czwartek, 21 lipca 2011

Przyroda bierze odwet…



Seria zaskakujących anomalii pogodowych na świecie. Nad Polską wciąż przechodzą gwałtowne nawałnice. Z ich powodu w kilku województwach ogłoszono stany alarmowe na rzekach. Trudna sytuacja pogodowa nie dotyczy jednak tylko Polski. Pogodowe anomalie dotykają także Europę, Amerykę Południową. W Chile zanotowano najobfitsze opady śniegu od 30 lat. Z kolei w USA i Rosji z nieba leje się prawdziwy żar.

Stan zagrożenia powodziowego w Saksonii

Długotrwałe opady deszczu znacznie podniosły poziom wody w rzekach w graniczącym z Polską niemieckim landzie Saksonia. Na Nysie Łużyckiej ogłoszono 3. stopień zagrożenia powodziowego w 4-stopniowej skali.

Stan alarmowy ogłoszono też w górnym biegu Sprewy.


Tymczasem niemiecka służba meteorologiczna ostrzega przed szczególnie gwałtownymi burzami, które mają przejść nad graniczącymi z Polską powiatami Budziszyn (Bautzen) i Goerlitz.

Dotychczas obfite opady spowodowały zalanie kilku piwnic i dróg, jednak obyło się bez poważnych szkód - poinformował rzecznik policji w Goerlitz.

Czeskie rzeki osiągnęły poziom alarmowy

W Czechach fala opadów spowodowała wzrost poziomu wody w rzekach i potokach górskich. Stan zagrożenia powodziowego ogłoszono w zachodniej i północnej części kraju.

Podobnie jak w sierpniu ubiegłego roku niepokojąco wezbrały rzeki i potoki w okolicach Worka Turoszowskiego. W niektórych miejscach spadło blisko 90 litrów wody na metr kwadratowy, a więc blisko połowa tego co podczas ubiegłorocznej powodzi.

Zagrożone są znów Frydlant, Raspenava i mała wioska Viszniowa, na granicy z Polską. Drugi stopień alarmowy osiągnęła Nysa Łużycka w Hradku nad Nysą.

Według meteorologów opady w ciągu dnia przesuną się nad wschodnią część kraju, przede wszystkim w rejon czeskiego Beskidu i Zaolzia.

Silne wichury w Bułgarii. Mieszkańcy bez prądu i dachu nad głową

Ponad 28 tys. gospodarstw domowych zostało pozbawionych prądu po wichurach i ulewach, które nawiedziły w nocy północno-zachodnią Bułgarię.

Po prawie 40-stopniowych upałach fala zimnego powietrza z zachodu spowodowała gwałtowne burze i opady deszczu, a nawet gradu. Wichury zrywały dachówki, a miejscami całe dachy. Wiatr zrywał też przewody i przewracał słupy energetyczne.

Najbardziej ucierpiało miasto Kneża, w którym ponad 10 tys. gospodarstw wciąż nie ma prądu, a dachy większości domów zostały uszkodzone; kilkadziesiąt piwnic w prywatnych i publicznych budynkach jest podtopionych.

Panujące w ostatnich dniach upały spowodowały na południu Bułgarii pożary lasów, a wiatr sprzyjał rozprzestrzenianiu się ognia. W południowo-wschodniej części kraju, przy granicy z Turcją, gdzie w środę odnotowano najwyższą od 100 lat temperaturę, 39 stopni Celsjusza, w środę wybuchło 18 pożarów.

Silne burze na Słowacji. Niektórzy sądzą, że to tornado

Gwałtowne burze przeszły nad Słowacją. W mieście Czadca, na północy kraju, gdzie nawałnice spowodowały największe szkody, władze ogłosiły stan klęski żywiołowej.

Na drogach zalegają połamane drzewa, uszkodzona jest sieć energetyczna i telefoniczna.

- Wiatr miał ogromną siłę. Niektórzy twierdzą, że było to tornado - poinformowała rzeczniczka urzędu miejskiego w Czadcy, Silvia Cisarikova. W mieście zniszczone są maszty telefoniczne, słupy wysokiego napięcia, a także latarnie uliczne. Usuwaniem szkód zajmują się wszystkie służby.

Obfite opady spowodowały też nagły wzrost poziomu wody w płynącej przez Czadcę Kysucy. Rzeka miejscami wystąpiła z brzegów niszcząc wały przeciwpowodziowe.

Burze spowodowały też szkody w innych częściach kraju, w tym w rejonie Tatr, dolinie Hnilca oraz na Spiszu. Tam strażacy zajmowali się głównie usuwaniem z dróg połamanych drzew oraz wypompowywaniem wody z zalanych piwnic.

Służby ratownictwa górskiego HZS wydały ostrzeżenie dla turystów, aby wybierając się na szlaki wzięli pod uwagę podwyższony poziom rzek i zatarasowane przez połamane konary trasy.

Słowacki Instytut Hydrometeorologiczny (SHMU) poinformował, że poziom wód w rzekach powoli się obniża, ale mogą pojawić się nowe opady.

Czy to kolejna klęska żywiołowa?

Prezydent Chile ogłasza stan klęski żywiołowej

Blisko 20 tys. osób było dziś odciętych od świata w regionie Araucania na południu Chile z powodu najobfitszym opadów śniegu od 30 lat. Rząd ogłosił te obszary strefą klęski żywiołowej.

Gwałtowne śnieżyce i fala mrozów spowodowały, że niektóre miejscowości w regionie zostały pozbawione energii elektrycznej, komunikacji telefonicznej, a nawet radiowej.

Prezydent Chile Sebastian Pinera ogłosił, że kilka miejscowości zostało uznanych za strefę klęski żywiołowej, zaś minister spraw wewnętrznych Rodrigo Hinzpeter poinformował, ze zwrócił się do sił zbrojnych z prośbą o pomoc w otwarciu "mostu powietrznego" do odciętych od świata miejsc.

Upały w USA i Rosji

Tymczasem prawie połowa terytorium USA dosłownie "pływa" w żarze. Rekordy temperatur zostały pobite w 25 miastach. Fala upałów, która przemieszcza się na wschód, dotarła już do Waszyngtonu i Nowego Jorku. W stolicy USA w środę termometry wskazywały 35 st., w Nowym Jorku powietrze nagrzało się do 32 st. W wyniku upałów w ciągu ostatniego tygodnia życie straciły 22 osoby.

Bardzo gorąco jest również w Moskwie. Dzisiaj zanotowano rekordowy w tym roku upał. Temperatura sięgnęła 35 st.

Autor: MiB
Źródła: rian.ru, PAP, itar-tass.com (Onet.pl)

* * *

Śmieszy mnie to, co czytam. Śmieszy i jednocześnie przeraża. Przeraża to, że pomimo apeli i ostrzeżeń ekologów, pomimo strasznych lekcji, których udzieliła nam Przyroda w latach poprzednich nic się nie zmienia w stosunku człowieka do Natury! Ta sama pazerność, ta sama rabunkowa eksploatacja wszystkiego, co się da eksploatować, to samo bezsensowne niszczenie środowiska i tępienie całych gatunków zwierząt i roślin. Działalność człowieka tak ponoć rozumnego sprowadza się do tego, ze wkrótce na tej planecie nie da się normalnie żyć. Zdewastowana, spustoszona obróci się przeciwko człowiekowi. Nie dlatego, że za tym stoi jakiś Byt, nie dlatego, ze jest żywym organizmem, ale dlatego, że sam człowiek zginie we własnych odchodach. W smrodliwych odchodach własnej cywilizacji, która pochłonie i zniszczy go wreszcie.

Kiedy słucham bełkotu różnych nawiedzonych pomyleńców wieszczących nam rychły koniec świata - kolejny termin 21.12.2012 r., to kiwam głową z politowaniem, bo ci biedacy nie zdają sobie sprawy z tego, że koniec świata już trwa - i to my sami go sobie sprokurowaliśmy, a nie jakieś matematyczne hokus-pokus Majów.

Rozmawiałem dzisiaj z dr Milošem Jesenským z Żyliny, gdzie przez miasto przeszło regularne tornado, które zniszczyło wiele dachów domów. Z czarnych chmur nastąpiła biała ciemność - padający gęsto grad wielkości śliw demolował dachy domów, samochody, zabijał zwierzęta…

W Polsce też doszło do podtopień, pożarów i gradobić, choć ich siła była nieco mniejsza, niż na Słowacji. Ale też w ciągu 10 minut potrafiło napadać 50 mm deszczu!  My mieszkamy w cieniu opadowym Babiej Góry, co powoduje, że w ciągu tych czterech dni: 18-24.07.2011 r. spadło u nas, w Jordanowie, jedynie 49,02 mm deszczu… Ale czy mamy się z tego cieszyć? Nie ma z czego, bo przy tak rozchwianym klimacie całej planety może nam grozić na dłuższą metę susza. Taka chwiejność Pani Aury jest jednym z najgroźniejszych sygnałów zmian klimatycznych związanych z globalnym ociepleniem, którego - wedle utytułowanego ciemniactwa i antyekologicznych besserwisserów - po prostu nie ma!

Afrykę Wschodnią gnębi potworna susza. Chile zasypał śnieg, a USA pławi się w upałach powyżej +40 st. C. Żywioły pokazują swoją moc, ale przepłacani przez koncerny uczeni wiedzą swoje – ekolodzy to idioci! Co oni wiedzą? No cóż – tylko ludzie, zwykli ludzie biorą teraz straszliwe cięgi od Matki Natury. Kiedy wreszcie zmądrzeją i zrozumieją, że globalne ocieplenie to nie wymysł sfrustrowanych ekologów czy efekt machinacji krwiożerczych Kosmitów, nie magiczne bzdety ze starych kalendarzy, czy bełkotliwych przepowiedni różnych słabych na umyśle popaprańców - ale wynik ludzkiego szaleństwa i żądzy zysku, która jest niepohamowana i pcha nasz świat powoli, ale nieuchronnie ku samozagładzie.

Ale kto to rozumie???