czwartek, 25 sierpnia 2011

Atlantyda i Agharta (9)




W poszukiwaniach legendarnej Szamballi-Agharty

Wadim K. Ilin

Wśród dość hermetycznego kręgu ludzi cieszy się popularnością hipoteza o tym, że nasza Ziemia jest pusta w środku. Zwolennicy tej hipotezy stracili i nadal tracą wiele czasu i wysiłku na poszukiwania Wejścia lub Wejść otwierających drogę w te śródziemne przestrzenie. Sądzą oni, że takie Wejścia powinny znajdować się w pobliżu Biegunów – przede wszystkim w północnych, polarnych obszarach, inni mają nadzieję znaleźć je w górskich masywach Azji Centralnej – a szczególnie w Tybecie. Aktualnie poszukiwania „utajnionych drzwi” prowadzone są różnymi sposobami, w tym z wykorzystaniem różnych najnowszych metod naukowych zbierania informacji – od zdjęć satelitarnych do badań sejsmicznych.

A przez cały czas głównymi źródłami informacji dla badaczy były i są dziwne, tajemnicze manuskrypty i ustne przekazy. W jednej ze świętych ksiąg hinduizmu – „Bhagavat Puranie” mówi się o legendarnym maharadży Sagarze, mitycznym cesarzu Indii, którego synowie dokonali wielu niezwykłych czynów. Jednym z takich czynów stały się poszukiwania ofiarnego konia, poświęconego jednemu z głównych bóstw hinduizmu – gromowładnemu Indrze. Wypełniając rozkaz swego ojca, synowie w poszukiwaniach najpierw obeszli całą Ziemię po jej powierzchni. Nie znalazłszy go, synowie skierowali swe kroki ku północy i tam weszli w głąb Ziemi, gdzie znaleźli poszukiwanego konia i rishi – boskiego mędrca o imieniu Kapila, któremu – nie patrząc na jego boskość - zdrowo się dostało od rozgniewanych synów Sagary. W innych „Puranach” mówi się o niektórych szczegółach tej podziemnej ekspedycji. Mówi się w nich o tym, ze synowie maharadży w swych poszukiwaniach dotarli do brzegu Północnego Oceanu Lodowatego, ominęli je i tylko w ten sposób mogli dostać się do wnętrza Ziemi.

Z tym podaniem rywalizuje inna, jedna z najbardziej zachwycających i jedna z najbardziej tajemniczych legend Wschodu – legenda o cesarstwie Agharty. Znajduje się ono jakoby w głębinach Ziemi, w Wejście do niego (albo jedno z wejść) znajduje się gdzieś w Tybecie. Jak mówi się w najdawniejszych tekstach, i przekazywanych z pokolenia na pokolenia podań tybetańskich lamów – Aghartę zamieszkują potomkowie poprzedniej ziemskiej cywilizacji – dawniejszej i bardziej rozwiniętej od naszej – w tym przede wszystkim pod względem rozwoju duchowego.  Mieszkańcy Agharty żyją w pokoju i zgodzie, niezauważalnie obserwują losy naszego świata, do którego powoli zbliża się groza katastrofy. Krytycznym moment nastąpi w roku 2425, w którym może rozegrać się Trzecia Wojna Światowa. Jednakże o ile wierzyć przepowiedniom, Ziemianie mogą zapobiec niebezpieczeństwu. Dzięki pomocy mieszkańców Agharty i jej Władcy Świata, który dysponuje najstraszniejszą bronią w całej historii ludzkości – astralna energią Vril – siły Dobra pokonają siły Zła, i na Ziemi w końcu nastąpi wreszcie ogólny dobrobyt, taki jak w Agharcie. Legenda o cudownej krainie na przestrzeni wieków niepokoiła ludzkie umysły, no bo któżby nie chciał jeszcze za życia znaleźć się w Raju?

Wejścia do Agharty poszukiwało wielu ludzi, w tej liczbie mieszkający w Indiach w XIX wieku francuski pisarz i dyplomata Luis Jacolliot, rosyjski podróżnik i badacz Azji Środkowej Nikołaj Michałowicz Przewalskij, malarz, pisarz i podróżnik Nikołaj Konstantynowicz Roerich i jego syn Jurij, którzy przeżyli w Indiach ponad 20 lat, a także polski pisarz i podróżnik Antoni Ferdynand Ossendowski, a także – z rozkazu Hitlera – SS-Standartenfuehrer Schauffer, który był członkiem ścisłego kierownictwa Instytutu Badawczego Historii Ducha.

Obszerne i dokładne relacje o Szamballi-Agharcie zebrali za całe lata swego życia w Indiach Nikołaj i Jurij Roerichowie.

W buddyjskich pismach figuruje „Ośmiu Nieśmiertelnych”. To jest ośmiu Mistrzów, którzy zamieszkują wnętrze góry, gdzieś pomiędzy Chinami a Tybetem.  Miasto, które w jednych legendach nazywa się Agharta, a w innych Hsi Uong Mu, według oświadczeń wielu ludzi także znajduje się pod ziemią, niedaleko od Lhassy – stolicy Tybetu.

O Ośmiu Nieśmiertelnych i ich mieszkańcach we wnętrzu gór Nikołaj Roerich usłyszał w czasie swych ekspedycji do Azji w pierwszej dekadzie XX wieku. Od przewodnika i miejscowych dowiedział się, że we wnętrzu górskiego masywu Kun-Lun znajduje się ogromna jaskinia z wysokimi ścianami, w której od niepamiętnych, prehistorycznych czasów znajdowały się nieprzebrane skarby. Poza tym przewodnik wspomniał także o tajemniczych „szarych ludziach”.

Także lama-rimpoche[1] jednego z buddyjskich klasztorów opowiedział Roerichowi dawne thajskie podanie o tym, jak to Nieśmiertelnych stworzono z gliny i powietrza przez Mu-Kunga – władcy powietrza Wschodu, i Uong-Mu – władającego powietrzem Zachodu. Jednakże, według późniejszych opowieści, Nieśmiertelni zjawili się na Ziemi z planety znajdującej się w systemie gwiezdnym Syriusza[2] i założyli w górach Tybetu swój przyczółek, forpocztę w celu prowadzenia tam eksperymentów genetycznych nad hybrydyzacją. W jednej z książek o ekspedycjach do Tybetu Roerich pisze, że widział na niebie latający dysk, czyli – według współczesnych pojęć – UFO.[3] Przewodnik powiedział mu, że takie dyski wylatują z Agharty.

Zgodnie z wierzeniami tybetańskich buddystów, mającym wielowiekowe tradycje, wewnątrz Agharty znajduje się jeszcze jedno, jeszcze bardziej tajemnicze miejsce – Szamballa (Shambhallah, Shampullah, Śambhallah) – na tej samej zasadzie, na jakiej Watykan znajduje się wewnątrz miasta Rzym.

W czasie swoich podróży po Tybecie N. K. Roerich i jego żona Helena Iwanowa nierzadko rozmawiali z przedstawicielami buddyjskiego duchowieństwa na wyżej wymienione tematy. Niektóre z tych rozmów zapisali w takich książkach Roericha jak „Ałtaj-Himalaje” (1927); „Serce Azji” (1929) i „Szamballa” (1930). 

- Pamiętam – pisał Roerich – jak w czasie naszego przejścia przez przełęcz w górach Karakorum mój pomocnik i przewodnik Ladaki zapytał mnie:
- A czy wie pan, dlaczego tam, przed nami znajduje się tak niezwykle górzysta kraina? Czy wie pan, że tam w podziemnych jaskiniach znajdują się ogromne skarby i że w tych pieczarach mieszka zadziwiający naród, który z odrazą odnosi się do wszystkiego, co jest grzeszne na tej Ziemi?

I tak pamiętam, że kiedy zbliżyliśmy się do miasta Hotan, (na dzisiejszym terytorium Sinczjan-Ujgurskiego Autonomicznego Rejonu Ch.R.L. – przyp. aut.), to stukot kopyt naszych koni o ziemię stał się głuchym, jakby pod nami znajdowały się jakieś jaskinie czy pustki w skałach. I nasi ludzie prowadzący karawanę zwrócili na to naszą uwagę. A kiedy ujrzeliśmy wejścia do pieczar, nasi karawanowcy powiedzieli:
- Kiedyś tam, bardzo dawno temu, mieszkali tutaj ludzie, ale wszyscy oni uciekli do wnętrza Ziemi. Znaleźli bowiem wejście do podziemnego państwa.

A oto fragment rozmowy, który przeprowadził Roerich z jednym z tybetańskich lamów w 1928 roku:

Roerich: Lamo, opowiedz mi proszę o Szamballi.

Lama: No przecież wy, ludzie Zachodu, nie tylko nie wiecie niczego o Szamballi, ale nie chcecie nawet wiedzieć. Jestem pewien, że pytasz mnie o to tylko z prostej ciekawości i szybko zapomnisz to święte słowo.

Po długich namowach i zapewnieniach Roericha o czystości jego intencji i zainteresowań, lama cały czas dokładnie wsłuchujący się w jego słowa zdecydował się na przedłużenie rozmowy:

L.: Wielka Szamballa leży daleko, za oceanem. Jest to wielkie, niebiańskie państwo bogów. Nie ma ono nic wspólnego z Ziemią. Czemu wy, ludzie, tak bardzo się nią interesujecie? Tylko daleko na północy, i tylko w niewielu miejscach, mógłbyś ujrzeć świecące promienie Szamballi. Tajemnice Szamballi są ukryte przed profanami.

R.: Lamo, my wiemy o wielkości Szamballi, i wiemy, ze to nieopisanie piękne państwo istnieje. Wiemy także, że niektórzy lamowie wyższego stopnia przebywali w Szamballi… Znam opowiadanie o zadziwiającej podróży lamy Buriacji – o tym, jak go prowadzono przez wąskie tajne przejście… Dlatego więc nie opowiadaj mi o niebieskiej Szamballi, a opowiedz o tej, która istnieje na Ziemi… - dlatego, że wiem iż istnieje ziemska Szamballa. Powiedz mi lamo, jak to mogło się zdarzyć, że ziemskiej Szamballi nie odkrył żaden podróżnik do dziś dnia? Kiedy patrzymy na mapy, to na nich praktycznie nie ma żadnych białych plam. Podobnie oznaczono i naniesiono na mapy wszystkie górskie szczyty i zbadano bieg wszystkich dolin i rzek.

L.: … no póki co, ci ludzie, których ty nazywasz podróżnikami nie odkryli jeszcze wielu rzeczy na tej Ziemi. Ot na przykład, niech ktoś spróbuje wejść do Szamballi bez zaproszenia! Zapewne słyszałeś o tym, że wokół wysokogórskich plateau płyną potoki i rzeki, w których płynie woda nasycona trucizną niebezpieczną dla ludzi. Być może nawet widziałeś ludzi, którzy umierali wskutek wdychania trujących oparów w czasie prób sforsowania tych rzek i potoków… Wielu śmiertelników próbowało dojść do Szamballi bez zaproszenia. Niektórzy z nich znikają bez śladu na zawsze. Tylko bardzo niewielu udaje się dojść do Świętego Miasta, i tylko w tych przypadkach, w których ich karma sprzyja ich zamiarowi.

Wiele czasu i sił strawił na poszukiwania świadectw o istnieniu Agharty w czasie swego przebywania w Azji Centralnej na początku XX wieku polski podróżnik i pisarz F. A. Ossendowski. W książce pt. „Przez kraj ludzi, zwierząt i bogów” (Poznań 1923) opisuje on swe częste spotkania z lamami – buddyjskimi mnichami – różnych stopni i z prostymi mieszkańcami tych ziem, a także przygody związane z tymi poszukiwaniami.

A oto niektóre z tych opisów:

Pewnego razu u końca wiosennego, bezchmurnego dnia niezbyt daleko od Cagan-Łuka jechaliśmy na wielbłądach po stepie, pokrytym już młodą, soczystą trawą.
- Stójcie! – nie wiedzieć czemu szeptem rozkazał nasz przewodnik, stary Mongoł.
Z jakimś religijnym i pobożnym strachem zszedł ze swego wielbłąda, który natychmiast położył się na ziemi, bez jakiegokolwiek rozkazu. Mongoł złożył ręce przed swą twarzą i skłonił się na wszystkie cztery strony świata szybko powtarzając „Om Mani Padme Hung!” Pozostali Mongołowie także zeszli ze swych koni i wielbłądów i zaczęli się modlić. Modlili się dość długo i to w całkowitym milczeniu, a kiedy wreszcie przestali, poprawili siodła i kulbaki, karawana ruszyła w dalszą drogę, to  przewodnik nas zapytał:
- Ty widziałeś, jak trwożnie strzygły uszami nasze wielbłądy, jak konie stały z wyciągniętymi szyjami i podniesionymi głowami? Zauważyłeś jak przestały biegać po ziemi gryzonie, a na niebie nie było ani jednego ptaka? Cała przyroda zamarła, wszystko co żywe słuchało ciszy w trwożnym oczekiwaniu i modliło się. A w tym czasie, w swej dalekiej świątyni skrytą pod ziemią Władca Świata także się modlił i pytał Boga o losy wszystkich narodów Ziemi.

Tak właśnie mówił stary Mongoł – prosty pasterz i myśliwy. A Hakasowie i Sojoci (Tuwińcy) mieszkający na brzegach rzeki Amył[4] przekazuja z pokolenia na pokolenie legendę o Mongołach, którzy uciekając przed ordami Czyngiz-chana ukryli się w podziemnych czeluściach Władcy Świata. Jak mówił mi pewien bardzo stary Sojot, patriarcha rodziny, jedno z wejść do podziemnego państwa Agharty znajduje się w jaskini nieopodal jeziora Nogan Kul.

Lama-gelong[5] księcia Czułtun-Bejle światły i oczytany mnich opowiedział mi wiele szczegółów o podziemnym państwie Agharty, które znane mu były z tajnych świadectw:

- Na Ziemi wszystko przychodzi i odchodzi: narody, nauka, moralność, wiara – tak zaczął on swoją opowieść. – Wiele wielkich mocarstw i cywilizacji powstawało i znikało na tym świecie. Niezmiennym i wiecznym pozostaje tylko Zło, narzędzie i broń złych duchów. Jeden człowiek święty wraz ze swym całym plemieniem 60.000 lat temu ukrył się w ogromnych podziemnych jaskiniach, i już nigdy nie pojawili się oni na powierzchni Ziemi. Wielu świętych ludzi odwiedzało te podziemia. Przebywał tam człowiek z cesarskiego rodu Indii – Siddartha Guatama Sakya Muni zwany Buddą – co znaczy Oświeconym. Był tam także nauczyciel, prorok i Syn Boży znany wśród narodów jako Ieszua, Issa, Isza albo Jezus.[6] Poza nimi byli tam także Paspa i sułtan Baber. W jakim miejscu znajduje się wejście do podziemnego królestwa i gdzie ono samo się znajduje – tego nie wie nikt. Jedni twierdzą że w Indiach, inni że w Afganistanie, trzeci że gdzieś daleko na Północy. Mieszkańcy podziemi rządzą się takimi prawami, przy których zbrodnie i grzech są niemożliwe. Wszyscy ludzie są zabezpieczeni od złego. Nauki kwitną i nie grozi im zanik, jak to ma miejsce na Ziemi. Dlatego ludność podziemi doszła do wysokiej wiedzy. Teraz to już jest olbrzymie państwo… miliony ludności… Na ich czele stoi Władca Świata, który panuje nad wszystkimi siłami Wszechświata, czyta w duszach ludzi i zna ich losy. Kieruje on niewidzialnie życiem i polityką 800 milionów ludzi, którzy na pierwsze jego wezwanie uczynią wszystko, czego on zażąda. […]

Jest to państwo Agharty. Rozciąga się ono na wszystkie podziemia świata. Pewien kanpo z Chin opowiadał, że podziemia Ameryki są zamieszkałe przez lud starożytny, który ukrył się pod powierzchnią ziemi. Tymi podziemnymi ludami rządzą obrani przez nie królowie, którzy najwyższą władzę i kierownictwo przyznają Władcy Świata. Przecież Europejczycy wiedzą, że na Oceanie Zachodu[7] była olbrzymia ziemia, która zniknęła wraz z miastami i ludźmi.[8] Znikała jednak stopniowo i ludzie potrafili się uratować schodząc do podziemi. W głębi jaskiń pała osobliwy ogień, przy świetle którego proso i jarzyny wydaja obfite plony, a życie jest długie i bezbolesne.

Jeden stary bramin z Nepalu podjął z nakazu bogów podróż do Syjamu[9], gdzie napotkał rybaka, który długo płynął z nim morzem, Az dopłynęli na trzeci dzień żeglugi do wyspy. Tu bramin widział tubylców o dwóch językach, którymi mogli mówić naraz mową dwóch różnych narodów. pokazali mu oni dziwne, nie widziane nigdy na Ziemi zwierzęta: żółwie o 16 nogach[10], olbrzymie węże posiadające smaczne mięso, ptaki z zębami ryb.[11] Ci dziwni ludzie powiedzieli podróżnikowi, że wyszli z Agharty ze zwierzętami. […]

Mieszkańcy Agharty to ludzie uczeni, posiadający wysokie stopnie magiczne. Nie możemy sobie wyobrazić nawet całej głębi ich wiedzy! Stolica Agharty jest otoczona miastami zamieszkałymi przez wysokich kapłanów, przypomina zaś Lhassę w Tybecie, gdzie stolica Dalajamy czyli Potala jest szczytem góry złożonej z klasztorów i świątyń. Tron Władcy Świata otaczają miliony przeistoczonych duchów i bogów. Są to święci pandita. Pałac Władcy Świata otaczają domy potężnych przez swą moc magiczną goro (guru), którzy władają siłami ziemi, nieba, piekła i wody. W ich ręku życie i śmierć ludów. Oni mogą wysadzić w powietrze połowę naszej Ziemi, osuszyć morze, stepy zamienić w ocean, a góry rozsypać w piasek pustyni. Na ich rozkaz wyrastają drzewa i kwiaty; starcy stają się młodzieńcami, a zmarli zmartwychwstają.

Goro mkną wąskimi podziemnymi szczelinami na nieznanych nam wozach przez olbrzymie jaskinie, oblane zachwycającymi promieniami; wznoszą się na niebotyczne szczyty i spuszczają w otchłań Ziemi. Błogosławiony Sakkya-Muni znalazł na szczycie jednej góry tablice kamienna z napisem, który potrafił odczytać dopiero w głębokiej starości i potem dotarł do Agharty, skąd przyniósł ludziom okruszyny wiedzy wielkiej i tajemniczej.

We wspaniałym pałacu z połyskującego kryształu przebywają ci, którzy pozostając nieznani rządzą wszystkimi szlachetnymi i bogobojnymi ludźmi. Władca Świata czyli Wielki Nieznany lub Brahytma może widzieć Boga i odzywać się do Niego. […] Brahytma ma dwóch pomocników – Mahytma, który zna cel przyszłych wypadków i Mahynga kierującego przyczynami tych wypadków.

Święci goro badają świat widzialny i niewidzialny i jego siły. Najuczeńsi z nich zbierają się czasami na naradę magiczną, wysyłają gońców w takie dziedziny, do których nigdy nie docierał rozum i wzrok ludzki. Jeden z Taszy-Lamów żyjący 850 lat temu w taki sposób opisuje ten obraz:

- Goro składają swe ręce na wybranego i usypiają go. Obmywszy jego ciało wodą z magicznymi trawami czyniącymi ciało ludzkie nieczułym na ból i twardszym od skały, owijają je w tkaniny magiczne ze znakami Zodiaku, mocno związują i zaczynają modły, widząc, słysząc i pamiętając wszystko. Następnie podchodzi do niego goro i patrzy mu w oczy potężnym, nakazującym wzrokiem. Powoli ciało odrywa się od ziemi i staje się przeźroczyste, zdolne przebijać sklepienia jaskiń podziemnych i znika. Goro siedzi nie odrywając oczu od oddalającego się gońca Agharty i kieruje jego lotem. Niewidzialne, świetlane nici[12] wiążą goro z gońcem. Goro i pandita wysyłają gońców w przestrzenie oddzielające gwiazdy, a ci obserwują życie i zjawiska innych światów, poznają nieznane ludy i ich losy słuchając ich mowy i czytając ich księgi. Inni gońcy wstępują w płomień buchający ze środka Ziemi i widzą tam istoty ognia, szybkie i złe, stale walczące, topiące i kujące metale w niedosiężnych głębiach Ziemi, nagrzewające wodę dla gorących źródeł, którą następnie wylewają na ziemię przez wierzchołki pustych, roztopionych w środku szczytów górskich.

Niektórzy gońcy mkną pośród niepostrzeżenie chybkich, drobnych jak pyłek, przeźroczystych istot powietrza i przenikają tajemnice ich istnienia i cel ich życia, lub pływają w oceanach i poznają świat mądrych istot wody, roznoszących ciepło po ziemi i rodzących wiatry i burze. W Erdeni-Dzu (Erdeni-Zu) był niegdyś pandita-hutuhtu przybyły z Agharty. Umierając przekazał wiernym to, co widział, kiedy jako goro przebywał na czerwonej gwieździe wschodniej, pływał w oceanie pokrytym lodem i wirował pośród istot podziemnego płomienia.

Przebywając w stolicy Mongolii – Urdze (dzisiaj Ułan Bator – przyp. aut.) Ferdynandowi Ossendowskiemu udało się spotkać z Żywym Buddą – Dalajlamą, którego zapytał w czasie audiencji wprost o Aghartę, jednakże ten naczelnik kultu lamaickiego uchylił się od odpowiedzi. Dopiero lama-bibliotekarz zgodził się udzielić nieco więcej informacji na temat tajemniczej krainy:

Przez cały rok Władca Świata kieruje pracami pandita i goro w Agharty. Czasami, w chwilach tylko jemu znanych, oddala się do najgłębszej świątyni, gdzie w trumnie z czarnego agatu złożone są zabalsamowane zwłoki poprzedniego Władcy. Gdy do tej zawsze ciemnej jaskini wchodzi Brahytma, na ścianach zapalają się znaki ogniste, na grobie zjawia się płomienny język. Natychmiast pokazuje się przy zwłokach czarna postać najstarszego goro z zasłoniętą twarzą i rękami ukrytymi pod płaszczem. Ten goro nigdy nie okazuje swego oblicza i głowy, bo to jest głowa szkieletu o żywych oczach i mówiącym języku. Włada on możliwością łączenia się z duszami zmarłych, a nosi imię Marzy, co oznacza Książę Śmierci…[13]

Władca świata zaczyna się modlić, później zaś zbliża się do grobu i wyciąga ręce. Wówczas znaki ogniste wznoszą się wyżej. Płomienie na ścianach i sklepieniach jaskini gasną i znów się zapalają, przeplatają się i drżą, tworząc znaki tajemniczej pisowni „waten”. Z trumny poprzedniego Władcy zaczynają wypływać i kołysać się w powietrzu strugi światła przeźroczystego, ledwo widocznego – są to myśli zmarłego. Po chwili postać żyjącego Władcy jest spowita nimi, a znaki ogniste układają się w inne wyrazy mówiące o woli Boga. Brahytma łączy się w takiej chwili z duszami, którzy mają wpływ na losy i życie całej Ludzkości: królów, chanów, arcykapłanów, wodzów i uczonych; poznaje ich myśli i zamiary. Jeżeli są one zgodne z wolą Boga, Władca Świata dopomoże im potęgą swej wiedzy, jeżeli zaś te plany są wrogie Bogu – doprowadza je do zguby. Tę siłę dała Wielkiemu Nieznanemu najwyższa magiczna nauka – OM, której nazwą zaczynają się wszelkie modlitwy. Om, to imię pierwszego starożytnego człowieka świątobliwego, pierwszego goro, który poznał Boga i nauczył Ludzkość radości, wiary, nadziei i miłości. On też oddzielił dobro od zła i rozpoczął walkę ze złem. Za to Bóg dał mu poznanie nauki, którą ludzie zowią OM.

Kiedy Władca skończy niemą rozmowę ze zmarłym, zwołuje Wielką Radę Boga i poddaje jej osądowi czyny i zamiary ludzi, wspomaga je lub niszczy, a Mahytma i Mahynga znajdują dla nich miejsce w łańcuchu przyczyn i celów kierujących światem. Po Wielkiej Radzie, Władca Świata kieruje się do świątyni i pogrąża się w modlitwie samotnej. Na ołtarzu zapala się wielki ogień, stopniowo ogarniający cały ołtarz, a z płomieni tworzy się oblicze Boga. Władca Świata przedstawia mu wyniki Rady Boga i otrzymuje wskazówki od Wszechmogącego. Gdy Brahytma powraca ze świątyni, podobny jest do promiennego widma, przed którym gaśnie słońce.

[…] W dniach wielkich nabożeństw buddystów w Syjamie, w Indiach pięć razy widziano Władcę. Jechał na białym słoniu cudownie przybranym, na głowie miał tiarę, a na twarzy zasłonę kapiąca diamentami. Błogosławił lud jabłkiem złotym ze stojącym na nim jagnięciem. Ślepi, niemowy, kalecy odzyskiwali zdrowie i moc, kiedy padał na nich wzrok Władcy.

Brahytma był w Narabanczi-Kure, w starym klasztorze Sakkya, a przed 540 laty był w mongolskim Erdeni-Dzu. Jeden z Żywych Buddów i Taszy-lamów otrzymali pismo Władcy na tablicach mosiężnych. Tylko jeden z Taszy-lamów mógł odczytać pismo skreślone nieznanymi znakami. Taszy-lama zamknął się w świątyni, długo pościł i modlił się, a później położył pismo na czole i wnet myśli Władcy Świata stały się jego myślami.

Wielu ludzi było w Agharcie, ale wszyscy zachowali tajemnicę. Po zburzeniu Lhassy przez Kałmuków jeden z ich oddziałów przypadkowo dostał się do przedmieść Agharty i stamtąd wyniósł niektóre nauki magiczne. Dlatego to Kałmucy są najlepszymi wróżbitami i czarownikami. Z Agharty wypędzono jakieś plemię, które zakradło się tam bez woli Władcy. Plemię to wykradło stamtąd tajemniczą sztukę wróżenia z kart, z linii rąk oraz wiedzę trujących i leczących traw. Byli to Cyganie.

Gdzieś na północy istnieje jeszcze szczep wymierający, który przed wiekami opuścił Aghartę. Kapłani tego szczepu posiadają władzę nad duchami unoszącymi się w powietrzu.

W Agharty panditowie zapisują na tabliczkach z agatu i nefrytu całą naukę istniejącą pod ziemią, na ziemi i na dalekich gwiazdach. Chińscy uczeni – buddyści – wiedzą o tym. Ich nauka jest najdonioślejsza z nauk ludów żyjących na powierzchni Ziemi. Dlatego też co 100 lat na odosobnionym brzegu morza zbiera się 100 mędrców chińskich, do których przypływają stare żółwie do 3000 lat żyjące. Na ich tarczach mędrcy notują wszystkie wyniki nauki w ciągu ubiegłego stulecia, po czym żółwie wracają do Agharty.

Tyle relacja Ossendowskiego o Agharcie.  Próbował on uzyskać jakieś konkretne informacje o Agharcie ponad 80 lat temu, 10 lat wcześniej, niż robił to Roerich. No a co sądzą i wiedzą o Agharcie, tym legendarnym podziemnym świecie wszechobecnego dobrobytu?

Do liczby dzisiejszych badaczy tego problemu należy Ian Lamprecht, który w swej książce „Wydrążone planety” (1998) pisze o tym, że w San Jose (CA) pewien lama prowadził uczone dysputy, lekarz tybetańskiej medycyny, nauczyciel jednego z kierunków buddyzmu – Wadżrajany. Jego pełny tytuł brzmi Jego Świątobliwość Orgien Kusum Lingpa. Mamy podstawę sądzić, że Jego Świątobliwość należy do bardzo wąskiego kręgu  oświeconych i włada on ezoteryczną wiedzą odnosząca się do rozpatrywanego problemu.

A oto, co pisze na ten temat w swej książce sam Lamprecht:

W czasie jednego ze swych wykładów wygłoszonych w San Jose, ów lama twierdził, że do Agharty można się dostać, jeżeli leci się z Indii na północ w czasie siedmiu dni. Sądzę, że lama miał na myśli lot ze średnią prędkością ptaka. A jeżeli to prawda, to siedmiodniowy lot z prędkością ptaka przywiedzie nas w samo serce i centrum Arktyki.            

Ponad 70 lat temu, Roerich rozmawiając z drugim lamą usłyszał od niego, że Szamballa znajduje się daleko na północy. Tak więc być może, iż ów lama miał na myśli rejon Północnego oceanu Lodowatego?

Wspólnym wysiłkiem próbują rozwiązać zagadkę Szamballi-Agharty dziennikarze, pisarze, ufolodzy, badacze zjawisk anomalnych i historycznych zagadek: Polak – Robert K. Leśniakiewicz i Słowak – dr Miloš Jesenský, a oto co piszą oni o Agharcie w swej monografii „Tajemnica Księżycowej Jaskini” (Cackatoo 2008):

O Szamballi-Agharcie, cudownej krainie wiecznego szczęścia i mądrości, powstałej jeszcze w czasach poprzedzających naszą cywilizację piszą w swych książkach Mikołaj Reorich i jego syn Jurij, a także Ferdynand Ossendowski. Mieszkańcy tej krainy podróżują po swej podziemnej krainie w świetlistych maszynach transportowych, które poruszają się wzdłuż podziemnych korytarzy i tuneli oplatających gęstą siecią całą kulę ziemską. Goro, posłańcy Agharty, wypełniając wolę Brahytmy, Mahatmy i Mahyngi – trzech jej władców – mogą pojawić się w każdym dowolnym punkcie Ziemi. Ten „triumwirat” przy pomocy systemu przypominającego współczesną sieć łączności TV pozostaje w dwustronnej łączności z Wyższą Istotą, którą oni zwą Bogiem, a daje im taką możliwość tajemniczy operator tego systemu o imieniu Książę Śmierci, który wedle opisu jako żywo przypomina humanoidalnego robota. Istnieją świadectwa mówiące o tym, że całe to „centrum obliczeniowe” tego podziemnego świata znajduje się w Wieży, którą zbudowano… niemal 4.000.000.000 lat temu! A to oznacza, że liczy sobie mniej więcej tyle lat, co nasza planeta…

Za hipotezą o istnieniu Agharty mówi także taki fakt – istniejące figurki dogu i rysunki naskalne na pustyniach i w jaskiniach, a które obrazują ludzkie postacie w dziwnych ubiorach podobnych do skafandrów, w hełmach z okularami ochronnymi na głowach. Wszystkie te artystyczne przedstawienia są bardzo stare – od kilku do kilkudziesięciu tysięcy lat. i wcale nie muszą one mieć jakikolwiek związek z Przybyszami z Kosmosu vel Kosmitami z ich gwiezdnych światów. Skoro tak twierdzą to mędrcy ze Wschodu i wyznawcy kultów religijnych, Agharta istnieje już 60.000 lat i zamieszkują ją tacy sani ludzie jak my sami, to w ciągu wielu pokoleń adaptowali się oni do panujących tam warunków: podwyższonej temperatury, ciśnienia, braku światła słonecznego. Dla takich ludzkich istot wyjście na powierzchnię Ziemi stanowiłby poważny problem, musieliby posiadać ochronę przed promieniowaniem słonecznym, od sezonowych i dziennych wahań temperatury powietrza, od warunków atmosferycznych.

Wniosek końcowy z powyższego jest oczywisty. Aghartyjczycy mogli już jakieś 10.000 lat temu korzystać z biocybernetycznych robotów, które zapewniały im kontakt ze światem i Kosmosem. Jeżeli jest to prawdą, to oczywistym się staje pochodzenie i natura UFO oraz Przybyszów o wyglądzie tzw. Szaraków i innych człekokształtnych stworzeń oraz innych zagadkowych zjawisk niewyjaśnionych z punktu widzenia naszej współczesnej nauki i ziemskiego „zdrowego rozumu”.

* * *

I wiadomość z ostatniej chwili:

Wielka sieć tajemniczych tuneli pod całą Europą?

Na terenie całej Europy znajdują się liczne tunele datowane na epokę kamienia. Przypuszcza się, że przejścia tworzyły niegdyś gigantyczną sieć podziemnych korytarzy ciągnącą się od Szkocji aż po Turcję – informuje portal The Daily Mail.

Niezwykłe tunele odkryto m.in. w Bawarii (Niemcy) o długości 700 metrów i w Styrii (Austria) - liczące 350 metrów przejść. W całej Europie są ich tysiące. Naukowcy przypuszczają, że powodem dla którego tak wiele tuneli przetrwało ponad 12 tysięcy lat jest to, że niegdyś tworzyły gigantyczną sieć przejść podziemnych rozciągającą się od Szkocji po Morze Śródziemne.

Większość przejść nie ma więcej niż 70 cm szerokości, co pozwala na swobodne poruszanie się jednej osobie. Jednakże na niektórych odcinkach są dużo szersze, a nawet posiadają przylegające do nich komory.

Niektórzy uważają, że powstałe w okresie neolitu tunele miały stanowić ochronę przed drapieżnikami. Inni twierdzą, że spełniały one rolę dzisiejszych autostrad, gwarantując ludziom bezpieczną podróż niezależnie od prowadzonych na powierzchni walk i wojen, a nawet od warunków pogodowych.

Przy wejściach do tuneli często budowano kaplice. Naukowcy zakładają, że było to związane ze strachem chrześcijan przed spuścizną ludów pogańskich. W niektórych kaplicach znaleziono pisma opisujące podziemne korytarze jako „wrota do zaświatów”. (Pog)[14]

Czyżby więc odkryto fragment sieci komunikacyjnej Agartyjczyków? Te „wrota do zaświatów” mogły wieść do innego świata – podziemnych światów podziemnego państwa Agharty…

Źródła:
1.      „Nexus Magazine” nr 2/2002, ss. 67-69
2.    Internet:
3. F.A. Ossensowski – „Przez kraj ludzi, zwierząt i bogów”, Poznań 1923, ss. 228-236.

Przekład z j. rosyjskiego –
Robert K. Leśniakiewicz ©

CDN.


[1] Przeor.
[2] Alfa Wielkiego Psa, Psia Gwiazda, α-CMa.
[3] Istnieje wyjaśnienie tego fenomenu, otóż Roerichowie widzieli radziecki balon szpiegowski, którego załoga miała za zadanie dokonania fotozwiadu nad terytoriami Chin i Mongolii. Do tej historii powrócę jeszcze w następnych artykułach na temat Szamballi-Agharty.
[4] Amył - rzeka ta rzeczywiście istnieje i stanowi dopływ Jeniseju. Ossendowski przekraczał ją w czasie ucieczki do Mongolii.
[5] Lama wyższego stopnia.
[6] Zob. Mikołaj Notowicz, Śri Swami Abhedananda i Mikołaj Roerich – „Nieznane życie Jezusa”, Zakopane 1993.
[7] Atlantyk.
[8] Atlantyda?
[9] Tajlandia.
[10] Trylobity?
[11] Pterozaury?
[12] Łączność radiowa? Laserowa?
[13] Mobilna jednostka jakiegoś układu informatyczno-łącznościowego?
[14] Wiadomości Onet.pl z 6.08.2011 r. za WWW.dailymail.co.uk