niedziela, 21 grudnia 2025

Zagadki Made in Slovakia

 


Jana Čavojská

 

Dr Miloš Jesenský rozwiązuje rebusy Przeszłości.

Czy byli na Słowacji Templariusze, którzy zakopali tutaj wraz ze swym Wielkim Mistrzem także swój skarb? Czy udało się alchemikom z Bratysławy wyprodukować złoto? Odwiedźmy z nami miejsca słowackich zagadek.

Wojownicy, którzy byli także mnichami. Rycerze Czerwonego Krzyża, których zwano także Rycerzami Chrystusa i Świątyni Salomona – z czego zostali oni znani jako Templariusze. Czy jest także prawdą, że tajemniczy kościółek w liptowskiej wsi Martinček jest dziełem ich rąk? I czy parę kilometrów dalej, w krypcie kościoła w Ludrovej, spoczywa ich Mistrz – Johannes Gottfried von Herberstein, którego podczas odwiedzin Węgier w roku 1230 zamordowali (albo zbóje czy jego właśni ludzie – zdrajcy)? A wraz z nim mieli oni do grobu pod ołtarzem włożyć skarb o ogromnej wartości…

 

Zabawa w muzeum

 

- Niestety nie pozwolono nam na archeologiczne badania – mówi dyrektor Kysuckiego Muzeum  i badacz historycznych zagadek, który już od lat szuka rozwiązania dla największych rebusów z Przeszłości. Na koncie ma ponad 40 książek i porównują go do Dänikena. Miloš Jesenský jest przekonany, że Templariusze przebywali na terytorium Słowacji. Wyczytał to głównie ze źródeł pisanych i różnych zdarzeń historycznych. Z wielu średniowiecznych twierdz zostały tylko ruiny i trudno jest powiedzieć, czy jakie jeszcze są w nich tajemnice.

- Ale dlaczego mielibyśmy się mylić w kwestii Templariuszy? – pyta Miloš Jesenský i oczy zabłysły mu tak, kiedy mówi o jakiejś zagadce.

Naczelny propagator historii studiował – dziwuj się świecie! – medycynę weterynaryjną. Jednakże nigdy nie był weterynarzem. Od dziecka przyciągały go zagadki, pytania z Przeszłości na które nie było odpowiedzi, zjawiska paranormalne, polemiki o Pozaziemianach i Ich odwiedzinach na Ziemi. Tematem jego pracy doktorskiej były dzieje alchemii. Według jego poglądów, historia nie powinna pokrywać się kurzem. Nie możemy zamknąć jej w nudnych, pachnących naftaliną eksponatach. Wręcz na odwrót – muzea powinny być żywymi miejscami spotkań, w których Przeszłość prezentuje swoją prawdziwą formę. Za tym przemawia ten fakt, że dzieci poznają twórczość Leonarda da Vinciego w centrach handlowych a nie w muzeach.

 

148 Ojczenaszów i banki

 

Wojskowy zakon Templariuszy założyło w latach 1118-1119 ośmiu francuskich rycerzy – członków I Krucjaty. Zakon miał ochraniać święte miejsca i pielgrzymów na drodze do Jerozolimy. Już w 10 lat później nieli ubodzy rycerze swoją siedzibę blisko Świątyni Salomona w Jerozolimie – 300 rycerzy i ponad 1000 piechocińców. Musieli oni przestrzegać następujących zasad: nosić białe habity, zmówić modlitwę „Ojcze nasz” 148 razy dziennie, milczeć przy wspólnych posiłkach, starać się o swój sprzęt i uzbrojenie, mieszkać w skromnie urządzonych celach, przestrzegać ścisłego celibatu. Nikt niczego nie miał na własność – wszystko było wspólne. Także tajemnice – osobiste listy każdego brata czytano na głos. Jeszcze ściślejsze reguły obowiązywały podczas walki. Nie mogli ustąpić, póki łopotała nad nimi flaga. Za templaryjskich jeńców nie dawano okupu.

Ubodzy bracia stopniowo się bogacili. Byli uwolnieni od płacenia świeckich i kościelnych podatków i danin. Na swych terenach mogli być wybierani. Dokonywali oni jak na ten czas rewolucyjne transakcje i operacje finansowe, podobne do dzisiejszych. Pod ich ochroną na drogach zbójcy mieli ciężki problem i ponosili wielkie ryzyko. Podróżny mógł wpłacić pieniądze w jednej templaryjskiej komandorii i wypłacić w innej u celu swej podróży, albo tam, gdzie akurat przebywał. Jednakże niektórzy myśleli, że templariuszowscy alchemicy znaleźli sposób jak zamienić ołów w złoto i dlatego byli tacy bogaci.

 

Czerwoni mnisi i zagadkowa śmierć

 

Na górze we wsi Martinček, zaledwie kilka kilometrów od Rużemberoka, stoi średniowieczny kościół ozdobiony pięknymi freskami. Góra ta w źródłach pisanych nosi nazwę Mnich. I historycy z XIX wieku zgadzają się w tym, że stał tam templariuszowski klasztor. Historyk Damian Fuxhoffer w swym dziele „Monasteriologia Regni Hungariae” wydanym w Ostrzyhomiu[1] w 1803 roku, pisze tak:

Dokumenty potwierdzające te wydarzenia dostały się do naszych rąk z archiwum słynnego rodu Herbersteinów z rozkwitającego Sztajerska[2] i stoi w nich dosłownie tak: Johannes Gottfried Herberstein – wielki wizytator i przedstawiciel Zakonu Templariuszy, zmarł w czasie wizyty w roku 1230 na Węgrzech, na skraju Liptowa, na górze Mnich przy Świętym Marcinie.

Śmierć wizytatora stanowi cały czas tajemnicę. Nie wiadomo, czy zginął w potyczce, kiedy przyszedł na pomoc kupcom napadniętym przez rozbójników czy został zamordowany przez zdrajcę. Tak czy inaczej, skonał on na górze Mnich w klasztorze, kiedy nie było tam jeszcze kościoła (wg dostępnych źródeł został on zbudowany w 300 lat później) więc pochowano go w najbliższej świątyni. Miał to być kościół p.w. Wszystkich Świętych w Ludrowej k./Rużemberoka, w którym (uwaga polonicum!) wg Jána Kalinčakaz wyprawy przeciwko Turkom wracający się Jan III Sobieski, król polski, służby Boże wykonał.

Skarb, czyli jakiś wóz wyładowany skrzyniami z kosztownościami, wspominają także legendy. A także tajny, podziemny tunel pomiędzy tamplariuszowskim klasztorem na szczycie Mnicha a Likawskim Hradem. Historycy do dziś dnia się spierają o to, czy Czerwoni Rycerze byli na naszej ziemi czy nie. O ich obecności bardziej mówią miejscowe podania, niż konkretne dokumenty. Ale co jeśli tak…?

 

Alchemik Kempelen

 

Poszukiwali kamienia filozoficznego czyli tynktury potrzebnej do przemiany zwykłych metali w złoto, próbowali stworzyć eliksir życia, rekonstruować żywe organizmy z ich popiołu czy stworzyć homunkulusa – żywą istotę w laboratorium. Alchemicy działali także w Bratysławie. Stefan de Liszty ma nawet rzeźbę i pamiątkową tablicę na ulicy Laurinskiej, na ścianie jednej z restauracji, ale w rzeczywistości na początki XVII wieku udało mu się wyprodukować złoto nieco dalej, bo na Uršulinskiej 11. Najbardziej znanym z bratysławskich alchemików był baron Jan Wolfgang von Kempelen (1734-1804). Ten sekretarz i radca dworu zajmował się fizyką i mechaniką. Studiował prawo i filozofię w Bratysławie, Györ, Wiedniu i Rzymie, władał 6 językami. Jego dom rodzinny stale stoi na rogu ulic Dunajskiej i Klemensovej w Bratysławie.  Chociaż fasada została zrekonstruowana, to jednak widać na nim starą architekturę.

Wynalazca skonstruował czerpadło, które na bratysławski Zamek dostarczało wodę z Dunaju, armatkę wodną dla wiedeńskiego Schönbrunn, a także instalację nawadniającą na Žitnom Ostrove. Skonstruował on jeszcze więcej interesujących maszyn, które nie przestawały zadziwiać jego współczesnych. Tak np. mówiącą maszynę, która miała nos i usta, miechy na miejscu płuc i imitację strun głosowych. Albo też specjalną maszynę do pisania dla niewidomych.

 

Turek, który wygrywał w szachy

 

Ale na cały świat Kempelena rozsławił inny wynalazek: legendarna maszyna do grania w szachy zwana Turkiem. Figura podobna do Turka siedziała ze skrzyżowanymi nogami. Siedziała przed skrzynką z jaworowego drewna z szachownicą. Turek pokonał w szachowych rozgrywkach największych szachistów swoich czasów, a to: Benjamina Franklina, Fryderyka II i Napoleona Bonapartego. Kempelen przedstawił Turka na wiedeńskim dworze królewskim, a potem odbył z nim tournée po Europie. Potem przedziwną maszynę sprzedał znanemu mechanikowi Johannesowi Nepomucenowi Maelzelowi za 30.000 franków. Ten z nim występował w Paryżu, Londynie i USA. Turek przyniósł mu sławę i pieniądze. I wbrew temu, legendarny automat skończył zapomniany w jakimś muzeum osobliwości i w końcu zniszczył go pożar. Ale jaka była tajemnica tego urządzenia? W rzeczywistości w jego wnętrzu siedział szachista, świecił sobie świeczką, a ruchy na szachownicy śledził dzięki magnesikom w figurkach. I chociaż w ten sposób jego zagadkę wyjaśniło amerykańskie czasopismo „The Chess Monthly”z 1857 roku, to nikt już nie mógł tego sprawdzić. Urządzenie spłonęło trzy lata wcześniej.

Kempelen w Wiedniu poznał słynnego włoskiego anatoma Giovanniego Spalanzaniego i się z nim zaprzyjaźnił. Spalanzani często odwiedzał swego nowego przyjaciela w Bratysławie i w końcu postawił pałac na przedmieściu Zuckermandel. Tam mógł całkowicie się oddać swoim badaniom. Próbował zrobić syntetyczną krew z roślin. Hodował je w wielkim ogrodzie w inspektach i szklarniach, a otrzymane związki chemiczne aplikował do żył zwierzętom doświadczalnym. Miejscowi zaczęli nazywać jego pałac Blutfabrik – fabryką krwi. Krążyły o nim straszne opowieści.

 

Czy inspirowaliśmy Juliusza Verne’a?

 

Czy Słowację odwiedził słynny pisarz fantasta i wizjoner Jules Verne i czy stąd czerpał pomysły na swe powieści? Miloš Jesenský jest przekonanym, że tak. Twierdzi on, że te odwiedziny Słowacji zainspirowały go do napisania powieści „Tajemniczy zamek w Karpatach” – a tym inspirował się także Bram Stoker, kiedy pisał swego „Drakulę”. Wedle Jesenský’ego Jules Verne przyjechał na Słowację w 1892 roku. Spędził tam parę dni, a oprowadzał go student Janko – a dokładniej Ján Maliarik – późniejszy pastor ewangelicki, pisarz, filozof i publicysta. O odwiedzinach naszej krainy Verne rzeczywiście opowiedział w wywiadzie dla pewnego duńskiego dziennikarza. Kiedy już zwiedziłem dwie stolice Monarchii[3], udałem się do mniejszego, ale bardzo starego miasta Prešporka[4]. Tam miałem się spotkać z pewnym węgierskim pisarzem[5], który miał mnie zaprowadzić po karpackich gór. Niestety, przez sprawy rodzinne nie mógł on przyjechać do Prešporka, tak że zostałem w hotelu zupełnie sam. Wszyscy obok mnie mówili po słowacku, niemiecku i węgiersku tak że nie rozumiałem ani słowa. Na próżno prosiłem hotelarza, by mi sprowadził jakiegoś przewodnika. Kogoś takiego tam nie mieli. Ale w pewnej kawiarni napotkałem młodego człowieka, który czytał francuską gazetę. Zagadałem do niego i poprosiłem, by za pewne honorarium oprowadził po tutejszych drogach. Zgodził się. Był to Słowak, student teologii. Miał na imię Ján, ale jego przyjaciele wołali Janko. Powiedział mi, że to jest zdrobnienie imienia, a ja pomyślałem, że gdybym był Słowakiem, to by na mnie wołali Julko.

Wraz ze studentem Jankiem Jules Verne zwiedził zamek Devin, podróżował górami i dolinami, zobaczył słowacką wieś. Powieść „Tajemniczy zamek w Karpatach” dokończył już po powrocie.

*** 

Godzi się w kontekście dokonań barona von Kempelena wspomnieć o polonicach i filmowych parantelach. Pierwszym polonicum jest nowela Ludwika Niemojewskiego (1823-1892) w której opisuje on dzieje niezwykłego wynalazku von Kempelena. Nowela ta została sfilmowana przez Andrzeja Zakrzewskiego i jako „Szach i mat” ukazała się na ekranach TV w 1967 roku w cyklu „Opowieści niezwykłe”.

Drugą parantelą filmową jest film „Szachista”  (1972) w serialu „Słynne ucieczki” w reżyserii Christiana Janque’a.

Oba te filmy są dostępne w Internecie.

Trzecią – tym razem literacką – jest książka Waldemara Łysiaka pt. „Operacja Szachista” (PAX, 1980), w której opisuje on fikcyjną operację wywiadu brytyjskiego mającą na celu porwanie Napoleona Bonapartego. Akcja miała na celu porwanie Napoleona Bonaparte i podstawienie na jego miejsce sobowtóra. Zadanie to było wykonane za pomocą sławnego pseudoautomatu Mechaniczny Turek, który został sprowadzony do zamku w Szamotułach i tam nastąpił kulminacyjny punkt tej operacji.[6]   

 

Źródło – „Nota Bene” nr 157, ss. 8-10

Przekład ze słowackiego - ©R.K.Fr. Sas - Leśniakiewicz    

 



[1] Dziś Esztergom, Węgry.

[2] Styrii.             

[3] Chodzi o Wiedeń i Budapeszt.

[4] Dawna nazwa Bratysławy.

[5] Był to Maurycy (Mór) Jokai.

[6] Wikipedia.

sobota, 20 grudnia 2025

CE3 ze skautami w Hiszpanii

 


Lokalizacja: Los Tornos, Kadyks, Hiszpania

Data: lipiec 1981

Godzina: noc

Opis incydentu:

Grupa harcerzy obozowała w okolicy i pewnej nocy, w trakcie pełni księżyca, wyruszyli na marsz. Było ich około 12-14 harcerzy, wszyscy mężczyźni w wieku od 14 do 16 lat. Ich opiekun (lub przewodnik) prowadził ich starą lokalną drogą. Nagle kilku chłopców krzyknęło i wskazało na pobliskie wzgórza. Cztery jasne światła w formacji pojedynczej wyłoniły się zza wzgórz. Kilkakrotnie przelatywały za wzgórzami, w zasięgu wzroku świadków. Opisali światła jako „w kształcie dzwonu” i leciały gęsiego. Gdy grupa je obserwowała, jedno ze świateł nagle zerwało formację i poleciało w kierunku świadków. Miały pomarańczowy kolor. Grupa kontynuowała marsz, cały czas będąc ich świadoma. Nagle za nimi pojawiły się dwa kolejne światła, ale początkowo myśleli, że to samochód, ale szybko zdali sobie sprawę, że lecą zbyt wysoko, aby mogły to być samochody. Niektórzy chłopcy myśleli, że mają do czynienia z UFO, ale większość zignorowała światła. Nagle stożek światła z góry ogarnął grupę. Było to bardzo intensywne, białe światło. Wszyscy zatrzymali się i wpatrywali w nie w milczeniu.

Światło znajdowało się około 20-30 metrów nad grupą i miało około 9 metrów średnicy. Nie było słychać żadnego hałasu. Nagle, gdy światło padało na grupę, jeden z chłopców (główny świadek, z którym rozmawiało źródło) twierdzi, że zobaczył w świetle sceny ze swojego „życia”, ułożone w kolejności, aż do tej daty. (Coś podobnego do tego, czego niektórzy doświadczają podczas doświadczeń bliskich śmierci). Sceny były wyraźne, a dwie się wyróżniały, ale był pewien, że było ich więcej. Później obraz zniknął, a światło zniknęło. Bardzo zdezorientowana grupa poszła dalej. Zapytana, czy ktoś inny w grupie również widział sceny z ich życia, świadek zeznał, że nikt nie skomentował tego i do dziś główny świadek nie zna odpowiedzi.

Dodatek HC

Źródło: J. J. Benitez - „Solo para tus ojos: Cuarenta y Cuatro años devestigacion OVNI” (Tylko dla twoich oczu: 44 lata badania UFO).

Typ: F lub X

Opracował - ©R.K.Fr. Sas – Leśniakiewicz

piątek, 19 grudnia 2025

CE5 z Centaurianami

 


 

Albert Rosales

 

Miejsce: Archipo-Osipovka, Kraj Krasnodarski, Rosja

Data: 2 października 1981

Godzina: noc

Opis incydentu:

Podczas gdy Lena Szweć odpoczywała w pensjonacie nad Morzem Czarnym i położyła się spać, a kiedy zamknęła oczy, nagle znalazła się na polanie w towarzystwie przyjaciółek, Oksany i Julii, wkrótce podszedł do nich „chłopak”, mniej więcej w tym samym wieku, średniego wzrostu, szczupły, z kręconymi złotymi włosami i ogromnymi niebieskimi oczami. Podszedł do Leny i powiedział: „Witaj Leno”. Rozmawiała z nim długo i odniosła wrażenie, że zna ją od dawna. Następnie zabrał ich na pobliską polanę, gdzie spoczywała dziwna „platforma”. Świadkowie zorientowali się, że to statek kosmiczny. U podstawy obiektu znajdował się właz. Chłopiec i Lena weszli do włazu i znaleźli się w pokoju. W pokoju był mężczyzna w wieku 35-38 lat. Siedział w fotelu przy stole, którego część stanowił panel sterowania, a część była zawalona papierami.

Mężczyzna skinął głową chłopcu, który po chwili odszedł. Następnie zawołał Lenę i zaczął ją uprzejmie wypytywać o coś, czego nie mogła sobie przypomnieć. Opuścili statek, a Lena zapytała, jak ma na imię chłopiec. Mężczyzna powiedział, że chłopiec ma na imię „Babcia”, pożegnał się i odszedł. Na polanie ponownie spotkała Babcię, tym razem powiedział, że jeśli chce się z nim połączyć, musi trzykrotnie w myślach wybrać numer „29”. Potem wydarzenia zaczęły rozwijać się z zadziwiającą prędkością. Po powrocie do Woroszyłowgradu Lena próbowała skontaktować się z Babcią i usłyszała w myślach jego głos. Ta spokojna przyjaźń z Babcią trwała około sześciu miesięcy.

Ale 2 stycznia Babcia skontaktował się z Leną w nocy i powiedziała jej, że rozpoczęli wojnę ze swoimi „sąsiadami”. Zostali zaatakowani przez mieszkańców układu planetarnego na Proximie Centauri i wojna miała się wkrótce rozpocząć. Opuścili Ziemię 13 stycznia 1983 roku o godzinie 19:10. Lena dowiedziała się, że dowódcą statku jest Lam, Rabran jest ojciec Gran, a Emisten, Magran i sam Gran. Wkrótce po odlocie statku mieszkańcy Proximy Centauri zaczęli szukać Leny i zerwali jej połączenie z Gran. Jednak Gran powrócił na Ziemię jeszcze dwukrotnie, a Centaurianie wielokrotnie próbowali go przechwycić.

Dodatek HC

Źródło: https://www.ufoseti.org/ru/reports/  

Typ: G

Opracował - ©R.K.Fr. Sas - Leśniakiewicz

 

czwartek, 18 grudnia 2025

CE3 z humanoidami w Pennsylwanii

 


Albert Rosales

 

Lokalizacja: Greensburg, Pensylwania

Data: 14 lutego 1981 r.

Godzina: 01:45 EST

Opis incydentu:

17-letnia dziewczyna opiekowała się dziećmi w domu sąsiada, gdy zauważyła obiekt na poziomie dachu, nie dalej niż 15 metrów od niej, unoszący się bezszelestnie z trzema białymi światłami tworzącymi wierzchołki trójkąta równobocznego. Jej zdaniem obiekt był trójkątny i wykonany z ciemnego metalu. Światło najbliższe świadka było znacznie jaśniejsze niż dwa pozostałe, a tuż nad nim znajdowało się przezroczyste okno. Po lewej i prawej stronie przedniej szyby, oddzielone cienkimi, metalowymi przegrodami, znajdowały się dwa okna oplatające boki statku. Bardzo słabe, białe światło, przypominające snop światła latarki, rozciągało się od spodu do ziemi. Dziewczyna powiedziała, że ​​widziała, jak snop światła powoli opadał, aż dotarł do ulicy.

Młoda kobieta powiedziała, że ​​mogła zajrzeć bezpośrednio do środka statku przez przednie okno, gdzie dostrzegła dwie humanoidalne istoty. Opisała je jako osoby o „bardzo dużych głowach, orientalnych oczach, skrzelopodobnych uszach i dwóch otworach zamiast nosa”. Jedna z osób wydawała się siedzieć, a druga stać za deską rozdzielczą. Deska rozdzielcza była biała. Cała scena zdawała się być oświetlona białym światłem. Widoczne były tylko głowa i ręce siedzącej istoty, która obsługiwała kilka elementów sterujących. Na desce rozdzielczej znajdowały się również grupy czarnych i szaro-czarnych, okrągłych elementów sterujących.

Druga osoba była widoczna od pasa w górę i nie miała na sobie koszuli. Miała długą, wąską szyję, szerokie ramiona, gładką białą skórę i normalnie wyglądające ramiona. Istota wyciągała ramiona w przód i w tył nad częścią deski rozdzielczej, na której nie było elementów sterujących. Wpatrywała się w świadka białymi oczami o zmniejszonych źrenicach. Dziewczyna nie była w stanie przypomnieć sobie dłoni ani ust żadnej z osób. Była oczarowana tym dziwnym zjawiskiem i poczuła się zmuszona stanąć na ganku i obserwować przez około 15 minut, zanim niechętnie wróciła do salonu. Następnie zawołała rodziców, żeby przyjechali po nią i małego chłopca. Kiedy jej ojciec przybył o 2:50 nad ranem, obiekt zniknął.

Dodatek HC nr 724

Źródło: Bob Gribble, Mufon Journal nr 274, cytując „The Tribune Democrat”, Johnstown, Pensylwania, 17.04.1981

Typ: A

Opracował - ©R.K.Fr. Sas - Leśniakiewicz

środa, 17 grudnia 2025

CE0 lub CE1 z obcą kobietą z dziećmi

 


 

Albert Rosales

 

Lokalizacja: Rafaela, Santa Fé, Argentyna

Data: 28.VI.1980 r.

Godzina: rano

Opis incydentu:

Poprzedniej nocy (27 czerwca 1980 r.) członkowie rodziny Carelli byli już w łóżkach z powodu ekstremalnie niskich temperatur, gdy jedna z nich, Malvina, usłyszała hałasy dochodzące zza okna. Obudziła panią Carelli i obie usłyszały coś, co przypominało „powolne, ciężkie kroki” dochodzące z klatki schodowej na patio, a później z tarasu. Kilka minut później Malvina zobaczyła jasne światło poruszające się za oknem, które przenikało przez zasłony w sypialni. Pani Carelli również zauważyła to światło. Nie wyszli na zewnątrz, aby to sprawdzić. Rankiem 28 czerwca pani Carelli wieszała pranie na zewnątrz i zauważyła, że ​​jest bardzo zimno. Towarzyszył jej pies Esteban. Podczas pracy zauważyła, że ​​około 20 metrów dalej kobieta, której towarzyszyło dwoje dzieci, jest w towarzystwie. Dwoje dzieci, opisane jako blondynki i ubrane w bardzo lekkie ubrania jak na tę pogodę, bawiło się wokół ogromnego kaktusa. Kobieta miała na sobie obcisły, brązowy strój, również dość jasny jak na tę pogodę. Miała długie blond-platynowe włosy i duże, piękne, przenikliwe, niebiesko-zielone oczy. Podeszła do nieznajomej i ostrzegła ją przed psem, ale kobieta wydawała się niewzruszona i powiedziała: „On nas nie ugryzie”. Świadek opisuje kobietę jako bardzo delikatną i „piękną”, o szczupłej, zmysłowej sylwetce. Pani Carelli zapytała kobietę, czy jest jej zimno, ale ta odpowiedziała przecząco.

Chwilę później pani Carelli, nieco zakłopotana, wróciła do kuchni; z tego miejsca nie mogła już dostrzec nieznajomej kobiety i dzieci. Godzinę później Malvina wyszła na zewnątrz, żeby sprawdzić, co się dzieje, i zobaczyła kobietę, tym razem karmiącą piersią dziecko, siedzącą obok kaktusa, podczas gdy dwójka pozostałych dzieci bawiła się w pobliżu. W pobliżu nie było widocznego środka transportu (pojazdów itp.). Malwina podeszła i również zaczęła rozmawiać z kobietą, która spojrzała na nią przenikliwym wzrokiem z nutą pogardy. Pies krążył wokół nieznajomych, szczekając, ale nie odważył się podejść. (Pies został później zauważony w kuchni, a następnie najwyraźniej zniknął i nigdy więcej go tam nie widziano). Tego samego ranka na pobliskim boisku sportowym świadkowie znaleźli dziwne ślady na ziemi, przypominające trójkąt równoramienny. Co więcej, w niewytłumaczalny sposób poziom wody w basenie sportowym znacznie się obniżył.

Dodatek HC

Źródło: Eduardo Adrian Ficaretti FAECE-ONIFE

Typ: E albo C?

Opracował - ©R.K.Fr. Sas - Leśniakiewicz

niedziela, 14 grudnia 2025

CE0 z dziewczyną nie z tego świata

 


Albert Rosales

 

Lokalizacja: Rostów nad Donem, Rosja

Data: listopad 1985

Godzina: popołudnie

Opis incydentu:

25-letni mężczyzna o imieniu Dmitrij Naumenko, spacerując samotnie po mieście, nagle spotkał niesamowitą, piękną młodą kobietę, która szła w jego kierunku (typ nordycki?). Jej włosy zadziwiły go; były absolutnie białe, naturalne, niefarbowane. Miała na sobie zwyczajne ubranie, płaszcz i buty. Piękna kobieta uśmiechnęła się do niego i oboje podeszli do siebie, po czym powiedziała perfekcyjnym rosyjskim: „Cześć!”. Zaskoczony Naumenko przywitał ją niepewnie. Dziewczyna powiedziała: „Idę na spacer, podziwiam widoki miasta, chodźmy razem”. Dmitrij chętnie się zgodził, całkowicie oczarowany jej niezwykłym wyglądem. Spacerowali powoli ulicami, wymieniając krótkie, nic nieznaczące zwroty o pogodzie i przyrodzie. Pięć minut później Dmitrij zaprosił nieznajomą do siebie na herbatę, wskazując, że mieszka niedaleko. Kobieta odpowiedziała, że ​​nie może, ponieważ „ma mało czasu”. Naumenko nalegał, podkreślając, że nie zostaną długo, a później wezmą taksówkę, a on odprowadzi kobietę do domu. Dziewczyna spojrzała na niego uważnie i z uśmiechem powiedziała, że ​​nie zrozumiał sytuacji. Powiedziała, że ​​nie jest z miasta, że ​​za kilka minut odlatuje z przyjaciółmi, ale ma nadzieję wrócić kiedyś w przyszłości.

Naumenko zapytał ją, skąd pochodzi, a nieznajomy odparł, że to nieważne, że jest po prostu z „innego świata”. Oszołomiony Dmitrij pomyślał, że źle zrozumiał jej słowa i zapytał ponownie. Powtórzyła, że ​​jest z innego świata i dodała, że ​​zajmują się nawiązywaniem kontaktów z ludźmi o specyficznych cechach, dodając, że niektórzy ludzie mają specyficzne „pola” lub aury, że kontakt jest możliwy tylko z nimi, ale dodał, że tacy ludzie są rzadcy, „bardzo rzadcy”. Powiedziała, że ​​odlatuje dzisiaj i jest w drodze do miejsca odlotu, kiedy go spotkała. Powiedziała Naumence, że ma on dokładnie takie „pole”, jakiego potrzebuje do wartościowego kontaktu. Następnie przeprosiła, mówiąc, że jej czas dobiegł końca, pożegnała się, odsunęła się na bok i rozpłynęła w powietrzu przed zdumionym Naumienką.

Dodatek HC

Źródło: Aleksiej K. Priyma, „Nieznane światy”, Moskwa 1996

Typ: E

Komentarze:

·        Naumenko miał nawiązać drugi kontakt w 1990 roku (Zobacz streszczenia z 1990 roku) (A.Rosales).

·        Książki Timothy’ego Gooda pełne są przypadków kosmitów, których nie da się odróżnić od ludzi. (Mike Burkhalter)

·        Wrócić do niego? Powiedziałabym, że to też coś odpychającego, przecież dopiero co się poznali. (Cindy Bee)

·        Wow! Zdumiewające! Interesujące! (Laura Lee)

·        Fantastyczne! (Rowan Bo)

·        Albert S Rosales - Fantomowy Obcy. (Agus Nicodemo)

·        To była Natasza dziewczyna z KGB… (Daniel Laskowski)

Opracował - ©R.K.Fr. Sas - Leśniakiewicz

 

sobota, 13 grudnia 2025

CE3 z PROSSUB w Argentynie

 


Albert Rosales

 

Miejsce: Punta Indio, Buenos Aires, Argentyna

Data: lipiec 1994

Godzina: popołudnie

Opis incydentu:

Na plaży para ze zdziwieniem zobaczyła obiekt przypominający okręt podwodny wyłaniający się z wody. Na nim i wokół obiektu mogli dostrzec poruszające się humanoidalne postacie. Przerażeni pobiegli na pobliski komisariat policji, aby powiadomić policję o tym, co zobaczyli. Później para odmówiła współpracy ze śledczymi.

Dodatek do HC

Źródło: Carlos Ferguson, „Aterrizajes de Ovnis en la Argentina”, s. 847, cytujący FAO.

Typ: A

Opracował - ©R.K.Fr. Sas - Leśniakiewicz

piątek, 12 grudnia 2025

CE2 z NOTSUB w Chile

 


 

Albert Rosales

 

Lokalizacja: Huildad, Quellon, Chiloe, Chile

Data: wrzesień 1965

Godzina: północ

Opis incydentu:

Świadek, Augustin Alvarez, miał właśnie zamknąć drzwi kuchni, idąc do swojej sypialni, gdy usłyszał dziwny dźwięk dochodzący z oceanu. Odwrócił się i ujrzał jeden z najdziwniejszych widoków, jakie kiedykolwiek widział w życiu. Duża część oceanu zdawała się „wyparować”, pozostawiając za sobą pusty kanał, w którym widział całe ławice ryb i innych stworzeń morskich na dnie. Ryby zdawały się unosić na wodzie i lśnić srebrzystym blaskiem, były zupełnie nieruchome, jakby spały. Cała scena przypominała słynne rozstąpienie się Morza Czerwonego z biblijnej opowieści. W centrum suchego kanału dostrzegł wydłużony obiekt, a na nim kilku wysokich mężczyzn w złotych metalicznych ubiorach, którzy wydawali między sobą polecenia w języku, którego Alvarez nie rozumiał, brzmiącym dla niego jak nieludzkie pomruki. Mężczyźni na pokładzie dziwnego statku zdawali się zbierać torby i skrzynie z mniejszego, przypominającego szalupę obiektu, stojącego obok. Widział też kucharzy w kuchni dziwnego obiektu, zmywających naczynia. W tym samym czasie naczynia wydawały się wydawać dziwny, muzyczny dźwięk. Całą operacją zdawał się kierować bardzo wysoki mężczyzna. Na dziobie statku widział „flagę” w kształcie rybiego ogona, mieniącą się fosforyzującymi kolorami we wszystkich odcieniach tęczy.

Augustin Alvarez obserwował to niesamowite widowisko przez co najmniej pół godziny, po czym pomyślał o obudzeniu żony, żeby mogła zobaczyć to samo, co on, i udowodnić sobie, że nie traci zmysłów. Jego żona natychmiast wstała, ale kiedy oboje podeszli, żeby to sprawdzić, cała scena zniknęła. Woda zdawała się wracać na swoje miejsce, ale głęboko pod wodą unosiła się dziwna poświata. Poza tym wszystko wydawało się normalne.

 Dodatek do HC

Źródło: Antonio Cardenas Tabies „Pacifico Sur”

Typ: A?

Komentarze: Sen? A może świadek miał przelotny wgląd w jakiś obcy świat?

Opracował - ©R.K.Fr. Sas - Leśniakiewicz

czwartek, 11 grudnia 2025

CE3 w Missouri

 


 

Albert Rosales

 

Lokalizacja: St. James, MO

Data: maj 1945

Godzina: 10:30 CST

Opis incydentu:

W niedzielny poranek dwóch braci zauważyło metaliczny dysk z przezroczystą kopułą na szczycie, unoszący się nad rodzinnym garażem. Miał on około 10 metrów średnicy i 3,6 metra wysokości w środku. Wewnątrz kopuły widziano istotę przypominającą człowieka, o wzroście około 1,6 metra, ubraną w coś, co wyglądało na brązowy kombinezon. Istota zdawała się zauważać, że została zauważona i natychmiast dotknęła czegoś, co wydawało się być elementami sterującymi przed nią. Obiekt poruszał się do przodu z słyszalnym buczeniem „jak silnik elektryczny”. Świadek – jeden z braci – przesłuchiwany w 1979 roku przez Teda Phillipsa, zeznał, że usłyszał kliknięcie, a obiekt „zakołysał się w powietrzu, jakby był dość lekki”.

Świadek znajdował się około 23 metrów od obiektu i mógł dostrzec na nim drobne szczegóły. Podbiegł pod niego, żeby spojrzeć na niego z innej perspektywy i zobaczył od spodu obszar z kratką, który, jak przypuszczał, był miejscem, gdzie znajdował się silnik. Gdy istota poruszyła czymś „elementy sterowania”, zdawała się cofać i znikać. Następnie, po chwili kołysania, pojazd „wzbił się w powietrze i jakby odleciał, podążając za konturem ziemi, nabrał prędkości i zniknął za wzgórzem z całkiem niezłą prędkością, szacuję, że co najmniej 320 km/h”. Był widoczny przez około 3-4 minuty.

Dodatek HC

Źródło: Richard Hall „From Airships to Arnold. A initial catalog of UFO reports in the early 20th century”. Cytując Teda Phillipsa.

Typ: A

Opracował - ©R.K.Fr. Sas - Leśniakiewicz