Tę relację zapodał mi Pan František
Kovár. Jest to opowieść kobiety, która w masywie Tribecza przeżyła niesamowitą
przygodę, a którą można podciągnąć pod fenomeny ψ. A oto ta
relacja:
Lubiłam chodzić samotnie do lasu,
szczególnie dla relaksu psychicznego. Tak też wyszłam pewnego niedzielnego
popołudnia. To było cudowne lato, śpiew ptaków w lesie, szum wiatru w koronach
drzew, w trawie... dosłownie idylla. W jednym miejscu, gdzie krzyżują się leśne
drogi (znam to nawet z zamkniętymi oczami), pochyliłam się do ziemi - moją
uwagę przykuł dziwny kamień. Kiedy wstałam i rozejrzałam się, nie poznałam lasu
- drogi „zniknęły”, wszędzie była zupełna cisza, ptaki nie śpiewały, nie
poruszał się ani jeden liść na drzewie – absolutnie żadnego wiatru. Poczułam
lekkie ochłodzenie, a błękitne wcześniej niebo pozostały szare. Najbardziej
zaskoczyły mnie drzewa - nagle „wyrosły” w jednym rzędzie za sobą. Telefon
komórkowy - chwilę przed tym, jak zadzwoniłam do domu, że jestem już w lesie,
miał czarny wyświetlacz - nie dało się go włączyć, mimo że bateria była pełna.
Najbardziej przerażała mnie cisza i mrok...
Na początku się bałam, byłam
naprawdę totalnie zdezorientowana. Przeszłam przez „nieznany” las, dosłownie za
nosem. Szłam dłuższą chwilę, nie wiedząc gdzie jestem. Myślałam – módl się – z
moim mężem w domu była trójka małych dzieci. Myślę, że to dzięki modlitwie (nie
była to „oficjalna”, ale moja własna) mój strach stopniowo ustępował. Nie mam
pojęcia, jak długo tak błąkałam się po lesie. Jednak nagle zauważyłam, że
liście na drzewach i trawie zaczynają się „poruszać”, las się zmienia, słyszę
ptaki i las też się zmienił...
Po kilku krokach doszłam do lasu na
ścieżkę i poszłam nią. Doszłam nią do asfaltowej drogi w lesie, która również
prowadziła do Žikavy. W zasadzie nie byłam zbyt daleko, jakbym po prostu
„kręciła się” w określonej przestrzeni. Następnie mój telefon komórkowy
zaświecił się informacją o nieodebranych połączeniach. Całkowity czas jaki
spędziłem w lesie to około 6-7 godzin.
Takie przygody ludzie przeżywają nie
tylko w masywie Tribecza. Sam kilka razy miałem podobne w Beskidach, Tatrach
czy nawet w masywach leśnych Borów Stobrawskich. A przecież znam te lasy jak
własną kieszeń. Zawsze było tak samo: nagła utrata orientacji w terenie, zmiana
wyglądu lasu, cisza lub mylące odgłosy, czasami mgła lub opary pojawiające się
znikąd… Trwało to zazwyczaj kilka czy kilkanaście minut, potem wszystko wracało
do normy: drzewa stawały się „normalne”, mgła znikała, słońce świeciło nad
głową.
To wszystko wskazuje na to, jak mało
wiemy o lesie i jak las działa na nas. Dopiero od niedawna wiemy, że wszystkie
leśne organizmy są ze sobą powiązane siecią „leśnego Internetu”, która w jakiś
sposób oddziałuje również na nas. Mało tego – w niektórych wizjach widzimy
przeszłość danego drzewostanu, a zatem w lesie cofamy się w Czasie…
Zastanawia mnie to, czy w lesie może dojść
do przemieszczeń w Czasie, i to w drugą stronę. Wszak ni stąd ni zowąd
pojawiają się gatunki roślin i zwierząt, które już dawno pożegnaliśmy uznając
je za wymarłe. A jednak nie… i jak dotąd nikt nie wie, jakie zjawisko za tym
stoi. Czy jest to rodzaj jakiegoś oddziaływania na mózg człowieka ze strony
lasu jako całości? Tego nie wiem, ale należy się spodziewać, że tak.
Komentarz
Autora
Komentarz do mojego tekstu o Tribeczu…
Niech tam każdy wierzy w co chce, szliśmy do Czarnego Hradu ze Zlatna, ale tak
cichego lasu jeszcze nigdy nie napotkałam, po prostu ani ptaki nie śpiewały,
ani sarny, żadna gałąź nie trzasnęła, po prostu nic i tylko martwe owady
(jelonki) i jakieś dwa ptaki znaleźliśmy i do tego było dziwnie cicho.
Absolutnej ciszy doświadczyłem na
zamku Szaszow i w jego okolicy. Nie można było niczego usłyszeć, panowała
grobowa cisza. Normalnie można tam usłyszeć hałas z autostrady R1 i nawet tego
nie słyszałem, podobnie jak głosów z wioski też nie było słychać. Kiedy potem
szliśmy na dół od zamku, cisza ustąpiła i można było słyszeć głosy lasu i
okolicy oraz także odgłosy ze wsi.
Opracował - ©R.K.Fr. Sas -
Leśniakiewicz