poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Odkryto największy pierścień Saturna!







Victor Martinez

Astronomowie z NASA przy użyciu Kosmicznego Teleskopu Spitzera NASA odkryli ogromny pierścień otaczający Saturna - o wiele dalszy od widocznego systemu pierścieni tej planety. Ów pierścień znajduje się o wiele dalej, niż system naturalnych satelitów tej gigantycznej planety i orbituje nachylony o 27˚ do głównego pierścienia planety.

Wewnętrzna krawędź tego pierścienia znajduje się w odległości 6.000.000 km od planety i rozprzestrzenia się do 12.000.000 km. Jeden z najodleglejszych księżyców Saturna - Phoebe krąży wewnątrz tego nowoodkrytego pierścienia i jest najwidoczniej dostawcą materiału do jego konstrukcji. To najnowsze halo Saturna jest grube - jego grubość wynosi około 20 średnic saturnowych. Trzeba by było miliard planet wielkości Ziemi, by go wypełnić...

Przyznaję, że to robi wrażenie, ale tylko na pierwszy rzut oka, bo potem budzą się niejakie wątpliwości, a mianowicie: ogromny pierścień pyłowo-gazowy, którego objętość wynosi miliard Ziem i średnica wynosi 2.410.720 km i… został odkryty dopiero teraz? Jak to się stało, że nie natknął się nań żaden z Pioneerów? Jak to się stało, że nie wykrył go żaden astronom obserwujący gwiazdy widoczne w okolicach tej planety? Nie mówiąc już o tym, że powinno być to widoczne w czasie obserwacji Phoebe. Przyznaję, że mnie to dziwi. Przecież obserwując gwiazdy znajdujące się w okolicach Saturna powinno się zaobserwować ich zaciemnienie oraz dojście do ich widm nowych linii absorpcyjnych, bowiem pył czy gaz z którego składa się ów pierścień powinien pochłaniać określone zakresy ich widma. Rzecz ciekawa – potrafimy mierzyć zmiany natężenia światła dalekich gwiazd, w czasie pasażu planet przed naszymi teleskopami, a nie potrafimy zmierzyć pociemnienia świateł gwiazd w czasie przechodzenia ich przez ten dodatkowy pierścień? Dziwne to mi się wydaje.

Może się oczywiście mylę, ale w takim razie może ktoś odpowie mi na postawione tutaj pytania? To jest właśnie prawdziwa zagadka…

Przekład z j. angielskiego -
Robert K. Leśniakiewicz ©