wtorek, 28 lutego 2023

Statek kosmiczny sprzed 1,5 mln lat

 


W latach 1961 – 1975, wysłano w kosmos 17 misji z których 11 miało ludzi na pokładach (Apollo 7Apollo 17). W tym czasie było 6 pomyślnych lądowań na Księżycu. Loty Apollo 18 – Apollo 20 zostały anulowane, bowiem niczego nowego nie wniosłyby  do nauki, a byłyby one bardzo kosztowne. Ale w 2007 roku włoski dziennikarz Luca Scantamburlo rozmawiał z Williamem Rutledge, który powiedział, że należał on do tajnej misji Apollo 20 i opisał to, co usłyszał.

Powiedział on, że pracował w Bell Laboratories i był w Siłach Powietrznych Stanów Zjednoczonych - USAF. W 2007 Rutledge zaczął umieszczać w Internecie zdjęcia i filmy z misji Apollo 20. Te zdjęcia i filmy przedstawiały ten sam statek kosmiczny i jego pilotów.

Co jest najważniejszą rzeczą, którą Rutledge ma do powiedzenia? Powiedział, że niezidentyfikowany obiekt stworzony przez człowieka został znaleziony i sfotografowany na powierzchni Księżyca podczas misji Apollo 15.

Podczas misji 16 i 17 zrobiono więcej zdjęć i dokonano przeglądu lądu z kosmosu. Misje 18 i 19, które nie były już oficjalne, tak naprawdę nie miały jasnego celu. Rutledge mówi tylko, że podczas tych misji wystąpiło szereg problemów, które spowodowały utratę danych badawczych. Początkowo planowano wylądować obok obcego statku i użyć łazików do jego zbadania.

Misja Apollo 20 wystartowała w 1976 roku. Na pokładzie byli William Rutledge, Aleksiej Leonow i Leona Snyder. Udało im się wylądować w pobliżu statku, dostać się do środka i sprawdzić wnętrze statku, a także ciała pilotów. Jedno ze źródeł powiedziało, że nie tylko obejrzeli ciała, ale także zabrali ze sobą jedną z głów.

Statek miał 3370 metrów długości i 510 metrów szerokości, a jego wiek szacuje się na 1,5 miliona lat. Wewnątrz statku znajduje się wiele oznak życia biologicznego, w tym szczątki roślin w maszynowni, trójkątne kamienie, z których wycieka żółta ciecz o zastosowaniu medycznym oraz szczątki małych ciał (około 10 cm), które żyły w sieć „szklanych” rur biegnących przez cały statek.

Znaleźli przypominającego kobietę humanoida, który miał 1,65 metra wzrostu. Miała głowę włosów i sześć palców (zakładamy, że Ich matematyka opiera się na tuzinie). Była pilotem, a jej palce i oczy były podłączone do urządzenia sterującego. Jej ciało było nagie i musieli przeciąć dwa kable, które były przymocowane do jej nosa, który nie miał nozdrzy. Leonov zdjął gadżet z oczu. Biofluidy lub skrzepy krwi rozpadły się i zamarzły w ustach, nosie, oczach i innych częściach ciała. Niektóre części ciała były w lepszym stanie niż zwykle, a włosy i skóra były chronione cienką, przezroczystą warstwą. Nie wyglądał ani na martwy, ani na żywy. Budka była zrobiona z długich, wydrążonych, sześciokątnych rurek z napisami.





Z drugiej strony nie ma sposobu, aby wiedzieć na pewno, że był to statek Anunnakich, o którym pisał Sitchin lub ktoś inny.

Fakt, że te „humanoidy” mają 12 palców (po 6 na każdej dłoni) i wiemy, że Anunnaki używali systemu liczb szesnastkowych i że wszystkie freski przedstawiają ich z pięciopalczastymi dłońmi, rodzi pytania.

Wiemy również, że Anunnaki mieli drugą misję na niskiej orbicie okołoziemskiej. Podczas gdy niektórzy z nich pracowali na Ziemi, inni pozostali na statku macierzystym. Możliwe, że wykorzystali Księżyc i zostawili tam jeden ze swoich statków. Innym ciekawym faktem jest to, że Wernher von Braun kierował zespołem inżynierów, którzy wprowadzili w życie projekt Apollo. Podczas nazistowskich Niemiec von Braun pracował dla III Rzeszy i wykonał dla nich słynne rakiety V-2.

W ramach operacji Paperclip, która miała miejsce w 1945 roku, Braun wraz z wieloma innymi niemieckimi naukowcami został wysłany do Stanów Zjednoczonych. A inżynierowie Trzeciej Rzeszy dokonali ogromnego przełomu technologicznego, współpracując z okultystycznymi stowarzyszeniami Ahnenerbe i Vril. Grupy te czerpały informacje o naszej cywilizacji od starożytnych egregorów[1] Bogów.

Braun miał interesujący łańcuch wydarzeń: był w niemieckich grupach okultystycznych, potem przeniósł się do Stanów Zjednoczonych, pracował nad programem kosmicznym, a potem znalazł obcy statek kosmiczny, którym mogli kierować ci sami bogowie, którzy powiedzieli nazistom, co mają robić. Żył do 1977 roku i widział start Apollo 20. Według Rutledge'a był tam również, gdy wystartował Apollo 20.

 

Moje 3 grosze

 

Sprawa lotu Apollo 20 jest wyjątkowo uroczą bajeczką i przednią brednią, i przypomina mi tzw. „rewelacje” płk Corso i jemu podobnych. Jakoś trudno mi uwierzyć w te sensacje – a szczególnie w udział w wyprawie gen. Leonowa. Wprawdzie lata 70. XX wieku stanowiły okres deténte w stosunkach Wschód – Zachód, ale żeby aż tak? Przypominam ile było propozycji wspólnego lotu do innych dziwnych obiektów w Kosmosie, że wspomnę tylko Czarnego Barona i rzecz nie wypaliła, a co dopiero lot na Księżyc? Niestety – ja tę rzecz wkładam pomiędzy bajki…

Jedynym wspólnym lotem był lot Sojuza 7K TM i Apollo CSM w lipcu 1975 roku. W locie tym brał udział gen. Leonow. I tyle byłoby na temat współpracy obu mocarstw w kosmosie.

Całość tej afery przypomina mi aferę w Roswell i dlatego odnoszę się do niej nieufnie. Wydarzenie w Roswell obrosło w tyle legend, że poruszamy się w niej jak w angletonowskiej dżungli luster – podobnie jak w przypadkach innych ufokatastrof i doprawdy dzisiaj jest trudno oddzielić fakty od legend i mitów... podobnie może być także i w tym przypadku. Wystarczy tylko jeden niepokojący fakt: nie podano nawet przybliżonego położenia wraku na powierzchni Srebrnego Globu, a przecież jest to informacja kluczowa!

Poza tym, na jakiej podstawie ustalono, że statek ten liczy sobie 1,5 mln lat? Pytania te można mnożyć. I na żadne nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Oczywiście rzecz jest możliwa – wszak Księżyc liczy sobie te 4 mld lat i w tym czasie mogło się na nim wydarzyć niejedno, więc coś takiego też jest możliwe, ale byłoby o tym głośniej na świecie.

W latach 90-tych ubiegłego stulecia informacje o tym wraku ukazały się m.in. w „Skandalach” Aleksandra Minkowskiego i innych tego rodzaju gazetach, i na tym się skończyło. Jak widać ta sensacja miała swój krótki żywot i teraz ktoś zamierza ją reanimować. Tak dzieje się w przypadku legendy Roswell – popadła w zapomnienie i teraz od czasu do czasu ktoś ją reanimuje wynajdując kolejną sensację.   

 

Źródło - https://csfsx.com/index.php/2023/02/24/1-5-million-year-old-alien-spaceship-found-on-moon-with-alien-bodies-during-apollo-19-20-missions/?fbclid=IwAR3uXX_F3nrgrTAsCb2ks2GCKKixuuML10IX9ZfpChffX8_S3tX5E5VajoU

Przekład z angielskiego - ©R.K.F. Sas - Leśniakiewicz



[1] Egregor – rodzaj myślokształtu, związanego ze zbiorowością ludzką. Jest to rodzaj zbiorowej świadomości wytwarzanej przez grupę ludzi łączących się we wspólnym działaniu. Egregor tworzy się zawsze, gdy ludzie współpracują ze sobą, jednak bez świadomego i celowego podtrzymywania go szybko się rozproszy. Jeśli jednak grupa pragnie podtrzymać jego istnienie i zna odpowiednie techniki, egregor może wzmocnić się i trwać bardzo długo. Między egregorem a wytwarzającymi go jednostkami zachodzi stały przepływ energii, pod warunkiem, że dążą one stale do zakładanego celu. Egregor ma większy potencjał i efektywność niż prosta suma sił każdej z zaangażowanych jednostek, stymulując i podtrzymując te działania, które prowadzą do realizacji programu i osiągnięcia celu. Jeśli proces ten podtrzymywany jest dostatecznie długo, egregor może w pewnym sensie uniezależnić się od tworzącej go grupy i przetrwać nawet po śmierci wszystkich jej członków, a także wejść w kontakt z kolejną grupą nakierowaną na ten sam cel i gotową połączyć z nim swą energię, by go podtrzymywać i rozwijać. W przypadku działań o charakterze duchowym i ezoterycznym siła egregoru jest największa, stąd ezoteryczne grupy odwołujące się ściśle do danej tradycji stają się jej naturalnymi spadkobiercami i kontynuatorami - wchodząc w kontakt z danym egregorem uczestniczą w jego działaniach i uzyskują dostęp do wiedzy i umiejętności w nim zgromadzonych, nawet jeśli od jego powstania i śmierci jego pierwotnych założycieli upłynęły wieki. Słowo pochodzi z języka greckiego (ἑγρήγορος), w którym oznacza obserwatora. Odmienną koncepcję egregorów, czyli istot anielskich albo kosmicznych sił przyjmujących niekiedy formę olbrzymów (jednym z nich mógł być Adam Kadmon), wywodzącą się z Księgi Henocha opisywał wcześniej Hermetyczny Zakon Złotego Brzasku w dziele The Golden Dawn; termin ten wykorzystali różokrzyżowcy, dla których związany był on bardziej z siłami natury i energią kosmiczną. (Wikipedia)

poniedziałek, 13 lutego 2023

Funiculì funiculà!

  


Stanisław Bednarz

 

Byłem ci ja wczoraj na koncercie wiedeńskim tzw. Orkiestry księżniczek i wychwyciłem coś dla sobie. Wśród walców, polek, czardaszów, arii operetkowych, wyłuskałem neapolitańską pieśń „Funiculì funiculà”. Słyszałem ją wcześniej na filmie o Annie German, która nieraz ją śpiewała. Zawsze czegoś się człek dowie.  Nie wiedziałem natomiast że jest to  pieśń neapolitańska, napisana w 1880 roku z okazji inauguracji kolei linowo-terenowej (wł. funicolare), prowadzącej na szczyt Wezuwiusza. Czyli  jest to pieśń sławiąca postęp techniki.

W 1880 r. oddano do eksploatacji krótką (807 m) kolej linowo-terenową wiodącą na szczyt Wezuwiusza - Funicolare vesuviana. Funikular to rodzaj kolei linowo-terenowej. Tym, co odróżnia go od tzw. tramwaju linowego, jest stałe przymocowanie wagonu kolejki do liny napędowej. Lina porusza się więc tylko wtedy, kiedy pociąg jest w ruchu, a nie w trybie ciągłym. Funikulary budowane są na zboczach wzgórz i zazwyczaj obsługiwane są przez dwa wagony ustawione tak, że gdy jeden jest na szczycie, drugi znajduje się na dolnej stacji. Podczas jazdy pociągi stanowią dla siebie przeciwwagę i mijają się dokładnie w połowie trasy. Jeśli linia jest jednotorowa, buduje się tam mijankę. Typowym funikularem jest Gubałówka i Góra Parkowa w Krynicy.  Obsługiwała ona jedynie ruch turystyczny, a jej eksploatacji zaniechano po zniszczeniach dokonanych przez erupcję wulkanu w 1944 r.

Muzykę napisał Luigi Denza, a tekst Giuseppe Turco. Pieśń, zaprezentowana w tym samym roku na festiwalu w Piedigrotta, stała się przebojem i jej wydawca Casa Ricordi sprzedał w rok milion egzemplarzy jej nut. Utrzymana w rytmie ówczesnej taranteli stała się pierwszą pieśnią neapolitańską, która zyskała międzynarodowy rozgłos.






Utwór został później mylnie wzięty za piosenkę ludową przez Richarda Straussa i Nikołaja Rimskiego-Korsakowa. Richard Strauss wykorzystał temat pieśni w finałowej części skomponowanego w 1886 roku poematu symfonicznego „Aus Italien”, Nikołaj Rimski-Korsakow z kolei wykorzystał motyw pieśni w utworze orkiestrowym „Neapolitanskaja piesenka”, skomponowanym w 1907 roku. W 1921 roku Arnold Schönberg dokonał transkrypcji pieśni na głos, klarnet, mandolinę, gitarę, skrzypce, altówkę i wiolonczelę. W Polsce transkrypcji pieśni na głos i fortepian dokonała w 1959 roku Irena Garztecka. Tekst przetłumaczył Tadeusz Śliwiak. Pieśń doczekała się licznych wersji, w tym tłumaczeń. Wykonywali ją między innymi: Beniamino Gigli (1928), Sergio Bruni (1952), Tito Schipa (1955), Mario Lanza (1959), Roberto Murolo (1963), Anna German (1967), James Last (1968), Claudio Villa (1973), Luciano Pavarotti (1979), Haruomi Hosono (1982), Giuseppe Di Stefano (1989). W  2007 zamierzamo ponownie uruchomić kolejkę, ale z tego co wiem zaniechano pomysłu.

sobota, 11 lutego 2023

Wspomnienia z dalekiej Przeszłości

 


Stanisław Bednarz

 

Zdeněk Michael František Burian czeski malarz ilustrator miałby dziś  118 lat. Dlatego go wspominam że w starych podręcznikach do paleontologii  w okresie mojej szkoły średniej i studiów świat kopalnych kręgowców był  kształtowany jego wyobraźnią.

Oczywiście w dzisiejszych czasach  jego  wizerunki szczególnie największych gadów typu np. Brontosaurus  śmieszą wlekącymi się ogonami. Dzisiaj możemy traktować je jako historyczną wyobraźnię. Ale miejmy na uwadze, że na jego ilustracjach gadów, ale także ludzi kopalnych wychowały się całe pokolenia. Na jego twórczości wzorowano znaczki pocztowe z przedhistorycznymi okazami.

Coś bliżej.   Urodził się  11 lutego 1905 w Koprzywnicy na Morawach, zm. 1 lipca 1981 w Pradze) – czeski malarz i ilustrator, słynny głównie z rekonstrukcji paleontologicznych. Jego twórczość oceniana jest na około 15.000 obrazów i szkiców, a liczne ilustracje znalazły się w ponad 500 książkach. W latach 60. rekonstrukcje Buriana stały się bardzo popularne także na Zachodzie.










Znakiem rozpoznawczym Buriana stała się dbałość o krajobrazy. Swoje rekonstrukcje opierał na współpracy z paleontologami Josefem Augustą i Zdenkiem Špinarem. Liczne dzieła Buriana były szablonowymi wyobrażeniami takich wymarłych zwierząt jak Pteranodon, Elasmosaurus, Tylosaurus, Diplodocus, Brachiosaurus, Brontosaurus, Styracosaurus, Tyrannosaurus czy Trachodon.

Z powodu odkryć w latach 80-90 XX w. i późniejszych, które zmieniły poglądy na wygląd dinozaurów, rekonstrukcje Buriana mają dziś w większości charakter historyczny. Obecnie oryginały prac artysty można oglądać m.in. w Muzeum Zdeňka Buriana w Štramberku. Ale owe gadziny takie zostały w mojej wyobraźni.

środa, 8 lutego 2023

Powtórka z Izmitu

 


W poniedziałek, dnia 6 lutego, ranem 0 godzinie 04:17 TRT (02:17 CET) południowo-wschodnią Turcję i północną Syrię (zob. mapka) nawiedziło trzęsienie ziemi o M7,8 i M7,5. Od tamtej pory regularnie pojawiają się wstrząsy wtórne. Ponad 8,5 tys. osób zginęło w Turcji i ponad 2,5 tys. w Syrii. Prezydent Turcji podjął decyzję o wprowadzeniu stanu wyjątkowego na trzy miesiące w 10 miastach na południu kraju.

Po obu stronach granicy ratownicy i mieszkańcy nieustannie poszukują ludzi uwięzionych w gruzach. Obszar dotknięty kataklizmem rozciąga się na ponad 330 km — od syryjskiego miasta Hama do tureckiego Diyarbakir. Instytucje pomocowe ze szczególnym zaniepokojeniem patrzą na północno-zachodnią Syrię, gdzie życie ponad 4 mln ludzi już wcześniej opierało się na pomocy humanitarnej — informuje CNN. Mroźne warunki pogodowe dodatkowo zagrażają ocalałym i komplikują działania ratownicze. W regionie wystąpiło ponad 100 wstrząsów wtórnych. Rzecznik MSZ przekazał, że nie ma informacji, by Polacy ucierpieli podczas trzęsienia ziemi w Turcji i Syrii.

Najgorsze jest to, że burze śnieżne i zamiecie, które tak dały nam do wiwatu w ubiegły weekend przeniosły się nad Turcję i Armenię. Na szczęście nie sięgnęły obszaru trzęsienia ziemi. Tym niemniej w okolicach Kahmanmanaras gdzie znajdowało się epicentrum drugiego wstrząsu, temperatura spadła do -6°C i jednak zapowiadają się opady śniegu…

Wieczorem 6.II udała się do Turcji ekipa PSP HUZAR w celu niesienia pomocy ofiarom kataklizmu. Dotarli tam 7-go o godzinie 02:29. Aktualnie polscy strażacy wyciągają żywych ludzi spod ruin domów. Cały czas trwa walka o życie ofiar trzęsienia ziemi. Liczba ofiar śmiertelnych trzęsienia ziemi, które nawiedziło w poniedziałek południowo-wschodnią Turcję i północno-zachodnią Syrię przekroczyła 8,7 tys. W Turcji zginęły 6 234 osoby, a w Syrii - co najmniej  2530.

Szczególną podłością popisał się syryjski zbrodniarz Baszar al-Asad. Siły reżimu Baszara el-Asada zbombardowały miasto, będące w rękach antyrządowych syryjskich rebeliantów, natychmiast po wystąpieniu trzęsienia ziemi — poinformował rząd Wielkiej Brytanii. Jakim trzeba być skurwysynem, by tak postępować?

Według sejsmologów i meteorologów pogranicze Turcji i Syrii to jeden z najbardziej aktywnych sejsmicznie obszarów na całym świecie. Jednak większość odnotowywanych tam drgań nie jest aż tak potężna. Ostatni raz do podobnej tragedii doszło w 1939 roku. W tamtej katastrofie liczba ofiar śmiertelnych sięgnęła około 16-17 tysięcy osób.



A mnie to przypomina podobną tragedię w innym miejscu w Turcji – miasto Izmit w 1999 roku, które zabiło 18.000 osób, co było najgorszym kataklizmem od wielu lat. Było to trzęsienie ziemi o sile M7,6, które miało miejsce 17.VIII.1999 r. i trwało 37 sekund. Nawiedziło północno-zachodni obszar kraju, a jego epicentrum miało miejsce w Gölcük, niedaleko Izmitu. W wyniku trzęsienia ziemi zginęło ponad 18 tysięcy osób, co czyni kataklizm największą katastrofą jaka miała miejsce w Turcji od zakończenia II wojny światowej. Jak podaje Wikipedia - silne trzęsienie ziemi spowodowało, że zawaliło się wiele gecekondular. Według oficjalnych danych zginęło ponad 17 tysięcy osób. Rannych zostały 43 tysiące osób, 214 tysięcy budynków mieszkalnych i 30 tysięcy budynków handlowych zostało uszkodzonych, z czego 20 tysięcy się zawaliło. Niemal 10 tysięcy ofiar zginęło w samym mieście Gölcük oraz jego najbliższych okolicach.

Najgorsze jest to, że mimo tego, że Turcja jest w miarę nowoczesnym państwem, to nie ma wyspecjalizowanych służb ostrzegawczych i ratowniczych. Dlatego trzęsienia ziemi są tak dewastujące. A przecież wystarczyłoby posłuchać tylko obserwatorów przyrody, którzy ostrzegali przez kataklizmem obserwując zachowanie gadów i ptaków, które opuszczały swe miejsca szukając schronienia gdzieś indziej. Ale z tym jest jak zwykle – kto rozsądny słucha ostrzeżeń jakichś tam przyrodników?

A może to wszystko jest za przyczyną pokazania się zielonej komety C/2022 E3 (ZTF). Aktualnie pomyka gdzieś na tle konstelacji Woźnicy. Ze względu na kolor przypomina mi zielone meteoryty z książki Johna Wyndhama, które zaktywizowały tryfidy. Komety zawsze były sygnałem i przyczyną nieszczęść, a zatem…

Miejmy nadzieję, że nas to ominie.