Elżbieta Boroń vel Bronisław Rzepecki
W 1989 roku rozwiązał się worek z
doniesieniami na temat UFO, pochodzącymi z terenu Związku Radzieckiego. Relacje
nie ograniczały się jedynie do obserwacji „dziwnych świateł na niebie”, czy też
metalicznych obiektów obserwowanych w dzień. Dużą grupę doniesień stanowiły
relacje, w których świadkowie wspominali o lądujących obiektach i pojawiających
się w ich pobliżu dziwnych istotach. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyż
relacje tego typu napływają z całego świata. Wydaje się jednak, że po ponad 40
latach milczenia na temat NOL-i – temat ten był zakazany, gdyż oficjalnie
władze uznały, że UFO są wymysłem i nie istnieją – ufolodzy radzieccy
„przesadzili” w swej euforii, zaliczając do wydarzeń ufologicznych również
relacje, które prawdopodobnie z UFO niewiele miały wspólnego – przynajmniej tak
mnie się wydaje. Nie jestem specjalistą w tych dziedzinach, dlatego też osąd
pozostawiam fachowcom i Czytelnikom, chciałbym jednak przytoczyć trzy relacje,
które szczególnie mnie „uderzyły”. Zaliczono je jako obserwacje i kontakt z
NOL-ami – czy jednak zasługują na taką klasyfikację? Osądźcie sami…
Lata
80-te, CE3, Perm
- Pewnego razu
–
opowiada W. Piankow psychiatra z
Permu – poproszono
mnie o pomoc jednej dziwnej chorej. Kobieta – stróż garaży samochodowych –
doznała zaniku pamięci. Zbadałem ją przy świadkach. Okazała się być całkowicie
zdrowym człowiekiem, ale błagała aby nie pytać ją o to, co zdarzyło się z nią
pewnego razu w pracy, ponieważ każda próba przypomnienia sobie czegokolwiek
wywoływała u niej straszliwy ból głowy.
Chcąc poznać przyczyny tego
dziwnego zachowania kobiety, Piankow za zgodą pacjentki wprowadził ją w trans
hipnotyczny. A oto historia, którą usłyszał:
- Stałam z psem
u wejścia do garażu, kiedy o godzinie 01:00 YEKT nagle zauważyłam w górze
czerwone światło. I wówczas ktoś zaczął ze mną rozmawiać. Zaśmiałam się z
początku i powiedziałam – „Proszę wejść do garażu.” Ale potem przestraszyłam
się. Pies zachowywał się bardzo dziwnie, chwycił mnie za rękaw i zaczął ciągnąć
do garażu. Stanęłam u wejścia… Znowu ktoś do mnie powiedział, a pytania od razu
usłyszałam w moim umyśle… Nagle pojawili się Oni – trzy postacie, miały oczy,
postacie były przeźroczyste jak gaz ale widoczne. Pamiętam także, że Ich
zapytałam:
- Nie
jesteście ludźmi?
– Tak,
nie jesteśmy ludźmi, ale przyszliśmy do ciebie – usłyszałam w odpowiedzi.
Potem
zaczęła się silna wibracja, wszystko zatrzęsło się, z głowy spadła mi futrzana czapka.
Pomyślałam, że zaczynam chorować, albo wariuję…
W tym
momencie straciłam przytomność. Ocknęłam się po kilku godzinach w innym budynku
po drugiej stronie drogi. Pomyślałam, czy to sen?
Chociaż trudno w to uwierzyć jest
oczywiste, że tej nocy, w garażu zdarzyło się coś niecodziennego. Ale czy
musiało to być spotkanie z UFO?...
Nieznana jest data powyższego
incydentu, chociaż pewne dane wskazują na to, że zdarzył się on w II połowie
lat 80-tych. Dokładniejsze dane posiadamy natomiast na temat drugiego
przypadku, które chciałbym przytoczyć.
26.VI.1986
r., Lesozawodsk, CE0
Dnia 26.VI.1986 roku, około godziny
12:00 VLAT w mieście Lesozawodsk k./ Władywostoku wybuchła panika – po jego
ulicach chodziła dziwna „istota”. A oto co powiedziała E.W. Bołdyrewa:
- Moja córka Oksana
wraz z koleżanką O. Chomicz wyszły z
cyrku i ujrzały dziwnego „człowieka”. Szedł on, a raczej „płynął” środkiem
drogi lekko dotykając nogami ziemi. Wydawał on przy tym dziwny dźwięk – podobny
do skrzypienia z popiskiwaniem. Dziewczęta stanęły jak sparaliżowane nie mogąc
ruszyć się z miejsca. Istota przybliżyła się, podniosła rękę i przeciągnęła
dłonią po swych szaro-srebrzystych włosach po czym powoli opuszczając rękę ruszyła
dalej. Na ziemi pozostały ślady koloru srebrzystego, które powoli znikały. Gdy Istota
była blisko, dało się zauważyć jakieś świecenie pochodzące od niej, dziewczynki
odczuły także gorąco, a Oksanę zaczęła boleć głowa. Gdy Istota wyminęła
dziewczęta, odzyskały one zdolność ruchu i pobiegły do autobusu. Gdy z niego
wysiadły, ponownie ujrzały tą samą (lub taką samą) Istotę. Szła ona w dalszym
ciągu środkiem drogi, obracając głowę w prawo i lewo, jakby się rozglądając. Nagle
na drodze pojawił się samochód prowadzony przez młodego mężczyznę. Kierowca ujrzał
Istotę i przyhamował, ale stało się coś nieprzewidzianego. Istota zrobiła kilka
kroków w jego kierunku i samochód przejechał przez nią. Wystraszony kierowca
zatrzymał samochód po 15 metrach. Zarówno on (szczególnie jego włosy) jak i
samochód pokryci byli srebrzystym kolorem. W tym czasie znikły nogi Istoty,
przemieszczała się jednak ona dalej i dopiero na moście zniknęła cała sylwetka.
Ślady Istoty były widoczne jeszcze kilka minut potem i one zniknęły.
Tyle pani Bołdyrewa. Zaznaczyć tu
należy iż dziewczynki nie były jedynymi świadkami obecności Istoty, widziały ją
setki mieszkańców Lesozawodska.
24.XII.1988
r., Dalniegorsk, CE0/DD
To wydarzenie jest tak dziwne, że za
bardzo nie wiadomo, jak je zaklasyfikować – miały tam bowiem dwa incydenty,
które mogły mieć związek ze sobą, ale nie musiały. A oto, do czego tam doszło:
I ostatnia relacja pochodząca
również z terenu Przymorskiego Kraju, tym razem z Dalniegorska. Głównym świadkiem
zdarzenia w tym przypadku była pani K.
(dane zastrzeżone), która mieszkała wraz z mężem i dwojgiem dzieci w
dwupokojowym mieszkaniu na parterze pięciokondygnacyjnego bloku. Oto co
powiedziała ona W. Dwużylnemu z
Dalniegorskiej Grupy Badań Zjawisk Anomalnych:
- W dniu 24.XII.1988 roku po godzinie 18:00 VLAT wysłałam swoje
dzieci, Piotrka (11 lat) i Anię (12 lat) do Uniwersamu. Gdzieś za
30 minut rozległ się dzwonek w korytarzu. Otworzyłam drzwi i do przedpokoju
weszły moje dzieci, ale dziwnie ubrane – w kombinezony koloru srebrzystego, a
na głowach miały coś w rodzaju przeźroczystych hełmów. O tym, że były to moje
dzieci nie wątpiłam – ich twarze, wzrost i kolor włosów i oczu nie pozostawiały
żadnych złudzeń. Milcząc stały i patrzyły na mnie przez cały czas nie
powiedziały ani słowa i nie wydały żadnego dźwięku. Zaczęłam ich rugać –
dlaczego tak długo byli w sklepie i nic nie kupili? I co to za przebieranka? Dzieci
w milczeniu, nie zwracając na mnie uwagi, przeszły obok do pokoju. Ja za nimi. Podeszły
do ściany po prawej i zaczęły coś robić, jak gdyby fotografować – słychać było pstrykanie
i ukazywały się błyski, jakby światło lampy błyskowej. Tak pstrykając i
błyskając obeszły cały pokój i stanęły przy drzwiach do przedpokoju. Podeszłam do
nich bliżej i znów zaczęłam krzyczeć – dlaczego denerwujecie matkę!? Chwyciłam
rurę od odkurzacza (który stał obok, bo właśnie robiłam sprzątanie) i
zamachnęłam się na nie, chcąc je uderzyć. Nie pamiętam, czy je uderzyłam, gdyż
nagle znalazłam się na podłodze. Szybko stanęłam – głowa silnie mnie bolała, a
na czole pojawił się ogromny guz. Zaczęłam krzyczeć – matkę bijecie???
Stały milcząc i patrzyły na mnie tak jakoś dziwnie, ze złością,
niedobrze. Poczułam, że coś jest nie tak, i że to nie są moje dzieci. W tym
momencie usłyszałam dzwonek do drzwi i poszłam otworzyć – na progu stały moje
dzieci z zakupami i ubrane normalnie. Patrzyłam na nie niczego nie rozumiejąc,
a potem powiedziałam im, że w pokoju są takie same dzieci jak i one. Moje dzieci
rozbierając się patrzyły na „tamte” dzieci a one patrzyły na moje. Potem „tamte”
dzieci się jednocześnie odwróciły, poszły wzdłuż ściany w stronę okna i znikły,
jakby się rozpłynęły.
Najszybciej z wrażenia ochłonęła
Ania. Podeszła do telewizora i włączyła go, gdyż właśnie miał być nadawany
ciekawy program. Na ekranie kolorowego telewizora Sławutycz pojawiło się jasne, statyczne odbicie – obraz matki
stojącej z odkurzaczem. Patrzyła na ten obraz przez około 5 sekund, a następnie
zawołała matkę:
- Patrz mamo, pokazują cię w
telewizji!
W tym czasie pani K. szła do
telewizora, obraz zaczął zanikać. Ania nic nie pojmując wyłączyła i zaraz
włączyła telewizor – tym razem na ekranie widniał kolorowy obraz programu
centralnej TV.
Analiza wszystkich okoliczności
tego zdarzenia była prowadzona osobiście przez W. Dwużylnego, przy czym przed
rozmową z naocznymi świadkami, zasięgnął on informacji u sąsiadów rodziny K.,
współpracowników i nauczycieli Ani i Piotrka. Wszystkie opinie były bardzo
pozytywne, poza tym ustalono, że nikt z rodziny K. nie leczył się u psychiatry
i nie zwracał się do takowego o pomoc.
Zdaniem Dwużylnego zdarzenie to
trzeba odczytać jako przekaz (materializacja) duplikatów dzieci pani K. przez
NOL-a znajdującego się w rejonie wieży pobliskiej stacji TV. (Istnieją
świadkowie, którzy o godzinie 18:40 obserwowali potężny, dyskoidalny obiekt
wiszący nad stacją TV.) Czarno-biały obraz
(odbicie) na ekranie telewizora był spowodowany silnym promieniowaniem
elektromagnetycznym o długości fali ok. 21 cm (częstotliwość 1420 MHz),
działający na luminofor kineskopu. Luminofor „zapamiętał” obraz, a włączenie
telewizora uwidoczniło go. Źródło promieniowania - „pseudodzieci” przekazało
to, co widać było w pokoju do obiektu-bazy.
Wydarzenie z 24 grudnia
pozostawiło nie tylko trwały ślad w pamięci pani K. i jej dzieci, ale zostało również
„utrwalone” przez meble w pokoju. W. Dwużylnyj prowadząc rejestrację opowieści
pani K. na magnetofonie odkrył, że regał jest źródłem obcego promieniowania, co
także utrwaliło się na taśmie magnetofonowej.
Czy obecność tajemniczego obiektu
nad pobliską wieżą telewizyjną o godzinie 18:40 można bezspornie łączyć z
wydarzeniami, które miały miejsce ok. 10 minut wcześniej (pani K. nie jest
pewna godziny zdarzenia i podaje czas godzina 18:30 w przybliżeniu) w
mieszkaniu pani K.? Nie jestem o tym w pełni przekonany. Jako „dowód pośredni”
niech posłuży incydent, który miał miejsce w Anglii, podczas którego nie ma
mowy o żadnym obiekcie NOL.
Dwóch oficerów policji śledziło
dziwny – według nich – samochód marki Jaguar.
Zablokowawszy mu drogę ucieczki, jeden z oficerów wyszedł ze swego samochodu
podążając w kierunku Jaguara, ale w chwili gdy chciał zastukać w szybę prosząc
kierowcę o okazanie dokumentów, samochód rozpłynął się w powietrzu…
Źródło – „Sfinks” nr 2/1991, ss.
28-29