewiarygodnie gęsta
– tak bardzo, że niczego nie widać dookoła. Kontury otaczających mnie
przedmiotów tają, jakby się rozpływały. No, ale podchodząc do lasu zamiast
niego widzę coś innego – ni to miasto, ni to wielki kompleks kultowy. No i tam
rzeczywiście stoją piramidy – i to nie jedna, ale trzy! Jedna duża – podobnie
taka sama, którą widzą ludzie jako ciemną sylwetkę albo świetliste „widmo”.
Jaką starością dyszy kamień, którego ją zbudowano! Jezdnia wokół niej zrobiona jest z ogromnych
płyt z materiału przypominającego granit nieco nadgryziony zębem czasu. Tego
nie da się dokładnie opisać, i nawet nie za bardzo się chce. Teraz po prostu ja
wiem, że „to” znajduje się gdzieś obok…
W Strefie bywają strasznie
dziwne mgły, które zachowują się niezwykle. One są „ubarwione” przez kolorowe
światła, to znów „przeciekają” cienkimi potokami ze wzgórz w dolinki, a potem
powoli się rozwiewają. Niejednokrotnie widziano, jak mgła układa się w
regularne kształty – korytarze albo tunele z ściśle określonymi granicami i
konturami. We wrześniu 1988 roku, ośmiu ludzi obserwowało mgliste
kopuły-półsfery. Mgła może reagować na przechodzących: ktoś tam sobie idzie,
zaś mgliste kształty odpływają do tyłu albo w bok.
Zwiedzający Strefę nieraz
przeżywali na własnej skórze teleportację: jakaś siła błyskawicznie przenosiła
ich na odległość kilku kilometrów. Wielu z nich widziało „sobowtórów” –
dokładne kopie znajomych, którzy w tym czasie byli na zupełnie innym miejscu, a
nawet… samych siebie!
Echa
innych czasów
- To się wydarzyło w czasie drogi powrotnej do obozu z
pobliskiego leśnictwa w połowie lipca 1988 roku –
opowiada Jermakow. – W czasie kilku minut wraz z moim „sobowtórem” szliśmy w
odległości paru metrów w gęstej mgle leśnym duktem, ubrani w jednakowe wojskowe
płaszcze.
W czasie polowego sezonu
badawczego w 1996 roku, w Nowobytskiej Strefie Anomalnej scharakteryzował się
czterokrotnym pojawieniem się „sobowtórów” badaczom. Pewnego razu troje z nich
ujrzało „jak żywych” dwóch kierowników robót kroczących koło obozowiska po
polu. Oni nie reagowali na wezwania, ale za to z obozowiska odezwał się
oryginał jednego z „sobowtórów”. Odwróciwszy się, cała trójka ujrzała ku swemu
zdumieniu tego, którego właśnie widzieli idącego po polu. Zdumienie ich
wzrosło, kiedy znów odwróciwszy się zobaczyli puste pole!
„Sobowtórów” próbowano
sfotografować, ale zamiast ludzkich sylwetek na filmie widoczne były albo
ciemne, albo jasne słupy z rozmytymi konturami. Pewnego razu zamiast człowieka
sfotografowano stożek słabego świecenia jakby wychodzącego z punktu
znajdującego się kilka metrów nad ziemią.
W Nowobytskiej Strefie
Anomalnej po nocach niejednokrotnie widziano człekokształtne figury, które
chodziły sobie solo, w grupach czy nawet… jeździły na rowerze tam, gdzie nawet
we dnie jechać jest niełatwo. Na kilka sekund przed ich pojawieniem się ludzie
odczuwali nieuzasadniony strach, nagłe odczucie ucisku. Ludzi ogarniały nerwowe
dreszcze, zmieniał się rytm bicia serca. Czy były to kopie ludzi, którzy tam
chodzili, przejeżdżali czy tych, którzy dopiero będą przyjeżdżać? A do czego
przypasować figury nieistniejących w naszym świecie zwierząt, takich jak
„ogromnego mglistego «czegoś» z ciemnymi plamkami oczu” albo też „ogromnego
podobnego do owcy zająca bez uszu”?
Pewnego razu widziano tam coś
przypominającego „człowieka śniegu” – a przynajmniej takie skojarzenie nasunęło
się naocznemu świadkowi.
Portal
Nowyj Byt – Syberia
W 1994roku, botanik F. P. Eldiemurow odwiedził Nowobytską
Strefę Anomalną i odkrył tam dziwne mutacje roślinne. A na jednym z chełmów (wzgórze w regularnym kształcie
półkulistym - przyp. tłum.) niewiadomo skąd pojawiły się kwiaty
charakterystyczne dla Syberii, a których nigdzie indziej nie spotyka się w
Obwodzie Moskiewskim. Feliks Pietrowicz doszedł do wniosku, że nasiona tych
roślin mogły być przeniesione tysiące kilometrów przy pomocy teleportacji!
Obecnie w Nowobytskiej Strefie
Anomalnej zaczął się niezaplanowany eksperyment: co to będzie, jeżeli przybędą
do niej niczego nie podejrzewający ogrodnicy? Miejsca, gdzie miejscowi boją się
pokazywać nawet w dzień, przecięły budowlane rowy i płoty, jedne za drugim
powstawały dacze i altany. Ale cuda nie znikły: a to w stróżówce działek
pojawił się poltergeist, z którym nie mogli sobie poradzić duchowni, a to w
pełni trzeźwą młodzież straszyły jakieś „diabły”…
Latem 2008 roku płoty
podzieliły ostatnie niezabudowane pole. Pozostało tylko czekać, kiedy pojawia
się tam pierwsze dacze, porzucone z powodu „diabelstwa”. Ono może pojawić się
niespodzianie: właściciele i mieszkańcy dacz zaczną chorować i umierać, a deski
domków zaczną próchnieć i pleśnieć. Może się pojawić i aktywnie wyganiając
stamtąd ludzi: wszak arsenał nieznanych sił jest różnoraki. A kiedy ludzie zaczną
znikać, to trzeba będzie pomyśleć: czy nie zaczął pracować Portal Nowyj Byt –
Syberia w drugą stronę?
Opinie z KKK
Odpowiadając od
razu na Twe pytanie: nie, nie miałem podobnych incydentów, ale pamiętam z
lektury Nieznanego Świata sprzed wielu lat, że niejedna osoba umieściła ciekawą
relację o przekraczaniu granicy światów w listach do redakcji.
Kiedy indziej
słyszałem o słupach orgonowych, które można sfotografować jako spirale światła
lub ciemnych barw, a także pamiętam o relacjach donoszących o tym, że małe
dzieci widzą duchy, np. ich zmarłych babci, co przypadkowo uwieczniono na
zdjęciach, na których widnieją jasne słupy energii lub też małe wirki energii.
Dla mnie jest
coraz bardziej jasne, że tak, jak kiedyś nie wiedzieliśmy o świecie
elektro-magnetyzmu, tak i dzisiaj upieramy się przy swojej omniscencji, a
tymczasem popełniamy ten sam błąd, za który obarczamy piętnem niedorozwinięcia
intelektualnego naszych przodków, dla których dziś rzeczy oczywiste i naukowo
potwierdzone są zwyczajne i nagminnie wykorzystywane. Jakaż to ironia losu, że
w dodatku tak głupi jesteśmy, by i tego sobie nie uświadomić. Gdybym był Lordem
Vaderem, też bym nie bez kozery, ale bez pardonu, stworzył system wyzysku tak
ciemnych mas.
Ale bez przesady
- nie należy wylewać dziecka z kąpielą, bowiem to w tej ciemnej masie rodzą się
prawdziwi oświeceni, i choć nam do nich daleko zapewne, to przynajmniej ta
nasza grupa, jakże łatwo za szaloną brana przez ograniczonych maluczkich, jest
na jakiejś już ścieżce. Nie na wielkiej, ale na innej przynajmniej - na tyle
innej, by widzieć zacofanie i głupotę tych, którymi samemu się kiedyś przecież
było (i tylko litość bierze mnie czasami, także nad sobą samym, bowiem czasem
coś się chlapnie i nie spostrzeże się, że to już wykracza poza ciasne ramy
czyichś poważnych/normalnych tematów). Stoją tacy, według siebie, na ziemi, a
tymczasem kierują się, bez samoświadomości, poglądami, wierzeniami, wiarą,
modą, strachem przed nieakceptacją/odrzuceniem, i tym podobnymi atawizmami, i,
co więcej, gdyby nagle spojrzeli na świat stojąc na ziemi tak, jak myślą, że to
robią, nagle.. sami staliby się szaleni na tyle, by widzieć w świecie zjawiska,
które kiedyś, za ileś pokoleń, będą oczywiste i nagminnie wykorzystywane. Tak,
jak zapewne robią to byty, które stoją za fenomenami (dla nas teraz
fenomenami), a których natury i celu pojąć nie możemy.
I nie pojmiemy,
będąc na tyle głupimi małpami, że spadłszy przypadkiem z drzewa, nie
potrafiliśmy się z powrotem na nie wspiąć, czym jest świat. Czyż nie lepiej
pokazać się małpie, która się w głowę podrapie i sięgnie po banana, niż takim
bezogoniastym kreaturom, które nazwą cię Wenus czy gazowym płomieniem z opar, a
reszta im uwierzy? Czyż nie jest zatem nieco jaśniejszym, że takich maluczkich
lepiej mieć pod miotłą i nimi sterować, przynajmniej dlatego, że sami są tak...
ograniczeni? Ktoś to może robić, a widząc, że na nic nam wielka wola i mądrość,
którą w śmiech obracamy, z której zaszydzimy wpierwej niż rozsądzić mądrze
zdążymy, chcą i wręcz pewnie za moralnie uzasadnione widzą potrzebę kontroli
mas.
Wiesz, Robercie,
że nawet nie schodząc na ciemną stronę Mocy, ja też dostrzegam pewną logikę
tych, którzy chcą nami kierować z poziomów dla nas nieosiągalnych? Może nie
wszystko to, ale bardzo wiele przez naszą ograniczoność. Nasza natura nie
dojrzała, by zrównać się w dialogu z naturą innych, zapewne już inteligentnych
prawdziwie bytów, zatem te dacze opustoszeją, ludzie widzieć będą cuda, a
dialogu innego niż a' la cyrkowego
nie będzie.
Jakby w sukurs
mym utyskiwaniom, wczoraj obejrzałem film o nieco innej tematyce, ale poruszono
w nim pewien temat: Zeitgeist. Zgadza się to z tym, co obserwuję, a to znaczy z
tym, że nie tyle powiększamy swoją klatkę rozumienia, co ją przesuwamy - wszak
historii też po czasie nie rozumiemy. Nasza natura zbyt wiele się nie
poszerzyła. Są ludzie wyjątkowi, ale i wyjątkowo podli. Będąc pozbawieni
zdobyczy techniki, od razu wskoczymy w swoje stare kalosze. Pójdziemy w
atawizmy i instynkty jak dzik w sosnę. Wszak czy nie przejawiamy ich cząstkowo
na co dzień?
Ostatnio
zadziornie pesymistyczny jestem. Lata nie było, od razu jesień... ale może
grzyby zaczną chyżej wychylać łebki. Już się tu siniaki i prawdziwki pojawiają,
ale tylko dla dysponujących magicznymi, leśnymi zaklęciami.
Pozdrawiam! (Smok Ogniotrwały)
Tekst i ilustracje – „Tajny XX
wieka” nr 43/2015, ss. 30-31
Przekład z j. rosyjskiego -
©Robert K. Leśniakiewicz