wtorek, 19 marca 2024

O Syrenach i Rusałkach

 

Nimfy wodne topią młodzieńca

Krzysztof Dreczkowski

 

Zbierając materiały do kolejnego, trzeciego tomu „Zaginionych…” natknąłem się na osobliwe poglądy Pana Krzysztofa Dreczkowskiego na temat istnienia i działalności Istot Zmiennokształtnych, które zamieszkują naszą planetę i być może są odpowiedzialne za wszystkie dziwne i tajemnicze wydarzenia, które stanęły u podstaw legend miejskich i podań ludowych znanych od Islandii po przylądek Matapan i od Portugalii po Ural. A oto ten ciekawy materiał oraz linki do jego blogu:

 

O Rusałkach w Wiśle

 

W przeszłości obok Wisły wiodło wiele dróg, dróżek i ścieżek. Niektórymi ludzie chodzili ochoczo, ale inne raczej omijali albo szli nimi wtedy, gdy już musieli.

Najbardziej obawiano się wędrowania w górnych partiach rzeki. Przed przejściem niektórymi odcinkami podczas wieczorów i nocy, naprawdę się broniono jak diabeł przed krzyżem. Ani w ciągu dnia nie czuli się na nich pewnie, a co dopiero po zachodzie słońca.

[Nimfa wodna w mitologii słowiańskiej powstawała kiedy dziewczyna (lub młoda kobieta) utopiła się. W zależności od regionu Rusałka była różnie przedstawiana. Rusałki z Dunaju i Dniepru były czarujące, wdzięczne i cudownie śpiewały niczym otoczone mgiełką Syreny wabiły mężczyzn ku zagładzie. Śmierć przez utonięcie w było przyjemniejsze niż u ich syberyjskiej odmiany, które raczej przypominały celtyckie banshee (bean-nighe). Rusałki z północy cechowały się żądzą krwi, były brudne i zaniedbane oraz w przeciwieństwie do południowych kuzynek nie stosowały sztuczek oraz nie śpiewały ogólnie były to nagie wiedzmy, które chwytały ofiarę i torturowały przed utopieniem. Czasem jeśli były w lepszym nastroju (nie morderczym) to niszczyły sieci, zsyłały powodzie i sztormy lub kradły płótna/nici z okolicznych domów. Źródło - https://mityczne.pl/rusalka/]  

 

Rusałki posiadały naturę wodną jak i leśną oraz uważano, że rusałki w księżycową noc tańczyły na polanach, a w miejscach (trawa, zboża) po których stąpały stawały się gęściejsze.

Były tam moczary, stawy i bagniska. Właśnie tam zamieszkiwały Rusałki, przez które podróżujący wiele wycierpieli. Te urodziwe dewy [dziewy, dziewki – z sanskr. devi – boginki] nieoczekiwanie, kiedy się tego najmniej spodziewał, otaczały i wabiły go słowami:

Chodź z nami, chodź z nami, tu jest piękna ścieżka…

Jak ich wędrowiec posłuchał i udał się z nimi, wydawało mu się, że kroczy skrótem do swego domu.

Jednak zdradliwe Rusałki z uśmiechem na twarzach wiodły przez największe zarośla i moczary, w których bardzo łatwo mógł się utopić.

Będąc tam, bądź go zmuszały do tańca aż nie zemdlał, albo z niczego nic sprawiały, że pobłądził. I biedny wędrowiec zostawał sam gdzieś pośrodku moczarów. Iluż z nich już zostało. Iluż się do domów żywych nie wróciło.

Później było najlepszym położenie się na ziemi i nie zwracanie na nie uwagi. Tylko że to się łatwo mówi. Położyć się ot tak i leżeć pozwalając się obłapiać przez wściekłe Rusałki. Tylko, że to się łatwo mówi. Położyć się ot tak sobie i leżeć, pozwalając się obściskiwać przez te wściekłe Rusałki które szalały, że straciły nad nim swą moc.

To już lepiej leżeć na ziemi przed niedźwiedziem, ponieważ i przed tym drapieżnikiem doradza się to samo, co przed Rusałkami. A miś nie jest na pewno taki gniewny, jak szalone, wściekłe Rusałki.

Najwięcej ich było „U Signalov” w „Močarnej”.

Raz kobiety na „Skolnite” chciały zrobić sobie w domu potańcówkę, podobnie jak robiły to przy darciu pierza. Posłały więc gazdę do Javornika, po muzykanta.

- Ale nie byle jakiego – krzyczały za nim. – My chcemy tylko tego najlepszego! A tym był stary Goiček.

Ale gazda do Javornika nie doszedł, ponieważ w najbliższym lesie otoczyły go przy potoku Rusałki.

- O nie, jest źle – błysnęło mu myślą.

Wiedział jednak, jak sobie poradzić. Pamięć podpowiadała mu, że trzeba położyć się na ziemi. było mu wszystko jedno, więc położył się na ziemi i czekał, co się będzie dziać.

No i dobrze zrobił.


Rusałki topią rybaka

Rozzłoszczone Rusałki różne na nim próbowały sztuczki, na dobre sposoby i na złe. Gazda jednak leżał jak wór ziemniaków. Ani się nie ruszył, choć serce mu łomotało, aż czuł, że słychać go było w całej okolicy.

Już żegnał się z swym życiem. Takiej długiej nocy jeszcze nie przeżył. Z ulgą odetchnął, kiedy we wsi usłyszał pierwsze pianie koguta. Do domu przyszedł cały mokry i opowiadał kobietom, co z nim Rusałki robiły.

Nie minął ani tydzień, a miłe Rusałki niedaleko od tego miejsca wywiodły innego gazdę. Ten właśnie z gospody, w której się jakoś za długo zasiedział, wracał do domu. Kiedy wokół niego pojawiły się Rusałki, przez chwilę nie wiedział, czy to sen czy rzeczywistość. No ale bardzo się przekonał, że to sen na pewno nie jest i też tak pomału wytrzeźwiał. W pewnym momencie wdrapał się na brzozę i tak uciekł Rusałkom, które go nie sięgły. Ani do końca nie wiedział, jak na nią wlazł, tak że musiał siedzieć na niej do samego rana.

Kiedy tajemnicze dewy zniknęły, nie umiał z drzewa zejść. Cały się trząsł, w głowie mu huczało, a nogi i ręce nie słuchały. Dość się namęczył nim z bezpiecznej wysokości udało mu się zejść niżej, skąd już spadł na ziemię niczym zgniła gruszka.

Ghdy znalazł się na ziemi, zdziwił się jeszcze bardziej. Parę metrów za brzozą znajdowała się olbrzymia przepaść, której w nocy nie widział. Gdyby nie wdrapał się na brzozę, to zrobiłby parę kroków dalej, spadł i się zabił. Po tej przygodzie powiedział sobie, że naprawdę przestanie pić. Lecz chcieć to rzecz jedna, a dotrzymać tego druga.

Ponieważ życie w Beskidach nie jest łatwe, tak więc znajdował sobie powody, by napić się domowej wódki na poprawienie humoru, na przegnanie smutku, bólu – więc sobie czasem wypił. Ale już się nie upijał. Wtedy jednak przed nocą nigdy do rzeki nie szedł. Jedno spotkanie z Rusałkami wystarczyło mu do końca życia.

Częstokroć ci, którym udało się cudem dotrzeć do domu, jeszcze daleko mieli do wygranej. Jeszcze nie zdążyli drzwi zamknąć za sobą, a już stały przed ich chatami, stukając do okiennic, błyszczącymi oczyma spoglądając do wnętrza i wykrzykując: Wpuść nas tam stary, wpuść nas tam!

Najbardziej lubiły tych, którzy przed wędrówką już trochę wypili, bądź w podróż pijani wybrali... Aby się ich pozbyć trzeba było ponoć kieszenie w płaszczu wywrócić na drugą stronę, albo cały płaszcz ubrać odwrotnie. Wtedy już nie miały nad takim mocy.[1]

Hylas i Nimfy - obraz Waterhouse'a

A oto krótki wywiad z Krzysztofem Dreczkowskim na temat Rusałek i innych Istot Zmiennokształtnych:

KD: Większość Syren i Rusałek to po prostu ci sami co kiedyś nazywani byli Smokowatymi a dziś Reptilianami tyle że różne formy przybierają.

Ja: Albo są to hybrydy stworzone na Atlantydzie w celu opanowania Wszechoceanu, albo tzw. Neodinozaury – niedobitki po dinozaurowym Armagedonie 66 MA temu?

KD.: Różne przypadki spotkań z tymi istotami mogą dotyczyć różnych kwestii, tak jak jest z UFO że jedne są tajnymi eksperymentalnymi urządzeniami, inne aktywnością istot z innych wymiarów, a jeszcze inne w pełni mogą dotyczyć cielesnych Obcych z innych planet. Problem jest "tylko" w tym że my jako ludzie nie pochodzimy od małp. Teoria Ewolucji jest bardzo zmanipulowana, wysłałem właśnie Panu na email link na ten temat, co w tej kwestii zebrałem, a widać tam jakie są kombinacje tych którzy ją chcą utrzymać. Jeśli by brać część "smokowatych" za materialne istoty, to jeszcze opcja mogłaby być taka że to istoty z innych systemów słonecznych, trafiające do nas przez otwarte portale. Życie ogólnie przybiera formy analogiczne w różnych miejscach, wedle jakichś wyższych "matryc" które niektórzy nazywają polem morfogenicznym, itp.

Ja: A co zatem z Syrenami?

KD.: Poniżej przesyłam informacje na temat Syren, niestety materialistyczni etnografowie dość w ich kwestii namieszali, przykładowo z relacji o nich wypływa na przykład to, że mogły się pojawiać w różnych formach: kobiet z syrenim ogonem, hybrydy łączących inne stworzenia z postaciami humanoidalnymi, małpoludów - nazywanych też dziwożonami (gdzieś w relacjach słowackich nawet natknąłem się na wzmiankę o małpoludzie wychodzącym z głębin rzeki czy jeziora, a także jedna kobieta mi pisała kiedyś o małpiej łapie wylewającej wodę z wiadra w studni) - oraz pod postacią świetlistych obiektów pojawiających się nad morzami (typowałbym że obserwacja Kolumba ich dotyczyła, które spotkał w drodze do Ameryki także w formie hybrydalnej) i przy górskich potokach (zwano je pod słowacką częścią Tatr "bohyniami").

Pozorny niby w tym chaos, ale to tylko kwestia innych przemian. Przesyłam więc część tego co na ich temat zebrałem - jeśli Pan się nie będzie zgadzał z moimi wnioskami, w porządku, proszę jednak o przeczytanie całości dla całokształtu tego na co trafiłem:

·        https://zmiennoksztaltne.blogspot.com/2013/04/spotkania-z-rusakami-vilami-devami-i.html 

·        https://zmiennoksztaltne.blogspot.com/2014/07/spotkania-z-rusakami-vilami-devami-i.html

·        https://zmiennoksztaltne.blogspot.com/2012/04/wodne-czarodziejki-czyli-obserwacje.html   

·        https://zmiennoksztaltne.blogspot.com/2012/03/spotkania-z-wodnikami-utopcami.html

·        https://zmiennoksztaltne.blogspot.com/2014/11/dodatek-50-duchy-tajgi.html

·        https://zmiennoksztaltne.blogspot.com/2016/08/dodatek-66-dodatek-60-niebianie-i.html

·        https://zmiennoksztaltne.blogspot.com/2014/12/mapoludy-w-polsce.html

·        https://zmiennoksztaltne.blogspot.com/2012/03/niebezpieczne-czarodziejki-nocnice.html

·        https://zmiennoksztaltne.blogspot.com/2014/08/yokai-i-yurei-czyli-zmiennoksztatni-w_26.html

·        https://zmiennoksztaltne.blogspot.com/2016/04/jest-miastem-w-ktorym-nie-tylko.html

·        https://zmiennoksztaltne.blogspot.com/2014/12/dziwne-mutacje-czy-cos-wiecej-ii.html 



[1] Peter Urban – „Karpatske povesti”.