sobota, 25 czerwca 2011

Wies’ - żywa skamieniałość Północy







Siergiej Kożuszko

List do redakcji „Tajn XX wieka” od czytelnika:

Droga Redakcjo!

- w dziewiątym numerze „Tajn XX wieka” przeczytałem interesujący artykuł o tym, że uczeni zabierają się za klonowanie mamuta. A tak nawiasem mówiąc, to niektórzy staruszkowie mieszkający na Północy mówią, że mamuty nie wymarły i istnieją także dzisiaj. Ale odkrycie ich jest bardzo trudne, tak jak śnieżnego człowieka. 

Inż. K. I. Kamieńskij z Jakucka

W czasie ostatnich dwóch stuleci z Syberii wywieziono około 50.000 mamutów. Sprzedaje się je za granicę w cenie 100,- USD za kilogram – jak twierdzi Siergiej Kożuszko w swym artykule zamieszczonym w „Tajny XX wieka” nr 11/2011.

Co mówi nauka?

Tobolski administrator P. Gorodcow w XIX wieku pisał: Mamut – jest to zwierzę roślinożerne i nie czyniące krzywdy ludziom. Przy spotkaniach z ludźmi mamut zachowuje się przyjaźnie…

Uczeni twierdzą tymczasem, że zgodnie z punktem widzenia współczesnych nauk, mamuty wymarły około 20 – 25 tys. lat temu. Jest to potwierdzone przez wyniki badań ilości radionuklidu 14C zawartych w wielu szczątkach tych zwierząt tego kopalnego zwierzęcia, które znaleziono na Syberii, rosyjskiej Dalekiej Północy i na Alasce.

W XX wieku uczeni wysunęli kilkanaście hipotez na temat wymarcia mamutów. Najbardziej popularną stała się hipoteza o wybiciu ich przez przodków człowieka. Jednakże w II połowie ub. wieku, pojawiło się przypuszczenie o tym, że wyginięcie mamutów na gigantycznych przestrzeniach kontynentu eurazjatyckiego było spowodowane przez jakąś ogromną, globalną katastrofę.  Stronnicy tej teorii sądzą, że te kopalne zwierzęta żyjące w strefach umiarkowanie zimnych, nie były w stanie przystosować się do drastycznej zmiany klimatu z umiarkowanie chłodnego na arktyczny 20.000 lat temu. Część uczonych za bezpośrednia przyczynę wymarcia mamutów uważa gwałtowne obniżenie się dobowej temperatury wskutek spadku jakiegoś ciała niebieskiego, które naruszyło równowagę klimatyczną, albo z powodu gwałtownej zmiany Biegunów naszej planety.

Zagadki historycznych kronik

Jednakże poglądom współczesnych uczonych o całkowitym wymarciu północnych słoni w czasie ostatniego glacjału, przeczy cały szereg historycznych dokumentów i świadectw. Tak więc chiński geograf Sy-ma Ciang żyjący w II w. p.n.e., po swej podróży po środkowej Syberii pisał, że: Co do zwierząt jakie tam żyją, to są to ogromne dziki, północne nosorożce i słonie pokryte sierścią… Z kolei nowogrodzcy i pskowscy kupcy już w XII i XIII wieku podróżujący za Kamienny Pas (Ural) w celach handlowych z tamtejszymi ludami, powracając do domu opowiadali o zagadkowych zwierzętach, w tym wspominali o ogromnych krowach pokrytych długą sierścią, z długim nosem i straszliwymi, długimi na trzy metry kłami. W roku 1238, nowogrodzki książę Aleksander Jarosławicz zapragnął schwytać to osobliwe zwierzę, ale nadejście wojsk Batyja pomieszało mu szyki i popsuło te plany…

Pośrodku XVI wieku ambasador austriacki Zygmunt Gerberstein przybywszy do Księstwa Moskiewskiego za czasów rządów cara Iwana IV Groźnego w swych „Zapiskach z Moskwy” stwierdził, że: na Syberii żyje wielka ilość ptaków i różnych zwierząt, jak np. kuny, sobole, gronostaje, wiewiórki i wies’…

Z zagadkowym wies’-em (весь - jak syberyjskie narody nazywają włochatego słonia) spotkali się w roku 1581 roku Kozacy atamana Jermaka Timofiejewicza. W tajdze, w miejscu zejścia się rzeki Isiet’ z rzeką Toboł natknęli się oni na gigantycznego słonia pokrytego długą sierścią. Tubylcy opowiadali zdobywcom Syberii o tym, że wies’ rzadko pokazuje się ludziom na oczy. W lecie przychodzą one z „lodowatej ziemi”, zaś w zimie odchodzą tam, „gdzie noc”. Ze słów syberyjskich tubylców wynika, że podobne stworzenie miał u siebie tajbugiński chan Kułuk Sułtan. 

Już w 1714 roku, chiński wysłannik Tu Li Shen w czasie swej długiej podróży do Petersburga przejechawszy cała Syberię pisał do swego cesarza: A znajduje się w owej zimnej krainie pewien zwierz, który – jak opowiadają – chodzi pod powierzchnią ziemi, a jak słońce czy ciepłe powietrze doń się dostanie, to ono umiera. Jego miano brzmi „mamut”, a po chińsku „hi-shu”.

Prawdziwe legendy

Obscy Ugrowie czyli syberyjscy Tatarzy, Tunguzi, Ewenkowie, Jakuci i nawet pierwsi rosyjscy osadnicy przekazywali sobie z ust do ust legendy o żywych skamieniałościach Północy. W ich opisach wies’ (wies, wieska, wiesok, itd.) był łagodnym zwierzęciem, które mierzyło w kłębie 3,5 metra, i z ogromnymi ciosami. Zgodnie z wierzeniami wielu syberyjskich narodów, w gęstej sierści tych stworzeń zamieszkują wiewiórki i ptaki.

Ewenkowie, Nieńcy, Jakuci i Ulczowie wierzą, że mamuty mieszkają w wielkich podziemnych norach, w których przemieszczają się na duże odległości. Z tymi opowieściami zgadzają się także chińskie legendy o tien-tu – ogromnym podziemnym szczurze z trąbą i słoniowymi ciosami, którego tłuszcz był cenionym wśród lekarzy Państwa Środka.

Rosyjscy pionierzy przekazują legendy o „cudownym nieznanym”, który jakoby przemieszczał się pod ziemią, opowiadali także o „długonosych krowach wielkości góry”, mieszkającym u tego dziwnego narodu, który żywił się ich pożywnym i  sytym mlekiem i ogrzewających w swej długiej sierści ludzkie małe dzieci.

Z tymi legendami zgadza się fińska legenda mówiąca o przedziwnych stworzeniach w sihirti, które dawno temu ukryły się pod ziemią, gdzie mieszkają do dziś dnia. W sihirti są podziemne renifery, pokryte gęstą sierścią, które nocami wychodzą na powierzchnię ziemi.  Ale jeżeli tylko promień słońca padnie na takiego renifera, to on ginie.

Jedna z tunguskich legend opowiada o tym, że dawno temu żył bogatyr o imieniu Kieczin, który posiadał stado takich włochatych bestii. One pasły się na brzegach Jeniseju i wykarmiały mlekiem cały ród bogatyra. Pewnego razu Kieczina ugryzła jadowita żmija. Bohater zmarł, a jego stado spłynęło z wodami burzliwej rzeki, by znaleźć się w ochibuganie – cesarstwie zmarłych, gdzie znajdowała się dusza jego gospodarza…

Realne świadectwa

Jeszcze bardziej niewiarygodnymi są niedawne świadectwa przedstawione przez naocznych świadków, którzy spotkali się z mamutami na przestrzeniach Syberii. I tak mieszkaniec wioski Igrim, położonej na brzegu rzeki Siewiernaja Soswa – Stiepan Gromow w mło0dości słyszał opowiadanie swojego dziadka – myśliwego, który wraz z jeszcze jednym człowiekiem w 1949 roku natknął się na takiego włochatego giganta. Tej jesieni myśliwi ujrzeli w tajdze niezwykle wielkie ślady, których rozstaw wynosił prawie 4 metry. Zdumieni ich wielkością długo szli po śladach, póki nie zobaczyli wielkie szarego koloru cielsko, które majaczyło pomiędzy cedrami. Kiedy podeszli bliżej, to ku swemu zdumieniu ujrzeli… mamuta – i to dokładnie takiego samego, jakiego wyobrażały rysunki w książkach!

Zwierzę nabierało trąbą wodę z niedużego jeziorka i wylewało ją sobie na grzbiet. Naraz mamut odwrócił się i powoli ruszył na myśliwych, nie okazując przy tym jakichkolwiek oznak agresji. Bez względu na ciekawość, obaj myśliwi uznali, że lepiej będzie uciec z miejsca spotkania…

Podobne zdarzenie miało miejsce z grupą poszukiwaczy złota, którzy płukali złoto w jednym z dopływów rzeki Indigirka, w końcu lat 70. XX wieku. Pewnego ranka, o wczesnej godzinie, kiedy poszukiwacze jeszcze spali rozległ się głuchy tupot, od którego zaczęła się trząść ziemia. Poszukiwacze szybko się obudzili i chwyciwszy za strzelby wysypali się na ulicę. Od strony rzeki dochodził plusk wody. Mężczyźni przekradli się na brzeg i ku swemu zdumieniu ujrzeli jakieś dziesięć mamutów, które stały w wodzie i piły jej chłodną wodę. Po jakiejś pół godziny potężne zwierzęta ugasiwszy pragnienie powoli powróciły do tajgi…

W czasach współczesnych nam pojawiła się – na pierwszy rzut oka całkiem bezrozumna – idea sklonowania mamuta. I całkiem bliską wydaje się ta chwila, w której każdy, kto tego sobie zażyczy, będzie mógł zobaczyć żywego mamuta, pełnoprawnego gospodarza bezkresnych syberyjskich przestrzeni…

Moje 3 grosze

Kiedyś, jeszcze na początku lat 90. ubiegłego wieku rzuciłem na łamach „Nieznanego Świata” propozycję stworzenia gdzieś w Polsce prawdziwego parku zwierząt uznanych za wymarłe w Paleogenie i Neogenie – taki Ice Age Park – Park Epoki Lodowej. Do pomysłu tego wróciłem zresztą w 2009 roku na łamach „Echa Jordanowa” postulując utworzenie takiego parku właśnie u nas – w Jordanowie. Dlaczego właśnie tutaj? Ano dlatego, że nieopodal mamy dwa Parki Dinozaurów – w Zatorze z ruchomymi makietami dinozaurów i w Inwałdzie k./Wadowic z nieruchomymi makietami, ale za to ze zbiorem makiet pierwszych wodnych bezkręgowców i kręgowców. Jordanowski Park byłby zatem uzupełnieniem tych dwóch parków. Oczywiście rzecz rozbiła się o brak pieniędzy i postawę miejscowych władz, które na tą rzecz spojrzały krzywo nie racząc nawet się do niej ustosunkować. No bywa i tak.

Tymczasem chciałbym przypomnieć, że o wyginięciu megafauny w Paleogenie pisał swego czasu polski uczony pracujący i piszący w Rosji – Julian Józef Sękowski (1800-1858) w noweli „Podróż uczona na Wyspę Niedźwiedzia” (wyd. rosyjskie 1833, wyd. polskie 1840)  - który jako chyba pierwszy uczony przed Luisem i Walterem Alvarezem  stwierdził, że niejednokrotnie Armagedon na Ziemi mogły powodować inne ciała niebieskie: Dnia 10 drugiego miesiąca bieżącego 11.789 roku na północno-wschodniej części nieba ukazał się mały kometa… - pisze on. I rzecz ciekawa – wiąże on spadek komety z zagładą cywilizacji barabińskiej (czytaj: atlantydzkiej). Oczywiście w tym także całej megafauny około 12.000 lat temu. Oczywiście Sękowski był stronnikiem teorii katastrof Georgesa Cuviera (1769-1832), ale jako pierwszy wprost nazwał rzecz po imieniu i stwierdził, że wielkie katastrofy geologiczne mogły wywołać impakty ciał niebieskich…

Czy zmiana biegunowości mogła wpłynąć w jakiś sposób na zagładę mamutów? Nie sądzę. Zmiany biegunowości występowały tak wiele razy w historii Ziemi, że gdyby dochodziło do jakichś gwałtownych wielkich wymierań, to właściwie człowiek jako gatunek nie miałby minimalnych szans na powstanie i całe życie na Ziemi składałoby się tylko z jednokomórkowców.

Przekład z j. rosyjskiego i komentarz –
Robert K. Leśniakiewicz ©