czwartek, 7 sierpnia 2025

Miloš Jesenský - BOGOWIE ATOMOWYCH WOJEN (18)

 

IV.

 

Wspomniane w poprzednich rozdziałach wykopaliska i zapisy w starożytnych księgach dowodzą, że globalna wojna nuklearna w zamierzchłej przeszłości, to coś więcej, niż prawdopodobieństwo. I że wśród jej realiów znajdujemy nie tylko bomby jądrowe, ale także pociski rakietowe i urządzenia przypominające radar, nie mówiąc już o samolotach. Żadne jednak z tych urządzeń nie mogłoby zostać wyprodukowane bez istnienia zasobów i środków wysoko rozwiniętej techniki, a więc istnienia wysoko rozwiniętego uprzemysłowionego społeczeństwa. A jeśli tak, to utracony Wiek Złoty zamierzchłej przeszłości mógł być „złoty” tylko w retrospekcji – dla tych, którym dane było przeżyć  kataklizm wojny i którzy zachowali w pamięci jedynie najpiękniejsze jego cechy.

W gruncie rzeczy owa era rozwiniętej technologii mogła cierpieć na wszystkie schorzenia, które i nas trapią, a jeśli rzeczywiście cywilizacja ta była znacznie bardziej zaawansowana niż nasza, to i jej problemy mogły być znacznie trudniejsze. Bajeczne Miasto Świateł z pewnością miało swoje ubogie dzielnice, kłopoty z ruchem drogowym, zatłoczeniem, hałasem i stresami; mogły istnieć także problemy siły roboczej, rozwoju przemysłu, produkcji środków żywnościowych, transportu, zanieczyszczenia środowiska i przeludnienia. Nawet jeśli ludzie ci byli niczym mitologiczni bogowie o wspaniałych intelektach i imponująco długim okresie życia, to jednocześnie mogli być obciążeni jakąś wadą psychiczną, która stwarzała podobnie niebezpieczne sytuacje, na jakie społeczeństwo ludzkie natrafia i dziś. Jeśli zaś byli oni przedstawicielami wysoko rozwiniętej cywilizacji naukowo-technicznej w innym układzie słonecznym, to już samo promieniowanie naszego Słońca mogło stwarzać dla nich zagrożenie i pociągać za sobą ofiary. Być może na przestrzeni dziejów ulegali oni stopniowej degeneracji, pomimo tego, że ich cywilizacja znacznie przewyższała naszą. Wyjaśniałoby to przekaz zawarty w biblijnej „Księdze Rodzaju”, że wielka jest niegodziwość ludzi, a ich usposobienie jest wciąż złe.

Z drugiej strony mogli oni zbudować społeczeństwo bardziej rozwinięte i bardziej ludzkie, niż nasze. Być może trudność leżała w ich stosunkach z innymi cywilizacjami kosmicznymi, a katastrofalny konflikt, który zniszczył ich świat i niemal zgładził rasę ludzką, wywołany był działaniem wrogiej cywilizacji przybyłej z obcej planety lub innego systemu słonecznego.

Mogła to być kombinacja tych wszystkich wyżej wymienionych czynników. Niewykluczone, że nigdy się nie dowiemy, co było przyczyną upadku ludzkości i będziemy musieli pozostać przy tych danych, jakich dostarczają nam mity i dostępne jeszcze świadectwa materialne.

Można przeprowadzić szereg interesujących rozważań na temat kierunków, w jakich ów wielki konflikt się rozwijał i znaleźć sporo przekonywujących argumentów na ich poparcie. Jeżeli bowiem miniona era wysokiej technologii dysponowała broniami nuklearnymi i wektorami do jej przenoszenia, itp., i jeśli jej społeczeństwa podlegały rozwojowi równoległemu do tego, jaki charakteryzuje społeczeństwa dzisiejsze, to z pewnością dysponowała ona także podobnymi metodami prowadzenia wojen. Istnieją pewne wskazówki w mitach jak i źródłach materialnych, każące przypuszczać, że ten wniosek jest słuszny.

Antyczny tekst hinduski „Samara Sutradhara” wyraźnie mówi o stosowaniu w odległej przeszłości broni biologicznych – B. Specyfik o nazwie Samhara był używany jako środek wywołujący choroby wśród żołnierzy przeciwnika, zaś inny – Moha – powodował odrętwienia i paraliż. W „Fengshen-yen-i” wspomina się działania wojenne z użyciem broni B prowadzone w Chinach; i znowu w tekstach tych znajdujemy opisy zadziwiająco podobne do hinduskich.

Przy tej niejako okazji powstaje pytanie: czy nie jest możliwe, że niektóre współczesne, trapiące Ludzkość schorzenia zostały kiedyś w przeszłości wywołane w sposób sztuczny? Istnieje wiele chorób, którym ulegają wyłącznie ludzie, nie trapią one natomiast zwierząt.[1] Czy nie mogły one powstać jako rezultat pradawnej, niszczycielskiej wojny bakteriologicznej, której zasięg wymknął się walczącym stronom spod kontroli?

Znany biolog A. Firsow zwraca uwagę na fakt, że wirusy, traktowane obecnie jako reprezentujące etap pośredni pomiędzy światem żyjącym a nieżyjącym, światem organicznym a nieorganicznym, zachowujące się w stanie nieaktywnym jak substancje krystaliczne, zaś w stanie aktywnym reprodukujące się i wykazujące działania celowe, wcale nie musiały powstać u zarania życia na Ziemi. Tym bardziej, że wykazują one wysoki stopień specyficzności w stosunku do żywiciela, co mogłoby wskazywać na ich stosunkowo niedawne pochodzenie.[2]

Inny rodzaj broni, powszechnie obecnie znanej, to broń balistyczna[3], a więc pistolety, karabiny, działa, itp. – a także materiały wybuchowe. W jednej z jaskiń w północnej Rodezji[4] znaleziono ludzką czaszkę. Czaszka ta, znajdująca się obecnie w Muzeum Historii Naturalnej w Londynie posiada okrągły utwór w lewej stronie, podczas gdy strona prawa jest roztrzaskana. Otwór ten jest doskonale okrągły, zaś kość wokół niego nie ma śladów promienistych pęknięć. Taki efekt – okrągły otwór z roztrzaskaną przeciwległą ścianą – jest typowym efektem działania na tkankę kostną pocisku karabinowego o dużej prędkości początkowej, znanym powszechnie zarówno z doświadczeń ubiegłych wojen, jak i praktyki kryminalistycznej. Dzida, strzała czy kamień takiego synergicznego efektu wywołać nie może. Może go spowodować tylko gorący pocisk wystrzelony z ogromną prędkością.[5] Tymczasem wiek tej czaszki wynosi około 40.000 lat, a więc przypada to na okres pojawienia się człowieka z Cro-Magnon, który jeszcze nie zdążył wynaleźć łuku i strzał!

Ta czaszka nie jest jedynym znaleziskiem noszącym na sobie ślady takiego uszkodzenia. Muzeum Paleontologiczne w Leningradzie[6] znajduje się czaszka żubra, pochodząca sprzed 30.000 lat. Posiada ona okrągły otwór w środkowej części czoła. Badania wykazały, ze zwierzę, chociaż ranne nie padło, a rana uległa zabliźnieniu. Podobnie jak w przypadku czaszki ludzkiej znalezionej w Rodezji, i tutaj otwór jest doskonale okrągły, zaś wokół niego nie występują promieniste pęknięcia. A więc znowu efekt działania kuli karabinowej. Ale skąd karabiny w zamierzchłej przeszłości?

Sięgnijmy znów do mitów i świętych tekstów. Mity Drawidów wspominają o laskach plujących ogniem i mających własność zabijania. Mojżesz miał także laskę, za pomocą której spowodował, że ze skały trysła woda. Naturalnie mogła to być także różdżka, ponieważ wynajdywanie wody pod ziemią za pomocą różdżki i w ogóle różdżkarstwo[7] w ogóle należą do sztuk starych. Niemniej jednak mogła to być broń balistyczna. Wiemy przecież, że Mojżesz był wychowany od dzieciństwa jako członek egipskiej rodziny panującej i mógł mieć dostęp do wiedzy niedostępnej dla ogółu.

Podobnego rodzaju tajemnicą stanowi staroegipska sztuka drążenia tuneli w skałach, której rezultaty można obserwować np. w Dolinie Królów, czy też stosowano ją w czasie budowy Domów Wieczności w Abu Simbel, które faraon Ramzes II kazał wbudować w skalne urwisko. Przypuszcza się, że we wczesnym okresie historii Egiptu znana była i praktykowana sztuka sporządzania materiałów wybuchowych, która w późniejszych tysiącleciach uległa zapomnieniu.[8] Nie jest to dziwne, ani bezpodstawne przypuszczenie, jeśli weźmie się pod uwagę, że Chińczycy znali metodę przyrządzania prochu kilka tysięcy lat temu.[9] Dlatego istnienie broni palnych w odległej przeszłości nie jest niczym nadzwyczajnym, szczególnie dla cywilizacji, która dysponowała energią jądrową.

Niezwykle ciekawa sugestia wypłynęła ostatnio z kręgu radzieckich uczonych. Okazało się bowiem, że niektóre odkrycia szkieletów dinozaurów na Syberii, położenie kości oraz rodzaj ich uszkodzeń wydają się wskazywać na to, że zwierzęta te [w chwili śmierci] zostały pogruchotane za pomocą silnych środków wybuchowych. To naturalnie przesunęłoby fakt stosowania materiałów wybuchowych o kilka milionów lat wstecz.[10] Nie ulega jednak wątpliwości, że znajomość jak i zastosowanie substancji wybuchowych oraz broni działających w oparciu o te środki jest znacznie bardziej starożytna, niż to się na ogół przypuszcza.

Inną tajemniczą sprawą, ściśle związaną z tragedią atomową w czasach prehistorycznych, są malowidła na ścianach jaskiń i na skałach, rozrzucone na całej kuli ziemskiej. Malowidła te, przedstawiające postacie tzw. Kosmitów zyskały sobie w ostatnich latach rozgłos światowy, a ich szczególna popularność datuje się od momentu publikacji książki Ericha von Dänikena zatytułowanej „Rydwany bogów”.

Jednym z najbardziej znanych jest kontur olbrzymiej postaci wyryty w skale. Został on odkryty przez Henri Labote’a na płaskowyżu Tassili na Saharze i nazwanej przez niego Wielkim Bogiem Marsjańskim (patrz rycina). Szkic ten zadziwiająco przypomina postać odziana w skafander kosmonauty.

Na obszarze płaskowyżu znajduje się więcej podobnych rysunków: jeden z nich przedstawia idącą grupę czterech postaci ubranych w stroje przypominające kombinezony kosmonautów, których głowy są pokryte baniastymi hełmami. Rysunki tego rodzaju odkryto na różnych kontynentach. Istnieje np. rysunek naskalny na południe od miejscowości Fergana w Uzbekistanie, przedstawiający postać, której głowa jest otoczona pierścieniem z wychodzącymi z niego promieniami. Pierścień ten najprawdopodobniej reprezentuje hełm, jaki noszą nurkowie zaopatrzony w anteny. Niemal identyczne postacie przedstawiają rysunki odkryte w Val Camonica we Włoszech. Sylwetki Kosmitów znaleziono także wyrysowane na płaskich ścianach skał w Australii.

Znaczne podobieństwo do postaci na rysunkach wykazują japońskie statuetki Dogu pochodzące z okresu Jomon (Dżomon). Wzbudziły one duże zainteresowanie, ponieważ przedstawiają one ludzi w pewnego rodzaju ubiorach ochronnych i hełmach zaopatrzonych w dziwne okulary. Japoński ekspert Isao Washio tak opisuje strój Dogu:

... rękawice przymocowane są do przedramienia za pomocą wiązania, zaś okulary mogą być zamykane i otwierane. Po bokach postaci umocowane są dźwignie prawdopodobnie przeznaczone do regulacji ich ustawienia, podczas kiedy >>korona<< umieszczona na hełmie spełnia rolę anteny [...]. urządzenia na zewnątrz ubrania nie stanowią elementów zdobniczych, ale są przyrządami pozwalającymi kontrolować ciśnienie w skafandrach w sposób automatyczny...

Wszystkie te rysunki i postacie kojarzy się obecnie z Przybyszami z Kosmosu  oraz poglądem, że planetę naszą w dalekiej przeszłości odwiedzali goście – astronauci z innych układów gwiezdnych. W gruncie rzeczy przedstawiać one mogą niebiańskich bogów – tym bardziej, że rysunkom Kosmitów towarzyszą często latające dyski, kuliste pojazdy i inne urządzenia latające. Wydaje się, że istnieje inne, nie mniej prawdopodobne wyjaśnienie, oparte na odmiennej interpretacji znajdywanych rysunków. Być może przedstawiają one po prostu ludzi w ubiorach chroniących ich przed skażeniem radioaktywnym. Przecież w większości rysunki Kosmitów odkryte zostały na terenach dzisiejszych pustyń. Wcześniej już jednak sugerowano, że pierwszą przyczyną powstania tych pustyń mogło być zastosowanie na tych obszarach broni nuklearnych, dlatego nawet tysiące lat później regiony te wskazywały wysoki stopień skażenia radioaktywnego.

Rysunki mogły być więc wykonane później przez potomków mieszkańców tych okolic, którym udało się przeżyć kataklizm. Widzieli oni przybywających (albo ze schronów podziemnych, albo z obszarów nieskażonych radioaktywnym fall-out’em) ludzi w latających maszynach, którzy zabezpieczeni strojami ochronnymi pojawili się, aby skontrolować tereny, zbadać stopień ich skażenia i ocenić rozmiary zniszczeń.

Niewątpliwie niektóre z tych rysunków mogą przedstawiać Przybyszów z Kosmosu. Nie wydaje się jednak słuszne pomijanie możliwości, że ubrania ochronne noszone były przez mieszkańców Ziemi, jako osłona przed skażeniem radioaktywnym. Gdyby bowiem Kosmici musieli być tak dokładnie chronieni przed naszym ziemskim środowiskiem przy pomocy tak dokładnie izolujących skafandrów kosmicznych, oznaczałoby to, że nie mogli Oni oddychać ziemską atmosferą czy też znosić panującej na powierzchni Ziemi temperatury.[11] A taki obraz kosmicznych bogów – jak pisze Richard E. Mooney – stałby w całkowitej sprzeczności z tym, jaki wyrobiliśmy sobie na podstawie mitów i legend.

O mitycznych bogach Egiptu, Grecji, Indii a także Majów, Inków i Azteków   n i g d y   nie pisano, jako o noszących stroje ochronne. Dlatego albo byli oni Ziemianami, albo Przybyszami z Kosmosu, których fizjologia podobna była do ziemskiej w takim stopniu, że nie potrzebowali skafandrów ochronnych. Oczywiście ci, którzy przybywaliby tylko na krótki pobyt na Ziemi, mogliby nosić ubiory chroniące ich przed odmiennym promieniowaniem słonecznym, czy też nieznanymi, a być może groźnymi dla nich ziemskimi mikroorganizmami. Jednakże biorąc pod uwagę argumenty „za” i „przeciw” oraz uwzględniając rozmieszczenie głównych malowideł oraz materialnych dowodów katastrofy nuklearnej, wydaje się, że najbardziej racjonalnym wyjaśnieniem funkcji owych „kosmicznych” skafandrów jest ochrona przed skażeniem promienistym.



[1] Co więcej – istnieją choroby, którymi zwierzęta zarażają się od ludzi – jak np. wszystkie infekcje grypo-podobne górnych dróg oddechowych – uwaga  R.K.L.

[2] Wirus jest pasożytem i jego strategia przetrwania zakłada jak najdłuższe życie w ciele nosiciela, ale tak to do końca nie jest, gdyż istnieją wirusy, które zabijają swego żywiciela od razu, jak np.: wirus grypy hiszpanki, wirus Yellow Fever, wirus O’Ngyong, wirus Lassa Fever, wszystkie szczepy wirusa gorączki krwotocznej Ebola, wirusy HIV, itd. itp., których letalność stanowi dowód na to, że mogły one zostać stworzone po to, by zabijać tylko i wyłącznie człowieka. Wszystkie one pochodzą z afrykańskich i amerykańskich dżungli, w których mogą się znajdować antyczne laboratoria i składowiska różnych antycznych BMR – uwaga R.K.L.

[3] Właściwie pirobalistyczna, wykorzystująca – w odróżnieniu od broni neurobalistycznej i barobalistycznej – adiabatyczne rozprężanie się gazów powstałych z progresywnego lub degresywnego spalania się miotającego materiału wybuchowego – uwaga R.K.L.

[4] Dzisiaj Zimbabwe – uwaga R.K.L.

[5] Najbardziej podobny do tego efekt wywołują pociski zrobione z miękkiego ołowiu lub specjalnie ukształtowane – pociski grzybkujące, amunicja dum-dum – o niewielkiej prędkości początkowej – uwaga R.K.L.

[6] Dzisiaj Sankt Petersburg w Rosji – uwaga R.K.L.

[7] Stanowiące część radiestezji – uwaga R.K.L.

[8] Zob. Bolesław Prus – „Faraon”, t. 3. Nie zapominajmy, że Bolesław Prus pisał swą powieść w oparciu o antyczne przekazy i dokumenty, a zatem mógł on natknąć się na jakiś papirus mówiący i o materiałach wybuchowych i technologii ich produkcji  – uwaga R.K.L.

[9] I potrafili go stosować m.in. do wyrobu rakiet. Technikę tą przejęli Mongołowie, którzy sporządzili pierwsze pociski rakietowe, używane potem na polach walk także w Europie w XIII wieku – uwaga R.K.L.

[10] Zob. I. Jefriemow – „Gwiezdne okręty” (Warszawa, 1948). Ta powieść fantastyczno-naukowa została zainspirowana odkryciami dziwnie uszkodzonych szkieletów dinozaurów na terenie Azji Środkowej i Południowo-Wschodniej przez paleontologów radzieckich i chińskich w latach 40. XX wieku – uwaga R.K.L.

[11] Sensownym także wydaje się pomysł, że odwiedzają nas mieszkańcy legendarnej Shamballi-Agharty, którzy mieszkają wewnątrz naszego globu. Dla nich promieniowanie Słońca i atmosfera mogłyby być szkodliwe i dlatego musieliby poruszać się po powierzchni Ziemi w ciśnieniowych i klimatyzowanych skafandrach chroniących ich przed rozrzedzoną i chłodną atmosferą, z oczami przysłoniętymi okularami, które filtrowałyby promieniowanie naszej gwiazdy dziennej... – uwaga R.K.L.