niedziela, 29 maja 2022

Jeszcze o „contrails” i „chemtrails”

 


Ostatnio w związku z bieżącymi wydarzeniami przycichła nieco sprawa chemtrails i trucia nas przy pomocy samolotów poruszających się na dużych wysokościach. Przyczyniły się do tego pandemia COVID-19, a teraz wojna na Ukrainie. Były dni, kiedy niebo było tak puste jak w czasie pamiętnego kwietnia i maja 2010 roku, kiedy to ruch lotniczy nad Europą był zamrożony przez erupcję islandzkiego wulkanu Eyjafjallajökull.

Dzisiaj ruch lotniczy jest już odblokowany, a nawet wzmożony przez strumienie samolotów omijających Ukrainę (linie lotnicze obawiają się – i słusznie – powtórki zestrzelenia malezyjskiego Boeinga 777 z rejsu MH017 z dnia 17.VII.2014 roku) lecących teraz nad Polską. I dlatego widząc wiele smug kondensacyjnych – contrails na pogodnym niebie, ludzie znów zadają sobie pytania o ich pochodzenie i skład, który może nam szkodzić.

Początkowo autorzy tych teorii spiskowych opowiadali gawiedzi, że do paliwa lotniczego domieszane są jakieś substancje toksyczne – a jakże – i ze są one uwalniane w komorach spalania silników odrzutowych czy turboodrzutowych. Był to wyjątkowo przedni idiotyzm, jako że w komorach spalania panuje temperatura rzędu +1500°C i żaden związek chemiczny tego nie wytrzyma i się rozpadnie. Nie tędy droga.

Potem wymyślono, że samoloty mogą rozpylać trucizny przy pomocy urządzeń rozlewczych. Ukazałem je w poście na stronie https://wszechocean.blogspot.com/2016/03/wnetrze-samolotu-tworzacego-chemtrails.html, która zaliczyła już 185.000 wejść od 18.III.2016 roku!

Owszem, coś takiego ma sens pod warunkiem, że opryski stosuje się na małych wysokościach. Na pułapie >10.000 m są bez sensu, bo substancja aktywna rozcieńcza się w ogromnej masie powietrza a stratosferyczne wiatry roznoszą ją na duże odległości. I znowu – chybione celu.

Oczywiście we współczesnej wojnie należy liczyć się z użyciem broni C, ale wektorami jej będą raczej bomby czy głowice chemiczne rakiet, a nie wysokościowe opryskiwacze. Owszem, można zrobić tak jak Amerykanie w Wietnamie – opryskiwali oni dżunglę różnymi defoliantami w tym złowrogim, bo wyjątkowo toksycznym i kancerogennym Orange Agentem, co jednak nie rzuciło Vietcongu na kolana.







Contrails powstające na niebie za samolotami i rozwiewające się w chmury z gatunku Cirrus. Jest to po prostu para wodna kondensująca się w chłodnym i wilgotnym powietrzu i pozostałe produkty spalania nafty lotniczej. 

To już o wiele bardziej perfidnym i skutecznym zarazem sposobem byłoby zrzucenie na zaatakowane terytorium kleszczy, pcheł, pluskiew i innych stworzeń zainfekowanych jakimiś wrednymi chorobami – np. czarną ospą czy dżumą. NB, zastanawiające są masowe pojawienia się niektórych krwiopijczych pasożytów jak pchły czy kleszcze trzy lata temu. Na szczęście nie doszło do żadnej epidemii – poza COVID-19, ale teraz pojawiła się w Europie małpia ospa – monkeypox, która nie jest za bardzo letalna, ale jej wirus może zmutować, a wtedy będzie problem. Poza nią w Europie odnotowano jeszcze gorączkę Q – Q-fever, która jest spowodowana przez bakterie Coxiela burnetii. Bakteria ta naturalnie infekuje niektóre zwierzęta, takie jak kozy, owce i bydło. Bakterie znajdują się w produktach porodowych (tj. łożysku, płynie owodniowym), moczu, kale i mleku zakażonych zwierząt. Ludzie mogą zarazić się, wdychając kurz, który został skażony odchodami zakażonych zwierząt, moczem, mlekiem i produktami urodzeniowymi. Niektórzy ludzie nigdy nie chorują; jednak u tych, u których występują, zwykle pojawiają się objawy grypopodobne, w tym gorączka, dreszcze, zmęczenie i ból mięśni. A więc znowu choroba odzwierzęca, która może uderzyć w nasze zwierzęta hodowlane.

Patrząc na to, co dzieje się na Ukrainie widzimy, że bardzo potrzebna jest struktura jaką jest Obrona Cywilna i tutaj zgadzam się z gen. Wiesławem Leśniakiewiczem twierdzącym, że jest ona niedoinwestowana (podobnie jak służba zdrowia) i niedoceniana. A jednocześnie niezbędna.

Za naszą wschodnią granicą szaleje wojna wywołana przez szaleńca. Na drugiej granicy mamy cały czas gorąco za sprawą jakichś kolorowych obrzępał liczących na rajskie życie na Zachodzie sprowadzonych przez drugiego podpalacza świata. W każdej chwili powinniśmy się liczyć z dywersją chemiczną albo/oraz biologiczną. A szaleńcom z Kremla i Mińska zależy na tym, by Polska stanowiła kordon sanitarny pomiędzy nimi a Zachodem i NATO.