niedziela, 30 grudnia 2018

Sekrety Królowej Beskidów (11)





Ten materiał otrzymałem od Pana Krzysztofa Dreczkowskiego, zajmującego się badaniami zjawisk związanych z manifestacjami Istot Zmiennokształtnych, z którym wymieniam korespondencję dotyczącą Babiej Góry i dziwnych zjawisk tam zachodzących. W jednym z e-maili przysłał mi fragmenty opracowania Pani Evy Kuriakovej pt. „Povesti spod Babej hory” (Studio F, 2008) dotyczącego Królowej Beskidów, które zawiera interesujące informacje na temat tuneli, które przebiegają w i pod jej masywem.


Jaskinie Babiej Góry


Ludzie mieszkający pod Babią Górą opowiadają, że na Babiej Górze znajdują się jaskinie, do których mało kto odważy się wejść, bowiem tutejsi ludzie bardzo boją się smoków, które w nich mieszkają. Ale gdyby się nie bali, to szybko by się zorientowali, że te jaskinie są właśnie korytarzami, którymi można się przedostać z jednej strony Babiej Góry na drugą.

O jednym takim przejściu przekonał się odważny wolarz.

Pewnego razu pasąc owce znalazł on wejście do jakiejś jaskini. Długo stał przed wejściem do niej. Bał się do niej wejść, bo przyszły mu na myśl wszystkie opowieści o smokach, które usłyszał od starszych ludzi we wsi. Wreszcie zebrał się na odwagę, i wszedł do tego wejścia. Szedł wąskimi korytarzami pomiędzy ogromnymi skalnymi ścianami. Kiedy w jaskini zapanowała ciemność, zapalił smolną pochodnię i macając ściany szedł dalej.

Po pewnym czasie odwaga go opuściła i rad by wrócić z powrotem, ale stwierdził że zabłądził i nie potrafi znaleźć drogi powrotnej. Wrócić nie mógł, więc nie pozostało mu nic innego, jak iść dalej naprzód. Błądził pod ziemią długo, aż przeszedł trzy wierchy. Już myślał, że przyjdzie mu pod ziemią zostawić swe kości, kiedy nad sobą usłyszał jakieś ludzkie głosy. Zaczął tedy krzyczeć, wołać, uderzać w skały wokół siebie, aż usłyszeli go wołoscy pasterze, którzy paśli tam owce. Kiedy usłyszeli pod ziemią ludzki głos, to najpierw się zlękli, ale kiedy głos nie przestawał wołać, zaczęli kopać, aż biednego wolarza wykopali a z nim jeszcze jedno przejście... Kiedy im wolarz opowiedział, jak to błądził we wnętrzu Babiej Góry i skąd przyszedł, to mu nie wierzyli. Ale później zdecydowali, że wejdą wraz z nim do jaskini, do której wejście sobie wykopali. Mądry baca z tej obcej hali dał im na drogę kłąb wełnianych nici, żeby pod ziemią nie zabłądzili i mogli łatwo znaleźć drogę powrotną.

Kiedy przeszli przez trzy wierchy, to wyszli na hali, na której przedtem orawski wolarz pasł owce i tak się przekonali, że mówił on prawdę. Na orawskim pastwisku ugoszczono ich serem, odświeżyli się żętycą i poszli z powrotem. Orawski baca dał im na pamiątkę serduszka z wędzonego owczego sera i drewniane czerpaki, aby im na drugiej stronie uwierzyli, że przeszli podziemnym korytarzem aż na orawskie pastwiska. Takie pięknie zdobione serowe serduszka wyrabiali tylko bacowie na orawskiej stronie Babiej Góry, a czerpaki wycięte z drzewa były ozdobione pięknym orawskim ornamentem.

Idąc za nicią wolarze z polskiego pastwiska wrócili przejściem przez Babią Górę na swoją halę, a kiedy zmierzyli potem nić to stwierdzili, że jest ona niesłychanie długa.[1]    

Ciekawy jest ten wątek nici Ariadny, dzięki której juhasi mogli powrócić do siebie. Mnie to przypomina metody stosowane przez gwarków i poszukiwaczy skarbów, których pełno wtedy pałętało się w górach.

A teraz legenda o tunelu w Babiej Górze z tego samego źródła:

W Rabczycach każde dziecko wie, że we wsi znajdują się dwa cmentarze – stary i nowy. Na starym cmentarzu w przeszłości chowano nie tylko Rabczyczanów, ale także katolików z wiosek z okolicy, którzy należeli do kościoła katolickiego w Rabczycach. W tych dawnych czasach były w okolicy same ewangelickie kościoły, ale w wioskach żyli katolicy i ewangelicy. Rabczyca była wsią z jedynym kościołem katolickim na całej Białej Orawie[2] , a budowę tego kościoła zlecił sam węgierski król.

A każdy Rabczycanin wie, że na tamtym starym cmentarzu rośnie jedno, bardzo stare, być może nawet 600-letnie wypróchniałe drzewo, o którym w Rabczycy opowiadają całe legendy.

Jedna z nich mówi, że jak ktoś się odważy wejść do tego pustego w środku pnia, to dostanie się do tunelu, który wiedzie pod rabczyckim chotarzem aż na wierzchołek Babiej Góry. Inni zaś twierdzą, że tunel ten wiedzie do jakiejś jaskini w Babiej Górze, która służyła Rabczyczanom jako schron na wypadek niebezpieczeństwa…

Pod koniec II Wojny Światowej wieś Rabczyca leżała na linii frontu i mieszkańcy musieli ewakuować się do okolicznych wsi. Wtedy właśnie wielu Rabczyczanów użyli tego tunelu poprzez to stare drzewo i ukrywali się w jaskini, gdzie przeczekali najgorsze czasy. Ten tajny chodnik od kościoła do Babiej Góry został wykonany w pradawnych czasach, że nikt już nie pamięta kto go wykopał i po co. Niektórzy Rabczyczanie wierzyli w to, że w tej jaskini dawno temu mieszkały czarownice. W ciemne noce tym właśnie tajnym tunelem wychodziły one na nocne spotkania na szczyt Babiej Góry, gdzie się zabawiały tańcząc ze strzygami, uczyły się czarować, by umiały szkodzić ludziom i odebrać pożytki z gospodarstwa.

Jeszcze inni twierdzą, że z tego tunelu wyjdzie śpiące niebiańskie wojsko w Babiej Górze, które ochroni Rabczyce, kiedy znajdzie się w największej biedzie.
Teraz wejście do tunelu jest zalany betonem, i tak więc nie da się sprawdzić, czy był ten tunel prawdziwy czy wymyślony.[3]      


Wojsko w Babiej Górze


Legendy o wojskach uśpionych w górach są popularne wśród wielu ludów zamieszkujących Tatry i Beskidy. Tym razem legenda ze słowackiej strony Babiej Góry:

Kiedyś, dawno temu, pewien baca pasł owce na Rabczyckiej Hali. Pewnego dnia w jego szałasie pojawił się jakiś podróżny. Jak to było wtedy w zwyczaju, baca poczęstował go serem i żętycą, ba! – nawet podzielił się z nim kabaczem, który na pastwisko doniosła mu żona w zawiniątku. Przybyły się najadł, odświeżył i pięknie podziękował bacy za dobre jedzenie. Chciał mu się jakoś odwdzięczyć i zaprosił go do Babiej Góry na roraty. Baca się zdziwił, boż wiedział, że roraty odbywają się nie w górach ale w kościołach. Ale potem sobie przypomniał to, o czym rozprawiali starzy Rabczyczanie o Babiej Górze. Wszyscy – nie tylko oni, ale także ludzie z okolicznych wiosek wiedzieli, że pod Babią Górą znajduje się całe miasto – zatopione od czasów potopu światowego w bagnach. Miasto to musiało być kiedyś bardzo bogate, bowiem z kosodrzewiny wystawał w tym czasie krzyż, który cały był ze złota…

Baca się upewnił, że roraty się odbędą w tym zamulonym kościele i że przechodzień nie był zwyczajnym człowiekiem, ale czarnoksiężnikiem, bowiem tylko oni poznali dokładnie jaskinie, tunele i chodniki we wnętrzu Babiej Góry. Ale do teraz nie wiedział nikt, jak się dostać do tego kościoła , więc baca zapytał nieznajomego, jak się doń dostaną.
- Nie łam sobie nad tym głowy – rzekł do niego czarnoksiężnik. – Zaprowadzę cię tam.
I zaprowadził uczynnego bacę do Palkoczy pod Babią Górą. Tak klęknął i zaczął się modlić. Naraz usłyszeli potężny łomot, otworzył się przed nimi tunel, który wiódł do kościoła. Czarnoksiężnik przykazał bacy, by zwracał uwagę na to, by się nie bał i nie odzywał cokolwiek by się stało, aby się o nikogo nie potknął, bowiem tam właśnie śpi niebiańskie wojsko. Baca z czarnoksiężnikiem usiedli w pustych ławach, a po chwili wyszedł z zakrystii ksiądz z ministrantami i odsłużyli mszę świętą.
Po skończeniu mszy, czarnoksiężnik z bacą udali się z powrotem, ale baca niechcący potrącił nogą śpiącego wojaka. Ten uniósł głowę i zapytał:
- Czy już czas?
Czarnoksiężnik szybko podszedł do niego i powiedział:
- Jeszcze spij, twój czas jeszcze nie nadszedł.
I niebieski żołnierz znów zasnął. Ale oni już nie poszli korytarzem do Palkoczy, tylko zupełnie innym. Kiedy bardzo długim tunelem wyszli w Rabczycy pod kościołem, czarnoksiężnik wyjaśnił bacy, że wojsko wstanie przy końcu Trzeciej Wojny Światowej, którą ono zakończy. Potem czarnoksiężnik pożegnał się z bacą i nikt go nigdy nie widział.[4] 

Szczególnie ciekawie tu brzmi wzmianka o III Wojnie Światowej – ale to jest chyba dodatek do legendy dopisany już w roku 2003. Przy masowym użyciu broni jądrowej i termojądrowej jedyne schronienie można będzie znaleźć tylko we wnętrzu Ziemi albo poza Ziemią. Co ciekawe, że kiedy spotkałem się z MiB-em gdzieś na początku lat 80-rych ubiegłego wieku, to ten wypytywał mnie właśnie o możliwości uratowania się ludzi w jaskiniach po masowym użyciu BMR.[5].  

Niestety, nie udało mi się ustalić lokalizacji miejscowości Palkoč – prawdopodobnie jest to jakiś przysiółek, który dzisiaj może już nie istnieć, albo nazwa została zmieniona – tak też bywało...

Będziemy szukać dalej.

CDN.



[1] Krótką wzmiankę opublikował ksiądz i historyk Jozef Kohút w drugiej połowie XIX wieku. Znajduje się ona w jego spuściźnie literackiej w Słowackim Archiwum Narodowym.
[2] Słowacka część Orawy.
[3] Podstawą opowiadania była relacja księdza, rodaka Matúša Pajduššáka o pracach, które wykonano w zakrystii zubrohlawskiego kościoła (p.w. św. Piotra i Pawła). Opowiadanie było uzupełnione o rozmowę z Marią Tkačovą z Zubrohlavy.
[4] Opowieść tą opublikował Andrej Čurljak – nauczyciel z Zubrohlavy – w roku 1895. Do tej publikacji została ona przeredagowana i uzupełniona. 
[5] Zob. R. Leśniakiewicz – „Projekt Tatry” (Kraków 2002) albo w Internecie na stronie - https://hyboriana.blogspot.com/2014/06/projekt-tatry-15.html.