piątek, 30 sierpnia 2024

Kolejny PSI przypadek z Tribeča...

 


Tę relację zapodał mi Pan František Kovár. Jest to opowieść kobiety, która w masywie Tribecza przeżyła niesamowitą przygodę, a którą można podciągnąć pod fenomeny ψ. A oto ta relacja:

 

Lubiłam chodzić samotnie do lasu, szczególnie dla relaksu psychicznego. Tak też wyszłam pewnego niedzielnego popołudnia. To było cudowne lato, śpiew ptaków w lesie, szum wiatru w koronach drzew, w trawie... dosłownie idylla. W jednym miejscu, gdzie krzyżują się leśne drogi (znam to nawet z zamkniętymi oczami), pochyliłam się do ziemi - moją uwagę przykuł dziwny kamień. Kiedy wstałam i rozejrzałam się, nie poznałam lasu - drogi „zniknęły”, wszędzie była zupełna cisza, ptaki nie śpiewały, nie poruszał się ani jeden liść na drzewie – absolutnie żadnego wiatru. Poczułam lekkie ochłodzenie, a błękitne wcześniej niebo pozostały szare. Najbardziej zaskoczyły mnie drzewa - nagle „wyrosły” w jednym rzędzie za sobą. Telefon komórkowy - chwilę przed tym, jak zadzwoniłam do domu, że jestem już w lesie, miał czarny wyświetlacz - nie dało się go włączyć, mimo że bateria była pełna. Najbardziej przerażała mnie cisza i mrok...

Na początku się bałam, byłam naprawdę totalnie zdezorientowana. Przeszłam przez „nieznany” las, dosłownie za nosem. Szłam dłuższą chwilę, nie wiedząc gdzie jestem. Myślałam – módl się – z moim mężem w domu była trójka małych dzieci. Myślę, że to dzięki modlitwie (nie była to „oficjalna”, ale moja własna) mój strach stopniowo ustępował. Nie mam pojęcia, jak długo tak błąkałam się po lesie. Jednak nagle zauważyłam, że liście na drzewach i trawie zaczynają się „poruszać”, las się zmienia, słyszę ptaki i las też się zmienił...

Po kilku krokach doszłam do lasu na ścieżkę i poszłam nią. Doszłam nią do asfaltowej drogi w lesie, która również prowadziła do Žikavy. W zasadzie nie byłam zbyt daleko, jakbym po prostu „kręciła się” w określonej przestrzeni. Następnie mój telefon komórkowy zaświecił się informacją o nieodebranych połączeniach. Całkowity czas jaki spędziłem w lesie to około 6-7 godzin.

 

Takie przygody ludzie przeżywają nie tylko w masywie Tribecza. Sam kilka razy miałem podobne w Beskidach, Tatrach czy nawet w masywach leśnych Borów Stobrawskich. A przecież znam te lasy jak własną kieszeń. Zawsze było tak samo: nagła utrata orientacji w terenie, zmiana wyglądu lasu, cisza lub mylące odgłosy, czasami mgła lub opary pojawiające się znikąd… Trwało to zazwyczaj kilka czy kilkanaście minut, potem wszystko wracało do normy: drzewa stawały się „normalne”, mgła znikała, słońce świeciło nad głową.

To wszystko wskazuje na to, jak mało wiemy o lesie i jak las działa na nas. Dopiero od niedawna wiemy, że wszystkie leśne organizmy są ze sobą powiązane siecią „leśnego Internetu”, która w jakiś sposób oddziałuje również na nas. Mało tego – w niektórych wizjach widzimy przeszłość danego drzewostanu, a zatem w lesie cofamy się w Czasie…

Zastanawia mnie to, czy w lesie może dojść do przemieszczeń w Czasie, i to w drugą stronę. Wszak ni stąd ni zowąd pojawiają się gatunki roślin i zwierząt, które już dawno pożegnaliśmy uznając je za wymarłe. A jednak nie… i jak dotąd nikt nie wie, jakie zjawisko za tym stoi. Czy jest to rodzaj jakiegoś oddziaływania na mózg człowieka ze strony lasu jako całości? Tego nie wiem, ale należy się spodziewać, że tak.


Komentarz Autora

 

Komentarz do mojego tekstu o Tribeczu… Niech tam każdy wierzy w co chce, szliśmy do Czarnego Hradu ze Zlatna, ale tak cichego lasu jeszcze nigdy nie napotkałam, po prostu ani ptaki nie śpiewały, ani sarny, żadna gałąź nie trzasnęła, po prostu nic i tylko martwe owady (jelonki) i jakieś dwa ptaki znaleźliśmy i do tego było dziwnie cicho.

Absolutnej ciszy doświadczyłem na zamku Szaszow i w jego okolicy. Nie można było niczego usłyszeć, panowała grobowa cisza. Normalnie można tam usłyszeć hałas z autostrady R1 i nawet tego nie słyszałem, podobnie jak głosów z wioski też nie było słychać. Kiedy potem szliśmy na dół od zamku, cisza ustąpiła i można było słyszeć głosy lasu i okolicy oraz także odgłosy ze wsi.

Ta cisza przypominała mi moją wizytę w studiu radiowym, kiedy znajdowałem się w kabinie dźwiękoszczelnej, gdzie też było absolutnie cicho, a nasze głosy brzmiały zupełnie nienaturalnie.

 

Opracował - ©R.K.Fr. Sas - Leśniakiewicz