środa, 17 maja 2017

HISTORYCZNE KATASTROFY KOLEJOWE I AUTOBUSOWE W BESKIDACH





Stanisław Bednarz


Poniższy tekst stanowi komentarz do prezentacji stanowiącej załącznik do prelekcji pt. „Historyczne katastrofy i zdarzenia komunikacyjne w Beskidach i Tatrach – nowe nieznane fakty” z dnia 28.IV.2017 roku. 

W naszym regionie miało miejsce kilka katastrof i wypadków w ruchu kolejowym i autobusowym, które zostały odnotowane w annałach i podawały o nich ówczesne media. A oto one:


Wypadki kolejowe:

1.      Wykolejenie lokomotywy na podmytym nasypie w Oświęcimiu-Dworach w 1883 roku. Nie ma informacji o ofiarach…
2.    Katastrofa w Marcinkowicach w 1903 roku. Na stromym wzniesieniu za Marcinkowicami urwało się 13 wagonów towarowych – zsunęły się i wpadły na tył pociągu osobowego. Rannych zostało 18 osób.
3.    Gorlice 1910 rok. Ponownie wpadły na siebie wagony. Brak bliższych danych odnośnie ofiar.
4.    Jasło, dnia 10.VII.1926 roku. Parowóz Tp 17-9 wyskoczył z szyn.
5.     Stryszów, 1.IX.1925 roku. Zderzenie pociągu osobowego z wojskowym ,  dwa wagony pociągu wojskowego rozleciały się z powodu lichoty materiału. 1 osoba zginęła 18 rannych
6.    Do największej katastrofy w historii  polskiego kolejnictwa  o której tak rzadko się wspomina  jest katastrofa na stacji Barwałd Średni na linii Kalwaria – Wadowice. Miało to miejsce  24 listopada 1944 roku. Zderzyły się pociąg osobowy Zakopane - Kraków z niemieckim pociągiem towarowym. Pociąg jadący z Zakopanego do Krakowa  został na stacji Kalwaria Lanckorona skierowany na trasę okrężną  gdyż partyzanci wysadzili tor do Skawiny . Po tym samym torze od strony Wadowic jechał pociąg towarowy wiozący zaopatrzenie dla wojska niemieckiego. Dyżurny w Kalwarii Lanckoronie zorientował się w sytuacji i wysłał za pociągiem lokomotywę, która głośnymi gwizdami starała się ostrzec przed niebezpieczeństwem, niestety bezskutecznie. W wyniku zderzenia  zginęło 130 osób, a 100 zostało rannych.. Znane są przyczyny dlaczego prasa pomija   tę katastrofę. Już następnego dnia, 25 listopada, na terenie obozu oświęcimskiego zostaje rozstrzelany dyżurny ruchu z Kalwarii Lanckorony. Doraźnym wyrokiem sądu zostaje uznany winnym doprowadzenia do katastrofy.
Akcja ratownicza jest utrudniona. Stare drewniane wagony konstrukcji austriackiej nie zapewniały należytej ochrony. Pociąg był przeładowany. Brakuje karetek, sprzętu medycznego, środków opatrunkowych i dezynfekcyjnych. Na miejscu pracuje tylko trzech lekarzy. Wielu umiera nie otrzymując na czas pomocy.
W ratowanie pasażerów angażuje się z wielką ofiarnością miejscowa ludność. Ocalali ranni transportowani są do szpitala w Wadowicach, a także do szpitala polowego w Andrychowie. Wielu zmarłych zostaje pochowanych na barwałdzkim cmentarzu. Ofiary pochodzą głownie z Podhala, ale także z okolic Łodzi, Kielc i Lublina
7.     Wypadek z cysterną w Męcinie. Jesień 1959 – wykolejenie w Męcinie. Z wysokiego nasypu wykoleiło się kilka wagonów towarowych, w tym cysterna z benzyną. Doszło do samozapłonu w promieniu 100 m. Zapaliła się stodoła ze słomą. Część benzyny dostała się do rzeczki i tam się zapaliła. Mieliśmy do czynienia płonącym ciekiem wodnym.
8.    Lato 1946 - katastrofa na stacji Kalwaria Lanckorona. Pociąg towarowy jechał ze stacji Stronie po wielkim spadku z wadliwie działającymi hamulcami. Osiągnął ogromną prędkość i wykoleił się na stacji Kalwaria-Lanckorona. Nie ma informacji o ewentualnych ofiarach lub rannych.
9.    16.08.1951 - katastrofa na stacji Dobra koło Limanowej. Pociąg towarowy prowadzony parowozem Ty-2 tendrem naprzód  jechał ze stacji Kasina Wielka również po ogromnym spadku. Rozwinął nadmierną prędkość i wykoleił się na zwrotnicach przed stacją. Zginął kierownik pociągu z Nowego Sącza.
10.                        Lipiec 1953 – katastrofa na szlaku Sieniawa-Lasek. Pociąg towarowy  prowadzony parowozem TkT-1  wskutek nadmiernej prędkości zjeżdżając z przystanku Pyzówka wykoleił się. Parowóz przewrócił się na bok  na skarpę. Na szczęście nic się nikomu nie stało.
11.   Sierpień 1953 - niemal nie doszło do zderzenia pociągów osobowych w Sieniawie. Pociąg osobowy Zakopane-Mysłowice prowadzony parowozem Ty-42 prowadzony tendrem naprzód jadąc po olbrzymim spadku na skutek usterki hamulców nie zdołał zatrzymać się na stacji Sieniawa. Szczęśliwie zdążający z przeciwka pociąg  zdążył wjechać na inny tor i nie doszło do zderzenia czołowego.
12. 5.09.1960 - katastrofa w Mszanie Dolnej. Ze stacji Rabka Zdrój zbiegły cztery wagony towarowe z węglem  przejechały z wielka prędkością stacje w Zarytem i w Mszanie Dolnej, i za stacją najechały na stojący pod semaforem  parowóz Ty-2 wracający luzem z Kasiny. Zginął jadący na ostatnim stopniu wagonu towarowego pracownik kolejowy który bał się  wyskoczyć w biegu.
13. Lato 1967 - katastrofa na stacji Raba Wyżna - pociąg mieszany (osobowo- towarowy) z Zakopanego do Chabówki  został wpuszczony na tor zajęty przez jadący przed nim pociąg towarowy z popychem. W wyniku zderzenia zginął jeden pasażer pociągu towarowego.
14. Katastrofa w Skawie k./Jordanowa. Lipiec 1971 – wykolejenie pociągu osobowego w Skawie. Nocny pociąg osobowy relacji Kraków Płaszów – Chabówka prowadzony przez TkT -48 jadąc z Jordanowa do Chabówki około 1 km przed przystankiem Skawa  na skutek wady w torze wykoleił się i zjechał z nasypu. Parowóz zatrzymał się tuż przed brzegiem Skawy, jeden wagon przewrócił się. Poszkodowanych nie było gdyż pociąg był prawie pusty.
15.  Zdarzenie z dnia 23.03.1979 roku – na stacji Zakopane – pociąg towarowy prowadzony elektrowozem złamał kozioł oporowy na końcu stacji i wjechał na ulicę. Żartowano że maszynista pragnął zrealizować nie spełniony plan dawnego właściciela Zakopanego hr. Zamoyskiego połączenia Zakopanego z koleją suchogórską. Szczegóły- tego dnia o godz. 5:00 na stacji Zakopane pociąg nr 581 prowadzony lokomotywą ET21-469 nie został zatrzymany w miejscu obowiązującym i najechał na poduszkę piaskową i kozioł oporowy. Lokomotywa po rozbiciu kozła oporowego, ścięciu słupa trakcyjnego, części wiaty nad wejściem na perony zatrzymała się czołem na chodniku ulicy Kościuszki. Zasadniczą i bezpośrednią przyczyną wypadku było zbyt późne rozpoczęcie hamowania i nie zmniejszenie szybkości jazdy. (Prawdopodobnie przysnął maszynista). W pierwszym wagonie były wersalki więc straty były niewielkie dwie wbiły się w siebie , w drugim wódki i koniaki straty nie powetowane , dalej już tylko węglarki (wg świadka zdarzenia p. Janiny Filipek) Zdarzenie to jest okazja do wspomnienia krótkiej historii odgałęzienia Chabówka-Zakopane.
16. Incydent „szalona lokomotywa” z dnia 14.12.1982 roku. Ze stacji Zakopane zbiegł elektrowóz –szalona, lokomotywa EU07-211 bez drużyny. Przejechał z olbrzymią prędkością przez Poronin, Biały Dunajec, Szaflary, Nowy Targ i wyhamował na wzniesieniu pod Laskiem. i zjechał
z powrotem do Nowego Targu gdzie go złapano. Maszynista wyłączył silniki, opuścił pantograf, zaciągnął ręczne hamulce i poszedł na chwilę do dworcowego baru. Była godzina 14:08, i wtedy to ta lokomotywa niespodziewanie sama ruszyła. Siłą bezwładności zaczęła się staczać dalej po torze, który w tym miejscu miał już lekki spadek. I powoli nabierała prędkości aż do 106 km/h. Tym bardziej,
że od stacji do Spyrkówki spadek torów dochodzi do 27 promili. Legenda miejska głosi, że elektrowóz ten osiągnął maksymalną prędkość 120 km/h i nie wyleciał z szyn na zakrętach!
17.  Dnia 31.01.2004 roku, około godziny 23:00 doszło do koszmarnego wypadku na szlaku kolejowym pomiędzy Osielcem a Bystrą Podhalańską.  Na niestrzeżonym przejeździe lokomotywa zderzyła się z samochodem poczym wykoleiła się i uszkodziła domek dróżnika. Utrudnienia potrwają co najmniej kilkanaście godzin, bowiem wykolejony pociąg zerwał trakcję elektryczną i zniszczył kilka słupów.
18.Dnia 11 czerwca 2004  - to samo miejsce. W tym dniu pewna kobieta jechała z Osielca do Bystrej Podhalańskiej i na fatalnym przejeździe zgasł silnik jej samochodu. Mimo wysiłków z jej strony, nie udało się jej uruchomić samochodu, który stał w poprzek toru. Traf chciał, że właśnie zza zakrętu wypadł pociąg, którego maszynista zauważył za późno przeszkodę i choć zahamował od razu – niemal z pełnym rozpędem wyrżnął w samochód. Kobiecie udało się wyskoczyć zeń w ostatniej chwili... I znów – nikomu nic się nie stało. Ten przejazd jest „czarnym punktem


Wypadki drogowe:


19. Katastrofa ciężarówki w Jordanowie, 4.V.1955 roku. W dniu 4 maja rano ze Spółdzielni Wielobranżowej bo taka nazwę nosiła wtedy” Jordanowianka” wyruszyła ciężarówka Dodge z nienakrytą paką do Krakowa. Samochód był stary i pochodził z demobilu armii amerykańskiej. Polska w ramach pomocy UNRA dostawała takie ciężarówki. Ze Spółdzielni do Krakowa wyjechali Paweł Bieleś z-ca Prezesa, Leszek Sporschill kierowca, Czesław Urbańczyk pracownik. Po załatwieniu spraw w Krakowie około 17 ze skrzyżowania w Skomielnej Białej kierowca wziął kilka osób do Jordanowa - to jest Halinę Maciągę do szoferki, Antoniego Skorupskiego, Ludwika Leśniakiewicza – nauczyciela W.F z Liceum, Władysława Panowa  na pakę. Tak więc w ciężarówce w szoferce jechały 3 osoby, a na pace 4 osoby. Przy zjeździe z Malejowej Górnej  nastąpiła blokada hamulców , samochód był rozpędzony i nie zdołał prawidłowo wjechać na najazd most drewnianego  usytuowany pod  kątem 90 stopni. Przypomnijmy że stara droga wiodła na most drewniany potem pod dom Pana Małochy i tam łączyła się z dzisiejszą trasa. Samochód przewrócił się na bok i zawisnął nad przepaścistym nasypem. Z szoferki zdołali się ewakuować wszyscy. Później próbowali uwolnić Władysława Panowa któremu samochód przygniótł rękę i zwisał z nasypu. W trakcie tych prób, samochód spadł z nasypu na dno potoku. Wtedy zginał Władysław Panow. Pozostali,  którzy jechali na pace zostali siła odśrodkową wyrzuceni z samochodu. Antoni Skorupski i Ludwik Leśniakiewicz zostali wyrzuceni na drzewa i wyszli z wypadku z obrażeniami niestety zginął Czesław Urbańczyk, który został wyrzucony na kamienie. Według relacji świadków ks. wikary Wągiel  przerwał majówkę i udał się z ostatnim namaszczeniem do ofiar wypadku.
20.                     Katastrofa drogowa pod Żywcem – katastrofa autobusowa, która wydarzyła się dnia 15 listopada 1978 w Wilczym Jarze - wąwozie schodzącym do jeziora Żywieckiego nieopodal Oczkowa. Jest to druga pod względem liczby ofiar (po katastrofie autobusu pod Gdańskiem w 1994) katastrofa drogowa w powojennej historii Polski - zginęło 30 osób.Około godziny 5:00 rano, autobus PKS marki Autosan H9-03 o numerze rejestracyjnym BBA 020E, kierowany przez Józefa Adamka wpadł w poślizg i spadł z wysokości 18 m z mostu w Wilczym Jarze blisko brzegu Jeziora Żywieckiego. Przyczyna wpadnięcia w poślizg do dzisiaj rodzi wiele spekulacji, włączając w to skutek wcześniejszego zderzenia lub próbę ominięcia innego samochodu stojącego wówczas na moście, brak jednak jednoznacznych dowodów na te hipotezy. Około godziny 5:15-5.25 nad ranem drugi autobus PKS marki Autosan H9-03 o numerze rejestracyjnym KX 5579, kierowany przez Bolesława Zonia wpadł w poślizg, po czym runął z wysokości 18 m z mostu w Wilczym Jarze wprost do Jeziora Żywieckiego i zatonął na głębokości 5 metrów.W wypadkach obu autobusów śmierć poniosło trzydzieści osób, dziewięć udało się uratować. Autobusami podróżowali górnicy zmierzający do kopalni KWK „Brzeszcze”, KWK „Mysłowice” oraz lędzińskiej KWK „Ziemowit”. Zginęło 27 górników, wdowa po zmarłym dwa tygodnie wcześniej w wypadku drogowym górniku kopalni „Brzeszcze” oraz dwóch kierowców PKS.
21. Był 5 stycznia 1973 roku. Łasak wraz z trójką kolarzy: Jerzym Żwirko, Krzysztofem Stecem i Januszem Kowalskim, wyruszył z Warszawy na zgrupowanie do Zakopanego. Ich podróż zakończyła się przedwcześnie. Do Zakopanego nie dojechali. Na "zakręcie śmierci" w Skomielnej Białej samochód prowadzony przez Łasaka wpadł wprost pod jadący w przeciwnym kierunku autobus. Lewa strona auta była zmiażdżona. Ta, po której siedzieli trener i Żwirko. "Widziałem tylko światła przed nami, nie słyszałem już huku zderzenia naszego samochodu z autobusem. I później nastała cisza. Straciłem przytomność, odzyskałem ją siedząc w rowie. Obudził mnie kolega Mietek Nowicki, który jechał swym samochodem za nami - z innymi kolarzami. Mnie i Krzysztofa Steca zabrało pogotowie ratunkowe. Wcześniej zostali zabrani trener Łasak i Jurek Żwirko" - opowiadał Kowalski
22.                      W wypadku, do którego doszło w położonej niedaleko Jordanowa miejscowości Krzeczów, zginęło czterech parlamentarzystów. Piątą ofiarą był zatrudniony w Kancelarii Sejmu kierowca Andrzej Włodakow. W jednej chwili życie stracili: Marian Korczak (PSL), Halina Licnerska (UP), Wanda Sokołowska (SLD) oraz Maria Trzcińska-Fajfrowska (UW). Wypadek przeżyła jedynie Mirosława Rudnowska.
Do wypadku doszło w dniu 9.X.1990 roku około godziny 17.30 na prostym odcinku drogi. Padał śnieg z deszczem, a wcześniej nad okolicą przeszły intensywne opady śniegu, tworzyły się kilkucentymetrowe śnieżne koleiny. Służby drogowe nie sprzątały zalegającego opadu. Kierowca sejmowego forda wbił się w tylne osie naczepy, która nagle stanęła w poprzek drogi. Mikrobus odbił się od ciężarówki i uderzył w skarpę.