piątek, 23 października 2020

Ofiary oceanicznego „goo”?

 


Przypominają mi się wydarzenia u wybrzeży Kamczatki z początku października br. Chodzi mianowicie o masowe zatrucia zwierząt morskich u wschodnich brzegów tego półwyspu, od strony Morza Beringa. Tak o tym pisał „The Moscow Times” z dnia 8.X.2020 r. piórem Anny Strielczenko z TASS:

- 95% morskiego życia zginęło na dnie morskim w katastrofie ekologicznej na Kamczatce – twierdzą naukowcy. - Niemal wszystkie istoty żyjące na dnie morskim zostały zabite przez jakieś zanieczyszczenie, które wywołało masowe wymarcie zwierząt morskich – powiedzieli uczeni miejscowemu gubernatorowi.

Zdjęcia ukazują setki martwych ośmiornic, dużych ryb, jeżowców i krabów wyrzuconych na brzeg plaży Chałaktyrskij stały się głośne w ciągu weekendu, gdy ekolodzy ogłosili alarm z powodu katastrofy ekologicznej. Gubernator Kamczatki Władimir Sołodow powiedział, że władze rozważają zanieczyszczenie spowodowane przez człowieka, zjawiska naturalne lub trzęsienie ziemi związane z wulkanem jako możliwe przyczyny masowych zgonów.

- Co najmniej 95% życia w morzu na dnie wzdłuż zatoki Awaczyńskiej zostało zabite – powiedział Sołodow po wysłaniu ekspedycji na te akweny w celu zebrania próbek wody, zbadania martwych zwierząt i wykonania nurkowań badawczych. – Na brzegu nie znaleziono żadnych dużych zwierząt morskich i ptaków – powiedział naukowiec Iwan Usatow w czasie spotkania. - Jednak podczas nurkowania stwierdziliśmy, że bentos [organizmy zamieszkujące dno] giną masowo na głębokości od 10 do 15 metrów - 95% jest martwych. Przetrwały niektóre duże ryby, krewetki i kraby, ale w bardzo małych ilościach.

Czy jakieś trujące algi mogły zatruć zwierzęta morskie w pobliżu Kamczatki? Niektórzy biologowie morscy tak właśnie sądzą. Naukowcy z Kronockiego Rezerwatu Przyrody, Kamczackiego Instytutu Badawczego Rybołówstwa i Oceanografii (KamczatNIRO) oraz Kamczackiego Oddziału Instytutu Geografii Pacyfiku ostrzegli Sołodowa, że śmierć tych organizmów zabije również zwierzęta, które z nich korzystają w pożywieniu.

- Po tym nurkowaniu mogę potwierdzić, że nastąpiła katastrofa ekologiczna. Ekosystem został znacznie osłabiony i będzie to miało długofalowe konsekwencje, ponieważ wszystko w przyrodzie jest ze sobą powiązane - powiedział podwodny fotograf Alexander Korobok, który wziął udział w wyprawie, dodając, że po nurkowaniu doznał oparzeń chemicznych.

Uczeni twierdzą, że skażony akwen jest o wiele większy niż się to początkowo wydawało. Specjalna komisja została powołana do zbadania wód w okolicy Kozielskiego i Radygińskiego poligonu wojskowego znajdujących się koło Pietropawłowska Kamczackiego w celu stwierdzenia, czy to stamtąd nie wydostały się pestycydy powodujący masowe zgony zwierząt.

Miejscowi surferzy i pływacy jako piersi zauważyli potencjalne problemy już w połowie września, kiedy zaczęli cierpieć na ból oczu, bóle gardła, torsje i gorączkę po wyjściu z wody. Greenpeace powiedziało, że ich testy próbek wody z plaży Chałaktyrskij wykazały cztery razy wyższy poziom ropy naftowej niż normalnie, a poziom toksycznego związku organicznego fenolu – C6H6O – 2,5 razy wyższy niż zwykle.[1]

No i okazało się, że rzeczywiście – powodem zatrucia były ścieki zrzucone do rzeki, której wody wpadają do Morza Ochockiego. Greenpeace oczywiście wskazało na wojsko, które miało w ten sposób utylizować wysokotoksyczne paliwo rakietowe i to już w dniu 9 września. Tyle napisali redaktorzy z „Rzeczpospolitej”.[2]

Osobiście widzę także inne źródło skażenia, a mianowicie toksyczne i radioaktywne związki chemiczne, które dostały się do wody oceanicznej wskutek katastrofy w Daiichi-Fukushima 1 EJ. Toksyczne paskudztwa zostały wylane do Pacyfiku i przeniesione z głębinowym prądem morskim. Dzięki cyklonowi strumień skażonej wody popłynął zamiast na otwarty ocean – w kierunku brzegów Kamczatki z wiadomymi skutkami.

Wielu ekspertów wątpi jednak w hipotezę pochodzącego od człowieka zatrucia. Państwowy instytut meteorologiczny Roshydromet napisał w raporcie „nawet gwałtowne uwolnienie toksycznego metalu z nieznanego źródła nie spowodowałoby zatrucia na tak wielkiej powierzchni”.

 

Układ prądów oceanicznych w okolicach Kamczatki

Ofiary pacyficznego goo?

- Moim zdaniem bardziej od chemiczego zatrucia prawdopodobne jest szkodliwe kwitnięcie alg - mówi „The Moscow Times” Julia Poljak, ekspertka z Rosyjskiej Akademii Nauk w Petersburgu. Zdanie to podziela część innych rosyjskich naukowców.

Teorii o algach sprzyja zaobserwowanie warstwy żółtej piany pokrywającej ogromne powierzchnie Oceanu Spokojnego u wybrzeży Kamczatki.

Naukowcy ostrzegają, że kwitnięcie toksycznych alg może być coraz częstsze z powodu zmian klimatycznych. W ubiegłym roku podobne zjawisko zabiło u wybrzeży Florydy niemal 600 żółwi i ponad 100 delfinów.[3]

No i moja prywatna hipoteza o oceanicznym goo.[4] Kilka lat temu w Oceanie Arktycznym, a oto relacja o nim z portalu Onet.pl:

 

Czarny „blob” dusi stworzenia morskie

 

Tajemnicza plama dryfuje po Morzu Czukockim. Gigantyczna czarna i tłusta plama składająca się z materiałów biologicznych dryfuje w zimnych wodach arktycznych po Morzu Czukockim na północ od Cieśniny Beringa, pomiędzy miejscowościami Wainwright i Barrow (USA) - podaje „Anchorage Daily News”.

- To z całą pewnością nie jest produkt pochodzenia naftowego. Nie ma właściwości ropy naftowej lub innej substancji niebezpiecznej – mówi Terry Hasenauer, strażnik wybrzeża.

- Nie będzie dla mnie niespodzianką, jeśli ta substancja okaże się naturalnie występującym w przyrodzie zjawiskiem, ale trzeba czekać na wyniki analizy próbek tajemniczej cieczy – dodaje dla „Anchorage Daily News” Hasenauer.

Żaden mieszkaniec North Slope nie przypomina sobie, by kiedykolwiek miało miejsce podobne zdarzenie. Plama jest niezwykle groźna dla zwierząt. Meduzy i różne gatunki ptaków morskich wpadają w lepką i brzydko pachnącą substancję i nie mogąc się z niej wydostać, giną.

 

Właściwie nie ma tu czego komentować - przerażające jest to, w jaki sposób zaświniono całą Arktykę i do odpadów chemicznych i radioaktywnych dołączyły również biologiczne. Jest to o tyle niebezpieczne, że nie wiadomo, skąd to się wzięło i jakich mechanizm fizyczno-chemiczny jest odpowiedzialny za jej powstanie. Być może ma to coś wspólnego z opisanym przez Ala Rosalesa i Cathy Zollo z Florydy czarnym zakwitem wód w Zatoce Meksykańskiej, o czym pisałem onegdaj na łamach „Nieznanego Świata”. Tamtejszy „czarny blob” powstał wskutek wymieszania się zanieczyszczeń chemicznych po powodzi w dorzeczu Missisipi - Missouri.

Obawiam się, że to właśnie takie wymieszanie się zanieczyszczeń jest odpowiedzialne za masową śmierć ryb w Zalewie Zegrzyńskim i rzekach, które doń wpadają. I oczywiście nie będzie odpowiedzialnych za tą hekatombę zwierząt. W tej chwili z tych zatrutych wód wyłowiono 80 ton ryb. A ile jeszcze zostanie wyłowionych, to wie jedynie Pan na Wysokościach... Obawiam się także – jestem pewien (!!!), że nikt nie zostanie ukarany za spuszczenie milionów litrów warszawskiego goo do Wisły i Morza Bałtyckiego.

Tak więc to mogło być właśnie takie goo, które zbliżyło się do wybrzeży Kamczatki siejąc chemiczną śmierć wśród zwierząt morskich. Przypomina mi to mitycznego potwora – chemiczną Hedorę z filmów TOHO Inc. – tylko że Hedora to fantazja, a goo jest realne i zabija realnie.

Tak czy owak – ofiarą jest Ziemia, a sprawcami i jednocześnie poszkodowanymi – my. Gea w końcu się nas pozbędzie jak uciążliwych pasożytów – wszak Gaja bez ludzi istnieć będzie, a my bez Niej – nie.  


Opinie z KKK

Zapomniałeś jeszcze o tzw. Meteorycie Grenlandzkim, który spadł na Grenlandię parę lat temu i właściwie nie wiadomo, co się z nim stało. Może to była jakaś forma życia, która przekształciła się w to goo’wienko? 😉 Warto byłoby się nad tym zastanowić! (Daniel Laskowski)