Jegor
Rieszietnikow
W
mitach wszystkich narodów znajdują się świadectwa i wszechświatowej
katastrofie, która przywiodła do zguby dawne cywilizacje. Ale z czym była ona
związana? Uczeni wysuwają różne hipotezy. Najpopularniejszymi są: upadek
asteroidy, jednoczesne przebudzenie się wulkanów na całej planecie,
katastrofalne przesunięcie się osi ziemskiej w przestrzeni. Ale jest jeszcze
jedna hipoteza, o której się nie mówi i nie pisze. Ale okazuje się być bardzo
realną – jest to hipoteza „wielkiego wybuchu antarktycznego”.
Mordercze góry lodowe
Lodowce
Antarktydy są największe w świecie. W południowej lodowej czaszy Ziemi znajduje
się ok. 30 mln km³ lodu. Gdyby ów lód stopniał, to poziom wód Wszechoceanu
podniósłby się o 100 m! wiele lodowców powinno się nazwać lodowymi potokami,
chociaż nie mają one tak ostro oznaczonej granicy. Tam, gdzie lodowiec wpada do
morza, na jego brzegu, lód zaczyna płynąć i pojawiają się lodowce szelfowe.
Największym z nich jest Lodowiec Rossa. Ma on grubość 1,6 km i to właśnie od
niego odrywają się największe góry lodowe. Największy jak dotąd pływający kęs
lodu w Arktyce otrzymał oznaczenie B-15. W ciągu 2,5 roku znajdował się on na
Morzu Rossa. Ta góra lodowa swymi rozmiarami przypominała wyspę Jamajkę. Jej
powierzchnia wynosiła ok. 11.000 km². Kiedy nastąpiła „południowa wiosna”, B-15
rozpadła się początkowo na dwie części, a potem na 9.
Minęło
nieco czasu i jeszcze jedna gigantyczna góra lodowa o długości 200 km oderwała
się od lodowca i puściła w dryf. Wedle specjalistów, przedstawia ona poważne niebezpieczeństwo
dla żeglugi na tych akwenach. Przy pomocy satelity została odkryta jeszcze
jedna ogromna góra lodowa, która jednak była długa „tylko” na 75 km!
Zaczyna
się nowy sezon nawigacyjny i góry lodowe stwarzają śmiertelne niebezpieczeństwo
dla ruchu lodołamaczy i statków w Antarktyce. Jeszcze gorsze niebezpieczeństwo
grozi im ze strony niewielkich gór lodowych – growlerów, których ilość za ostatnie trzy lata ostro poszła w górę
i które mogą się stać prawdziwymi „mordercami statków” na wysokich szerokościach
południowych. Obserwacje tych „morderców” przy pomocy sztucznych satelitów
Ziemi trwają już od 28 lat!
„Drżące” antykliny i…
lodowe „miny”
Najprościej
byłoby wyjaśnić pojawienie się morderczych gór lodowych z efektem globalnego
ocieplenia – EGO. Na EGO zwala się ostatnio wszelkie susze w Hiszpanii,
powodzie w Niemczech, mrozy w europejskiej części Rosji, pożary w jej
azjatyckiej części, Australii i Kalifornii. Najpoważniej zajmują się
problematyką wzrastania liczby pływających gór lodowych, które wpadają do
Wszechoceanu z Antarktydy, amerykańscy uczeni – ale jak raz oni uważają, że
problem ten nie jest związany z EGO, chociaż nie są w stanie wyjaśnić przyczyny
niebywałej w ostatnim czasie częstotliwości pojawiania się gór lodowych.
No
ale skoro nie EGO, to co zwiększa prędkość obrywania się gór lodowych i czym to
może grozić Ludzkości?
Zgodnie
z poglądami dr. n. geograficznych Jurija
Suprunienko, lodowa pokrywa Antarktydy jest bardzo niejednorodna i
poprzecinana ogromnymi szczelinami. Szczególne niebezpieczeństwo dla całości
lodu przedstawiają tzw. antykliny. Są to strukturalne wypuczenia składające się
z najstarszego lodu. I właśnie dlatego w miejscach przebiegu antyklin pokrywa
lodowa nie jest jednorodna. Ogromne naprężenia kumulujące się od setek tysięcy
lat są w stanie literalnie eksplodować od wewnątrz czterokilometrową warstwę
lodu. Tam właśnie powstają prawdziwe lodowe „miny”. Do ich wybuchu potrzebny
jest zapalnik, i on się znajduje – są to zaktywizowane ostatnimi czasy odcinki
dawnych uskoków. Dosłownie milimetrowe ruchy w górę mogą doprowadzić do
katastroficznych procesów wewnątrz lodowców. Najbardziej obfity zrzut gór
lodowych do oceanu znajduje się w strefach dwóch gigantycznych rozłamów, które
przebiegają nieopodal od lodowca szelfowego Rossa i brzegów Morza Weddella. Są
to główne „icebergonośne” rejony Antarktydy. Naprężenia linii sił w lodowej
pokrywie tych miejsc – jak sygnalizują to przyrządy geofizyczne – sięgnęło już
wartości krytycznych.
Ale
jeżeli aktywizacja tych uskoków skutkuje jedynie zwiększaniem się ilości gór
lodowych odrywających się od lodowców szelfowych, to może skutkować silnymi
trzęsieniami lodowego kontynentu: tak samo jak upadek meteorytu, trzęsienie
ziemi czy próby jądrowe na Pacyfiku. Pokrywa lodowa w miejscach „cielenia się”
lodowców i powstawania gór lodowych może przejść w ruch. Hipotetyczną
katastrofę uczeni już nazwali „Antarktycznym Wielkim Wybuchem”.
Słodkowodne jeziora
podlodowe
Skutki
dla całej planety mogą być nieprzewidywalne – ok. 5-6 km³ lodu stanie się
górami lodowymi, które pójdą w wody Oceanu Spokojnego i Atlantyku. W najgorszym
wariancie dla Ludzkości, ten proces „cielenia się gór lodowych” będzie miał
miejsce za 50 lat – gdzieś około roku 2070. Jak tylko zacznie się kruszyć
lodowiec szelfowy Rossa, to średni poziom Wszechoceanu zacznie się podnosić w
tempie 5-10 cm/rok. A w miarę przesuwania się gór lodowych na niższe szerokości
geograficzne, tempo ich tajania może się podwyższyć. Przybór wody także.
Do
tego jeszcze na prędkość spływu lodowców może wpłynąć jeszcze jedno – a
mianowicie nie tak dawno odkryta jeszcze jedna właściwość lodowej pokrywy
Antarktydy. Jego radiowe sondowanie pozwoliło na odkrycie – na początku w
rejonie rosyjskiej stacji Wostok, a potem w innych miejscach –
podlodowe jeziora słodkiej wody. Rozmiary jeziora pod stacją Wostok
wynoszą 800 x 200 km, i zawiera się ono pomiędzy spodem lodowca a skalnym
podłożem kontynentu antarktycznego. Tym sposobem lód może się ślizgać po
powierzchni wody, jak po smarze. Ilość podwodnych jezior pozwala mówić z
jeszcze większą pewnością o możliwości odśrodkowego rozpełznięcia się lodów
Antarktydy i obruszeniu go do Wszechoceanu.
Jeszcze
w parę lat po „Antarktycznym Wielkim Wybuchu” z powodu pojawienia się wielkich
brył lodu w wodach Wszechoceanu, bezpieczna żegluga morska na południowych
akwenach Wszechoceanu będzie praktycznie niemożliwa.
Najgorsze
jest to, że my jak się okazuje „już to przechodziliśmy”, i szybkie tajanie
przybrzeżnych lodowców Antarktydy doprowadziło do katastroficznych planetarnych
powodzi.
Potop Generalny w nasze
dni?
Według
obliczeń uczonych, poziom Wszechoceanu może podnieść się nawet o 20 m. Nizinne
tereny nadmorskie będą zatopione, a jest tego 7% z całości lądów Ziemi. A do
tego tereny te stanowią ¼ gruntów ornych świata. Niektóre kraje, jak
Niderlandy, znikną z mapy świata. Skutki tego będą dla ich mieszkańców równe z
kosmiczną katastrofą.
Biblijny
temat Potopu Generalnego zachowała się w pamięci Ludzkości, jak uważają
specjaliści, z powodu lokalnych powodzi w miejscach gęsto zasiedlonych przez
ludzi, np. w dolinie Mezopotamii. Ale jest całkiem możliwe, że powodem takich
świadectw mogłyby być zatopienia regionów nadmorskich i równin spowodowane
takim właśnie „Antarktycznym Wielkim Wybuchem”. Badania takich właśnie warstw
osadowych w tych miejscach pokazują, że ok. 10.000 lat temu Ziemia przeżyła podobną
katastrofę.
Potwierdzeniem
tego, że Potop Powszechny wziął się dzięki górom lodowym były przeprowadzone
parę lat temu badania związane z dziurami ozonowymi. Uczeni odkryli związki
chemiczne niszczące ozonosferę w warstwach geologicznych Ziemi, istniejących o
wiele wcześniej od freonowych technologii. Uznano, że źródło tych związków
chemicznych znajdowało się w jednym z uśpionych wulkanów Antarktydy, a ślady
jego erupcji odnotowano w wielu miejscach na południowym wybrzeżu Afryki. Do
tego popiół (tefra) ten nie mógł być przyniesiony przez wiatry i deszcze,
bowiem w takim przypadku byłby on rozsypany równomiernie na dużych
przestrzeniach. A w tym przypadku popiół wraz z niszczącymi ozon związkami
chemicznymi znajdował się w koncentrycznych plamach – co jasno wskazuje na jego
antarktyczne pochodzenie – osiadł on tam, gdzie topiły się góry lodowe.
Najbardziej
nieprzyjemne w hipotezie „Antarktycznego Wielkiego Wybuchu” jest to, że takie
„wybuchy” mają tam miejsce raz na 10.000 lat, kiedy lodowa pokrywa nagromadzi
wystarczająco dużo energii do „ruszenia się”.[1]
Tymczasem szczeliny
rosną…
Brytyjscy
naukowcy uzyskali wgląd w gigantyczną szczelinę, która spowodowała powstanie
kolejnej góry lodowej. Góra lodowa A-74 powstała w zeszły piątek (czyli
26.II.2021 r.)
Udostępniono
zdjęcia w bardzo wysokiej rozdzielczości przedstawiające pęknięcie, które
spowodowało powstanie kolejnej antarktycznej megagóry lodowej. Lodowy blok o
powierzchni 1290 kilometrów kwadratowych oderwał się od szelfu lodowcowego
Brunta w zeszły piątek. Otrzymał on nazwę A-74.
Nowe
zdjęcia z ostatniej soboty przedstawiają poszerzające się pęknięcie o nazwie
„North Rift” dzień po oderwaniu od szelfu. Obrazy zostały pozyskane przez
brytyjskiego satelitę Vision-1 dla British Antarctic
Survey. Także w rękach BAS znajdują się nowe obrazy radarowe uchwycone w
czwartek przez sondę kosmiczną Sentinel-1 UE. Daje to szerszy widok
na 150-metrowej grubości górę lodową płynącą w stronę Morza Weddella.
BAS
wykorzystuje te wszystkie zdjęcia do opracowania prognozy życia A74. Agencja z
Cambridge chce sprawdzić, czy A74 może zderzyć się z zachodnią częścią szelfu
Brunta i zainicjować drugie cielenie jeszcze bliżej stacji Halley’a.
Aktualnie
baza jest pusta. Po części to z powodu pandemii COVID-19. Trudna sytuacja
epidemiologiczna sprawia, że prowadzi się niewiele badań dotyczących
Antarktyki. Ale dzieje się tak również dlatego, że BAS musi mieć pewność, czy
szelf lodowy Brunta – ogromna pływająca platforma lodowa – pozostanie stabilna
w przyszłości.
Góra
lodowa, która wycieliła się z Szelfu Lodowcowego Brunta, przesuwa się w stronę
Morza Weddella. Halley znajdowałaby się 17 kilometrów od najbardziej
prawdopodobnego miejsca drugiego cielenia.
Czujniki
GPS znajdujące się w pobliżu Halley’a nie zarejestrowały żadnej
reakcji w stanie lodu bezpośrednio pod bazą kilka dni po powstaniu A-74. BAS
jest przekonany, że to samo działoby się w przypadku drugiego cielenia, ale
agencja najwyraźniej chce mieć stuprocentową pewność w danych.
Satelita
Vision-1
został zbudowany przez Surrey Satellite Technology Ltd. z Guildford. To spółka
zależna od europejskiego giganta lotniczego Airbus.Vision-1 jest w stanie
rozróżniać szczegóły na powierzchni Ziemi na mniej niż metr.[2]
Opracował
- ©R.K.F.
Leśniakiewicz