ROZDZIAŁ 8 – MIB: Ponura zagadka ufologii.
Średniowieczni alchemicy – jak nam każą wierzyć legendy
i podania – byli odwiedzani przez tajemniczych nauczycieli i magów ubranych na
czarno. Termin „Men In Black” – Ludzie w Czerni – pojawił się we wrześniu 1953
roku, kiedy to trzech MIB-ów „uciszyło” Alberta K. Bendera, dyrektora International
UFO Bureau. Ale sami MIB-owie działali już znacznie wcześniej...
Sprawa Bendera polegała na tym, że udało mu się pozyskać
zupełnie pewne dane dotyczące pochodzenia i celów działalności NOL-i. Napisał
więc zarys swych przemyśleń na ten temat i rozesłał je do swych znajomych. Gdy
trzej MIB-owie przyszli do Bendera, to jeden z nich posiadał jeden z listów
Bendera skierowany do przyjaciela.[1]
Poinformowano go, że jest blisko prawdy, ale w detalach jest ignorantem i
powiedziano mu prawdę. Była ona tak wstrząsająca, że Bender po prostu to
odchorował... Wiedza ta mogła doprowadzić do poważnych zmian w ziemskich
układach społecznych. Populacja ludzka mogłaby poważnie ucierpieć wskutek
masowej histerii, która by ją ogarnęła, gdyby ta prawda wyszła na jaw. Albert
K. Bender zgodził się porzucić swe badania.
W roku 1956, Gray Barker opublikował historię
„uciszenia” Bendera, rzecz jasna bez rewelacji na temat UFO i dodał, że kilku
ufologów również „wyciszono”, a szczególnie tych, którzy zbliżyli się do sedna tej
Tajemnicy Tajemnic. Kończąc swą pracę pt. „They Knew Too Much about Flying
Saucers” Barker wypowiada następujące słowa: Mam przeczucie, że któregoś
dnia usłyszę Ich stukanie do moich drzwi. Oni także mogą zastukać do Twoich
drzwi, jeżeli nie staniemy się mądrzejsi i pierwsi dowiemy się, kim naprawdę są
Ludzie w Czerni.
W roku 1966, tuziny ufologów skarżyło się na
niespodziewane wizyty, które były czasami połączone z aktami terroru i przemocy
ze strony MIB-ów, o których zaczęto mówić jako o „zbrojnym ramieniu” lub
„agenturze” strzegącej tajemnicy NOL-i. Po „fali” NOL-i w latach 1966/67
wzrosła również aktywność MIB-ów wprost proporcjonalnie do ilości
zaobserwowanych NOL-i.[2]
Ufolog i dziennikarz John A. Keel skomentował
fakty w sposób następujący: Ofiary MIB-ów są poddawane technikom pewnego
rodzaju prania mózgu, które wtrącają ją w stan mdłości, strachu, amnezji oraz
innych dolegliwości psychicznych, które mogą trwać do kilku dni. I dalej
ostrzega – To zagrożenie nie pochodzi z nieba, jest ono na naszej Ziemi i w
tym momencie rozprzestrzenia się jak epidemia na nasz cały kraj, na cały świat!
Mocne słowa!... Dość powiedzieć, że telewizyjny serial „The Invaders”[3]
wywarł na ufologach dość paskudne wrażenie. A przecież ta historia o człowieku,
który usiłuje zaalarmować świat o
inwazji Obcych, oparta jest o cienką otoczkę prawdy.[4]
Gdy zmarł słynny pisarz Frank Edwards po
napisaniu dwóch bestsellerów o tematyce ufologicznej, ziarna paranoi posiane
przez panikarzy i – co tu ukrywać – zwykłych fantastów (nie ujmując w niczym
pisarzom SF) przemieniły się w huragan strachu. Nie przejmując się faktem, że
Edwards zmarł na zwykły zawał serca, wielu MIB-omaniaków przyjęło za pewnik
absurdalną hipotezę, że MIB-owie dobrali mu się za mocno do skóry i zamordowali
go, ponieważ ujawnił fakt Ich obecności, ingerencji w nasze sprawy i ciemne
cele Ich niecnej misji. Autentyczni ufolodzy znaleźli się w istnym Malstromie
ostentacyjnej akcji terrorystycznej – wydawało się, że z każdego kąta wyzierają
ubrane na czarno postacie...
Fani ufologii byli przesłuchiwani przez ekscentrycznych
„oficerów USAF”, zdjęcia NOL-i konfiskowali ciemnoskórzy mężczyźni ubrani w
czerń. Doszło do ciekawej sytuacji – ufomaniacy obrzucali błotem instytucje
rządowe, te z kolei rewanżowały się atakami wymierzonymi w nadgorliwe
amatorskie, obywatelskie organizacje ufologiczne. Wreszcie doprowadziło to do
kompletnej paranoi – niemal wszyscy dziwili się, czy nie jest to czasem celowa
robota Ich – Obcych, Przybyszów z Kosmosu.
Szczytem wszystkiego było oświadczenie rzecznika
prasowego Pentagonu[5] , który przyznał, że po
sprawdzeniu kilkunastu raportów dotyczących spotkań z MIB-ami: ...nie można
ich łączyć z USAF w żaden sposób, ani z żadną ze służb specjalnych USA[6]lub
prywatnymi i półprywatnymi policjami i służbami bezpieczeństwa osób prywatnych
i koncernów. Przyznał także, że samo zjawisko czy fenomen MIB istnieje i
jest znany ogółowi amerykańskiego społeczeństwa.
Aktywność MIB-ów wznowiła się krótko po „fali NOL-i” w
październiku 1973 roku, a wraz z nią powróciła fala strachu i chaosu.
Wyglądałoby na to, że kimkolwiek MIB-owie by nie byli, znów prowadzą swą
działalność ze zdwojoną energią.
- Brad! Nigdy nie uwierzyłbym, że coś takiego może
przydarzyć się mnie! – głos w telefonie wibrował napięciem i strachem. Młody
człowiek wraz ze swą narzeczona przeżyli spotkania z MIB-ami.
- I co Sam – odpowiedziałem – a trzy lata temu nie
uwierzyłbyś w to, że coś takiego jest w ogóle możliwe. Ale wierzysz teraz...
- ...teraz to ja już
wiem!
–
odpowiedział Sam z emfazą.
Mówiąc krótko: MIB–owie są fenomenem w fenomenie. W
kilku przypadkach ci ludzie, którzy zetknęli się z aktywnością NOL-i, czy
spotkali istoty-potwory w rodzaju Yeti czy Bigfoota albo fantomami, duchami,
poltergeistami, itd. itp., cierpiały potem na szczególny rodzaj osobistych
dolegliwości. W ich telefonach odzywały się grożące głosy ostrzegające ich
przed „puszczeniem farby”. Osoby, które robiły zdjęcia NOL-i były odwiedzane
przez dziwnych przybyszów, którzy konfiskowali te zdjęcia wraz z negatywami,
często-gęsto firmując się jako pracownicy agencji i instytucji rządowych.
W większości przypadków, ofiary agresji MIB-ów opisują
swych inkwizytorów jako niskich ludzi, mierzących 150-180 cm wzrostu, śniadych,
o orientalnych rysach twarzy, co szczególnie wyróżnia się w kształcie skośnych
oczu, jednakże oczy te są osadzone inaczej, niż u ludzi Orientu. Wielu ludzi
mówiło o odstających uszach, a także o tym, że MIB-owie mają trudności z
mówieniem, co wynika z bardzo krótkiego oddechu. Sprawia to wrażenie, jakby
wszyscy byli astmatykami...
John A. Keel w swej książce pt. „The Mothman Prophecies”
podaje, że MIB-owie mają obsesję na punkcie...
czasu! Często rozpoczynając rozmowę z człowiekiem
pytają go o godzinę. MIB-owie również bardzo często wykazują swoistą
„niepewność”, co do miejsca, w którym się zmaterializowali i często używają w
rozmowie wielu śmiesznych skrótów i zwrotów nie będących już w obiegu, co
powoduje, że wydają się być bardziej śmieszni, niż groźni. Sprawiają wrażenie
kiepskich aktorów, którym powierzono granie roli, która im absolutnie „nie
leży”.[7]
Ciekawe rzeczy dzieją się po „wizytach” dziwnych
„gości”. Dzwonią telefony, w słuchawkach odzywają się nonsensowne i mechaniczne
głosy. Programy radiowe i TV są przerywane obcymi sygnałami. Sieci audio-video
nadają obrazy ulotnych postaci, które nakazują delikwentom milczenie na temat
ujrzanego latającego spodka.[8]
W zamian Istoty te obiecują im główne role w cudownych planach ulepszenia
świata i uszczęśliwienia Ludzkości.
W latach 1966-70 setki ufologów, kontaktowców i innych
osób związanych z tą tematyką, było odwiedzanych przez dziwnych „gości”,
zazwyczaj trzech, ubranych na czarno, którzy zmuszali (czasem nawet siłą) ich
do zaprzestania badań ufologicznych lub wydania zdjęć, analiz, wyników badań
czy artefaktów.[9] Pogróżki często są
przeplatane frazesami o tym, że dobra współpraca z MIB-ami będzie korzystną
dla twej rodziny, kraju i świata.[10]
W marcowym wydaniu „New Atlantean Journal” (1974 r.)[11]
Michael
Talbot wskazuje na to, że wschodni mistycyzm ma interesujące analogie do
fenomenu MIB, którego tamtejszym odpowiednikiem są Bracia Cienia.[12]
[...]
Brzmi to wszystko, jak paranoiczne zwidy, ale ja dzięki
osobistym kontaktom z ludźmi, którym MIB-owie dali się we znaki wierzę, że
fenomen ten istnieje naprawdę. Przykładem może być tutaj historia człowieka o
imieniu Sam X.
Sam i Mary X. mieli pecha zaobserwować kilka
niezwykłych stworzeń, w pewnym wschodnim stanie USA, gdzie mieszkali. Potem
zaczęły się kłopoty z dziwnymi odwiedzinami, snami i wpadaniem w trans, w
czasie którego MIB-owie przekazywali Mary pogróżki. W końcu sytuacja stała się
nie do zniesienia, więc zdecydowałem się na pewien rodzaj psychoterapii. Sam i
Mary wierzyli we wszechmoc MIB-ów i tylko zmiana tego nastawienia do problemu
mogła zaradzić najgorszemu. Poradziłem dać odpór psychicznemu naciskowi MIB-ów
i udało się. MIB-owie przestali ich nękać.
Wydaje mi się, że aktywność MIB-ów wzrosła od „fali
NOL-i” w 1973 roku. Być może jest to jakiś cykl, o którym nie mamy jeszcze
pojęcia. Wygląda na to, że jest to jakiś rodzaj badania, sondażu naszej
psychiki przy pomocy właśnie tego fenomenu. Osobiście przeżyłem coś, co można
by podciągnąć pod ten fenomen. A to było tak:
Pewnej nocy siedząc w biurze redakcji pociłem się nad
maszyną do pisania mając w perspektywie zbliżający się deadline[13], usłyszałem
odgłos ciężkich kroków zmierzających ku szczytowi schodów. Rzuciłem okiem w tę
stronę, ale nie ujrzałem tam nikogo. W pewnej chwili ciężki portret Edgara
Allana Poëgo z donośnym trzaskiem spadł na podłogę. Zirytowałem się. W moją
stronę poleciały papiery. Pojedyncze kartki fruwały w powietrzu. Miałem tego
dość. Podniosłem wzrok znad maszyny i skrajnie zdegustowany uniosłem go ku
niebu.
- Dość tego! – wrzasnąłem – wynoście się wszyscy do
diabła!!!
Wszystko zamarło, a ja wróciłem do pracy, jakby poza nią
nic nie istniało...
Każdy rodzaj inteligencji, obojętnie – wysoki czy niski,
chce być dostrzeżony i nie znosi faktu, że jest ignorowany. Ale ja nie
zignorowałem jej, to raczej rozkazałem tym poltergeistycznym siłom się wynieść.
Odrzuciłem ich sposób widzenia rzeczywistości i moja własna zmiana odniesienia
do tego zjawiska – od pasywnego strachu do gniewu, spowodowała ten trick. Była
to swoista próba, lekcja, egzamin, który udało mi się zdać. Czy ta obca
Inteligencja usiłowała mnie w ten sposób czegoś nauczyć?
Więc jest możliwe, że MIB-owie są swego rodzaju
nauczycielami, którzy wskazują nam, że można zapanować nad obcymi siłami
jedynie siłą naszej woli. Oczywiście oni/one grożą nam, ale w starciu z ostrym
odrzuceniem ich, lub – jak w moim przypadku – rozkazem, po prostu wycofują się.
Wygląda na to, że ucząc nas używają prymitywnych metod – prowokując nas do
działania lub zaniechania i rzucenia wyzwania naszemu własnemu losowi. Czy nie
jest to zatem lekcja – o ile jest to w ogóle lekcja?...
Jak to rozważałem teoretycznie w pracy „Mysteries of
Time and Space”, MIB-owie są znani całej naszej kulturze i w innych ziemskich
kulturach i mitologiach jako Eonowie.[14]
Eon bawi Ludzkość swymi kuglarskimi sztuczkami i żonglerskimi popisami, ale
jednocześnie w tym samym czasie instruuje ją lub transformuje aspekty świata z
korzyścią dla jego ludzkich uczuć. W większości kultur Eony są najstarszymi
istotami tego świata – istotami, które powstały tuż po stworzeniu go.[15]
Indianie określają Eony jako „starców”, ponieważ widzą w Nich istoty tak stare,
jak Czas. Najczęściej Eon jest super-naturalną istotą, która może dowolnie
zmieniać kształty. Eony są istotami mądrymi, ale czasami mogą swymi głupimi
zabawami i psotami zatruć życia ludziom, którzy Im w jakiś sposób „podpadli”.
Eon może kłamać, oszukiwać, kraść i szkodzić bezkarnie. Czasami zdaje się, że
jest on esencją amoralnego animizmu.
Carl Jung widział w Eonach personifikację sił świętości –
Aniołów. Natomiast animalistyczny Eon mógłby być w tym układzie ciemną stroną
jasnego umysłu, doprowadzającego go do rozchwiania, co brzmi właśnie jak
poltergeist czy MIB. W większości kultur nie przypisywano Eonom roli Szatana, a
raczej bożka zesłanego na Ziemię. Ukazuje się go jako tego, który przyniósł
ogień Ludzkości, a który jak w prometejskiej legendzie płaci za swój dar dla
ludzi wewnętrznym bólem.
Douglas Hill kreśląc sylwetkę Eona w swym artykule pt. „Man, Myth
and Magic” pisze, że w postaci tej skupiły się cechy Anioła i herosa, którego
ewolucja odzwierciedla naszą własną, ludzką ewolucję w kierunku wyższego
stadium świadomości i rozwoju społecznego. Jest on rodzajem psychicznego
katharsis na wyższym życiowym poziomie, a poza tym jest nieśmiertelny – jest
istotą żyjącą i działającą tak, jaką był w zamierzchłej przeszłości.
W mitologiach świata postać Eona pojawia się, jako
postać herosa. Amerykanie, a raczej Indianie północnoamerykańscy personifikują
go jako mądrego kojota lub sprytnego wojownika. Skandynawowie, Germanowie i Grecy
widzą w nim psotnego czasem demonicznego, czasem pomocnego bożka, który
oszukuje, omamia, kłamie, kradnie, itp.
Czyż nie jest to przypadek, że postać super-agenta 007 w służbie JKM – Jamesa
Bonda pojawia się akurat w szczytowym okresie terroru MIB? MIB-owie w swych
czarnych ubiorach, mówiący po angielsku z kiepskim akcentem, sprawiający zawsze wrażenie
cudzoziemców, bez względu na narodowość ofiar pasują jak ulał do członków
tajemniczej organizacji SMERSH[16]
będącej super-przeciwnikiem brytyjskiego super-agenta 007...
Innymi słowy MIB-owie stali się modni, albo jako
rezultat paranoidalnej wyobraźni, albo odwiedzania ludzi wciągniętych w badania
nad NOL-ami, dla których myśl o MIB-ach jest czymś oczywistym.
A teraz z innej beczki. Kim lub czym jest tulpa?
W pojęciu joginów – tulpa jest wyekstrahowaną przez kontemplację częścią
naszego umysłu, która żyje własnym, samodzielnym życiem. Czyżby więc MIB-owie
byli właśnie takimi produktami naszej świadomości? A miałoby to działać na
zasadzie sprzężenia zwrotnego – im więcej się boimy, tym bardziej jesteśmy
straszeni. Proste – nieprawdaż?[17]
A do tego wszystkiego w latach 70. doszedł jeszcze element posiadania, co
zostało ukazane m.in. w filmie „Egzorcysta” Williama Friedkina. Ofiary
wpadały w trans, słyszały różne głowy, które nawoływały, by stała się ona
„jedną z Nich”. Do tego na skórze ofiar pokazywały się stygmaty w kształcie
liter czy ezoterycznych symboli. Osoby
te sprawiały wrażenie nawiedzonych przez demony. Działa ten sam niezawodny
instrument – strach. Co nam to przypomina? Skądś to już znamy – prawda? I pozostaje
ten sam problem – wciąż aktualny w roku 1975, jakim był aktualny w 1475 –
ustawiczna, bezlitosna, bezpardonowa walka pomiędzy egzorcystami i siłami
ciemności, pomiędzy Dobrem a Złem. Nihil novi sub
sole… Trzeba po prostu odwagi i siły woli,
by krzyknąć: A wynoście się do diabła!...
A zatem zaczynajmy tą grę – w której mamy spore szanse
wygrać – od zaraz. Ogień – ten prometeuszowski – istniał od zawsze, bo był to
ogień wiedzy, który On nam przyniósł. Osobiście jestem przekonany, że siły PSI
– odpowiedzialne za zjawiska teleportacji, telekinezy, telepatii, itd. były w
nas zawsze. To właśnie te siły usiłują obudzić
w nas Eony, chociażby fragmentarycznie. Tak czy owak wkrótce staniemy na placu
wielkiej kosmicznej sceny, na której przyjdzie nam odegrać następną rolę. A w
chwili, kiedy to osiągniemy, spełnią się słowa W. F. Robertsona:
Zło jest cieniem, który zawsze towarzyszy Dobru. Macie
świat bez cienia, ale to będzie także świat bez światła – szary świat
zmierzchu. Gdybyście powiększyli siłę i ostrość światła, to zwiększycie także
ciemność i głębię cieni – a wtedy zobaczycie ostro kształt cienia
towarzyszącego światłu.
a
[1] Kolegami tymi byli: Edgar Jarrod
– szef Australian Flying Saucer Bureau oraz Harold Fulton – szef
Civilian Saucer Investigation of New Zealand. Wszyscy trzej prowadzili
obszerną korespondencję na temat powiązań UFO z Antarktydą i wszyscy trzej byli
terroryzowani przez MIB. NB, pewne wyjaśnienie powiązań NOL-i z Białym
Kontynentem podał M. Reilly w powieści sensacyjnej pt. „Stacja lodowa”
(Warszawa 2001), w której twierdzi on, że Amerykanie od dawna wykorzystywali
Antarktykę jako poligon dla swych najnowszych technologii wojskowych, i taka
jest chyba prawda o UFO w Antarktyce. Inną rzeczą jest to, że właśnie na
Antarktydzie mogło dochodzić do kontaktów z Obcymi już dawno, jeszcze w latach
międzywojennych, w czasie pierwszych badań interioru Szóstego Kontynentu, co
znalazło swe odzwierciedlenie w ówczesnej literaturze grozy i SF – uwaga tłum.
[2]
Osobiście jestem przekonany, że za tym stoi tylko i wyłącznie aktywność
amerykańskich, NATO-wskich, radzieckich i innych służb specjalnych, które w
okresie Zimnej Wojny rozpracowywały zagadnienie fenomenu UFO i wszystkich innych,
które dałyby przewagę jednej ze stron i pozwoliły na pokonanie drugiej.
Wskazuje na to logika prowadzonych przez nich działań, konfiskata artefaktów,
zbieranie relacji o NOL-ach, „wyciszanie” badaczy czy świadków obserwacji
dalekich i CE z UFO, itd. itp. – uwaga tłum.
[3] U nas znany pod tytułem
„Najeźdźcy” i wyświetlany w TVP-1 w latach 1979/80 – przyp. tłum.
[4] John
A. Keel poświęcił się potem demaskowaniu mitologii ufologii i Zimnej Wojny,
wskutek czego zdemaskował kilka głośnych ufomatactw XX stulecia, m.in.
„Incydent na Maury Island”, co zawarł w swym artykule opublikowanej przez J.
Spencera i H. Evansa antologii pt. „UFOs 1947-1987: In the 40-Years
Search for an Explanation” (BUFORA, Londyn 1987), gdzie stwierdza wprost, że
MIB-owie są agentami rządu Stanów Zjednoczonych maskującymi potknięcia
amerykańskiego programu zbrojeń atomowych i innych. W podobnym duchu ujmuje
problem Ch. Carter w swym popularnym serialu TV pt. „Z Archiwum X”, który
zdobył niesamowitą wręcz popularność na całym świecie na przełomie XX i XXI
wieku – uwaga tłum.
[5] W tym
czasie płk George P. Freeman – rzecznik prasowy Pentagonu z ramienia
Project Blue Book – przyp. aut.
[6] W tym
przypadku chodzi o służby wywiadu i kontrwywiadu: Federalne Biuro Śledcze -
FBI, Centralną Agencję Wywiadowczą -
CIA, Obronną Agencję Wywiadowczą -
DIA, Krajową Agencję Bezpieczeństwa -
NSA, Wywiad USAF – A-2, Wywiad Wojsk Lądowych – G-2, Wywiad US Navy –
N-2, Wywiad techniczny USAF – ATIC, Wywiad techniczny US Navy – ONR, itd. itp.
– przyp. tłum.
[7] Powyższe
spostrzeżenie może sugerować, że MIB-owie są Przybyszami spoza czasu, którzy
działają w naszej Rzeczywistości i zbierają wszystkie artefakty pozostawione
przez Ufonautów (a tak na dobrą sprawę Chrononautów) w celu niedopuszczenia do
chronoklazmów. Dokładniej problem ten wykłada Zbigniew Nienacki w już tu
powołanej powieści pt. „Pan Samochodzik i człowiek z UFO” – uwaga tłum.
[8]
Obecnie użytkownicy Internetu odbierają dziwne e-maile zawierające różne wirusy
kasujące pamięć twardych dysków lub nawet pogróżki – uwaga tłum.
[9] W ufologii termin
„artefakt” oznacza każdą materialną rzecz związaną z ufozjawiskiem – przyp.
tłum.
[10] W
amerykańskim filmie pt. „Faceci w Czerni” i „Faceci w Czerni 2” w reżyserii Barry’ego
Sonnenfelda MIB-ami okazują się być agenci ds. Kosmitów specjalnej agencji
rządu USA, których zadaniem jest utrzymanie porządku i właściwych stosunków
pomiędzy Ziemianami a zamieszkującymi tajnie Ziemię Kosmitami i demaskują ich
diabelskie knowania – uwaga tłum.
[11] 6290 Thirty-fourth Avenue North, St.
Petersburg, FL-33710, USA – przyp. aut.
[12] W
religiach Wschodu są to istoty stojące poza światem ludzi i bogów, których rola
jest strzeżenie czystości doktryny religijnej (Jung) lub tzw. Strażnicy
Progu – istoty strzegące odwiecznej, a nierozpoznawalnej tajemnicy bytu
jednostkowego człowieka. Są one nierozerwalnie związane z każdym człowiekiem –
przyp. tłum.
[13] Deadline
– w żargonie dziennikarskim: nieprzekraczalny termin oddania tekstu do
ostatecznej redakcji numeru – przyp. tłum.
[14]
Autor używa słowa „trickster” – „oszust” – ale słowo „Eon”, zapożyczone z prozy
H. Ph. Lovecrafta – w tym przypadku oznacza pewien rodzaj bytów starszych od
Ludzkości, i bardziej tutaj pasuje do natury tych istot – uwaga tłum.
[15]
Nasuwa się tutaj analogia z Ludźmi I Generacji, których cywilizacja
istniała już na Ziemi co najmniej 2 mld lat temu – uwaga tłum.
[16]
Chodzi tutaj o radziecką służbę kontrwywiadu NKWD/NKGB – Смертъ Шпионом –
dosł.: „Śmierć Szpiegom” – przyp. tłum.
[17] Do
ufologii lat 80. ub. wieku wprowadzono nawet termin tulpoid, jako tworu
wygenerowanego świadomie czy nieświadomie przez ludzi badających UFO, a który
zachowywałby się dokładnie tak, jakby sobie oni tego życzyli. Problem w tym, że
niejednokrotnie UFO pokazywały się ludziom, którzy niczego o UFO nie wiedzieli,
a co praktycznie obala tą hipotezę – uwaga konsultanta.