USS Scorpion
Nikołaj Walentinow
W dniu 11.II.1992
roku, u wejścia do Zatoki Kolskiej amerykański SSN-689 USS Baton Rouge zderzył się z
rosyjskim SSN typu Sierra.[1] Od katastrofy nuklearnej
uratowała je jedynie niska prędkość ich poruszania się.
Pięćdziesiąt lat
temu, w dniu 22.V.1968 roku, w Oceanie Atlantyckim zatonął amerykański SSN-589
USS Scorpion
z załogą liczącą 99 osób. A dwa miesiące wcześniej taki sam los spotkał
radziecki SSB K-129.[2] Czy istnieje jakaś więź
pomiędzy tymi dwoma tragediami? Odpowiedź jest ukryta w pancernych safesach
wojskowych służb i raczej nie zostanie opublikowana za naszego życia…
Do spotkania nie doszło
W dniu 27.V.1968
roku, na pirsie bazy US Navy w Norfolk zebrali się członkowie rodzin i
przyjaciele marynarzy służących na USS Scorpion. Wszyscy ze
zniecierpliwieniem czekali przybycia okrętu, zwłaszcza dzieci i kobiety w
nadziei, że ich ojciec, mąż, syn czy narzeczony zejdzie na brzeg jako pierwszy.
Wedle tradycji amerykańscy podwodniacy przed powrotem do bazy grają w swojego
rodzaju loterię, której zwycięzcy – trzech załogantów – otrzymują prawo do
zejścia na ląd w pierwszej kolejności, aby uzyskać „prawo do pierwszego
pocałunku”. Pocałunku słodkiego i oczekiwanego, zważywszy fakt, że marynarze
nie widzieli swych bliskich od 15 lutego – czyli od dnia, w którym okręt
wyszedł w rejs.
Atomowy okręt
podwodny o wyporności 3100 ton[3] uczestniczył w ćwiczeniach
amerykańskiej VI Floty[4]. 21 maja jego dowódca Francis Slattery zameldował przez radio
o powrocie do bazy, podał współrzędne, prędkość i kurs. Więcej radiogramów z
okrętu nie było. Ale dowództwo US Navy w ciągu następnych 6 dni nie
zaniepokoiło się tym faktem, bowiem zgodnie z procedurami ustanowionymi dla
okrętów podwodnych z napędem atomowym poruszającymi się pod wodą. Skorpion
nie powinien wychodzić w eter.
Zgodnie z porządkiem
ćwiczenia, okręt powinien wejść do portu Norfolk o ETA[5] na godzinę 17:00 EDT. Ale
minął ETA, potem godzina, druga, trzecia… - a okrętu nadal nie było. Dowództwo zrozumiało,
że coś złego się wydarzyło. O godzinie 19:00 powiedziano oczekującym, że okręt
się opóźnia, jednakże w tym samym czasie 35 okrętów i 35 samolotów już
prowadziło jego poszukiwania.
Szczątki na dnie oceanu
Poszukiwacze
przeczesywali pasy oceanu o szerokości 50 mn/~93 km po obu stronach
przypuszczalnego kursu tego „atomowca”, łapali sygnały radiowe i odbicia
sygnałów hydrolokatorów obserwując, a nuż pojawią się jakieś szczątki czy plamy
oleju na powierzchni oceanu. Ale niczego się nie dopatrzyli. Stało się jasne,
że okręt poszedł na dno. Pozostała nadzieja, że to się stało na odcinku, gdzie
głębina była mniejsza od średniej i póki zapasy żywności, wody i powietrza
zapewniały załodze 70 dni przeżycia w oczekiwaniu na pomoc.
Promyk nadziei na
pomyślne zakończenie rozbłysnął, kiedy niedaleko od wybrzeży stanu Wirginia, na
dnie ratownicy znaleźli okręt podwodny o wymiarach mniej-więcej takich jak Scorpion.
Ale rychło okazało się, że znajduje się tam on jeszcze od czasów II Wojny
Światowej. Kilka razy w przekazach radiowych pokazywało się słowo „Branntwein”
– kodowa nazwa Scorpiona. Jednakże kontrola wykazała, że tą nazwę nosi co
najmniej osiem jednostek…
Po dziesięciu dniach
dowództwo US Navy uznało okręt za „przypuszczalnie zaginiony”, a po pięciu
miesiącach poszukiwań, w dniu 30 października z pokładu oceanograficznego
okrętu USNS Mizar MA-48/T-AGOR 11/T-AK 272 do sztabu US Navy napłynął
radiogram specjalnego znaczenia: Obiekty rozpoznane jako części kadłuba SSN USS Scorpion odnaleziono około
400 mn/~741 km na SW od Wysp Azorskich na głębokości ponad 3000 m. Okręt
był rozerwany na dwie części w okolicach centrali, a jego część rufowa była
pogięta do środkowej części. Kiosk był nie uszkodzony, jednak leżał na boku w
odległości nie mniejszej niż 100 ft/~33 m od dziobu okrętu. Podniesienie
szczątków Scorpiona na powierzchnię było niemożliwe.
Wersje tragedii
Komisja śledcza pod
kierownictwem vice-admirała Bernarda Austina postawiła cztery możliwe hipotezy
o przebiegu tej tragedii:
·
Pierwszą możliwą przyczyną była niesprawność aparatury sterowania.
Założono, że stery poziome (głębokości) w czasie wykonywania ostatniego manewru
mogły zablokować się w położeniu „do zanurzenia”, a poruszający się z dużą
prędkością Scorpion bez tego znajdował się na dużej głębokości, załoga nie
zdążyła czegokolwiek przedsięwziąć, kiedy okręt osiągnął głębokość krytyczną.
·
Drugą przyczyną mogło być pęknięcie jednej z rur z rurociągu, podobne do
tego, co zaszło z SSN-593 USS Thresher pięć lat wcześniej.
·
Trzecia przyczyna – eksplozja głowicy torpedy wewnątrz okrętu.
·
I na koniec – czynnik ludzki, ktoś z załogi mógł pociągnąć nie tą
dźwignię, czy nacisnąć nie ten guzik…
Ale do tego komisja
orzekła, że nie ma jakichkolwiek podstaw do stwierdzenia, że do katastrofy USS
Scorpion doszło wskutek dywersji czy
sabotażu. Tym sposobem zdjęto
podejrzenia Amerykanów, że za tą katastrofą znajdowała się „ręka Moskwy”. Poza
tym komisja nie dysponowała danymi, które by wykluczyły możliwość zderzenia Scorpiona
z innym okrętem podwodnym czy nawodnym, bowiem żaden amerykański czy inny statek nie zameldował o zderzeniu
tego typu. Końcowy wniosek komisji był następujący:
Okręt zanurzył się poniżej maksymalnej dozwolonej głębokości
zanurzenia i zatonął z nieznanej przyczyny.
Kierownictwo US Navy
także oświadczyło, że tragedia Scorpiona jest zagadką, której nie
dało się rozwiązać.
Straszna zemsta
Jednakże tak czy
inaczej wszystko stało się jawnym. W czasie swego 25-letniego dochodzenia,
amerykański dziennikarz wojskowy Ed
Offlie doszedł do wniosku, że Skorpion został zniszczony przez
radziecki okręt podwodny. Według tego publicysty, była to zemsta radzieckich
podwodniaków za zatopienie radzieckiego SSB K-129, staranowanego
przez amerykański okręt podwodny w 1968 roku na Oceanie Spokojnym. Po tym rządy
USA i ZSRR dogadały się w sprawie dochowania tajemnicy zatonięć obu jednostek,
zwalając to na awarie.
A zatem co tam się
naprawdę stało? Dnia 17.V.1968 roku USS Scorpion ukończywszy trzymiesięczny
rejs w Morzy Śródziemnym w składzie amerykańskiej VI Floty, powracał do
Norfolk, kiedy otrzymał on zaszyfrowany rozkaz od vice-admirała Arnolda Shade’a dowodzącego podwodnymi
siłami morskimi USA na Atlantyku. Okrętowi polecono pełną parą udać się w rejon
Wysp Kanaryjskich w celu obserwowania poczynań radzieckiego zespołu okrętów,
które ćwiczyły we wschodnich sektorach Atlantyku. Amerykański wywiad ustalił,
że w toku tych manewrów dwa okręty naukowo-badawcze i okręt
poszukiwawczo-ratowniczy okrętów podwodnych prowadziły badania nad efektami
dźwiękowymi w środowisku oceanicznym. Poza tym jest niedawny wywiad z vice-adm.
w st. spocz. Phillipa A. Beshany’ego,
który był w tym czasie oficerem sztabowym, odpowiadającym za programy wojny
podwodnej i mającym dostęp do najtajniejszych danych. W wywiadzie tym
oświadczył, że:
Bardzo Ważne Osobistości z Pentagonu wiedziały o tym, że
Rosjanie opracowywali sposoby wspierania wysokiej autonomii okrętów nawodnych i
podwodnych w warunkach niemożności dostępu do obcych portów morskich.
Oczywiście Amerykanie nie mogli pozostawić tego rodzaju działań swego głównego
przeciwnika bez zainteresowania, dlatego też posłali na Atlantyk ten okręt
podwodny.
Tylko nie byli w
stanie założyć, że to ultratajne zadanie będzie znane radzieckim marynarzom.
Nasi mieli możliwość kontrolowania wymiany korespondencji radiowej Scorpiona
z Norfolkiem, w tym szyfrogramów wysyłanych w toku wypełniania zadania
rozpoznania, a to dzięki kodom, które przekazał nam agent radzieckiego wywiadu
uplasowany w US Navy – John Walker.
Tak więc radzieckie okręty szybko namierzyły amerykański okręt podwodny i nie
tylko go śledzili, ale także – być może – atakowali go. Najprawdopodobniej
dokonał tego radziecki atomowy okręt podwodny, który znajdował się w tym
zespole okrętów.
W czasie prezentacji
swej książki na przedmieściu Waszyngtonu – Fairfaxie, Ed Offlie oświadczył:
- W dniu 22.V.1968 roku
miało miejsce krótkie i nadzwyczajnie tajne starcie pomiędzy naszymi a
radzieckimi siłami podwodnymi.
Być może konfrontacja
pomiędzy USS Scorpion a radzieckim
okrętem podwodnym klasy Echo-II mogła być uznana za izolowaną potyczkę bez
większego znaczenia, która wymknęła się spod kontroli – pisze on.
On rozpatruje
czynności radzieckich marynarzy jako odwet za zatopienie okrętu K-129.
Wedle jednej z wersji, ten dieslowski rakietowy okręt podwodny, którzy potem Amerykanie
podnieśli na powierzchnię w rezultacie ultrasekretnej operacji[6], zatonęła po zderzeniu z
amerykańskim SSN-579 USS Swordfish w dniu 8.III.1968 roku, w
czasie bojowego patrolu w Pacyfiku.
W odpowiedzi
weterani radzieckich podwodniaków nie dali im czekać na odpowiedź na wersję
Offlie’a:
- Autor-konspirolog
pragnie zrobić kasę na dawnych tragediach, a o przyczynach tragedii
amerykańskiego i radzieckiego okrętu podwodnego można mówić tylko w trybie
przypuszczającym.
Ale tak czy owak, po
tym jak Skorpion znalazł się na dnie oceanu, obie strony doszły do
bezprecedensowego porozumienia w pogrzebaniu prawdy o K-129 i USS Scorpion.
Moje 3 grosze
Tragedie te
są szekspirowsko patetyczne i zawiłe jak kryminały Agaty Christie + sir Arthura
Conan-Doyle’a. Z jednej strony tragedia setek ludzi i ich najbliższych, z
drugiej napuszone dyrdymały o ojczyźnie, obowiązku, walce, itp. pierdołach,
które służą tylko do wciskania ciemnoty ogłupiałej publiczności. Jak to działa,
to wiem najlepiej – przekonałem się na własnej skórze, ile są warte te
wszystkie brednie wygłaszane przez politykierów. Ale to tak na marginesie.
Do tego, co
napisał autor mogę dodać dwie inne hipotezy miłośników Spiskowej Teorii Dziejów,
dla których takie wydarzenia, to manna z nieba. Pierwsza z nich dotyczy
katastrofy K-129. Z katastrofą K-129 jest związana ciekawa teoria
spiskowa, która zakłada, że K-129 miał wystrzelić SLBM w
kierunku Honolulu, co miało spowodować III Wojnę Światową. Obawiam się jednak,
że jest to tylko teoria spiskowa, choć z drugiej strony obecność na pokładzie K-129
8 dodatkowych członków załogi świadczy o tym, że okręt ten mógł wykonywać jakąś
tajną misję np. wywiadowczą czy techniczną…Kenneth
R. Sewell i Clint Richmond w
swej książce „K-129 zaginął” (Bellona, Warszawa 2007) twierdzą wprost: to było
uprowadzenie przez KGB radzieckiego boomera
i przejęcie przez nich klucza do rakiet, a następnie wystrzelenie ich na Hawaje
po to, by rozpętać III Wojnę Światową. Przedstawiona argumentacja jest tylko
sensacyjna i przypomina wypociny niejakiego Wiktora Suworowa alias Władimira
B. Rezuna, ex majora GRU, który zdezerterował i uciekł na Zachód, a teraz
produkuje pseudo-fakty i mity. Nie wyobrażam sobie, by radzieckie kierownictwo
dało zgodę na taką akcję nawet w czasach Zimnej Wojny. Ale te brednie znajdują
posłuch i niezorientowani ludzie podniecają się tymi głupotami wyssanymi z palców
miłośników STD.
Druga teoria
spiskowa dotyczy zatopienia USS Scorpion. Wedle fanów STD USS Scorpion
został celowo zatopiony przez… Izraelczyków w odwet za omyłkowe zatopienie
izraelskiego okrętu podwodnego INS Dawar. Potem tenże Dawar został zatopiony
w odwecie przez okręty VI Floty…Kompletna bzdura, ale kogoś to podnieciło do
tego stopnia, że usunął materiał na ten temat z mojego bloga. Być może ktoś to
usunął, by nie rozpowszechniać tych bredni szkalujących przecież państwo Izrael?
Swoją drogą czy ktoś w nie wierzy? Jak widać, tak.
No a na
koniec oczywiście trzecia teoria spiskowa – oczywiście wszystkie tutaj
wymienione okręty padły ofiarą USO i operujących nimi Obcych – już to Kosmitów,
już to Wodnych Ludzi – tym ostatnim się nie dziwię, bo sam czułbym się zagrożony,
gdyby w moim domu pałętały się okręty wyładowane minami, torpedami i rakietami
zdolnymi unicestwić połowę kontynentu na jeden sztos.
I to mógłby
być prawdziwy powód.
Źródło – „Tajny XX
wieka” nr 18/2018, ss. 4-5
Przekład z
rosyjskiego i angielskiego – ©R.K.F. Leśniakiewicz
[2] Był to
okręt podwodny klasy Golf II
wyposażony w 3 SLBM o mocy 1 Mt każdy.
[3] Wyporność
w zanurzeniu.
[4] Jest to
tzw. Flota Morza Śródziemnego.
[5]
Przypuszczalny czas przybycia.
[6]
Były to dwie operacje CIA o kryptonimach Azorian
i Jennifer, w trakcie których
wykorzystano statek dźwigowy USNS Hughes Glomar Explorer T-AG-193
obecnie GSF Explorer.