Mój kalendarz – 92
lata temu, 3 sierpnia 1925 roku, w
Masywie Babiej Góry i w Tatrach zdarzyły się bardzo dziwne wypadki, które
do dziś szukają rozwiązania.
Szczyt Babiej Góry
nie bez przyczyny znany jest ze swojej kapryśnej pogody. Nawet gdy w dolinach
mamy ciepłą
i słoneczną aurę, może się zdarzyć że na szczycie
trafimy na silny wiatr i niską
temperaturę.
W dniu 3 sierpnia 1925 roku nastąpiło na Babiej nagłe załamanie pogody.
Rozszalała
się
gwałtowna
wichura.
Na grzbietowej hali niedaleko Diablaka pasł woły starszy doświadczony wolarz
Wincenty Żywczak
i trzej młodzi
pomocnicy Karol Lach, Emeryk Szklarczyk i Surowczyk. Próbują zegnać z grzbietu stado
w bardziej bezpieczna kotlinkę
ale na nierównościach
Żywczak
potyka się
łamiąc nogę i umiera z zimna!
Pomagający
mu pomocnicy nękani
gwałtowną wichurą, przemoczeni do
nitki, przemarznięci
tracą
siły
i na łące
umierają
z wyczerpania.
Surowczyk ocalał zszedł na oślep do osiedli w
Lipnicy. O 4-tej rano następnego
dnia ekipa ratunkowa znajduje trzy trupy. Zadziwiające jak na sierpień. Woły okazały się odporniejsze i
zbiły
się
w stado wychodząc
bez szwanku.
Co dziwnego tego
samego dnia w Tatrach miała miejsce podobna
tragedia. 3 sierpnia 1925 roku. 3 osobowa grupa wyruszyła z Pięciu Stawów
Spiskich na Łysą Polanę. Szli w
towarzystwie czterech poznanych wcześniej taterników, z których trzech -
z powodu załamania
pogody i silnego wiatru - wyprzedziło ich. Został z nimi tylko doświadczony
Wasserberger. Ok. 5. po południu
z prokuratorem Kasznicą zaczęło dziać się coś niedobrego. Po
chwili to samo skrajne wyczerpanie dotknęło jego syna i drugiego mężczyznę. "Pani
Kasznicowa twierdziła,
że
wszyscy czuli się
dobrze, a potem naszła
ich duszność.
[…] Jeden po drugim padali nieprzytomni" - Zofia Kasznica - nieodczuwająca dziwnej fatygi
- dała
Wasserbergerowi i synowi "na wzmocnienie" porcję czekolady i łyk koniaku.
Alkohol wlała
też
do ust ledwo przytomnemu mężowi,
który chwilę
potem wyzionął
ducha. 21-letni student, majacząc
chciał
wstać,
ale przewrócił
się
i umarł.
Nie żył też 12-latek.
Tajemnica
tragedii, jaka rozegrała
się
w Dolinie Jaworowej, do dziś
pozostaje nierozwiązana.
Posądzano
Kasznicową
o otrucie. Dzisiaj sugeruje się
zjawisko próżni
powietrznej przy silnym wietrze. Też mało przekonywujące. Góry kryją tajemnice.
Opracował – Stanisław Bednarz
Zdjęcia - Internet