czwartek, 8 listopada 2018

Meteoryt Tunguski: 110 lat – 110 hipotez




Oleg Fajg


Pewnego razu uralski magazyn „Uralskij sliedopyt” w numerze poświęconym opowiadaniom debiutujących autorów oświadczył: Nie przyjmujemy materiałów, w których rozwiązuje się tajemnicę Meteorytu Tunguskiego.

W 1908 roku, w rejonie syberyjskiej rzeki Podkamiennej Tunguskiej zaobserwowano zagadkowy fenomen przyrody. W atmosferze, na wysokości kilku kilometrów nad tajgą eksplodował jakiś obiekt. Tak powstała hipoteza o słynnym Meteorycie Tunguskim zwanym także Tunguskie Dziwo. Do dziś dnia niczego konkretnego o jego naturze nie wiadomo. Jedynym rezultatem 110-letnich poszukiwań jest 110 hipotez na temat tego niezwykłego zjawiska na syberyjskim niebie…

Fragment komety?


Odłamek „ogoniastej gwiazdy”


Wszystkie hipotezy na temat spadku Meteorytu Tunguskiego dzielą się na klasy i podklasy, grupy i podgrupy. Każda nowa hipoteza znajduje zawsze swe miejsce w klasyfikacji.[1] Niestety, nie pomaga to w znalezieniu drogi do prawdy, ale za to znalazłby się temat na niejedną dysertację.[2] I tak przedstawię tu Czytelnikowi zbiór podstawowych hipotez o naturze Tunguskiego Dziwa.

Najstarsza i najpopularniejsza hipoteza pojawiła się jeszcze latem 1908 roku. Jest ona związana z upadkiem jądra/głowy komety, jednakże wszystkie „ogoniaste gwiazdy” pojawiające się na ziemskim nieboskłonie są dobrze znane, i w roli Tunguskiego Meteorytu zaczęto widzieć odłamki konkretnych komet. Na liście „podejrzanych” komet znalazły się następujące ciała niebieskie: kometa 7P/Pons-Winnecke, kometa 2P/Encke-Backlund i kometa 1P/Halley. Wszystkie możliwe warianty zostały zbadane przez znanego radzieckiego astronoma Wasyla Grigoriewicza Fiesienkowa i odrzucone jako bezsensowne. Cały szereg świadków wspomina o kilku eksplozjach, co pozwala sądzić, że Podkamienną Tunguską przeleciała cała czereda meteorytów, które odpadły od głowy komety, a kilka z nich wybuchło jakimś sposobem.

Aby to wyjaśnić pojawiła się teoria, że głowa komety zawierała jakieś związki chemiczne, które wchodziły w gwałtowne reakcje z tlenem. Jako alternatywą rozpatrywano hamowanie w atmosferze ciała o porowatej strukturze o małej gęstości. W takim przypadku mogła powstać nowa forma wybuchowego wejścia do atmosfery fragmentu komety, które nie pozostawiało po sobie nawet mikroskopijnego pyłu. Dopełniający schemat „modelu wybuchowego”, wedle którego odłamki te są jedynym ciałem mającym właściwości cieczy. Taki „wieloraki meteoryt” eksploduje podobnie jak PMW – plastyczny materiał wybuchowy vel plastyk.


Żelazo, kamień i… rykoszet


Pierwszy i najbardziej znany badacz Meteorytu Tunguskiego – Leonid Aleksiejewicz Kulik zawsze skłaniał się ku „hipotezie meteorytowej” i do końca życia miał nadzieję na znalezienie odłamków kosmicznego gościa.

Nadzieja ponownie pojawiła się, kiedy jego kolega Konstantin Jankowskij napotkał na dziwny czarny kamień z rzadkimi inkluzjami metalicznymi. Informacja o tym stała się podstawą dla hipotezy o spadku kamiennego meteorytu albo jego odłamków. W latach 90-tych ub. wieku kamień – nazwany „ciemnym obeliskiem” został znaleziony ponownie. Jego analiza mineralogiczna pokazała, że ten rzekomy przybysz z kosmosu, ma całkowite ziemskie pochodzenie i jest głazem eratycznym – został przyniesiony tam w Epoce Lodowej.

Wedle innej hipotezy, Meteoryt Tunguski był asteroidą z rodziny Apolla.

Były też próby wyjaśnienia niezwykłej trajektorii meteorytu. Część świadków widziała go nadlatującego z południa, a część ze wschodu. W latach 60-tych, radzieccy astronomowie wyliczyli, że trajektoria Tunguskiego Dziwa przypominała trajektorię komety Winnecke-Borelly-Tempel. W 1874 roku ona weszła w ziemską atmosferę i w czasie 13 sekund pozbyła się wszystkich swoich warstw śniegu i lodu, po czym odbiła się rykoszetem od gęstych warstw atmosfery i poleciała w kosmos z prędkością hiperboliczną opuszczając Układ Słoneczny.[3]

Później podobne wieści pojawiły się także w przypadku dużego meteorytu.

Tajemniczy "artefakt waszkijski" znaleziony na Syberii. Stanowi on walcowany na zimno zlepieniec kilku tlenków pierwiastków ziem rzadkich. Jego pochodzenie stanowi do dziś dnia nie rozwiązaną zagadkę...


Eksplozje: termiczne, atomowe i eletrowybuchy


Wszystkie pozostałości po Tunguskiej Katastrofie mówią o wyzwoleniu kolosalnej energii. 60 lat temu powstała idea o anomalnym przejściu energii kinetycznej meteorytu w ciepło w czasie hamowania w atmosferze. Potem pojawiły się wersje o atomowym pochodzeniu, które spowodowało samorzutny wybuch jądrowy.

 Pod koniec lat 40., wśród amerykańskich astronomów była popularna hipoteza o eksplozji antymaterii. Wyliczyli oni, że anihilacja przy spotkaniu się z materią atmosfery ziemskiej wyzwoliła energię atomową. Tym usiłowano wyjaśnić zawartość izotopu węgla 14C* w drewnie pochodzącym z wywałów drzew z przypuszczalnego miejsca eksplozji. Hipoteza ta została rozwinięta w pracach radzieckiego astronoma Borysa Konstantinowa i jego kolegów rozpracowujących model komety z antymaterii.

Na początku lat 50., radziecki inżynier-fizyk Władimir Soljanik przedstawił teorię wyładowania elektrycznego w czasie przelotu rozpalonego bolidu poprzez atmosferę ziemską. Autor tej idei zakładał, że Tunguski Meteoryt był naładowanym elektrycznie żelazno-niklowym ciałem niebieskim, które rozładowało się na wysokości 15-20 km i upadło daleko od miejsca eksplozji.

W połowie lat 60., mechanik Aleksander Newskij uzupełnił hipotezę statycznego ładunku elektrycznego meteorytów, poprzez obserwacje ruchu bolidów o różnej masie i z hipersoniczną prędkością.


Gazowo-pyłowe ataki, plazmidy i czarne dziury


Na początku ubiegłego stulecia, hipotezy o spotkaniu Ziemi z obłokami „śmiercionośnego eteru” były bardzo popularne. Świadczy o tym powieść sir Arthura Conan Doyle’a pt. „Trujące pasmo” (1913). W 1908 roku o zderzeniu Ziemi z obłokiem pyłu i gazu kosmicznego pisały paryskie gazety.[4] W 1932 roku analogiczną hipotezę rozwinął i rozszerzył radziecki akademik Władimir Wiernadskij. W czasie ostatniej wojny światowej powrócił do niej nowosybirski biofizyk Giennadij Plechanow. Według niego, w lecie 1908 roku północna półkula Ziemi przeszła przez skraj niezwykle rzadkiego obłoku materii międzygwiezdnej, zawierającego porowate zgęstki materii. Jednym z nich był właśnie Tunguski Meteoryt.[5]

W połowie lat 80., uczeni z Nowosybirska opublikowali pracę, w której opisali oni możliwość istnienia mikroplazmidów poruszających się po liniach pola magnetycznego naszej planety. W ciągu 10 lat, pracownicy naukowi Uniwersytetu Stanu Teksas przedstawili hipotezę, w której uważają oni, że Tunguskie Dziwo było miniaturową czarną dziurę o masie niewielkiej asteroidy. Przypomnijmy, że przy kolapsie grawitacyjnym, w okolicy gasnącej gwiazdy zachodzą dziwne zjawiska czasoprzestrzeni. Geometryczne schematy pokazują, że taki mini-kolapsar w zasadzie mógłby przelecieć poprzez Ziemię od rejonu Podkamiennej Tunguskiej na Syberii i wylecieć z niej gdzieś pomiędzy południowymi wybrzeżami Grenlandii a Nową Funlandią, przy czym powinny temu towarzyszyć niecodzienne zjawiska atmosferyczne i fala uderzeniowa[6], czego w tym czasie tam nie odnotowano.


Ziemskie echo


Tymczasem wszystkie mniej czy więcej rozumne hipotezy kosmiczne się wyczerpały, badacze Tunguskiego Dziwu zwrócili się ku temu, co leżało im pod nogami.

Na początku lat 80-tych była popularna wersja gazowo-błotnej erupcji dawnego paleowulkanu, znajdującego się akurat w rejonie Wanawary (wieś w Krasnojarskim Kraju). To właśnie tą straszliwą katastrofę przypisano Meteorytowi Tunguskiemu. Potem ta wersja ewoluowała w hipotezę „metanowej bomby”, której eksplozję spowodował gwałtowny i obfity wyrzut naturalnego gazu – metanu.[7]

W latach 90-tych pojawiły się hipotezy uczonych rosyjskich obwiniających o wszystkie katastrofy istnienie skrytej tektonicznej energii. Według niej, Meteoryt Tunguski był wyrzutem energii zgromadzonej w dawnych kraterach impaktowych tworzących „pas astroblemów” w okolicy Wschodniosyberyjskiej Anomalii Geomagnetycznej.

Ciekawą odmianą tej hipotezy stała się myśl o pojawieniu się ogromnego pioruna kulistego, który powstał w miejscach anomalii w polu geomagnetycznym.

 Wywał drzew w okolicach epicentrum eksplozji tunguskiej...
...i Bagno Południowe - domniemane epicentrum wybuchu...


Fantastyczne pomysły


Szeroką popularność Meteorytowi Tunguskiemu wcale nie naukowe hipotezy, ale fantastyczne propozycje. Jako pierwszy wystąpił znany radziecki pisarz-fantasta Aleksander Kazancew. W 1946 roku opublikował on opowiadanie pt. „Wybuch”, w którym ukazał on ideę sztucznego pochodzenia zagadkowego przybysza z kosmosu. Opowiadanie to zostało udanie zainscenizowane w Moskiewskim Planetarium przez jednego z pierwszych radzieckich ufologów i popularyzatora astronomii dr. Feliksa J. Zigela.

Ten wykład na temat Katastrofy Tunguskiej stał się zachwycającym spektaklem, którego osią stał się dialog pomiędzy zwyczajnymi widzami. Sam Feliks Juriewicz grał rolę wojskowego pilota, który twierdził, że wybuch na Tunguzce w wielu punktach przypominał tragedię Hiroszimy.

Z biegiem czasu Zigel rozwinął swe idee i od „prostolinijnej” katastrofy nad Tunguzką przeszedł do matematycznego modelowania „manewru pozaplanetarnego obiektu”. Model trajektorii Meteorytu Tunguskiego – według Zigela – wyjaśniał wiele nawet sprzeczne relacje naocznych świadków i obraz wywału lasu w miejscu domniemanego wybuchu.

Oficjalna nauka, krytykując teorie o sztucznym pochodzeniu eksplozji tunguskiej tylko podgrzewała zainteresowanie tą tematyką. Wraz z propagandą Zigela pociągnęła wielu entuzjastów do organizowania samodzielnych ekspedycji.

Jednym z najbardziej oryginalnych wyjaśnień do dziś dnia jest uważana hipoteza o „fenomenie przybyszów-kontromotów”. Ta literacka hipoteza została przedstawiona w kultowej powieści braci Strugackich pt. „Poniedziałek zaczyna się w sobotę” (1964)[8]. Ironiczna powieść wyśmiewająca stosunki panujące w radzieckiej nauce, będąca bestsellerem w świecie ufologów, traktuje Meteoryt Tunguski jako kosmicznego posłańca z innego świata, gdzie czas płynie wspak w stosunku do naszego. Zgodnie z nią, w dniu 30.VI.1908 roku z tego miejsca wystartował pozaziemski kosmolot, którego lądowanie jest jeszcze przed nami!


Uwagi z KKK


To jest analogia do katastrofy smoleńskiej - już na zawsze będzie to tematem spekulacji i wymyślania coraz to nowych teorii, a przecież sprawa jest tak oczywista jak 2x2=4. Wybuch tunguski spowodowany został wtargnięciem w atmosferę ziemską fragmentu komety (Bieli, Encke? - bo one w sposób spektakularny uległy rozczłonkowaniu). Jeśli uświadomimy sobie z czego zbudowane jest to ciało, a mianowicie głównie pył międzygwiezdny, woda i wysokoenergetyczne związki organiczne (węglowodory alifatyczne, policykliczne, być może etanol, tlenek węgla, acetylenki) to łatwo sobie wyobrazić co się stanie jeśli coś takiego ulegnie gwałtownej dezintegracji podczas przejścia przez atmosferę. Co pozostanie po takim wybuchu? Rozproszony pył koloidalny niemal niemożliwy do identyfikacji na ziemi i praktycznie tyle. Misja Rosetta ujawniła te składniki w komecie 67P, ujawniła też cząsteczki niemal czystego chemicznie żelaza zredukowanego. - Na terenie Podkamiennej Tunguskiej już Kulik znajdował (magnesem) drobne kuleczki (średnio 0,3-1 mm) takiego żelaza, ale odrzucono ten ważny dowód, jako mogący mieć związek z wybuchem, gdyż wtedy i do dziś doktrynalnie twierdzi się, że żelazo kosmiczne musi zawierać nikiel, a przecież jeśli prześledzi się różne typy ewolucji gwiazd, to okazuje się, że to jest nieprawda. Na księżycu również występuje żelazo nie zawierające niklu a krzem, i tworzy ono minerał o nazwie Hapkeit (Hapkeite). (Avicenna)


Hipoteza kontromotów jest urocza, i wyjaśnia wszystko za wyjątkiem samego fenomenu kontromocji. Ale pomysł, że TCK ma związek z czasem jest kuszący i gdyby pójść tym śladem, to może byśmy do czegoś doszli? A w ogóle, to wielka szkoda że problemem zainteresowano się bodaj czy nie w 1927 roku – kiedy już wszystko stamtąd wyparowało… (Daniel Laskowski)


Źródło – „Tajny XX wieka” nr 34/2018, ss. 20-21
Przekład z rosyjskiego - ©R.K.F. Leśniakiewicz      




[1] Zob. antologia „Bolid Syberyjski” - http://hyboriana.blogspot.com/2012/01/bolid-sybreyjski-0.html i dalsze.
[2] Zob. Lucjan Znicz-Sawicki – „Goście z Kosmosu – Katastrofa Tunguska, Trójkąt Bermudzki, Obce ślady” (1982).
[3] Szukałem bliższych danych na temat tego wydarzenia, ale nie udało mi się znaleźć żadnej wzmianki. Jeżeli jest to prawda, to być może taki obiekt jak 1I/’Oumuamua jest właśnie takim obiektem, który opuścił swój układ planetarny wskutek takiego właśnie kosmicznego karambolu miliony lat temu.
[4] W tym przypadku chodziło o przejście Ziemi przez gazowo-pyłowy ogon komety 1P/Halley, która przechodziła przez orbitę naszej planety w 1910 roku. Już wtedy media straszyły straszliwymi skutkami dostania się do atmosfery trujących gazów z komety – metanu (CH4) i cyjanów (R-CN). Alarmistyczne wieści okazały się przesadzone i nie odnotowano żadnych zmian składu ziemskiej atmosfery.
[5] Zob. Peter Krassa – „Największa zagadka stulecia” - http://hyboriana.blogspot.com/2013/03/najwieksza-zagadka-stulecia-0.html  i dalsze.
[6] W tym przypadku musiałoby to być potężne tsunami, które uderzyłoby we wszystkie wybrzeża Północnego Atlantyku.
[7] Byłoby to coś w rodzaju ogromnej bomby termobarycznej (paliwowo-powietrznej w rodzaju MOAB czy FOAB), której rozproszony wybuch dorównywałby mocą eksplozji termojądrowej liczonej w Mt TNT.
[8] Na jej podstawie nakręcono kultowy film pt. „Czarodzieje” (1982) w reż. Konstantin Bromberg.