Albert S. Rosales
Związki z
Rosją
Poniżej znajdują się fragmenty
niedawnego e-maila, którego dostałem od Paula
Stonehilla. Jest on wiarygodnym informatorem w sprawach dotyczących UFO w
Rosji. Paul Stonehill jest urodzonym w Związku Radzieckim badaczem UFO i
autorem. Jego kanał na YouTube nazywa się Paranormal Research Paul Stonehill.
Dotyczy to w szczególności incydentów związanych z bronią nuklearną i UFO w
Rosji.
***
W jednym z najbardziej sensacyjnych radzieckich przypadków UFO
w latach 80. pojawiły się UFO, które prawie spowodowały wojnę nuklearną. Stało
się to, jak zapisano w raporcie z 5 października 1982 r. w bazie rakietowej pod
Chmielnickim na Ukrainie.
Pierwszy epizod miał miejsce 5 października 1982 r. w miejscu
jednej z dywizji wojsk rakietowych stacjonujących w rejonie Chmielnickiego na
Ukrainie. W tym dniu, od godziny 18. do 22., wielu żołnierzy dywizji i członków
ich rodzin, łącznie ok. 50 osób, było dla nich świadkami niezwykłego, barwnego
zjawiska świetlnego. Przejawiało się to w tym, że w kierunku północnym,
wystarczająco wysoko nad horyzontem, jasne obiekty świecące pojawiały się na
kilka minut, znikały i pojawiały ponownie, przypominając kształtem statek
powietrzny. Niektórzy naoczni świadkowie twierdzili, że widzieli na tych
przedmiotach ciemne, przypominające okna plamy, z których czasami wyginały się
łukowate strumienie światła sięgające ziemi. Opisane wydarzenie, choć dość
imponujące i imponujące, nie byłoby przedmiotem pilnego doniesienia do Moskwy,
gdyby nie jedna okoliczność towarzysząca. Faktem jest, że podczas obserwacji
tego zjawiska na niebie na panelu sterowania stanowiska dowodzenia dywizji
zapalił się baner kontrolny, wskazujący na awarię systemu wystrzeliwania rakiet.
Po kilkudziesięciu sekundach ten baner również spontanicznie zgasł, ale załoga
bojowa wciąż miała wątpliwości co do przydatności sprzętu. W takiej sytuacji
dowódca dywizji postanowił pilnie zgłosić krótkotrwałą awarię wyposażenia
stanowiska dowodzenia na stanowisku dowodzenia Sztabu Generalnego, wiążąc tę awarię z pojawieniem się nietypowych świecących obiektów na niebie
nad lokalizacją niektórych ICBM.
Szef Sztabu Generalnego po zapoznaniu się z raportem polecił
pilnie wysłać na miejsce zdarzenia specjalną komisję, w skład której weszli
specjaliści zajmujący się badaniem zjawisk anomalnych. Ta komisja rozpoczęła
pracę rankiem 6 października, a dwie godziny później ustaliła, co widzieli
rakietowcy wieczorem 5 października. Przesłuchanie naocznych świadków pozwoliło
im określić kierunek (prawie na północ od lokalizacji części), w którym miały
miejsce obserwacje dziwnego zjawiska.
Szukałem szczegółów na temat tej niesamowitej sprawy UFO z
najciemniejszych dni zimnej wojny. Ja i kilku innych rosyjskich badaczy
znaleźliśmy unikalne dokumenty dotyczące tego stanu wyjątkowego i znaleźliśmy
świadków ataku Obcych. Ale sprawa jest ostatecznie bardzo skomplikowana. Według
tych, którzy byli świadkami gigantycznego UFO, data zdarzenia jest wcześniejsza
niż podana w raporcie.
Jeden z badaczy wojskowych z czołowego radzieckiego programu
badań UFO, który był na miejscu tego pamiętnego października 1982 roku, później
zmienił swoją historię; w 2000 roku nie było już Związku Radzieckiego, ale była
oczywista presja… I on się wahał. Ale mówiłem o tym w moich książkach, opisałem
ten przypadek w moich wykładach... Chcę tylko przekazać wam więcej informacji
od tych, którzy byli obecni na tym terenie w październiku 1982 roku. Z biegiem
czasu i nieubłaganym na całym świecie tajność namacalnych informacji o UFO,
wątpię, czy dowiemy się więcej szczegółów. Ale zobaczmy…
Oto co mój kolega z Rosji, oraz
niezwykle kompetentny badacz UFO i autor Michaił
Gersztein napisał o tej sprawie:
Jednak
to, co wydarzyło się 4 października 1982 r. w 50. Dywizji Rakietowej
Karpackiego Okręgu Wojskowego, zjeżyłoby włosy każdego normalnego człowieka. W
końcu mogłaby się rozpocząć wojna nuklearna!
Tego
dnia nad bazą rakiet strategicznych w ukraińskiej wsi Usowo pojawiły się UFO.
Raporty wojskowe opisują tajemnicze światła latające spokojnie na nocnym
niebie. Jednak to, co wydarzyło się w podziemnym bunkrze jednostki wojskowej
52035, gdzie znajdowały się panele sterowania odpalaniem pocisków, było
znacznie groźniejsze…
Teraz
posłuchajmy tych, którzy byli tam, na ziemi, w 1982 roku.
Dla
20-letniego radiooperatora 50. Dywizji Rakietowej Strategicznych Sił
Rakietowych, Władimira Matwiejewa, 4
października 1982 r. był dniem, który pamiętał do końca życia. Wieczorem wraz z
tysiącem innych żołnierzy i oficerów był świadkiem, jak UFO wisiało przez
prawie godzinę nad silosami, w których znajdują się pociski R-12.
– To było niesamowite –
jakieś półtora kilometra od nas wisiał ogromny spodek w kształcie elipsy –
Wielkość UFO była szokująca – wielkości pięciopiętrowego domu! Na spodek
poleciały słabe światła. Chłopaki w tym czasie szli na kolację i wszyscy to
widzieli! UFO nadal unosiło się w powietrzu, powoli przesuwając się w lewo,
jakby dryfowało. Jeden z oficerów próbował podjechać do niego samochodem. To
nie zadziałało - UFO odleciało od samochodu. Potem nagle nastąpiła awaria
całego sprzętu do wystrzeliwania rakiet. Cały sprzęt, jednostki, które
automatycznie odbierały sygnały, zapisał na taśmie absolutną ciszę - a tak być
nie powinno! W końcu nawet przestrzeń wydaje dźwięki. Powiedziano nam, że
wszystko się spaliło!
A
teraz spójrzmy na meldunki.
RAPORT
W
swoim raporcie major Michaił Katsman,
który był odpowiedzialny za automatyczne systemy kontroli, poinformował, że
sprzęt komputerowy i systemy bezpieczeństwa zostały wyłączone przez nagły,
silny impuls. Napisał, że wszystkie wyświetlacze o komendach wystrzeliwania
rakiet na cele strategiczne zapalają się w tym samym czasie.
- Ja też byłem
świadkiem tych wszystkich wydarzeń, a także widziałem UFO, ale nie mam prawa
opowiadać, co się stało z tajnym sprzętem - podpisałem dokument o nieujawnianiu
tajemnic państwowych - były szef centrum łączności kontroli walki Federacji
Rosyjskiej Jurij Zołotuchin
powiedział rosyjskim mediom wiele lat później.
O
tym, co wydarzyło się w podziemnym bunkrze, w którym znajdowały się panele
sterowania wyrzutnią rakiet, świadczą wyjaśnienia oficerów. Zapaliły się wszystkie
lampki na panelach sterowania, wskazując, że pociski były w pełni gotowe do
wystrzelenia.
- Sprzęt przeszedł w stan gotowości bojowej
- przypomniał były zastępca dowódcy jednostki Jurij Żuk.
Jest
to możliwe dopiero po otrzymaniu odpowiedniego rozkazu z Moskwy. A tego nie
było – wszystko wydarzyło się samo. Oficerowie dyżurni w załodze bojowej
natychmiast osiwieli: informacja, która pojawiła się na tablicy kontrolnej,
mówiła, że zhakowano wszystkie zabezpieczenia przed nieautoryzowanym odpaleniem
rakiet! W ciągu zaledwie kilku sekund stracili oni kontrolę nad swoją bronią
jądrową. Zszokowani incydentem żołnierze zaczęli dzwonić do Moskwy. Powiedziano
im, że nikt nie wydał rozkazu startu. Po 15 sekundach wszystko samo wróciło do
normy.
- Kilka dni później
przybyła komisja, która przeprowadziła ankietę świadków. Chłopaki wręczyli im
rysunki przedstawiające UFO – mówi były wojskowy radiooperator Władimir Matwiejew. - Jeden z oficerów przysiągł na swojej
karcie członkowskiej partii komunistycznej, że nie jest pijany. Kilka dni
później ustawiliśmy się na zbiórce i odczytaliśmy rozkaz Naczelnego Dowódcy Strategicznych Sił Rakietowych nr R010: nie
panikuj na widok UFO i nie otwieraj ognia. Wtedy zrozumiałem, dlaczego
oficerowie, którzy trzymali rękę „na guziku”, siwieli ponad swój wiek.
Pozwólcie,
że opowiem wam o kilku innych przypadkach UFO nad strategicznymi siłami
rakietowymi nad ZSRR z akt Michaiła Gershteina.
Był
rok 1980.
Otrzymaliśmy
dwa listy od Olega Walentinowicza K-vy
(nazwisko jest skrócone), który służył w części Strategicznych Sił Rakietowych
stacjonującej w pobliżu miasta Tatiszczewo (obwód Saratowski). Nie możemy podać
numeru jednostki wojskowej i adresu do korespondencji polowej zgodnie z Ustawą
Federacji Rosyjskiej „O tajemnicy państwowej” oraz „Wykazem informacji o
klauzuli tajności państwowej” (cz. II, s. 13, 15), ale korzystając z otwartego
źródła - amerykańskiej książki informacyjnej „Soviet Nuclear Weapons” (1989) -
zauważamy, że pociski SS-19 (radzieckie oznaczenie RS-18)
zostały tam umieszczone w stacjonarnych silosach startowych.
Z
pierwszego listu:
... Naocznych świadków
jest 7... O 19.15 czasu lokalnego na wysokości około 6-8 km pojawiła się
świecąca kropka. Unosiła się nieruchomo, po czym zaczęła obracać się wokół
własnej osi, uwalniając ciągły strumień białego dymu. Wyglądało to jak ślimak.
To musiało być jakieś wyładowanie. Następnie wypuściła jasnozieloną, świecącą
chmurę, która zaczęła się powiększać, nie tracąc koloru ani światła. Moim
zdaniem była to jonizacja powietrza, w każdym razie promieniowanie, na pewno.
Następnie świecąca kropka przesunęła się płynnie równolegle do podłoża i nagle
(było już ciemno) włączyła szperacz! To było niesamowite! Widoczny był snop
światła reflektora. Leciała w ten sposób i nagle nabierając wysokości zniknęła.
Chmura stała i świeciła przez 20 minut, a potem rozwiała się... 10 marca 1980
roku.
Z
drugiego listu:
…Prosisz o więcej
szczegółów. Swój pierwszy list napisałem do Ciebie trzy dni po wypadku.
Jeśli chodzi o
promieniowanie, to sam tak postanowiłem, bo jak świeciła zielona chmura (bardzo
jasno), to była jonizacja powietrza.
Polecenie nie bierze
tego pod uwagę. W naszym kraju zdarza się to bardzo często. Oddział otrzymał
zakaz strzelania do nieznanych obiektów latających. Zostało to powiedziane na
odprawie dowódców oddziałów ochrony. Było to po lecie 1979 roku, kiedy nad
magazynami uzbrojenia artyleryjskiego zawisł świecący spodek. Wartownik pilnujący
magazynów wystrzelił w niego magazynek i natychmiast stracił przytomność. W tym
momencie inny facet był na dyżurze bojowym. Obecnie służy u nas (sierżant A.P. Borisko). Pewnej nocy zobaczył
świecący obiekt około 10 metrów od siebie. To było jak balon. Zadzwonił do
oficera dyżurnego, a oficer powiedział: „Nie rób nic”. NOL zawisł i odleciał.
Ja, Valera, nie mogę
pisać bardziej szczegółowo, bo opowiedział mi to dawno temu, a teraz nie
rozmawiam z nim (pokłóciliśmy się). Tutaj, jeśli chodzi o to, co widziałem:
niektórzy, gdy ich pytasz, mówią obojętnie - spodek, a inni, którzy nie wierzą
w latające spodki, mówią, że to prawdopodobnie nasze rakiety są wystrzeliwane.
Ale to nie może być tak… Byłem po prostu zszokowany reflektorem, który zapalił.
30 marca 1980 roku.
Tak
więc co wydarzyło się w 1982 roku na sowieckiej Ukrainie? Jeśli eksperymenty
były tajne, ale zaplanowane przez sowieckie siły zbrojne, po co wysyłać na
miejsce specjalny zespół w celu zbadania zdarzenia? Aby oszukać Amerykanów… nie
sądzę. Ale Moskwa straciła kontrolę nad swoim silosem rakietowym, a
konsekwencje mogły być bardzo smutne dla planety, mimo że rakiety nie mogły i
nie byłyby natychmiast wystrzelone…
Po
prostu nie wiemy wystarczająco dużo.
Paul Stonehill
Jeśli o mnie chodzi, raporty te obalają pogląd, że cokolwiek
widzieli piloci marynarki wojennej i nasi świadkowie, to NIE była ROSYJSKA
technologia. Gdyby tak było, do tej pory włączyliby go do swoich najnowszych
samolotów, a my spróbowalibyśmy również włączyć go do naszego! To pozostawia
nam oczywisty wniosek, że reprezentują one technologię pozaplanetarną.
Społeczności wojskowe i wywiadowcze nie mogą wykręcić się z tego wniosku.
Kongres musi poprosić te agencje o wyjaśnienie implikacji tych dowodów.
Moje
3 grosze
Tak więc okazuje się, że w ZSRR i Rosji działy się i
dzieją takie same incydenty z UFO w okolicach baz wojskowych oraz – co wiem z
innych źródeł – cywilnych instalacji nuklearnych, co w USA czy UK. Ale dlaczego
uparliśmy się, że są to działania sił pozaplanetarnych? Jestem zdania, że jest
to działanie sił jak najbardziej planetarnych! Opowiastki o tym, że Obcy chcę
nam wypowiedzieć wojnę wkładam raczej pomiędzy bajki, natomiast bardziej
przemawia do mnie to, że ci Obcy są po prostu istotami ludzkimi i Ich robotami
obserwującymi nas zza zasłony Czasu. Pisałem już o tym w 2011 roku i zdania nie
zmieniam, a wręcz odwrotnie – poznawane fakty utwierdzają mnie w tym.
Zainteresowanych odsyłam do mojej monografii „UFO i Czas”, gdzie wyłożyłem ten
pogląd.
Ciekawy jestem, czy takie obserwacje miały miejsce i u
nas – wszak mieliśmy trzy magazyny broni jądrowej w Polsce:
1. Podborsk
k./Białogardu (skład 3001)
2. Brzeźnica-Kolonia
k./Jastrowia (skład 3002)
3. Templewo
k./Trzemeszna Lubuskiego (skład 3003)
Każdy ze składów zajmował
blisko 300 hektarów i miał obsługę składającą się z 120 żołnierzy i 30
oficerów. I jak podaje Wikipedia - składy mogły pomieścić 192–288 ładunków
jądrowych. Według ujawnionych danych w połowie lat 80. zmagazynowano w nich 14
głowic o mocy 500 kT, 83 głowice o mocy 10 kT, dwie bomby o mocy 200 kT, 24
bomby o mocy 15 kT i 10 bomb o mocy 0,5 kT. W połowie lat 70. w każdym składzie
zbudowano dodatkowy magazyn broni jądrowej typu Granit. Przyczyna
rozbudowy składów nie jest znana. Możliwe, że związana była z pojawieniem się
na uzbrojeniu LWP kolejnych nosicieli broni jądrowej, takich jak samoloty Su-20
(połowa lat 70.), MiG-23 (1979), MiG-21bis (1980) i Su-22
(1984), zestawy rakiet operacyjno-taktycznych 9K52 (1983), armaty
samobieżne 2S7 Pion i rakiety 9K72 zestawu Elbrus (Polska nie
posiadała zestawu Oka. Czyniono przygotowania do jego wprowadzenia do 3 Brygady Artylerii
w Biedrusku, jednak kryzys gospodarczy w jakim znajdował się PRL pod koniec lat
80. uniemożliwił wprowadzenie zestawu do tej „frontowej” jednostki nowej myśli
technicznej mimo wyszkolenia w ZSRR specjalistów do obsługi w/w sprzętu).
Poza bronią jądrową
przeznaczoną dla WP na terenie Polski znajdował się szereg składów broni
jądrowej przeznaczonej dla Północnej Grupy Wojsk Radzieckich. Był to skład w
pobliżu Szprotawy tzw. typ Monolit (około 40 bomb jądrowych 244N,
a później 8U46, 8U47, RN-28, RN-40,
a także głowic dla lotniczych pocisków rakietowych), obiekty typu Granit
znajdujące się na lotniskach w Chojnie i Bagiczu (składy pogotowia mieszczące
10-20 bomb przeznaczonych dla radzieckiej 239. Dywizji Lotnictwa Myśliwskiego),
oraz Kluczewie (dzielnica Stargardu).
A zatem – jak widać –
Polska też miała trochę tego paskudztwa w swych granicach. Szczególnie powinien
podlegać Ich zainteresowaniu Dolny Śląsk i terytoria północno-zachodnie naszego
kraju. I faktycznie – jak dowodzą tego prace Damiana Treli i Jarosława „Foxa
Muldera” Krzyżanowskiego – Dolny Śląsk był i nadal jest penetrowany przez
Obcych. Być może powodem są znajdujące się tam hitlerowskie instalacje z czasów
II Wojny Światowej – a w szczególności nazistowskie Alamogordo, w którym
realizowano kopię amerykańskiego Projektu Manhattan w Górach Sowich, co atoli
jest już tematem w innej ballady.
Przełożył i opracował - ©R.K.F. Leśniakiewicz