niedziela, 24 lipca 2022

Letnie mrozy…?

 

Czerwone Wierchy

Marzena Rabczewska

 

Mróz w Polsce notuje się we wszystkich miesiącach roku! W Tatrach zmierzono ostatnio -5,7°C!

Niezwykły projekt poznańskich badaczy ruszył 20 czerwca.

Choć w ostatnich dniach przeżyliśmy falę upałów, na początku tygodniach jeszcze trzęśliśmy się z zimna i to w dosłownym tego słowa znaczeniu. W Litworowym Kotle w Tatrach w poniedziałek nad ranem temperatura spadła do rekordowego poziomu minus 5,7 stopnia Celsjusza. Taką zaskakującą wartość udało się zmierzyć Kamilowi Filipowskiemu, z grupy „Łowca Mrozu”.

Choć gwałtowne spadki temperatury w Tatrach generalnie występują, wielu z nas nie miało pojęcia, jak bardzo. W poniedziałek w Litworowym Kotle temperatura przed wschodem słońca temperatura spadła do -5,7°C, a ujemne temperatury panowały przez cztery noce z rzędu.

Poprzedni lipcowy rekord zimna z 1996 roku również padł w Litworowym Kotle i wynosił -5,5 stopnia Celsjusza.

Jak wyjaśnił Filipowski, niezwykły fenomen ekstremalnie niskich temperatur w Litworowym Kotle to efekt terenu panującego w całym masywie Czerwonych Wierchów w Tatrach Zachodnich, a mianowicie połączenia formacji kotłów polodowcowych ze zjawiskami krasowymi.

- W Alpach jest dużo podobnych miejsc. Zaś w Tatrach to jedyny w swoim rodzaju masyw – zauważa „Łowca Mrozu”. - Woda znajduje odpływ w systemie szczelin podziemnych i zamiast jezior znajdują się suche kotły, gdzie może akumulować się zimne powietrze. Niskie temperatury biorą się ze zjawiska inwersji radiacyjnej przyziemnej z efektem orograficznym. Inwersja ta działa, gdy nie ma chmur i jest tym lepsza, im mniejsza zawartość pary wodnej w powietrzu. Kotły Czerwonych Wierchów mają przewagę wysokości nad poziomem morza nad pozostałymi mrozowiskami w Polsce i można je porównać do mrozowisk alpejskich – wyjaśnia.

Kolejne rekordy temperatury z całą pewnością pojawią się wkrótce, zwłaszcza w przypadku napływu chłodniejszego powietrza oraz bezchmurnego nieba.

- Kiedy spadnie śnieg, to być może Mułowy Kocioł włączy się do rywalizacji o rekordy z zimna z Litworowym Kotłem – dodaje.

Projekt badawczy, mający na celu zmierzenie temperatur w tatrzańskich mrozowiskach, został zainicjowany przez „Łowców Mrozu”: Arnolda Jakubczyka, Kamila Filipowskiego i Michała Wróbla. Liderem grupy badawczej jest dr Bartosz Czernecki z Zakładu Meteorologii i Klimatologii Wydziału Nauk Geograficznych i Geologicznych Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.



Pomiary temperatur młodzi naukowcy rozpoczęli 20 czerwca i obejmują dwa tzw. tatrzańskie mrozowiska – Litworowy i Mułowy Kocioł. Badacze mają nadzieję, że zimą uda im się odnotować nowy rekord temperatury; ten został zaobserwowany w Żywcu w lutym 1929 r. i wynosił -40,6°C.

 

Moje 3 grosze

 

Inicjatywa poznańskich naukowców jest bardzo ciekawa i być może uda się dzięki niej rozwiązać kilka zagadek związanych z masywem Czerwonych Wierchów takich, jak m.in. zagadka śmierci Aldony Szystowskiej, która miała miejsce w rejonie Wielkiej Turni w lecie 1912 roku, co tak opisałem w „Projekcie Tatry”:

Oczywiście przypadki tego rodzaju musiały zdarzać się częściej i wcześniej – zwłaszcza pośród ludności miejscowej i poszukiwaczy z Bractwa św. Wawrzyńca, ale dopiero turystyka masowa i zorganizowana nadała temu zjawisku znaczący wymiar. Jest to wymiar do dziś dnia nie rozwiązanego problemu w oparciu o normalną (czytaj: ortodoksyjną) naukę. A wszystko zaczęło się od lata 1912 roku...

... kiedy to pod zerwami Wielkiej Turni w Tatrach Zachodnich, znaleziono po miesięcznych poszukiwaniach zwłoki 20-letniej studentki ze Lwowa – Aldony Szystowskiej. Ani ratownicy TOPR, ani lekarze nie mogli ustalić przyczyny śmierci. Trudno przypuszczać, że młoda kobieta zmarła, ot tak sobie – sama od siebie. Takie rzeczy się po prostu nie zdarzają. Nie znaleziono na jej ciele śladów walki czy przemocy. Zagadka nie rozwiązana od 88 lat. Pierwszy przypadek typu Rip van Winkle.


Aliści autor „W stronę Pysznej” podaje jeszcze kilka zagadkowych faktów dotyczących śmierci Aldony Szystowskiej. Jej ciało znaleziono po trzech tygodniach od zniknięcia w żlebie od strony Doliny Małej Łąki na Wielkiej Turni. Było ono w bardzo dobrym stanie, choć powinno ono ulec powolnemu rozkładowi. W Księdze Wypraw TOPR napisano:

Aldona Szystowska z Litwy, 20 lat, studentka Uniwersytetu Jagiellońskiego, pierwszy raz będąca w górach, spadła ze ściany wysokości 150 metrów ponosząc śmieć na miejscu. Głowa strzaskana, ręce i nogi połamane.

Tak więc nieprawdziwa okazała się być informacja o nienaruszonym ciele Szystowskiej – chodziło tu chyba o sformułowanie: „nienaruszone przez rozkład” zwłoki nieszczęsnej turystki... – co jest dziwne, bo od 8 do 29 lipca rozkład powinien poczynić pewne postępy. Czyli jednak kolejna zagadka Czerwonych Wierchów?...

Myślę, że takie miejsca z lokalnie niższą temperaturą mogłyby doskonale zakonserwować ciało jakiegoś nieszczęśnika, który nieopatrznie uległby tam wypadkowi. To wyjaśniałoby fakt, że ciało Aldony Szystowskiej było nienaruszone przez rozkład, mimo tego, że znajdowało się ono w żlebie na Wielkiej Turni przez trzy tygodnie! Czyżby to było rozwiązaniem tej zagadki?

Niestety nie tłumaczy to innych wypadków górskich, które miały tam miejsce…

Letnie mroziki trafiają się także na Babiej Górze i w Kotlinie Nowotarskiej. To oczywiste – wszak są to tereny górskie i nie ma się co dziwić.  

 

Źródło: Przyroda, Pogoda, Klimat/PAP