poniedziałek, 14 maja 2018

O mamutach i ludziach…




Marina Bojkowa


Temperatura ciała dinozaurów wahała się pomiędzy +36 a +38°C, tj. takiej, jaka jest u dzisiejszych ssaków. Do takiego wniosku doszli paleontolodzy na podstawie analizy emalii zębów mezozoicznych jaszczurów.

Wieczna zmarzlina Jakucji, bez wątpienia podaruje Ludzkości jeszcze niemało sensacyjnych odkryć. Jedno z nich zostało dokonane trzy lata temu przez grupę uczonych prowadzoną przez paleontologa kierującym oddziałem ekspozycyjnym Muzeum Mamutów Północno-Wschodniego Federacyjnego Uniwersytetu – Siergieja Fiedorowa. Wtedy to w okolicach wioski Tumat (N 70°43’08” – E 139°13’33”, 17 m n.p.m.) członkowie ekspedycji znaleźli szczeniaka dawnego psa, rówieśnika mamutów.


Na brzegu prehistorycznego jeziora


Ta historia zaczęła się w 2011 roku, kiedy to nieopodal wsi Tumat miejscowi odkryli zamrożone zwłoki dziwnego stworzenia z uzębieniem drapieżnika. Fiedorow, który przybył na miejsce znaleziska, odtransportował je do Jakucka, gdzie doszli do wniosku, że w ręce uczonych wpadł szczeniak, który zginął w rezultacie osuwiska wiele stuleci temu. W 2015 roku do Tumatu pojechała druga ekspedycja i już bez problemów Fiedorow z kolegami nieopodal miejsca znalezienia pierwszego szczeniaka znaleźli drugiego.
- Do dziś dnia pamiętam pięć par rąk w białych chińskich rękawiczkach, które wyciągnęły się do obiektu żeby go dotknąć – wspomina uczony. – Potem chłopaki powiedzieli, że to bzdura, Siergiej Jegorowicz stracił swój dar wymowy i tylko zamilkł. A ja wprost oniemiałem z przerażenia, że na tego szczeniaka zostanie przeniesione nasze DNA, który czekał na nas w wiecznej zmarzlinie przez 12.000 lat…  

Dlaczego prehistoryczne psy stały się taką sensacją? Rzecz w tym, że znalezione zwierzęta zachowały się całkowicie zakonserwowane w wiecznej zmarzlinie – od czubka nosa do koniuszka ogona. A to były pierwsze tego rodzaju znaleziska. Być może, dzięki tym tumackim psom (termin, który wszedł w obieg w świecie naukowym) uczeni powoli zbliżają się do odpowiedzi na pytania: gdzie i kiedy pojawiły się te zwierzęta, które stały się przyjacielem człowieka, kim był ich przodek? Tak też w czasie drugiej ekspedycji miała miejsce ta tajemnicza, niemalże mistyczna historia.
- Jaskinia, w której „zakonserwowaliśmy” jak w zamrażalniku naszego starszego szczeniaka – opowiada Siergiej Fiedorow znajdowała się w stromym brzegu starego jeziora. Był rzadki w przymorskiej tundrze niemal bezwietrzny dzień. Zwinąwszy obóz, gotowi do odjazdu piliśmy herbatę. Był z nami także pies. Naraz ona – bez podmuchu wiatru – wpatrywała się w stronę jaskini, zaczęła głośno wyć i szczekać. Dlaczego? Wiatr nie mógł przynieść jakiegokolwiek zapachu pies wył i szczekał tak, że my wszyscy poczuliśmy się nieswojo, a właściciel wydarł się na nią. I o takich rzeczach, które zdarzają się w tajdze i tundrze słyszałem ja nieraz.


Rytuały pogan


Siergiej Fiedorow ukończył biologiczno-geograficzny fakultet uniwersytecki, potem nauczał w jakuckich bezludziach na podstawie nakazu pracy i potem 17 lat pracował jako starszy pracownik naukowy Oddziału Przyrodniczego Krajoznawczego Muzeum im. E. Jarosławskiego. Poważnie zajmował się taksydermią. A stopniowo w większości krajoznawczych i szkolnych muzeów w Republice Sacha (Jakucja) jest coraz więcej kolekcji mamutów – różne kości zwierząt Epoki Lodowcowej, skóra, sierść, podeszwy, kopyta miękkie tkanki – tak więc niepodobne było nie zajmować się paleontologią. W 2001 roku, dla budującego się Muzeum Mamutów Siergiej Fiedorow wraz z towarzyszem sporządzili pierwszy w republice manekin mamuta naturalnej wielkości. Okrywa włosowa powstała włosia 450 końskich ogonów i grzyw. Model ten stoi tam do dziś dnia i jest na wszystkich widokówkach z tego muzeum. Potem Fiedorow z grupą współpracowników stworzył model trzeciorzędowego mamuta dla japońskiego Muzeum Narodów Północy Hokkaido – mamucika Dimy

Dzisiaj Siergiej – szef naukowo-badawczego projektu „Pleistoceńskie i polodowcowe psowate z wiecznej marzłoci Jakucji”, który grupuje specjalistów z różnych dziedzin z Belgii, Danii, Szwecji, Japonii i Niemiec. Są to pracownicy naukowi i muzealni, przedstawiciele nauk czystych i stosowanych. Do tego jest on jednym z najbardziej aktywnych organizatorów i uczestników prac polowych. Siergiej przyznaje się do tego, że obowiązkowo bierze ze sobą to, co powinno być pozostawione w ziemi. Ten rytuał nazywa się „sir belege” – „dar dla ziemi”. Zazwyczaj są to włosy z końskich ogonów i grzyw białej maści, białe paciorki czy kawałki potarganego materiału.
- Mam zawsze ze sobą woreczek z tymi materiałami. Jesteśmy poganami. Wierzymy w siły Przyrody i te zjawiska, które okrążają nas od urodzenia – mówi Fiedorow. – Takie rytuały są potrzebne do tego, by dobre bóstwa wspierały nas i broniły od zła. To jest swego rodzaju ochrona. I to, że Jakuci wożą ze sobą takie woreczki i uprawiają ten rytuał, daje im moralne prawo do uważania siebie za część ziemi ojczystej.[1]   

A poczucie ochrony i bezpieczeństwa ze strony sił wyższych – jak uważa jakucki uczony – jest potrzebne współczesnemu człowiekowi i to obowiązkowo za pośrednictwem koralików.



Mamuty powrócą?


Dzisiaj już niewielu uczonych ma wątpliwości co do tego, że po Ziemi znów mogą biegać mamuciątka. Wszak technologie nieprzerwanie się rozwijają, a znaleziska są coraz bardziej sensacyjne. I tak np. weźmy znalezisko małołjachowskiego mamuta, z którego w czasie wykopywania go w 2012 roku na Wyspach Nowosyberyjskich (N 75°42’ - E 152°30’), wyciekała świeża krew.[2] A do tego mamut ten zamieszkiwał Ziemię około 43.000 lat temu! Na Zachodzie i u nas powstała myśl o jego „zmartwychwstaniu”. Na Zachodzie ludzi niepokoją przede wszystkim moralno-etyczne aspekty klonowania – niepokoi ich los mamucika, który urodzi się i będzie żyć bez swych pobratymców, a potem będzie cichutko umierał w jakimś zapomnianym ZOO.[3] Ich niepokoi los indyjskiej słonicy, która przez 22 miesiące będzie nosić w sobie dziecko – i co się pojawi w rezultacie? Jakiś „obcy”? Powstaje pytanie: po co klonować wymarłe zwierzęta? Jaka z tego korzyść? Jednoznacznej odpowiedzi nie ma, a tak naprawdę, to każdy ma swe racje.[4] Fiedorow uważa, że podobny eksperyment to jest swego rodzaju maszyna czasu. Po pierwsze – to powrót na Ziemię zwierząt, które wymarły wiele tysięcy lat temu, a po drugie to demonstracja rozwoju nauki w pojedynczym państwie, kraju.

- No i tutaj mamy taki oto paradoks – mówi Fieforow – 87% znalezisk mamutów z miękkimi tkankami dokonano na terytorium Jakucji, i dlatego powinniśmy być zainteresowani tą sprawą, ale niestety. W Rosji marka mamutów stoi znacznie niżej niż za granicą. W rosyjskiej nauce są ważniejsze priorytety niż klonowanie mamutów. Oto dlaczego nie ma ani jednego porządnego filmu dokumentalnego o mamutach, a tylko zagraniczne? Ja sam niejednokrotnie przyjmowałem zagraniczne grupy filmowe, dlatego wiem, co się kręci w republice. Coś takiego mnie zadziwia jako człowieka, który pracuje w jedynym na świecie Muzeum Mamuta i zajmuje się popularyzacją nauki o wymarłych zwierzętach.



Ekologia – w duszy…


Na pytanie, czy nie dałoby się sklonować mamuty dla turystów, Siergiej odpowiedział – NIE! Do tego on uważa, że takie rzeczy są dostępne tylko w pracach muzeów – w celu przyciągnięcia uwagi i zainteresowania znaleziskami, badaniami, co w rezultacie zwiększy ilość zwiedzających. Ale wszystko powinno być w miarę.
- Według mnie niezbędnym jest – mówi Fiedorow – nie przeinaczać historii, ona powinna być obiektywna. Będziemy przeinaczać, zaszkodzimy sami sobie. Obserwujemy podobne rzeczy i obok nas! Ot, teraz wszyscy mówią – ekologia to wszystko. Ale ekologia powinna być w sercu w pierwszej kolejności.

Według Siergieja muzealnicy powinni w swej pracy opierać się na naukowo sprawdzonych faktach. Uważa on, że nawet pamiątki powinny być oparte chociażby na folklorze, przekazach, a one po prostu są robione bez żadnego przekazu. Weźmy tak modne dzisiaj talizmany i amulety. Wśród nich, co jest oczywiste, pełno podróbek. Siergiej wspomina taki przypadek – jeden z jego znajomych wytwarzał takie amulety i zamieszczał na nich taki napis: Od dawna kość mamutów, tych wielkich zwierząt chroniła dawnych ludzi od napaści i złych duchów. Ale to wcale nie odpowiada współczesności! Od wieków Jakuci przekazywali sobie z ust do ust legendy o „przekleństwie mamutów”. Uważało się, że człowieka, który znalazł i wykopał mamuta będą prześladować straszne nieszczęścia. Znaczy się, że człowiek, który wyrył na amulecie taki napis wymyślił nową legendę! A to jest – jak uważa Fiedorow – niedopuszczalne.



Marzenie paleontologa


W 2016 roku, Siergiej woził japońskich turystów nad rzekę Indygirkę. Przygotowywał się poważnie do tego przez pół roku. Tour przebiegł zauważalnie. Japończycy wykopali dwa ciosy[5] o wadze 12 i 51 kg. Turyści się cieszyli, wspaniale wytrzymywali wszelkie polowe niewygody. Ciosów – rzecz jasna – z Rosji wywieźć nie mogli, ale na mocy porozumienia mogli uczestniczyć w poszukiwaniach.

- Wieczorami zbieraliśmy się wszyscy za dużym stołem w naszym 10-metrowym namiocie „naczalstwa” z piecem, na wieczorynkę – wspomina Fiedorow. – Podsumowywali jak przeszedł dzień, gdzie byli, gdzie kopali, co wykopali, uzgadniali plan przyszłych robót. Wyobraźcie sobie, że oni w Jakucji po raz pierwszy ujrzeli pojazd terenowy i mogli nim nawet powozić! Pojazd był stary, straszny i bardziej przypominał kupę złomu, ale jak się do niego wsiadło i zastartowało, to mknął nawet po wiatrołomach! Dało się po gazie – wydobywał się czarny dym, ryk silnika… W sumie Japończycy przeżyli masę niecodziennych emocji.

Tak oto wyglądają dni pracy paleontologa Siergieja Fiedorowa, którego profesjonalnym marzeniem na dzisiaj jest znalezienie szkieletu pierwotnego człowieka.
- Miejsca jego pobytu znajdujemy – mówi on – ale jego samego już nie. Kość ludzka w odróżnieniu od zwierzęcej jest bardziej krucha. No, ale ludzie też żyli! Tak więc dlaczego, skoro zwierzęta tak doskonale zakonserwowały się w marzłoci, do dziś dnia nie znaleźliśmy człowieka? To pytanie niepokoi wielu paleontologów i archeologów. Tak więc, jak mówił Siemion Siemionowicz w filmie „Brylantowa ręka” – będziemy szukać!

Źródło – „Tajny XX wieka”, nr 51/2017, ss. 8-9
Przekład z rosyjskiego - ©R.K.F. Leśniakiewicz                 

  


[1] Rytuał taki opisał także prof. Iwan Jefriemow w opowiadaniu „Księżycowa skała” (NK, Warszawa 1953).
[3] Opisałem problem powołania do życia trzeciorzędowego ZOO w jednym z artykułów w „Nieznanym Świecie” jeszcze w latach 90., w którym postulowałem klonowanie mamutów i innych zwierząt z Trzeciorzędu, które mogłyby stanowić doskonały materiał dydaktyczny i badawczy dla uczonych zajmujących się tym okresem życia naszej planety.
[4] Problem ten porusza Michael Crichton w swej powieści i cyklu filmów „Park Jurajski”, z tym że dotyczy on klonowania dinozaurów.
[5] Kły mamuta lub słonia.