środa, 1 marca 2017

POWIETRZNA BATALIA NAD URALEM (4)




Trafili? Nie trafili?


Ponad 30 minut po zestrzeleniu amerykańskiego samolotu szpiegowskiego na SD pułku, a także na SD Armii WOPK uważali, że on kontynuuje lot. Specjalistów z batalionu radiolokacyjnego – dowodził nim ppłk Iwan Riepin, który przekazywał dane do podległych mu jednostek – także martwiły pojawiające się zakłócenia. A to właśnie dlatego przed lotnikami myśliwskimi Borysem Ajwazjanem i Siergiejem Safronowem, którzy wyszli na nowy rejon stało priorytetowe zadanie - w przypadku wykrycia zaatakować nieprzyjaciela. Na kolejnym wirażu – wyjaśnił Ajwazjan – dał on rozkaz Safronowi zawrócenia: jeżeli w czasie 2-3 minut nie znajdziemy wrogiego samolotu, to siadamy i to z prostej, bez zataczania kręgu wokół lotniska. Safronow nie odezwał się, łączność z nim się urwała. Ajwazjan ujrzał na czystym niebie niezwykły obłok i szybko spikował na dół. To mu uratowało życie, bo uciekł przed ścigającą go rakietą. 

W rozmowie z Borysem Ajwazjanem zainteresowałem się tym: „Pomogło doświadczenie?”  
- W pewnym sensie tak, ale bardziej przez przypadek – odpowiedział on. – Niezwykły obłok wzbudził we mnie lęk, bo sądziłem, że to eksplodował samolot Siejgieja! Ale nie było do tego powodu, no bo i od czego miałby eksplodować? A spikowałem tak ostro, z przyzwyczajenia. W czasie szkolnych lotów przez 6 miesięcy pełniłem rolę celu i przechwytywali mnie koledzy z pułku. Często prosili, by dłużej być na wysokości i dlatego często siadałem z pustymi zbiornikami paliwa, przez cały czas zwiększając kąt podejścia, a właściwie spadania. Kiedyś tak zdecydowałem się przyziemić z lotu nurkowego. „Przechwycić” mnie rakietowcom było bardzo trudno, ostre pikowanie jest ostrym pikowaniem, to jest swego rodzaju manewr przeciwrakietowy…

W rakietowym dywizjonie, którym dowodził mjr Szugajew, otrzymali informację od pilotów o celu, który zniżył się do 11.000 m. Zameldowano o tym do CSD, skąd przyszedł rozkaz gen. mjr Iwana Sołodownikowa o otwarciu ognia do… MiG-ów! O zniszczeniu wrogiego U-2 mjr. Woronow zameldował nieco później. 

I jeszcze raz oddajemy głos Igorowi Mentjukowi:
Na lotnisku po wylądowaniu już przy samolocie spotkałem się z kilkoma pułkownikami i dwóch cywilów. „Siadajcie” – powiadają – „pojedziecie z nami do SD.” Ale naraz jeden z witających mnie zauważył, że kilka kilometrów dalej z nieba spada coś błyszczącego. Pytają mnie: „Co to może być?”, a ja pytaniem na pytanie: „MiGi dawno wystartowały?” Huk ich silników był słyszalny więc ja rzuciłem przypuszczenie: „MiGi odrzuciły dodatkowe zbiorniki”. Dopiero potem się wyjaśniło, że spadały szczątki samolotu-szpiega.
Przyjeżdżamy na SD, podaja mi słuchawkę telefonu, a na kablu zastępca dowodzącego lotnictwem WOPK, generał Siemienow. Mówi, że „Sawickij liczył na was Mientjukow, a wy…” Odpowiedziałem mu – „Jak mnie naprowadzali, tak działałem.” Nie dokończyłem, bo na ekranach radiolokatorów znów pojawił się cel. Zapytano mnie: „Polecicie raz jeszcze?” „A jaka może być na ten temat rozmowa?” – odpowiedziałem. 

W tym czasie U-2 był już unieszkodliwiony, ale o tym na SD A WOPK nie wiedziano, bo Woronow zamarudził z meldunkiem pół godziny. W dywizjonie, którym dowodził mjr Szugajew wzięto za cel dwa wysłane na przechwyt U-2 samoloty MiG-19 pilotowane przez kpt. pil. Borysa Ajwazjanowa i st. por. pil. Siergieja Safronowa. I otworzyli ogień. Samolot Safronowa został trafiony, lotnik zginął. Borys Ajwazjanow wymanewrował pocisk, który przeszedł obok. 

W czasie tych działań zmierzających do zestrzelenia amerykańskiego samolotu szpiegowskiego wystrzelono 14 rakiet.


Odkrycie kart


A ze stolicy ZSRR do Swierdłowska o godzinie 12:00 MSK wystartował samolot Tu-104. To była pierwsza maszyna, którą odprawiono z Wnukowa, po ogłoszeniu „uziemienia” całego lotnictwa cywilnego, wprowadzonego o 8-mej rano. W Moskwie zebrała się solidna komisja – weszli do niej pracownicy aparatu KC KPZR, kontrwywiadu wojskowego KGB, oficerowie i generałowie Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych i Sztabu Głównego WOPK. Przed nimi stanęło zadanie: przeanalizować działanie jednostek wojskowych WOPK oraz zebranie i dostarczenie do Moskwy szczątków U-2. Swierdłowsk na kilka dni stał się centrum wydarzeń. 

Wróćmy jeszcze raz do wspomnień Igora Mientjukowa, próbującego atakować amerykańskiego intruza na Su-9:
Wkrótce po tym, jak stało się jasnym, że samolot – naruszyciel został zestrzelony, na lotnisko do SD przyjechał dowódca lotnictwa A WOPK gen. mjr Wowk. On mnie znał, służyliśmy razem w Centrum Szkolenia w Sawosliejce, i dlatego powiedział: „Chwała Bogu, Mientjukow, że się wszystko udało”. Jemu chodziło o to, że Powersa zestrzelono. Gdyby Amerykanin uciekł, to byłby z tego straszny skandal.
2 maja rozmawiał ze mną telefonicznie (dlatego przybyłem na SD A WOPK) gen. Sawickij. Polecił on zameldować o ataku naruszyciela a potem powiedział, że gdyby nie Mientjukow, to intruz by uciekł. «Smok» uważał, że to właśnie dzięki mojemu atakowi U-2 zaczął wykonywać manewry, które zapędziły go w sektor ognia rakietowców. Chociaż on mógł zacząć nowy manewr w celu zrobienia nowych zdjęć.        
Przyszło się tłumaczyć także kpt. Borysowi Ajwazjanowi:
Kiedy zdarzyło się nieszczęście, to krążyło wiele pogłosek na temat nie działających rzekomo na pokładach naszych samolotów urządzeń IFF (identyfikowanie swój-wróg) – wspomina lotnik. – Jednakże przede wszystkim nie dopracowali czegoś na ziemi. nadajnik „swój” w samolocie Safronowa działał i był włączony. Osobiście go włączyłem. Naczalstwu łatwiej było zwalić wszystko na pilotów: oczywiście oni byli najbardziej winni. Zaraz po powrocie podszedł do mnie jakiś nieznany mi podpułkownik i dał dobrą radę: opisać wszystko jak było, póki pamięć jeszcze świeża. Przydało mi się to, jak przybyła komisja, na czele której stał gen. Paweł Kuleszow. I zaczęto mnie ciągać od jednego generalskiego gabinetu do drugiego. A każdy z nich kazał pisać oświadczenie o tym, jak przebiegał lot bojowy. Ale w końcu obeszło się bez tego. kiedy w gazetach opublikowano rozkaz o wyróżnieniu uczestników akcji przeciwko U-2, podszedł do mnie dowódca pułku i powiedział: „I cóż – dla Sierioży nagroda – order, a dla ciebie – życie…”  

Przybyła do Swierdłowska komisja ustaliła, co następuje. Samolot-naruszyciel dokonał nielegalnego przerwania granicy państwowej o godzinie 05:36 MSK. Leciał on na wysokości 18-21 km, z prędkością 720-780 km/h. Samolot został zestrzelony o godzinie 08:36 MSK przez 2. dywizjon 57. Brygady Rakiet OPLOT., dowodzonym przez mjr Michaiła Woronowa. 

Natomiast na temat śmierci Siergieja Safronowa w meldunku do ministra obrony ZSRR mówi się, co następuje:

Dowodzący lotnictwem myśliwskim A WOPK gen. mjr J. S. Bojek o godzinie 08:43 MSK rozkazał podnieść z lotniska Kolcowo dwa samoloty MiG-19, jednakże nie podał on tej informacji dowodzącemu i na CSD nie wiedziano przez 10 minut, że myśliwce są w powietrzu.
O godzinie 08:53 MSK, nawigator lotnictwa myśliwskiego A WOPK płk P. S. Tereszenko ujrzał na ekranie plansze tu parę MiG-ów 19 i nakazał im na wysokości 11.000 m lecieć w kierunku ognia rakiet OPLOT. Potem już nie naprowadzał ich… 9. samodzielny batalion radiotechniczny (dowódca ppłk I. S. Riepin), kiedy już naruszyciel został zestrzelony, przez cały czas podawał namiary do SD o lego locie na wysokości 19.000 m, podczas kiedy faktycznie znajdowały się tam MiG-i 19 na wysokości 11.000 m.
Nieprowadzone myśliwce wracały na lotnisko poprzez strefę ostrzału 4. dyw. rak. 57. B WOPK, którego aparatura rozpoznawania samolotów stacji radiolokacyjnej P-12 była niesprawna. Mając informację, że w powietrzu nie ma myśliwców, dywizjon (dowódca mjr A. W. Szugajew) wziął je za samolot nieprzyjaciela i dał rozkaz odpalenia rakiet, zestrzelił MiG-19 pilotowanego przez st. por. S. P. Safronowa.
Przyczyną śmierci lotnika była zła praca bojowego zestawu SD A WOPK. Dowódcy rodzajów wojsk i służb nie informowali o przyjętych decyzjach na SD A WOPK, zaś ten z kolei nie informował o nich dowódców jednostek i placówek. W 57. B WOPK nic nie wiedzieli o myśliwcach znajdujących się w powietrzu. Dlatego też samolot st. por. Safronowa został zestrzelony z włączonym urządzeniem IFF…

Teraz jest oczywistym: główna przyczyną wszystkich problemów leży w braku koordynacji działań, braku doświadczenia oficerów z ogniw dowodzenia, w samej natury pojedynku w górnych warstwach stratosfery. Jakże mogły wszystkie SD pracować synchronicznie, skoro takiej synchronizacji one nie osiągnęły? Pododdziały rakietowe OPLOT. dopiero formowały się i one dopiero uczyły się współdziałania z lotnictwem. I dlatego nie udało się uniknąć wpadki…

…W maju 1960 roku został opublikowany rozkaz o wyróżnieniu żołnierzy, którzy przerwali lot samolotu-szpiega (w rzeczywistości był to pierwszy rozkaz podpisany przez Leonida Breżniewa, który właśnie wtedy stał się przewodniczącym prezydium Rady Najwyższej ZSRR) a dokładniej 21 żołnierzy odznaczono orderami i medalami. Order Czerwonego Sztandaru  otrzymał pośmiertnie st. por. Siergiej Safronow (słowo „pośmiertnie” opuszczono) oraz dowódcy dywizjonów rakietowych OPLOT.: Nikołaj Szełud’ko i Michaił Woronow.


Przekład z j. rosyjskiego - ©Robert K. F. Leśniakiewicz