środa, 26 października 2011

Satelita Rosat spadł na ziemię


Tydzień temu media podały następującą informację:

Niedziela, 23 Październik 2011

Satelita wielkości ciężarówki spadł w niedzielę rano na Ziemię. Nieczynny już niemiecki satelita badawczy ROSAT służył m. in. do obserwacji czarnych dziur i gwiazd neutronowych.

Na razie nie wiadomo gdzie spadł ROSAT. Według wstępnych danych satelita nie powinien spaść w Europie, Afryce i Australii.

Większość satelity wielkości małej półciężarówki powinna spalić się w gęstszych warstwach atmosfery, ale kilkadziesiąt fragmentów o masie ok. 1,87 tony może spaść na powierzchnię Ziemi. W momencie uderzenia ich szybkość wyniesie ok. 450 km/godz - informuje portal tvp.info.

ROSAT został zbudowany i umieszczony na orbicie dzięki współpracy Niemiec, Stanów Zjednoczonych oraz Wielkiej Brytanii. Na pokładzie tego satelity umieszczono teleskop rentgenowski, którego średnica wynosi 83 cm oraz kilka detektorów promieniowania X. Pierwotnie zakładano, że czas pracy satelity będzie wynosił około 2,5 roku. Jednak później
zdecydowano się ten czas wydłużyć. Dzięki pracy tych urządzeń odkryto między innymi, że promieniowani rentgenowskie jest emitowane także przez komety.

Kilka tygodni temu na Ziemię spadał amerykański satelita UARS. Satelita ważący 6,3 tony spadł do oceanu i nie wyrządził żadnych szkód.

Źródło: tvp.info, wikipedia.org

I jeszcze jeden news:

Pędzący satelita spadł na Ziemię. Gdzie runął?

PG / CNN
Nieczynny niemiecki satelita wszedł w atmosferę Ziemi - poinformowało rano Niemieckie Centrum Aeronautyki. - Nie ma jeszcze potwierdzenia czy jego szczątki dotarły do powierzchni Ziemi - podano. Większość satelity spaliła się w gęstszych warstwach atmosfery, ale około 30 fragmentów - ważących prawie dwie tony - mogło spaść na ziemię lub do wody.

- Według posiadanych przez nas danych, nie powinien spaść w Europie, Afryce czy Australii - mówił wcześniej rzecznik Centrum Andreas Schuetz. Naukowcy nie wiedzą jednak, gdzie satelita wszedł do atmosfery. Nie wiadomo także czy ktokolwiek ucierpiał, choć sami naukowcy zaznaczają, że jest to mało prawdopodobne.

Fragmenty, lecące w kierunku naszej planety z prędkością 28 tysięcy kilometrów na godzinę, mogły runąć na Ziemię w pasie około 80 kilometrów.

Wystrzelony w 1990 r. satelita ROSAT, poza obserwacją czarnych dziur i gwiazd neutronowych, wykonał pierwsze kompleksowe poszukiwania źródeł promieniowania rentgenowskiego we Wszechświecie. (Onet.pl)

* * *

No i super. Już kolejny satelita spada na Ziemię i to nie wiedzieć, gdzie. Najgorsze jest to, że do końca nie da się przewidzieć miejsca jego spadku, a co za tym idzie – nie można przeprowadzić ewakuacji ludności czy prób rozwalenia co większych odłamków lecących ku powierzchni Ziemi i zagrażających jej mieszkańcom.

Jak już niejednokrotnie pisałem na tym blogu i w moich pracach – mamy tutaj do czynienia z nieodpowiedzialnością człowieka. ROSAT nie miał na pokładzie urządzeń jądrowych, ale tak czy owak jego spadek stwarzał pokreślone zagrożenie dla pojazdów latających w atmosferze Ziemi. Trafienie samolotu płonącym odłamkiem satelity acz mało prawdopodobne, może się jednak zdarzyć, jak każde wydarzenie którego prawdopodobieństwo jest wyższe od zera… I kto wie, czy niektóre tajemnicze katastrofy lotnicze nie zostały spowodowane przez szczątki satelitów czy choćby meteoryty? To akurat jest możliwe. Proszę nie zapominać, że mamy do czynienia nie tylko z satelitami cywilnymi i zarejestrowanymi, ale nade wszystko z satelitami wojskowymi, szpiegowskimi, ostrzegawczymi i rozpoznawczymi, które są poza jakąkolwiek rejestracją i latają poza wszelkimi rozkładami. I te są najbardziej niebezpieczne choćby dlatego, że nie wiadomo co mogą mieć na pokładzie…

Do tego tematu jeszcze wrócimy w kontekście katastrof lotniczych w latach 90. XX wieku i rzadkich zjawisk meteorologicznych.