IV.
Wspomniane w poprzednich
rozdziałach wykopaliska i zapisy w starożytnych księgach dowodzą, że globalna
wojna nuklearna w zamierzchłej przeszłości, to coś więcej, niż
prawdopodobieństwo. I że wśród jej realiów znajdujemy nie tylko bomby jądrowe,
ale także pociski rakietowe i urządzenia przypominające radar, nie mówiąc już o
samolotach. Żadne jednak z tych urządzeń nie mogłoby zostać wyprodukowane bez
istnienia zasobów i środków wysoko rozwiniętej techniki, a więc istnienia
wysoko rozwiniętego uprzemysłowionego społeczeństwa. A jeśli tak, to utracony
Wiek Złoty zamierzchłej przeszłości mógł być „złoty” tylko w retrospekcji – dla
tych, którym dane było przeżyć kataklizm
wojny i którzy zachowali w pamięci jedynie najpiękniejsze jego cechy.
W gruncie rzeczy owa era
rozwiniętej technologii mogła cierpieć na wszystkie schorzenia, które i nas
trapią, a jeśli rzeczywiście cywilizacja ta była znacznie bardziej zaawansowana
niż nasza, to i jej problemy mogły być znacznie trudniejsze. Bajeczne Miasto
Świateł z pewnością miało swoje ubogie dzielnice, kłopoty z ruchem drogowym,
zatłoczeniem, hałasem i stresami; mogły istnieć także problemy siły roboczej,
rozwoju przemysłu, produkcji środków żywnościowych, transportu,
zanieczyszczenia środowiska i przeludnienia. Nawet jeśli ludzie ci byli niczym
mitologiczni bogowie o wspaniałych intelektach i imponująco długim okresie
życia, to jednocześnie mogli być obciążeni jakąś wadą psychiczną, która
stwarzała podobnie niebezpieczne sytuacje, na jakie społeczeństwo ludzkie
natrafia i dziś. Jeśli zaś byli oni przedstawicielami wysoko rozwiniętej
cywilizacji naukowo-technicznej w innym układzie słonecznym, to już samo
promieniowanie naszego Słońca mogło stwarzać dla nich zagrożenie i pociągać za
sobą ofiary. Być może na przestrzeni dziejów ulegali oni stopniowej
degeneracji, pomimo tego, że ich cywilizacja znacznie przewyższała naszą.
Wyjaśniałoby to przekaz zawarty w biblijnej „Księdze Rodzaju”, że wielka jest niegodziwość ludzi, a ich usposobienie
jest wciąż złe.
Z drugiej strony mogli oni
zbudować społeczeństwo bardziej rozwinięte i bardziej ludzkie, niż nasze. Być
może trudność leżała w ich stosunkach z innymi cywilizacjami kosmicznymi, a
katastrofalny konflikt, który zniszczył ich świat i niemal zgładził rasę
ludzką, wywołany był działaniem wrogiej cywilizacji przybyłej z obcej planety
lub innego systemu słonecznego.
Mogła to być kombinacja tych
wszystkich wyżej wymienionych czynników. Niewykluczone, że nigdy się nie
dowiemy, co było przyczyną upadku ludzkości i będziemy musieli pozostać
przy tych danych, jakich dostarczają nam mity i dostępne jeszcze świadectwa
materialne.
Można przeprowadzić szereg interesujących
rozważań na temat kierunków, w jakich ów wielki konflikt się rozwijał i znaleźć
sporo przekonywujących argumentów na ich poparcie. Jeżeli bowiem miniona era
wysokiej technologii dysponowała broniami nuklearnymi i wektorami do jej
przenoszenia, itp., i jeśli jej społeczeństwa podlegały rozwojowi równoległemu
do tego, jaki charakteryzuje społeczeństwa dzisiejsze, to z pewnością
dysponowała ona także podobnymi metodami prowadzenia wojen. Istnieją pewne
wskazówki w mitach jak i źródłach materialnych, każące przypuszczać, że ten
wniosek jest słuszny.
Antyczny tekst hinduski „Samara
Sutradhara” wyraźnie mówi o stosowaniu w odległej przeszłości broni
biologicznych – B. Specyfik o nazwie Samhara był używany jako środek
wywołujący choroby wśród żołnierzy przeciwnika, zaś inny – Moha –
powodował odrętwienia i paraliż. W „Fengshen-yen-i” wspomina się działania
wojenne z użyciem broni B prowadzone w Chinach; i znowu w tekstach tych
znajdujemy opisy zadziwiająco podobne do hinduskich.
Przy tej niejako okazji powstaje
pytanie: czy nie jest możliwe, że niektóre współczesne, trapiące Ludzkość
schorzenia zostały kiedyś w przeszłości wywołane w sposób sztuczny? Istnieje
wiele chorób, którym ulegają wyłącznie ludzie, nie trapią one natomiast
zwierząt.[1]
Czy nie mogły one powstać jako rezultat pradawnej, niszczycielskiej wojny
bakteriologicznej, której zasięg wymknął się walczącym stronom spod kontroli?
Znany biolog A. Firsow
zwraca uwagę na fakt, że wirusy, traktowane obecnie jako reprezentujące etap
pośredni pomiędzy światem żyjącym a nieżyjącym, światem organicznym a
nieorganicznym, zachowujące się w stanie nieaktywnym jak substancje
krystaliczne, zaś w stanie aktywnym reprodukujące się i wykazujące działania
celowe, wcale nie musiały powstać u zarania życia na Ziemi. Tym bardziej, że
wykazują one wysoki stopień specyficzności w stosunku do żywiciela, co
mogłoby wskazywać na ich stosunkowo niedawne pochodzenie.[2]
Inny rodzaj broni, powszechnie
obecnie znanej, to broń balistyczna[3],
a więc pistolety, karabiny, działa, itp. – a także materiały wybuchowe. W
jednej z jaskiń w północnej Rodezji[4]
znaleziono ludzką czaszkę. Czaszka ta, znajdująca się obecnie w Muzeum Historii
Naturalnej w Londynie posiada okrągły utwór w lewej stronie, podczas gdy strona
prawa jest roztrzaskana. Otwór ten jest doskonale okrągły, zaś kość wokół niego
nie ma śladów promienistych pęknięć. Taki efekt – okrągły otwór z roztrzaskaną
przeciwległą ścianą – jest typowym efektem działania na tkankę kostną pocisku
karabinowego o dużej prędkości początkowej, znanym powszechnie zarówno z
doświadczeń ubiegłych wojen, jak i praktyki kryminalistycznej. Dzida, strzała
czy kamień takiego synergicznego efektu wywołać nie może. Może go spowodować
tylko gorący pocisk wystrzelony z ogromną prędkością.[5]
Tymczasem wiek tej czaszki wynosi około 40.000 lat, a więc przypada to na okres
pojawienia się człowieka z Cro-Magnon, który jeszcze nie zdążył wynaleźć łuku i
strzał!
Ta czaszka nie jest jedynym
znaleziskiem noszącym na sobie ślady takiego uszkodzenia. Muzeum Paleontologiczne
w Leningradzie[6]
znajduje się czaszka żubra, pochodząca sprzed 30.000 lat. Posiada ona okrągły
otwór w środkowej części czoła. Badania wykazały, ze zwierzę, chociaż ranne nie
padło, a rana uległa zabliźnieniu. Podobnie jak w przypadku czaszki ludzkiej
znalezionej w Rodezji, i tutaj otwór jest doskonale okrągły, zaś wokół niego
nie występują promieniste pęknięcia. A więc znowu efekt działania kuli
karabinowej. Ale skąd karabiny w zamierzchłej przeszłości?
Sięgnijmy znów do mitów i
świętych tekstów. Mity Drawidów wspominają o laskach plujących ogniem i
mających własność zabijania. Mojżesz miał także laskę, za pomocą której
spowodował, że ze skały trysła woda. Naturalnie mogła to być także różdżka,
ponieważ wynajdywanie wody pod ziemią za pomocą różdżki i w ogóle różdżkarstwo[7]
w ogóle należą do sztuk starych. Niemniej jednak mogła to być broń balistyczna.
Wiemy przecież, że Mojżesz był wychowany od dzieciństwa jako członek egipskiej
rodziny panującej i mógł mieć dostęp do wiedzy niedostępnej dla ogółu.
Podobnego rodzaju tajemnicą
stanowi staroegipska sztuka drążenia tuneli w skałach, której rezultaty można
obserwować np. w Dolinie Królów, czy też stosowano ją w czasie budowy Domów
Wieczności w Abu Simbel, które faraon Ramzes II kazał wbudować w skalne
urwisko. Przypuszcza się, że we wczesnym okresie historii Egiptu znana była i
praktykowana sztuka sporządzania materiałów wybuchowych, która w późniejszych
tysiącleciach uległa zapomnieniu.[8]
Nie jest to dziwne, ani bezpodstawne przypuszczenie, jeśli weźmie się pod
uwagę, że Chińczycy znali metodę przyrządzania prochu kilka tysięcy lat temu.[9]
Dlatego istnienie broni palnych w odległej przeszłości nie jest niczym
nadzwyczajnym, szczególnie dla cywilizacji, która dysponowała energią jądrową.
Niezwykle ciekawa sugestia
wypłynęła ostatnio z kręgu radzieckich uczonych. Okazało się bowiem, że
niektóre odkrycia szkieletów dinozaurów na Syberii, położenie kości oraz rodzaj
ich uszkodzeń wydają się wskazywać na to, że zwierzęta te [w chwili śmierci]
zostały pogruchotane za pomocą silnych środków wybuchowych. To naturalnie
przesunęłoby fakt stosowania materiałów wybuchowych o kilka milionów lat
wstecz.[10]
Nie ulega jednak wątpliwości, że znajomość jak i zastosowanie substancji
wybuchowych oraz broni działających w oparciu o te środki jest znacznie
bardziej starożytna, niż to się na ogół przypuszcza.
Inną tajemniczą sprawą, ściśle
związaną z tragedią atomową w czasach prehistorycznych, są malowidła na
ścianach jaskiń i na skałach, rozrzucone na całej kuli ziemskiej. Malowidła te,
przedstawiające postacie tzw. Kosmitów zyskały sobie w ostatnich latach rozgłos
światowy, a ich szczególna popularność datuje się od momentu publikacji książki
Ericha von Dänikena zatytułowanej „Rydwany bogów”.
Jednym z najbardziej znanych jest
kontur olbrzymiej postaci wyryty w skale. Został on odkryty przez Henri
Labote’a na płaskowyżu Tassili na Saharze i nazwanej przez niego Wielkim
Bogiem Marsjańskim (patrz rycina). Szkic ten zadziwiająco przypomina postać
odziana w skafander kosmonauty.
Na obszarze płaskowyżu znajduje
się więcej podobnych rysunków: jeden z nich przedstawia idącą grupę czterech
postaci ubranych w stroje przypominające kombinezony kosmonautów, których głowy
są pokryte baniastymi hełmami. Rysunki tego rodzaju odkryto na różnych kontynentach.
Istnieje np. rysunek naskalny na południe od miejscowości Fergana w
Uzbekistanie, przedstawiający postać, której głowa jest otoczona pierścieniem z
wychodzącymi z niego promieniami. Pierścień ten najprawdopodobniej reprezentuje
hełm, jaki noszą nurkowie zaopatrzony w anteny. Niemal identyczne postacie
przedstawiają rysunki odkryte w Val Camonica we Włoszech. Sylwetki Kosmitów
znaleziono także wyrysowane na płaskich ścianach skał w Australii.
Znaczne podobieństwo do postaci
na rysunkach wykazują japońskie statuetki Dogu pochodzące z okresu Jomon
(Dżomon). Wzbudziły one duże zainteresowanie, ponieważ przedstawiają one ludzi
w pewnego rodzaju ubiorach ochronnych i hełmach zaopatrzonych w dziwne okulary.
Japoński ekspert Isao Washio tak opisuje strój Dogu:
... rękawice przymocowane są do przedramienia za pomocą
wiązania, zaś okulary mogą być zamykane i otwierane. Po bokach postaci
umocowane są dźwignie prawdopodobnie przeznaczone do regulacji ich ustawienia,
podczas kiedy >>korona<< umieszczona na hełmie spełnia rolę anteny
[...]. urządzenia na zewnątrz ubrania nie stanowią elementów zdobniczych, ale
są przyrządami pozwalającymi kontrolować ciśnienie w skafandrach w sposób
automatyczny...
Wszystkie te rysunki i postacie
kojarzy się obecnie z Przybyszami z Kosmosu oraz poglądem, że planetę naszą w dalekiej
przeszłości odwiedzali goście – astronauci z innych układów gwiezdnych. W
gruncie rzeczy przedstawiać one mogą niebiańskich bogów – tym bardziej,
że rysunkom Kosmitów towarzyszą często latające dyski, kuliste pojazdy i
inne urządzenia latające. Wydaje się, że istnieje inne, nie mniej prawdopodobne
wyjaśnienie, oparte na odmiennej interpretacji znajdywanych rysunków. Być może
przedstawiają one po prostu ludzi w ubiorach chroniących ich przed skażeniem radioaktywnym.
Przecież w większości rysunki Kosmitów odkryte zostały na terenach
dzisiejszych pustyń. Wcześniej już jednak sugerowano, że pierwszą przyczyną
powstania tych pustyń mogło być zastosowanie na tych obszarach broni
nuklearnych, dlatego nawet tysiące lat później regiony te wskazywały wysoki
stopień skażenia radioaktywnego.
Rysunki mogły być więc wykonane
później przez potomków mieszkańców tych okolic, którym udało się przeżyć
kataklizm. Widzieli oni przybywających (albo ze schronów podziemnych, albo z
obszarów nieskażonych radioaktywnym fall-out’em) ludzi w latających
maszynach, którzy zabezpieczeni strojami ochronnymi pojawili się, aby
skontrolować tereny, zbadać stopień ich skażenia i ocenić rozmiary zniszczeń.
Niewątpliwie niektóre z tych
rysunków mogą przedstawiać Przybyszów z Kosmosu. Nie wydaje się jednak słuszne
pomijanie możliwości, że ubrania ochronne noszone były przez mieszkańców Ziemi,
jako osłona przed skażeniem radioaktywnym. Gdyby bowiem Kosmici musieli być tak
dokładnie chronieni przed naszym ziemskim środowiskiem przy pomocy tak
dokładnie izolujących skafandrów kosmicznych, oznaczałoby to, że nie mogli Oni
oddychać ziemską atmosferą czy też znosić panującej na powierzchni Ziemi
temperatury.[11]
A taki obraz kosmicznych bogów – jak pisze Richard E. Mooney – stałby w
całkowitej sprzeczności z tym, jaki wyrobiliśmy sobie na podstawie mitów i
legend.
O mitycznych bogach Egiptu,
Grecji, Indii a także Majów, Inków i Azteków
n i g d y nie pisano, jako o
noszących stroje ochronne. Dlatego albo byli oni Ziemianami, albo Przybyszami z
Kosmosu, których fizjologia podobna była do ziemskiej w takim stopniu, że nie
potrzebowali skafandrów ochronnych. Oczywiście ci, którzy przybywaliby tylko na
krótki pobyt na Ziemi, mogliby nosić ubiory chroniące ich przed odmiennym
promieniowaniem słonecznym, czy też nieznanymi, a być może groźnymi dla nich
ziemskimi mikroorganizmami. Jednakże biorąc pod uwagę argumenty „za” i
„przeciw” oraz uwzględniając rozmieszczenie głównych malowideł oraz
materialnych dowodów katastrofy nuklearnej, wydaje się, że najbardziej
racjonalnym wyjaśnieniem funkcji owych „kosmicznych” skafandrów jest ochrona
przed skażeniem promienistym.
[1] Co
więcej – istnieją choroby, którymi zwierzęta zarażają się od ludzi – jak np.
wszystkie infekcje grypo-podobne górnych dróg oddechowych – uwaga R.K.L.
[2] Wirus
jest pasożytem i jego strategia przetrwania zakłada jak najdłuższe życie w
ciele nosiciela, ale tak to do końca nie jest, gdyż istnieją wirusy, które
zabijają swego żywiciela od razu, jak np.: wirus grypy hiszpanki, wirus Yellow
Fever, wirus O’Ngyong, wirus Lassa Fever, wszystkie szczepy wirusa gorączki
krwotocznej Ebola, wirusy HIV, itd. itp., których letalność stanowi dowód na
to, że mogły one zostać stworzone po to, by zabijać tylko i wyłącznie
człowieka. Wszystkie one pochodzą z afrykańskich i amerykańskich dżungli, w
których mogą się znajdować antyczne laboratoria i składowiska różnych
antycznych BMR – uwaga R.K.L.
[3] Właściwie pirobalistyczna,
wykorzystująca – w odróżnieniu od broni neurobalistycznej i barobalistycznej –
adiabatyczne rozprężanie się gazów powstałych z progresywnego lub degresywnego
spalania się miotającego materiału wybuchowego – uwaga R.K.L.
[4] Dzisiaj Zimbabwe – uwaga
R.K.L.
[5]
Najbardziej podobny do tego efekt wywołują pociski zrobione z miękkiego ołowiu
lub specjalnie ukształtowane – pociski grzybkujące, amunicja dum-dum – o
niewielkiej prędkości początkowej – uwaga R.K.L.
[6] Dzisiaj Sankt Petersburg w
Rosji – uwaga R.K.L.
[7] Stanowiące część
radiestezji – uwaga R.K.L.
[8] Zob.
Bolesław Prus – „Faraon”, t. 3. Nie zapominajmy, że Bolesław Prus pisał swą
powieść w oparciu o antyczne przekazy i dokumenty, a zatem mógł on natknąć się
na jakiś papirus mówiący i o materiałach wybuchowych i technologii ich
produkcji – uwaga R.K.L.
[9] I
potrafili go stosować m.in. do wyrobu rakiet. Technikę tą przejęli Mongołowie,
którzy sporządzili pierwsze pociski rakietowe, używane potem na polach walk
także w Europie w XIII wieku – uwaga R.K.L.
[10] Zob.
I. Jefriemow – „Gwiezdne okręty” (Warszawa, 1948). Ta powieść
fantastyczno-naukowa została zainspirowana odkryciami dziwnie uszkodzonych
szkieletów dinozaurów na terenie Azji Środkowej i Południowo-Wschodniej przez
paleontologów radzieckich i chińskich w latach 40. XX wieku – uwaga R.K.L.
[11]
Sensownym także wydaje się pomysł, że odwiedzają nas mieszkańcy legendarnej
Shamballi-Agharty, którzy mieszkają wewnątrz naszego globu. Dla nich
promieniowanie Słońca i atmosfera mogłyby być szkodliwe i dlatego musieliby
poruszać się po powierzchni Ziemi w ciśnieniowych i klimatyzowanych skafandrach
chroniących ich przed rozrzedzoną i chłodną atmosferą, z oczami przysłoniętymi
okularami, które filtrowałyby promieniowanie naszej gwiazdy dziennej... – uwaga
R.K.L.