czwartek, 28 lipca 2022

Dziury w dnie Atlantyku…

 


Mark Price

 

…wyglądają prawie jak stworzone przez człowieka.

NOAA znajduje dziwne linie dziur na dnie Środkowego Atlantyku. Zdjęcia pokazują, że dziury zakłóciły płaską powierzchnię piasku na dnie Atlantyku. Zdjęcia NOAA Ocean Exploration. Naukowcy badający podwodne pasmo górskie na Środkowym Atlantyku natknęli się na coś, czego nie potrafią wyjaśnić: jednolitą serię otworów wywierconych w dnie Atlantyku. Odkrycia dokonano w sobotę 23 lipca, a zdjęcia pokazują, że kropki łączą się w prawie proste linie...lub ścieżki...lub wzory.

NOAA Ocean Exploration nadal nie wie, jak to wyjaśnić.

- Zaobserwowaliśmy kilka takich liniowych zestawów dziur w osadzie. Te dziury były już wcześniej zgłaszane w tym regionie, ale ich pochodzenie pozostaje tajemnicą – donosi NOAA Ocean Exploration. - Chociaż wyglądają prawie jak wykonane przez człowieka, małe kopce osadu wokół otworów sprawiają, że wygląda, jakby zostały wykopane przez nieznane… coś.

Nurkowanie z 23 lipca osiągnęło głębokość 1,7 mili/3148 m podczas wizyty na szczycie podwodnego wulkanu na północ od Azorów. Do bezpiecznego rejestrowania odkryć wykorzystano zdalnie sterowaną kamerę. NOAA opublikowała zdjęcia pokazujące, że dziury znajdowały się na płaskiej, piaszczystej powierzchni. Naukowcy zaprosili opinię publiczną do przedstawienia teorii, ale komentatorzy podnieśli więcej pytań, w tym niektórzy, którzy zastanawiali się, czy dziury zostały wykonane przez kogoś, kto pobrał próbki rdzenia.

- Czy w otworach znajduje się przedmiot lub zwierzę? Czy ta linia biegnie w tym samym kierunku co prąd? - zapytał Anthony Narehood.

- Woda z podziemnych źródeł? - napisał Mike Weathersby.

- A co z metanem? – powiedział Eduardo Pogorelski.


Odkrycia dokonano w ramach ekspedycji „Voyage to the Ridge 2022”, która bada i mapuje mało znane obszary głębinowe Strefy Załamania Charliego-Gibbsa, Grzbietu Śródatlantyckiego (MAR) i Płaskowyżu Azorów. Grzbiet Śródatlantycki rozciąga się na 10 000 mil z północy na południe i jest uważany za najdłuższe pasmo górskie na świecie i jedno z najbardziej znaczących obiektów geologicznych na Ziemi, mówi NOAA Ocean Exploration. Większość z nich znajduje się pod wodą i dlatego wiele z nich pozostaje w dużej mierze niezbadane. W przypadku aktywnej tektoniki MAR jest miejscem częstych trzęsień ziemi, informuje NOAA. - Otwory hydrotermalne mogą tworzyć się tam, gdzie magma dostarcza ciepło, unosząc się na dno morskie. Wiadomo, że te otwory wentylacyjne zawierają różne społeczności chemosyntetyczne. Jednak niewiele wiadomo o życiu w tych miejscach po wygaśnięciu otworów wentylacyjnych ani o tym, jakie życie znajduje się za nimi, dalej od strefy szczeliny.

 

Moje 3 grosze

 

Dno morza skrywa jak widać wiele tajemnic i zagadek. W tym wszystkim za najciekawsze uważam to, że te wszystkie dziury w dnie Atlantyku znajdują się na fragmencie dna, na którym lokalizowano platońską Atlantydę. Czyż mógłby to być tylko i wyłącznie przypadek?

Oczywiście dla ortodoksyjnej nauki są to tylko dziury w dnie i nic ponadto. Ale czy tylko? Kto i po co je wykonał? Czy może są to pozostałości po systemie energetycznym Atlantydów?

I jeszcze jedno przypuszczenie: czy mogłyby to być ślady jakiegoś pojazdu podwodnego? A czemużby nie? Pytanie tylko brzmi: czyj? To musiałby być niezły głębinowiec, bo na tej głębokości panuje ciśnienie ponad 315 at i mało konstrukcji jest w stanie je wytrzymać…

Tak czy inaczej, o ile nie jest to jakiś hoax, to mamy do czynienia z kolejną zagadką Wszechoceanu.

 

Od Czytelników

 

Ta wersja śladów po pojeździe głębinowym do mnie przemawia. Ciekawe jakiej wielkości są to otwory? (L.O.O)

Niestety brak danych - jak zwykle... (Platon)

Do L.O.O.: Pojeździe głębinowym 🤔 W tamtym czasie zapewne nie było jeszcze tej wody gdy coś tam robili. (Piotr Mitpio)

Raczej być mogły. Ślad jest świeży i widać, że to "coś" poruszało się powoli.(Platon)

Piotr mi to też wygląda na w miarę świeży, poza tym jest dość głęboko aby powstał na powierzchni. (L.O.O.)

Leszek Ostoja-Owsiany Co robią pod naszym nosem a my jak to zwykle bywa puszczamy to płazem, standartowo. (Piotr Mitpio)

Nie stawiam na Ufiastych, raczej na Ludzi Morza... (Platon)

Platonie - ok to nie zmienia faktu że my mamy się tylko domyślać (Piotr Mitpio)

Dokładnie tak. To tylko kolejna odsłona w Teatrze Absurdu... (Platon)


Źródło: https://www.elnuevoherald.com/noticias/estados-unidos/article263835922.html?fbclid=IwAR3bcR5x3G1oAolpjpi8gPQcN0hfu4ybMCz7qICG7wqjBnrghgJyL0DY4JI  

Przekład z hiszpańskiego - ©R.K.F. Sas - Leśniakiewicz

poniedziałek, 25 lipca 2022

Czym są gwiazdy węglowe?

La Superba - Y CVn - mała gwiazdka po lewej stronie to Słońce... 


Carlos Ciscato

 

Większość gwiazd zawiera więcej atomów tlenu niż węgla. Jeżeli ich atmosfery są dostatecznie chłodne do formowania molekuł, to ich charakterystyczne sygnatury widmowe ukazują silne pasma molekuł zawierających tlen, głównie tlenek tytanu – TiO. Jednakże pewne chłodne gwiazdy mają różne widma zdominowane przez molekuły węglowe, a to CH, CN i C2. Te cechy spektralne sygnalizują rzadki stan, w którym węgiel jest bardziej obfity niż tlen, dlatego obiekty te nazywane są gwiazdami węglowymi.

Tradycyjnie etykieta gwiazdy węglowej była zarezerwowana dla chłodnych czerwonych olbrzymów, których temperatura na powierzchni jest nieco niższa niż 4000 K. (Dla porównania, powierzchnia naszego Słońca ma około 5800 K.) Większość najchłodniejszych olbrzymów jest bogata w tlen i z powodów historycznych nazywa się je gwiazdami typu M. Te bogate w węgiel są oznaczone jako gwiazdy C. Trzecia (jeszcze rzadsza) kategoria zawiera gwiazdy S, które mają mniej więcej taką samą liczbę atomów tlenu i węgla.

Jak powstają gwiazdy węglowe? Gwiazda spędza większość swojego życia świecąc dzięki energii uwolnionej podczas fuzji czterech jąder wodoru w jedno jądro helu. Pod koniec jego życia spalanie wodoru ustaje; wewnętrzne obszary kurczą się i nagrzewają, podczas gdy zewnętrzne warstwy rozszerzają się, prezentując wszechświatowi czerwonego olbrzyma. Gdy wewnętrzny rdzeń helowy osiągnie temperaturę topnienia, zamieni hel głównie w węgiel. W rzadkich przypadkach ten świeżo wybity węgiel może zostać wydobyty na powierzchnię gwiazdy, tworząc gwiazdę węglową — żywy dowód na powstawanie pierwiastków wewnątrz gwiazd. Gwiazdy są „dowodem”, że modele ewolucji gwiazd i nukleosyntezy astronomów muszą być na dobrej drodze.

 

Moje 3 grosze

 

Co można jeszcze powiedzieć o gwiazdach węglowych? Są one gwiazdami grożącymi nam wybuchem jako Supernowe czy nawet Hipernowe!

Gwiazdy węglowe są to gwiazdy, których widmo wskazuje na dominację węgla nad tlenem. Te pierwiastki powstają na skutek fuzji helu. Są to głównie olbrzymy przy krańcu swojego życia. Węgiel oraz tlen mieszają się w wyższych warstwach atmosfery tworząc tlenki węgla i inne tego typu związki.

Gwiazdy węglowe bardzo często są to układy podwójne i posiadają towarzysza np. białego karła, który porywa część atmosfery olbrzyma.

Są to dość rzadkie gwiazdy, a ich temperatura powierzchni waha się od 2000 K - 3000 K co czyni je jedne z chłodniejszych. Najwięcej promieniowania emitują w podczerwieni i mimo, że to gwiazdy bardzo duże, mają małą jasność i ciężko je zaobserwować bez jakiegoś teleskopu. Posiadają czerwonawą, ceglastą barwę.

Oto przykłady gwiazd węglowych:

Najbardziej znaną gwiazdą węglową jest La Superba (Y Canum Venaticorum) leżąca w gwiazdozbiorze Psów Gończych.

Gwiazda posiada także gazową otoczkę o średnicy ok. 2,5 roku świetlnego, która pochodzi od gwiazdy, co oznacza, że ona bardzo szybko traci swoją masę i jest prawdopodobnie bliska tego, że odrzuci całą swoją powłokę i stworzy mgławicę planetarną.

Gwiazda także zmienia swoją jasność i waha się ona od 4,8 mag do ok. 6,3 mag w ciągu 160 dniowego cyklu.

Jest to także rzadka gwiazda, która zawierają duże ilości izotopu węgla 13C.

X Cancri jest także bardzo ciekawą gwiazdą węglową o pięknej, czerwonawej barwie. Odległa jest o ok. 1116 lat świetlnych stąd, jest jaśniejsza od słońca o 4600 razy i ma temperaturę 3300 K.

 

Gwiazdy Wolfa-Rayeta

 

Te gwiazdy są także niesamowicie rzadkie. Tym razem są to bardzo gorące gwiazdy. Temperatura ich powierzchni wynosi od 30.000 K do aż 200.000 K i bywają do 1000 razy jaśniejsze od Słońca.

Gwiazdy w swoim widmie wykazują mocne linie zjonizowanego helu, azotu oraz węgla i innych cięższych pierwiastków. Są to niesamowicie masywne gwiazdy oraz bardzo mało trwałe. Większość z nich posiadają powłokę gazową, rozszerzającą się z dużą prędkością (od 1000 do 3000 km/s).

Ponad połowa znanych gwiazd Wolfa-Rayeta występuje w układach podwójnych z gwiazdami typu O lub B.

Mimo ogromnej temperatury i składu chemicznego, na niebie nie są bardzo jasne, gdyż większość swojego światła emitują w ultrafiolecie.

Przykładem gwiazdy Wolfa-Rayeta widocznej gołym okiem jest np. Regor w konstelacji Żagla (u nas niewidoczna), który posiada towarzysza o typie widmowym O. Najmasywniejsza znana gwiazda R136a1 (niewidoczna gołym okiem) także jest gwiazdą Wolfa-Rayeta.[1]

Najbardziej niebezpieczną dla nas jest gwiazda WR 104 w Strzelcu, która może w każdej chwili wybuchnąć jako Supernowa. Jak podaje Wikipedia:

WR 104 to gwiazda podwójna znajdująca się około 8000 lat świetlnych od Ziemi, składająca się z gwiazdy Wolfa-Rayeta i gwiazdy typu OB. Znajduje się w konstelacji Strzelca. Okres orbitalny układu wynosi około 220 dni.

Obserwacje optyczne wskazywały, że oś rotacyjna układu skierowana jest w przybliżeniu w kierunku Ziemi. Może to mieć znaczenie, jeżeli WR 104 zamieni się w supernową (lub nawet hipernową) – eksplozje tego typu często są ukierunkowane właśnie w kierunku osi rotacyjnej. Możliwe jest także, że w momencie wybuchu gwiazdy powstanie rozbłysk gamma, który mógłby spowodować zniszczenie ziemskiej powłoki ozonowej i w konsekwencji całkowite lub znaczne zniszczenie życia na Ziemi. Według niektórych naukowców właśnie tego rodzaju rozbłysk gamma spowodował tzw. wymieranie ordowickie, które miało miejsce 445 milionów lat temu, pod koniec Ordowiku. Wymarło wtedy około 85% ówczesnych gatunków.

Ostatnie badania spektroskopowe wskazują jednak, że oś obrotu układu WR 104 jest nachylona pod kątem 30°-40° do kierunku do Ziemi.[2]

Oby. Taki strzał dżetem Super czy Hipernovej jest zabójczy dla każdego życia z białka węglowego. Dlatego musimy także bacznie obserwować odległą o ok. 500 – 800 ly Betelgezę czyli α Oriona, która z kolei gotuje się do eksplozji jako Supernova…  

niedziela, 24 lipca 2022

Letnie mrozy…?

 

Czerwone Wierchy

Marzena Rabczewska

 

Mróz w Polsce notuje się we wszystkich miesiącach roku! W Tatrach zmierzono ostatnio -5,7°C!

Niezwykły projekt poznańskich badaczy ruszył 20 czerwca.

Choć w ostatnich dniach przeżyliśmy falę upałów, na początku tygodniach jeszcze trzęśliśmy się z zimna i to w dosłownym tego słowa znaczeniu. W Litworowym Kotle w Tatrach w poniedziałek nad ranem temperatura spadła do rekordowego poziomu minus 5,7 stopnia Celsjusza. Taką zaskakującą wartość udało się zmierzyć Kamilowi Filipowskiemu, z grupy „Łowca Mrozu”.

Choć gwałtowne spadki temperatury w Tatrach generalnie występują, wielu z nas nie miało pojęcia, jak bardzo. W poniedziałek w Litworowym Kotle temperatura przed wschodem słońca temperatura spadła do -5,7°C, a ujemne temperatury panowały przez cztery noce z rzędu.

Poprzedni lipcowy rekord zimna z 1996 roku również padł w Litworowym Kotle i wynosił -5,5 stopnia Celsjusza.

Jak wyjaśnił Filipowski, niezwykły fenomen ekstremalnie niskich temperatur w Litworowym Kotle to efekt terenu panującego w całym masywie Czerwonych Wierchów w Tatrach Zachodnich, a mianowicie połączenia formacji kotłów polodowcowych ze zjawiskami krasowymi.

- W Alpach jest dużo podobnych miejsc. Zaś w Tatrach to jedyny w swoim rodzaju masyw – zauważa „Łowca Mrozu”. - Woda znajduje odpływ w systemie szczelin podziemnych i zamiast jezior znajdują się suche kotły, gdzie może akumulować się zimne powietrze. Niskie temperatury biorą się ze zjawiska inwersji radiacyjnej przyziemnej z efektem orograficznym. Inwersja ta działa, gdy nie ma chmur i jest tym lepsza, im mniejsza zawartość pary wodnej w powietrzu. Kotły Czerwonych Wierchów mają przewagę wysokości nad poziomem morza nad pozostałymi mrozowiskami w Polsce i można je porównać do mrozowisk alpejskich – wyjaśnia.

Kolejne rekordy temperatury z całą pewnością pojawią się wkrótce, zwłaszcza w przypadku napływu chłodniejszego powietrza oraz bezchmurnego nieba.

- Kiedy spadnie śnieg, to być może Mułowy Kocioł włączy się do rywalizacji o rekordy z zimna z Litworowym Kotłem – dodaje.

Projekt badawczy, mający na celu zmierzenie temperatur w tatrzańskich mrozowiskach, został zainicjowany przez „Łowców Mrozu”: Arnolda Jakubczyka, Kamila Filipowskiego i Michała Wróbla. Liderem grupy badawczej jest dr Bartosz Czernecki z Zakładu Meteorologii i Klimatologii Wydziału Nauk Geograficznych i Geologicznych Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.



Pomiary temperatur młodzi naukowcy rozpoczęli 20 czerwca i obejmują dwa tzw. tatrzańskie mrozowiska – Litworowy i Mułowy Kocioł. Badacze mają nadzieję, że zimą uda im się odnotować nowy rekord temperatury; ten został zaobserwowany w Żywcu w lutym 1929 r. i wynosił -40,6°C.

 

Moje 3 grosze

 

Inicjatywa poznańskich naukowców jest bardzo ciekawa i być może uda się dzięki niej rozwiązać kilka zagadek związanych z masywem Czerwonych Wierchów takich, jak m.in. zagadka śmierci Aldony Szystowskiej, która miała miejsce w rejonie Wielkiej Turni w lecie 1912 roku, co tak opisałem w „Projekcie Tatry”:

Oczywiście przypadki tego rodzaju musiały zdarzać się częściej i wcześniej – zwłaszcza pośród ludności miejscowej i poszukiwaczy z Bractwa św. Wawrzyńca, ale dopiero turystyka masowa i zorganizowana nadała temu zjawisku znaczący wymiar. Jest to wymiar do dziś dnia nie rozwiązanego problemu w oparciu o normalną (czytaj: ortodoksyjną) naukę. A wszystko zaczęło się od lata 1912 roku...

... kiedy to pod zerwami Wielkiej Turni w Tatrach Zachodnich, znaleziono po miesięcznych poszukiwaniach zwłoki 20-letniej studentki ze Lwowa – Aldony Szystowskiej. Ani ratownicy TOPR, ani lekarze nie mogli ustalić przyczyny śmierci. Trudno przypuszczać, że młoda kobieta zmarła, ot tak sobie – sama od siebie. Takie rzeczy się po prostu nie zdarzają. Nie znaleziono na jej ciele śladów walki czy przemocy. Zagadka nie rozwiązana od 88 lat. Pierwszy przypadek typu Rip van Winkle.


Aliści autor „W stronę Pysznej” podaje jeszcze kilka zagadkowych faktów dotyczących śmierci Aldony Szystowskiej. Jej ciało znaleziono po trzech tygodniach od zniknięcia w żlebie od strony Doliny Małej Łąki na Wielkiej Turni. Było ono w bardzo dobrym stanie, choć powinno ono ulec powolnemu rozkładowi. W Księdze Wypraw TOPR napisano:

Aldona Szystowska z Litwy, 20 lat, studentka Uniwersytetu Jagiellońskiego, pierwszy raz będąca w górach, spadła ze ściany wysokości 150 metrów ponosząc śmieć na miejscu. Głowa strzaskana, ręce i nogi połamane.

Tak więc nieprawdziwa okazała się być informacja o nienaruszonym ciele Szystowskiej – chodziło tu chyba o sformułowanie: „nienaruszone przez rozkład” zwłoki nieszczęsnej turystki... – co jest dziwne, bo od 8 do 29 lipca rozkład powinien poczynić pewne postępy. Czyli jednak kolejna zagadka Czerwonych Wierchów?...

Myślę, że takie miejsca z lokalnie niższą temperaturą mogłyby doskonale zakonserwować ciało jakiegoś nieszczęśnika, który nieopatrznie uległby tam wypadkowi. To wyjaśniałoby fakt, że ciało Aldony Szystowskiej było nienaruszone przez rozkład, mimo tego, że znajdowało się ono w żlebie na Wielkiej Turni przez trzy tygodnie! Czyżby to było rozwiązaniem tej zagadki?

Niestety nie tłumaczy to innych wypadków górskich, które miały tam miejsce…

Letnie mroziki trafiają się także na Babiej Górze i w Kotlinie Nowotarskiej. To oczywiste – wszak są to tereny górskie i nie ma się co dziwić.  

 

Źródło: Przyroda, Pogoda, Klimat/PAP

sobota, 23 lipca 2022

I TY MOŻESZ ODKRYĆ OBCĄ CYWILIZACJĘ!

 


Ja nie żartuję! Coś takiego jest możliwe i w zasięgu ręki i naszych możliwości! Rzecz w tym, że potrzebne są nam pewne informacje na temat, z którym Czytelnika zaraz zapoznam. Apeluję do Czytelnika - jeżeli ma jakieś informacje na ten temat, to niech się z skontaktuje z nami, bo być może wskazał na siedzibę obcej Cywilizacji Naukowo-Technicznej - CNT, być może nawet tej samej, która wysyła do nas swe pojazdy przestrzenne - znane u nas jako UFO!...

A problem wygląda tak: wertując mądre księgi traktujące o programach poszukiwań i łączności z CNT oraz traktaty o pierwiastkach chemicznych - jak się ma żonę farmaceutkę, to taka wiedza jest niezbędna - sic! - natrafiłem na niejednokrotnie występujące tam stwierdzenie, że: W widmach niektórych gwiazd stwierdzono obecność linii TECHNETU i PROMETU...

I cóż jest w tym dziwnego czy niezwykłego? Otóż obydwa te pierwiastki nie występują w naturze i otrzymuje się je jedynie w reaktorach jądrowych, na drodze fuzji neutronów i jąder pierwiastków występujących w stanie naturalnym.

Jeżeli idzie o technet, to metal ten produkuje się na skalę przemysłową poprzez bombardowanie deuteronami - tj. jądrami izotopu wodoru 2H albo po prostu D - jąder molidbenu-96 lub molibdenu-98. Reakcje te przebiegają według schematu:

 

1.     96Mo + D 97Tc* + n

2.     98Mo + n 99Mo* + γ 99Tc* + β-

 

Podobnie rzecz się ma z prometem:

 

3.     146Nd + n 147Nd* + γ 147Pm* + β-

 

Asterysk oznacza, iż izotop jest radioaktywny.

Izotopy tych pierwiastków są stosunkowo trwałe i na dobrą sprawę te najtrwalsze mogłyby stanowić doskonały znacznik obecności CNT w danym układzie planetarnym. Okres połowicznego rozpadu - t1/2 - jest stosunkowo długi i dla najtrwalszych izotopów technetu przedstawia się następująco:

 

Tabela I - Najtrwalsze izotopy technetu.

 

 Izotop

T1/2

Typ rozpadu

97Tc

2,6 x 106 lat

we

98Tc

4,2 x 106

β-

99Tc

2,13 x 105

β-

     

 

Natomiast dla prometu wygląda to następująco:

 

143Pm

265 dni

we

144Pm

363 dni

we

145Pm

17,7 lat

we

146Pm

5,53 lat

we, β-

147Pm

2,62 lat

β-

148mPm

41,3 dnia

it, β-

148Pm

5,37 dnia

β-

 

Jak widać z powyższej tabeli, technet mógłby się utrzymywać w atmosferach gwiezdnych przez setki tysięcy lat, zaś promet tylko przez stulecia…

 

Podejrzewam, że technet w gwiazdach powstaje tak, jak i u nas - na Ziemi: poprzez przemiany atomowe. Spójrzmy na poniższą tabelę typów widmowych gwiazd:

 

Tabela II - Typy widmowe gwiazd i ich barwy.

 

Barwa

Typ widma

Temperatura (K)

Skład chemiczny

Typowi przedstawiciele

Występowanie (%)

     -

Q

> 50.000

H, He

Nowe i Supernowe

rzadkie

niebieska

W

> 50.000

H, He

V444Cyg, γ2Vel

rzadkie

biało-niebieska

O

>25.000

H, He

Hatysa, Heka, Menkib

rzadkie

biało-niebieska

B

11.000-25.000

H, He, O

Rigel, Spica

3

biała

A

7.500-11.000

H, He, O, linie metali

Syriusz, Vega

27

żółta

F

6.000-7.500

H, He, O, wyraźne linie metali

Procjon, Canopus

10

żółta

G

5.000-6.000

He, Ca, metale

Słońce, Capella, Toliman A

16

pomarańczowa

K

3.500-5.000

metale, mała ilość molekuł TiO

Arktur, Aldebaran, Toliman B

36

czerwona

M

<3.500

molekuły TiO

Antares, Betelgeuse, Proxima (Toliman C)

7

czerwona

R

<3.500

molekuły, C2, CO, CN

U Cyg

rzadkie

czerwona

N

<3.500

jw. - tylko czerwona część widma

S Cep

rzadkie

czerwona

S

<3.500

jak typ M z przewagą ZrO

R And

rzadkie

 

I tutaj nasuwa się ciekawa uwaga - otóż w widmach gwiezdnych klas: Q, W i O występują linie wodoru I helu z różna intensywnością., bez żadnych domieszek, które pojawiają się już w widmach klasy B. W widmach klas A, F, G i K maleje sukcesywnie ilość wodoru i helu, a wzrasta ilość „śmieci” w postaci coraz to większej ilości tlenu, węgla, wapnia, sodu i innych metali. W widmie klasy K pojawiają się już molekuły z przewagą tlenku tytanu - TiO, zaś w widmie klasy M mamy już nienasycone związki chemiczne: CaO, TiO, CO, OH, CN, itp.

Najciekawsze są widma gwiazd klasy R i N, gdzie przeważają związki węgla - stąd ich nazwa - gwiazdy węglowe, natomiast gwiazdy o klasie widmowej S są podejrzewane o to, że to właśnie one są poszukiwanymi gwiazdami prometowymi i technetowymi. Ich widma zawierają zamiast - jak w gwiazdach klasy M - skandu - Sc, tytanu - Ti i wanadu - V - takie pierwiastki, jak: cyrkon - Zr, itr - Y i niob - Nb!

Żeby zrozumieć doniosłość tego spostrzeżenia dla sprawy poszukiwania Istot Pozaziemskich w Kosmosie, musimy cofnąć się do podstaw teoretycznych gwiezdnej energetyki. Gwiazdy produkują gigantyczne ilości energii promienistej dzięki przemianom termonuklearnym materii w energię, zgodnie z einsteinowskim wzorem na transmutację:

 

E = mc2

 

Gwiezdne piece płoną dzięki przemianie wodoru w hel i synteza ta może przebiegać następująco:

 

4.     2H 4He + β+ + ν + 1,44 MeV

5.     2D H + T* + 3,25 MeV

6.     2D 3He + n + 4 MeV

7.     D + T* He + n + 17,6 MeV

8.     4H He + 2β- + 26 MeV

 

Jak to widać z powyższego, w toku odbywających się w jądrach gwiazd reakcji syntezy izotopów wodoru - H, ciężkiego wodoru czyli deuteru - D i superciężkiego wodoru czyli trytu - T, w temperaturach milionów kelwinów i ciśnieniach milionów megapaskali, poza helem wydzielają się także neutrony - n, neutrina - ν, szybkie elektrony i pozytony (antyelektrony) w postaci promieniowania β- i β+. Elektrony i antyelektrony anihilują się tworząc kwanty promieniowania γ, natomiast neutrony przenikają do jąder atomowych i tam w trakcie przemian beta - rozpad neutronu na protony i elektrony - syntetyzują coraz cięższe jądra atomowe: helu, tlenu, węgla, azotu, wapnia, cezu, żelaza, itp. Wreszcie dochodzi do syntezy cyrkonu, niobu i itru. Te trzy pierwiastki chemiczne mają następujące liczby atomowe: Y = 39, Zr = 40 i Nb = 41. Synteza przebiega non stop i w miarę upływu czasu i bombardowania neutronami z reakcji wodorowo - helowych i dalszych, które po nich następują, będą tworzyły się jądra molibdenu, a z nich z kolei będą się tworzyć jądra technetu - via reakcje 1 i 2. Wyglądałoby zatem na to, że nie ma w tym nic dziwnego i że wszystko przebiega w sposób naturalny, zaś gwiazdy technetowe, to są po prostu stare gwiazdy cyrkonowe o klasie widmowej S. jednym słowem cacy i wszystko jasne...

Jasne poza jednym - otóż technetu nie ma ani na Ziemi, ani w próbkach gruntu i regolitu Księżyca, ani w meteorytach. Wprawdzie ponoć znaleziono ślady prometu w niektórych rudach uranowych na Ziemi, ale ilość ta mieściła się w górnych granicach błędu pomiarowego, co może oznaczać albo bardzo dużo, albo zgoła nic... Technet na Ziemi nie występuje poza tym, którego wyprodukowali ludzie. Gdyby technet i promet występowały masowo w atmosferach gwiazd, to ich ślady znalazłyby się także w Układzie Słonecznym - który przecież powstał ze skondensowanego pyłu międzygwiezdnego 4 - 6 mld lat temu i pomimo upływu tego czasu jakieś śladowe chociaż ilości długowiecznych izotopów technetu dały by się znaleźć. Tymczasem nie ma nic...

Najbardziej zagadkowa jest obecność w gwiezdnych atmosferach prometu, bo o ile technet mógłby się zsyntetyzować sam, to promet - zgodnie reakcją 3 - musiałby powstać z neodymu, którego liczba atomowa wynosi 60, zaś prometu 61. Niestety, nie mogłem się nigdzie doszukać tego, w widmach jakich gwiazd odkryto ten nieszczęsny promet! Może któryś z Czytelników wie coś na ten temat?

Wyjściem z sytuacji mógłby być fakt dojścia do syntezy jąder dwóch pierwiastków, których suma liczb atomowych dałaby liczbę atomową prometu - tj. 61 - i tak np. 30Zn + ­31Ga lub 21Sc + 40Zr - co wydaje się o tyle prawdopodobnym, jako że skand i cyrkon występują w atmosferach gwiazd o klasie widmowej M i R oraz S, ale czy coś takiego - taka synteza - jest w ogóle możliwa w naturze, tego nie wiem...

Załóżmy przez moment, że tak - a zatem oznaczałoby to, iż jest to zjawisko stricte naturalne i nie ma co szukać takich „cudów gwiezdnych” w rodzaju „dziwnych” widm gwiazdowych czy Stref albo Sfer Dysona, które zamieszkałe są przez CNT. Natomiast jeżeli udałoby się udowodnić bezspornie, że nie jest to zjawisko naturalne, to otwiera się całe pole domysłów, co do istnienia CNT w Kosmosie - dodajmy CNT o takim stopniu rozwoju, o jakim się nam nawet nie śniło! A to dlatego, że taka CNT musiałaby wyprodukować kilkaset milionów ton technetu czy prometu i wprowadzić go albo w atmosferę swej gwiazdy macierzystej, albo utworzyć wokół swego słoneczka obłok, które to działania dałyby znać astronomom obcych CNT wyraźny sygnał jej obecności - TUTAJ JESTEŚMY!!! Oto nasza gwiazda macierzysta ma klasę widmową - dajmy na to - G, a my dodaliśmy tam jeszcze „list do mieszkańców Wszechświata” - linie emisyjne (w przypadku wstrzyknięcia technetu czy prometu w jej fotosferę), lub absorpcyjne (w przypadku stworzenia wokółsłonecznego obłoku) tych pierwiastków do widma swej gwiazdy centralnej. Jeżeli ci astronomowie znają się na technice jądrowej, to od razu odczytają ten „list” właściwie: UKŁAD PLANETARNY TAKIEJ TO A TAKIEJ GWIAZDY ZAMIESZKUJĄ ISTOTY ROZUMNE, KTÓRE SĄ W STANIE ZMIENIĆ WIDMO SWEJ GWIAZDY MACIERZYSTEJ POPRZEZ DODANIE DO NIEGO LINII SPEKTRALNYCH PIERWIASTKÓW NIE WYSTĘPUJĄCYCH W STANIE NATURALNYM W PRZYRODZIE!

W tym jest jednak pewien mały, ale wyjątkowo wredny haczyk, a mianowicie - ekonomika. Dla każdej, nawet najbardziej rozwiniętej CNT, produkcja i wystrzelenie w Kosmos takich ilości radioaktywnego pierwiastka, to nie bagatela. To nieprawdopodobny wydatek, który mógłby zrujnować ekonomikę całej planety. Jest w tym jeszcze jeden aspekt - ekologiczny. Taka zmiana widma gwiazdy centralnej mogłaby pociągnąć za sobą nieobliczalne skutki ekologiczne. Zmiana składu promieniowania słonecznego i stałej słonecznej mogłaby zagrozić całej ekosferze tej gwiazdy, a co za tym idzie - zmianom klimatycznym na planetach ją okrążających. Miejmy nadzieję, że te Istoty potrafią dać sobie z tym radę...

Jest jeszcze inne wyjście z sytuacji, a mianowicie - wybrały One jakieś nie posiadające planet słoneczko ze swego pobliża, nafaszerowały je technetem czy prometem i na stabilnej orbicie umieściły boję sygnalizacyjną - wskaźnik: DRODZY PRZYBYSZE Z WSZECHŚWIATA! - JESTEŚMY O TRZY LATA ŚWIETLNE DROGI STĄD W KIERUNKU NA CENTRUM GALAKTYKI, CZWARTA PLANETA OD NASZEGO SŁONECZKA - CZEKAMY NA WAS! - czy coś równie uprzejmego w tym duchu...

Mimo tych obiekcji uważam, że takich śladów trzeba i należy szukać, bowiem nie da się wykluczyć, że Ktoś mógłby się porwać na taki wyczyn w skali kosmicznej, realizując np. swój mit religijny czy walcząc z kosmiczną samotnością - jak to ma miejsce w przypadku Ludzkości... -  i stworzył ze swego słońca czy gwiazdy pobliskiej ogromną latarnię morską, która obwieszcza wszem i wobec całemu Wszechświatu: TU JESTEŚMY!!!

I teraz pytanie za 64.000 € płatne czekiem bez pokrycia, bom emeryt: CZY MAMY TAKIE GWIAZDY W NASZYM POBLIŻU? JEŻELI TAK, TO JAKIE I GDZIE SIĘ ZNAJDUJĄ? Gdybyś się Czytelniku zetknął z jakąś informacją na ten temat, to proszę - daj nam znać na podany adres - być może wpadłeś na trop wiodący nas do jakiejś kosmicznej Cywilizacji Naukowo-Technicznej!!!

 

3 grosze do tematu

 

Te materiały napisałem w 2000 roku, kiedy były jeszcze nadzieje na to, że Ludzkość zwróci się wreszcie ku Kosmosowi i wreszcie zaczniemy poszukiwać Obcych aktywnie, a nie pasywnie jak dotąd. Niestety – skrzecząca rzeczywistość jest jaka jest. Koszmar rozpoczęty w 2014 roku znowu powstrzyma ekspansję ludzi na inne planety i to na całe dziesięciolecia, jak nie w ogóle. Nie zapominajmy, że mamy do czynienia z rosyjskimi faszystami, którym marzy się imperium od Atlantyku po Pacyfik. I to jest przykre, że wszystkie marzenia o podboju Kosmosu zostały przekreślone przez bandę psycholi z Kremla. Napisałem bandę, bo Putin nie działa sam i w próżni – za nim stoją konkretni ludzie: politycy, oligarchowie i ich grupy nacisku. A giną jak zwykle – zwykłe Saszki i Iwaszki w imię ich interesów. Tak było, jest i długo będzie, póki nie obali się tych chorych rządów.

Nasza przyszłość bowiem jest we Wszechoceanie naszej planety i oceanie Kosmosu – inaczej być nie może. Issac Asimow doskonale wyraził to w swej kultowej powieści „Koniec Wieczności”, w której napisał, że musimy wyjść w Kosmos, bowiem inne rasy zrobią to przed nami i co najgorsze – kiedy my wyjdziemy w kosmos, to zastaniemy planety nadające się do życia, ale z tabliczkami ZAREZERWOWANE czy WSTĘP WZBRONIONY. I co wtedy nam zostaje? Wojna o nie z konkurencją Obcych? Każda wojna może nas zniszczyć i co wtedy?

Finis jak mawiano w starożytnym Rzymie.