Kilka dni temu media
obiegła wiadomość o pożarze i katastrofie rosyjskiego okrętu podwodnego
specjalnego przeznaczenia AS-12 Łoszarik, który wydarzył się w
dniu 1.VII.2019 roku na akwenie Morza Barentsa. A oto niektóre informacje
medialne na ten temat:
Pożar okrętu podwodnego w Rosji. Statek miał napęd atomowy
Prezydent Rosji Władimir Putin ujawnił, że okręt, na
którym w poniedziałek doszło do pożaru, miał napęd atomowy. Minister obrony Siergiej Szojgu zapewnił, że ogień nie
wpłynął na działanie reaktora podwodnej jednostki. Instalacja jest w pełni
sprawna.
Katastrofa
rosyjskiej jednostki głębinowej. Kreml: prowadziła badania hydrosfery
Ministerstwo
Obrony Federacji Rosyjskiej opublikowało nazwiska 14 marynarzy, którzy zginęli
podczas pożaru jednostki głębinowej na Morzu Barentsa....
W wyniku pożaru
zginęło 14 osób. Wstępne informacje zostały opublikowane dzień później.
Dotychczas jednak nie ujawniano szczegółów dotyczących okoliczności, ani typu
jednostki.
Media
spekulowały, że była to niewielka, atomowa łódź podwodna zdolna do działań na
ekstremalnej głębokości.
Rzecznik
prezydenta Dmitrij Pieskow
powiedział, że Moskwa nie ujawni szczegółów dotyczących katastrofy, do której
doszło na rosyjskich wodach terytorialnych na dalekiej północy. Niektóre
informacje na ten temat stanowią bowiem tajemnicę państwową.
Pożar, do którego
doszło w poniedziałek, był największą katastrofą rosyjskiej jednostki podwodnej
od 2008 r., kiedy to w wyniku zatrucia freonem zginęło 20 osób.
Najbardziej
tragicznym wydarzeniem w historii rosyjskiej floty podwodnej było zatonięcie
okrętu Kursk. Do tragedii doszło w 2000 r. Zginęło wówczas 118 osób.
Głębinowy okręt podwodny AS-12 Łoszarik i jego przekrój podłużny.
Ukazano także sposób jego zamieszczenia pod okrętem rakietowym klasy Delta III
Informacje z TVN24:
Ministerstwo obrony Rosji opublikowało w środę
nazwiska 14 marynarzy, którzy zginęli podczas pożaru jednostki głębinowej na
Morzu Barentsa. W katastrofie zginęli oficerowie marynarki, ludzie uhonorowani
wysokimi odznaczeniami państwowymi i wojskowymi. O katastrofie, do której
doszło 1 lipca na Morzu Barentsa, ministerstwo obrony poinformowało we wtorek,
podając, że 14 marynarzy zginęło w rezultacie pożaru na głębinowej jednostce
badawczej należącej do floty wojennej. Liczne źródła cytowane przez media
oceniają, że może chodzić o mały okręt głębinowy AS-12, znany jako Łoszarik.
To najtragiczniejszy wypadek w rosyjskiej flocie podwodnej od 2008 roku.
Ministerstwo obrony Rosji opublikowało w środę
nazwiska 14 marynarzy, którzy zginęli podczas pożaru jednostki głębinowej na
Morzu Barentsa. W katastrofie zginęli oficerowie marynarki, ludzie uhonorowani
wysokimi odznaczeniami państwowymi i wojskowymi. O katastrofie, do której
doszło 1 lipca na Morzu Barentsa, ministerstwo obrony poinformowało we wtorek,
podając, że 14 marynarzy zginęło w rezultacie pożaru na głębinowej jednostce
badawczej należącej do floty wojennej. Liczne źródła cytowane przez media
oceniają, że może chodzić o mały okręt głębinowy AS-12, znany jako Łoszarik.
To najtragiczniejszy wypadek w rosyjskiej flocie podwodnej od 2008 roku.
Katastrofa na jednostce podwodnej i milczenie władz.
Wracają najgorsze wspomnienia
Listę nazwisk resort obrony opublikował dwie doby po
katastrofie, której szczegóły - jak zastrzegał Kreml - stanowią tajemnicę
państwową. Wykaz potwierdza cztery nazwiska, które pojawiały się już wcześniej
w mediach. To między innymi kapitan I rangi [odpowiednik stopnia komandora -
red.] Denis Dołonski, którego media
nazywały dowódcą okrętu podwodnego AS-12, określanego nazwą Łoszarik.
Jak wcześniej informowano oficjalnie, wśród 14 ofiar
katastrofy jest siedmiu kapitanów I rangi, dwóch z nich odznaczonych było
tytułem Bohatera Rosji. Trzech kolejnych oficerów na liście to kapitanowie II
rangi [odpowiednik komandora porucznika - red.], pozostali trzej - kapitanowie
niżsi stopniem [dwaj kapitanowie III rangi i kapitan-lejtnant - red.]. Na
liście jest też lekarz wojskowy w stopniu podpułkownika.
Niemal każdy z oficerów był uhonorowany wysokimi
odznaczeniami państwowymi Federacji Rosyjskiej. Przy ich nazwiskach figurują
Ordery: Męstwa, Za Zasługi dla Ojczyzny i Za Zasługi Wojskowe, a także medale:
Za Odwagę i odznaczenia resortowe ministerstwa obrony. Szef tego resortu
Siergiej Szojgu określił w środę 14 oficerów jako unikatowych specjalistów
wojskowych i wysokiej klasy profesjonalistów. Minister mówił także, że
oficerowie prowadzili badania hydrosfery Ziemi.
Pytania o misję jednostki Pożar na rosyjskiej
jednostce głębinowej, nie żyje 14 marynarzy. Jedno z wielu pytań zadawanych
przez media dotyczy misji jednostki głębinowej, na której znajdowało się wielu
wysokiej rangi oficerów. Zdaniem niektórych ekspertów nie musi to być to nic
szczególnego, ponieważ niektóre struktury wojskowe tworzą wyłącznie specjaliści
wysokiego stopnia. Przypuszcza się, że jednostka głębinowa, na której wydarzyła
się tragedia, nie wykonywała zadania wojskowego, ze względu między innymi na
to, że do katastrofy doszło na wodach terytorialnych Rosji. Mogła natomiast,
zdaniem komentatorów, testować nowy sprzęt. Eksperci zgodnie wskazują, że pożar
na okręcie podwodnym nie jest zjawiskiem możliwym do uniknięcia. Wersja, która
pojawia się w mediach, mówi o zwarciu elektrycznym jako przyczynie wybuchu
ognia. Autor: akw//now / Źródło: PAP (http://www.tvn24.pl)
Sposób zamieszczenia Łoszarika pod SSBN klasy Delta III
Tutaj rodzi się
uzasadnione pytanie: czym jest ów tajemniczy AS-12 Łoszarik?
Amerykańska Wikipedia tak opisuje tą jednostkę:
Łoszarik jest to okręt z Projektu 210 (Projekt 10831) albo AS-31,
po rosyjsku АС-31 – znany także jako AS-12, ale ten numer taktyczny jest
przypisany innej jednostce, której kryptonim brzmi Łoszarik i jest rosyjskim
głębokowodnym okrętem podwodnym. Symbol „АС” oznacza Atomnaja Stancja, co w oficjalnym rosyjskim nazewnictwie morskim
oznacza nuklearna stacja głębokowodna.
W dniu 1.VII.2019 roku pożar zniszczył jednostkę, w czasie dokonywania przez
nią podwodnych pomiarów na dnie morskim na rosyjskich wodach terytorialnych.
Stępkę pod ten okręt
podwodny położono w 1988 roku, ale został on zwodowany w sierpniu 2003 ze
względu na problemy finansowe. Jest on przeznaczony do badań naukowych, misji
ratowniczych i specjalnych operacji wojskowych i okręt ten jest wykorzystywany
przez Główną Dyrekcję Badań Głębokowodnych wywiadu wojskowego GRU.
SSBN klasy Delta III dobija do kei portu w Siewieromorsku
Kadłub sztywny
jednostki jest skonstruowany z siedmiu połączonych wewnętrznie kulistych
elementów, co daje ograniczoną przestrzeń mieszkalną i użytkową, ale gwarantuje
znaczną wytrzymałość całej struktury. Okręt jest napędzany przez reaktor
jądrowy, a jego głębokość operacyjna nie została podana do wiadomości
publicznej. Wiadomo, że okręt operował na głębokości 2000-2500 m w Oceanie
Arktycznym w 2012 roku i jest przystosowany do przenoszenia przez zmodyfikowane
okręty podwodne klasy Delta III.
Okręt ten jest
opisywany jako „szpiegowski okręt podwodny” i być może być wykorzystywany jako
do przejmowania i monitorowania łacznosci przez podmorskie kable. Rosjanie
opublikowali nieco informacji na jego temat i kilka zdjęć, które zostały
wykonane w porcie wojennym w Archangielsku.
Kryptonim „Kulisty
konik” bierze się z kul, z których składa się kadłub sztywny okrętu, a pochodzi
z postaci z rosyjskiego komiksu Łoszarik
– który jest konikiem złożonych z samych kulek – a co stanowi zbitkę słów łoszad’ (koń) i szarik (kuleczka). W kodzie NATO okręt ten nosi oznaczenie NORSUB-5.
[…]
Pożar na pokładzie
wybuchł o godz. 20:30 MDT/18:30 CEST, na głębokości 300 m i został ugaszony
przez załogę. Rybacy z zatoki Ura donieśli, że widzieli okręt podwodny, który
ukazał się naraz na powierzchni około godz. 21:30 i napotkali na okręt i dwa
holowniki. Okręt podwodny został potem
odholowany do bazy Floty Północnej w Siewieromorsku, gdzie pięciu załogantów
zostało hospitalizowanych i leczonych z zatrucia toksycznym dymem. Jeden cywil
przebywający na pokładzie jednostki w czasie pożaru przeżył po przeniesieniu go
do bezpiecznego przedziału okrętu. Wypadek ten był najgorszym w rosyjskiej
flocie od 2008 roku, kiedy to w wypadku na okręcie K-152 Nerpa zginęło 20
marynarzy.
Dowódca rosyjskiej
floty wojennej adm. Nikołaj Jewmienow
zarządził śledztwo w sprawie pożaru, a prezydent Władimir Putin, który wysłał ministra Siergieja Szojgu do monitorowania śledztwa i zameldowania mu o jego
postępach i wyniku. Dnia 2 lipca Szojgu
zameldował o pożarze Putinowi, który jest Najwyższym Dowódcą Sił Zbrojnych
Federacji Rosyjskiej w czasie spotkania na Kremlu. Początkowo pewne media
sugerowały, że rząd rosyjski próbował przykryć wypadek zasłoną tajemnicy,
podobnie jak było to w przypadku katastrofy K-141 Kursk, co było
także podobne do utajniania katastrofy w Czarnobylskiej EJ, jednakże informacja
o wypadku została podana tylko z jednodniowym opóźnieniem.
Niektórzy dziennikarze
spekulowali, że ludzie którzy tam zginęli poświęcili siebie by ratować okręt,
zamykając się w przedziale, w którym wybuchł pożar. W dniu 7.VII.2019 roku, w
czasie pogrzebu poległych marynarzy, komandor Siergiej Pałwow – doradca dowódcy Rosyjskiej Marynarki Wojennej powiedział,
że załoga „zapobiegła planetarnej katastrofie”.
Norweski Urząd ds. Ochrony Radiologicznej oświadczył, że zostali ostrzeżeni
przez Rosjan o możliwości eksplozji gazów na pokładzie okrętu, jednakże rosyjskie
władze zaprzeczyły temu.
4 lipca ogłoszono, że
pożar spowodowało spięcie w przedziale akumulatorów. Minister obrony Siergiej
Szojgu powiedział także, że ten okręt podwodny ma napęd atomowy, ale reaktor
został odizolowany od ognia. Według Szojgu, okręt będzie wyremontowany i znów
oddany do służby.
Tyle amerykańska
Wikipedia. Jak widać z tego, wypadek ten przypomina mi dość dokładnie
katastrofę innego radzieckiego atomowca – K-278 Komsomolec, która miała
miejsce na Morzu Barentsa w dniu 7.IV.1989 roku. W tym przypadku także na
pokładzie okrętu wybuchł pożar, w rezultacie którego okręt ów poszedł na dno
wraz z 39 członkami załogi. Oczywiście wszystkim przypomniała się ta tragedia i
fakt, że Komsomolec miał na pokładzie poza 2 reaktorami jądrowymi także
uzbrojenie: 10 SLBM 3M10 Granat i dwie torpedy WA-111 Szkwał 650 mm plus 10
konwencjonalnych torped 533 mm.
Radziecki SSGN klasy Mike - K-289 Komsomolec i miejsce jego zatonięcia...
Tego arsenału
obawiano się już w latach 90., kiedy to wokół wraku okrętu wykryto radioizotopy
m.in.: 90Sr, 131I i 136Cs. Problem polega na
tym, że okręt klasy Mike miał kadłub sztywny zbudowany z tytanu, a kadłub lekki ze
stali. W morskiej wodzie stanowi to ogniwo elektrochemiczne, które powoduje
szybką korozję stali i w rezultacie rozszczelnienie kadłuba okrętu i uwolnienie
radioizotopów do środowiska. Jak podaje TVN24:
Radioaktywny wyciek z wraku sowieckiego okrętu
atomowego
Naukowcy, którzy w ramach wspólnej
norwesko-rosyjskiej ekspedycji badają wrak atomowego okrętu podwodnego Komsomolec,
w pobranych z jego wnętrza próbkach wody wykryli bardzo wysokie stężenie
substancji radioaktywnych - informują drugi kanał norweskiej telewizji i
nadawca NRK. Więcej o badaniach Komsomolca w TVN24 BiS przez całe
wtorkowe popołudnie i w "Faktach o Świecie" o godz. 20.20. Jak pisze
NRK na swojej stronie internetowej, jedna z próbek, pobrana z przewodu
wentylacyjnego okrętu, pokazała przekroczenie stężenia radioaktywnych
substancji 100 tysięcy razy w porównaniu z normalnym otoczeniem słonych wód
morskich. Ekspedycja naukowców z obu krajów wyruszyła w kierunku Komsomolca
w sobotę. Pierwsze testy przeprowadzono w poniedziałek, jak jednak zaznacza Hilde Elise Heldal z norweskiego
Instytutu Badań Morskich (HI) cytowana przez norweską TV2, dane te należy
potwierdzić w warunkach laboratoryjnych. Pobierane są również próbki z dna
morskiego w różnych odległościach od jednostki. Zdalnie sterowane żurawie
rozpoczęły usuwanie paliwa jądrowego.
Naukowcy w operacji używają m.in. wysoce
wyspecjalizowanego drona podwodnego - poinformował norweski Urząd ds. Ochrony
przed Promieniowaniem i Bezpieczeństwa Atomowego (DSA) cytowany przez nadawcę
NRK. Norweski Instytut Badań Morskich zaznacza, że dron jest wyposażony w
bardzo precyzyjne ramiona, dzięki którym może dostarczyć różne elementy i
próbki z wraku na pokład jednostki naukowej. Norweskie media zaznaczają, że
obecna misja ma za zadanie zrozumienie, jak wyciek radioaktywnych substancji
wpływa na środowisko morskie w Arktyce. Przypominają też, że w 2007 roku
rosyjscy naukowcy również stwierdzili radioaktywny wyciek z wraku. Teraz
badania powinny wskazać, czy sytuacja się pogorszyła.
Komsomolec
był radzieckim okrętem atomowym. Do służby wszedł w 1984 roku. 7 kwietnia 1989
roku w czasie powrotu z patrolu na Atlantyku doszło do pożaru. Nie udało się go
opanować. Komsomolec zatonął na Morzu Barentsa, około 100 mil morskich na
południowy zachód od Wyspy Niedźwiedziej. W katastrofie zginęło 42 marynarzy.
27 pozostałym udało się wydostać na powierzchnię i uratowali ich rybacy.
Wrak spoczął na morskim dnie na głębokości prawie
dwóch kilometrów. Wciąż znajduje się w nim broń jądrowa. Jak pisze portal
nadawcy NRK, to dwie torpedy z głowicami nuklearnymi. Jednostka ma też reaktor
atomowy. ZSRR, a potem Rosja badała wrak Komsomolca wiele razy między 1989 i
2007 rokiem. Norwegowie również organizowali morskie ekspedycje do wraku i od
1990 r. pobierali próbki wody i osadów z dna wokół jednostki. W latach 1991-93
wykrywali skażenie, ale od tamtego czasu ich badania nie powtórzyły się już
takim efektem. Radioaktywne substancje w morzach i oceanach Ziemi - podobnie
jak na lądzie - wchodzą do łańcuchów pokarmowych i mogą oddziaływać na
ogromnych obszarach. (http://www.tvn24.pl)
Oczywiście sprawie
nadaje się wielki rozgłos – głównie propagandowy – bo w gruncie rzeczy tylko o
to chodzi. Wystarczy przypomnieć mały fakt: Amerykanie wyprodukowali filmy o
katastrofach K-19 i Kurska, i ani słowem się nie
zająknęli o katastrofach USS Thresher (SSN-593), który zatonął w
dniu 10.IV.1963 roku, czy USS Scorpion (SSN-589) w maju 1968 roku…
Amerykański SSN USS Thresher
To oczywiste,
łatwiej wytyka się komuś błędy niż mówi się o swoich własnych. A przypominam,
że oba amerykańskie okręty mają na pokładach reaktory jądrowe, których nie
wyciągnięto z dna Atlantyku do dziś dnia.
Jeszcze à propos katastrof antropogenicznych, to
Amerykanie mogliby pokazać to, co działo się w ośrodkach badań nuklearnych w
Hanford, na pustyniach Newady, Arizony i Nowego Meksyku, operacje Broken Arrow (zagubienie broni jądrowej)
w Ameryce i Europie… Ale jak już powiedziałem, to jest tylko i wyłącznie
kwestia propagandowa. Lepiej pokazuje się błędy innych, a nie swoje własne. USA
zawsze pokazywała Rosjan jako dzikich, nieobliczalnych militarystów, którzy
jeżeli coś pragnęli, to tylko zagłady Ameryki. I ten obraz wciąż propagują na
świecie zapominając przy okazji, że sami byli i są światowym żandarmem
wprowadzającym bombami i rakietami demokrację à la USA i Hollywood…
Amerykański SSN USS Scorpion
Wracając do tematu –
na dnie morskim znajduje się kilka wraków nuklearnych okrętów podwodnych,
kilkanaście pocisków rakietowych z głowicami jądrowymi i kilka bomb A i H. I
coś trzeba z tym fantem zrobić. Nie chodzi tu o wybuchy nuklearne, ale o
powolne przenikanie radioaktywnej trucizny do ekosystemu, do wszystkich
łańcuchów pokarmowych i finalnie do człowieka. Czarnobyl – na który tak
namiętnie powołują się Amerykanie, którzy zapominają o tym, co oni zrobili na
swoich pustyniach i atolach Pacyfiku – i Fukushima, o której teraz mówi się jak
najmniej, bo nie wypada – to było ostrzeżenie. Ostrzeżenie, którego nikt nie
chciał zrozumieć, a które jest znamienne.
Są „jastrzębie”,
którym marzy się wojna z Rosją i ograniczone użycie broni jądrowej – innymi
słowy mówiąc, obniżenie progu jej użycia ze stopnia strategicznego do stopnia
taktycznego. Coś takiego będzie wyrokiem śmierci na Polskę i Polaków, bowiem
wszelkie działania takiej wojny będą toczyły się na przedpolach Rosji i NATO –
a zatem Polska stanie się atomowym polem bitwy, a efekt tego może być tylko
jeden: zagłada całego narodu. I już nie będzie żadnej „sprawy polskiej”.
Zabawa z atomowym
ogniem jest niebezpieczna, ale podlegamy tutaj oswajaniu i zagłaskiwaniu
problemu: Czarnobyl nic nam nie zrobił,
wszystko jest OK. Fukushima nie jest taka niebezpieczna, jak wmawiają wam to
ekolodzy i inne lewackie śmieci… Faktycznie, dzisiaj nam to nie grozi, ale
co będzie w drugim, trzecim czy czwartym pokoleniu? A na to pytanie jakoś
uczone głowy starają się nie odpowiadać.
Dlaczego?
Przekład z
angielskiego, rosyjskiego i pracowanie –
©R.K.F. Leśniakiewicz