poniedziałek, 3 października 2011

Słonowice: Podróż uczona do polskiej Doliny Królów



Polska Dolina Królów znajduje się w miejscowości Słonowice, powiat Kazimierza Wielka, woj. świętokrzyskie - 50°16′04″N - 020°27′03″E, w Internecie na jej temat znalazłem co następuje:

W Słonowicach znajduje się unikatowe w skali europejskiej stanowisko archeologiczne, pochodzące z okresu neolitycznej kultury pucharów lejkowatych, obejmujące zespół wielkich grobowców megalitycznych sprzed ponad 5.000 lat. Grobowce w Słonowicach to budowle o  długości ok. 120 m, wysokości ok. 5 m i szerokości ok. 10 m. Zbudowane z ziemi, kamieni i drewnianych bali o średnicy 30 cm, przypominają duże nasypy ziemne, kryją w środku drewniane lub kamienne komory wewnętrzne. W Europie niemal identyczne budowle znaleziono tylko w megalitycznym centrum na Wyspach Brytyjskich. Od kilku lat badania naukowe prowadzi tu krakowski oddział Instytutu Archeologii i Etnologii PAN. W 2004 r. w jednym z nich, długim, wielkim grobowcu, w trakcie prowadzonych prac archeologicznych, w odsłoniętej komorze odnaleziono cenne wyposażenie grobowe, na które składało się: miedziany topór i sztylet oraz trzy zdobione naczynia ceramiczne. W kulturze pucharów lejkowatych, narzędzia miedziane na terenie dzisiejszej Polski to wielka rzadkość; w tym okresie bowiem najbliższe znane dziś archeologom ośrodki metalurgii miedzi znajdowały się na Bałkanach i w Alpach. Znaleziony miedziany topór i sztylet – narzędzia mające cechy użytkowe, przypuszczalnie ze względu na ich ówczesną wartość wykorzystywane były również jako symbole władzy – insygnia wodzowskie i prawdopodobnie dlatego też zostały tu złożone zmarłemu do grobu. (Wikipedia)

I jeszcze:

Przełom IV i III tysiąclecia p.n.e. –
polska Dolina Królów

Nie zawsze najważniejsze wykopaliska ociekają złotem. Oczywiście wzbudzają one największe zainteresowanie, ale czasami większe znaczenie mają odkrycia nieco skromniejsze. Najlepiej widać to na przykładzie badań archeologów w Polsce. No bo kto by pomyślał, że zwykłe plamy w ziemi i przebarwienia mogą prowadzić do tak daleko idących wniosków, do jakich doszedł dr Krzysztof Tunia z Instytutu Archeologii i Etnologii PAN, który badał neolityczne stanowisko w Słonowicach koło Kazimierzy Wielkiej. Gdy rozpoczynał tam w 1979 roku wykopaliska, nie spodziewał się, że odkryje "polską Dolinę Królów" o 1500 lat starszą niż ta egipska w Tebach Zachodnich. Na początku badacz nie miał pojęcia, czym jest skomplikowany układ rowów i palisad, które ukazały się po zdjęciu humusu. Dopiero w trzecim sezonie znaleziska ceramiczne pozwoliły zorientować się, że stanowisko należy datować na przełom IV i III tysiąclecia p.n.e. i wiązać z neolityczną kulturą pucharów lejkowatych. Do wykazania, czym jest ta plątanina plam i przebarwień w ziemi, przyczyniły się badania geofizyczne, prowadzone przez Tomasza Herbicha z IAE PAN i Joerga Fassbinndera z Urzędu Konserwatorskiego w Monachium.

Wszystko stało się jasne - rowy i palisady okazały się gigantycznymi, ponadstumetrowymi grobowcami z czasów, gdy w Europie dominowała idea megalityczna, a w Egipcie jeszcze nie myślano o budowie piramid. Ponieważ jednak w żyznej okolicy lessowej nie było wystarczających źródeł kamienia, małopolscy konstruktorzy musieli radzić sobie inaczej. W Słonowicach zbudowano wielkie drewniano-ziemne konstrukcje, które miały kształt wydłużonych trapezów. Ich ściany wykonano z drewnianych belek, wnętrze - z wyjątkiem części przy wyjściu - wypełniono ziemią. Do dziś zachowały się jedynie równe rzędy rowów ze śladami po drewnianych słupach (o średnicy 30 cm), które są pozostałościami palisadowych ścian. Wzdłuż dwóch największych grobowców (z sześciu odkopanych) wykopano głębokie na 3 i szerokie na 5 m rowy, z których pobierano ziemię na nasypy. Znajdująca się od strony wschodniej część czołowa największego z grobowców miała szerokość 10 m, a wysokość nasypu mogła dochodzić do 5 m. Niedaleko od wejścia pochowano trzy osoby (tak było tylko w tym grobie, w pozostałych chowano po jednej). Same groby nie były bogato wyposażone, jakby już sama budowa grobowca była wystarczającym darem dla zmarłych. Z pewnością osoby tu pochowane były kimś ważnym. Szkoda, że źle zachowane kości uniemożliwiają wykonanie badań DNA w celu ustalenia pokrewieństwa.

Słonowickie megaksylony budowano tylko dla jednej osoby. Wyjątek stanowi największy z nich, który był najprawdopodobniej grobem rodzinnym. Znaleziono w nim szczątki mężczyzny, kobiety i dziecka.

Po 100 latach od powstania gigantycznych megaksylonów (mega - wielki, ksylos - drewno) przed i pomiędzy nimi zaczęto chować zmarłych w zwykłych płaskich grobach, jakby w owym czasie cmentarzysko stało się miejscem świętym. Co ciekawe, głowy tych zmarłych (których kości zachowały się trochę lepiej) uniesione były w kierunku wschodzącego słońca, co wiązać się mogło z jakąś religią solarną. Archeolodzy natrafili też na tajemniczy, całkowicie pusty plac - być może o funkcjach ceremonialnych, przeznaczony do zgromadzeń większej grupy ludzi. Przylegał on do największego z grobowców, a z trzech innych stron był otoczony wałami ziemnymi. Nadal nie wiadomo, gdzie mieszkali budowniczowie tego drewniano--ziemnego założenia, gdyż w pobliżu natrafiono tylko na pozostałości osad współczesnych cmentarzysku grobów płaskich. Z pewnością ci, którzy podjęli się tego przedsięwzięcia, musieli być dobrze zorganizowani, gdyż wymagało ono mnóstwa pracy przy kopaniu rowów, ścinaniu drzew i transporcie ogromnych ilości drewna.

Po 20 latach prac okazało się, że słonowickie założenie ma fundamentalne znaczenie dla okresu neolitu na ziemiach polskich, ponieważ dowodzi, że zjawisko megalityzmu istniało daleko poza centrum tej idei (Europa Zachodnia). Bo chociaż wiadomo, że również na Śląsku, Sandomierszczyźnie i Lubelszczyźnie wznoszono konstrukcje megalityczne, to Słonowice - jako stanowisko najlepiej przebadane i najprecyzyjniej wydatowane - pozostają punktem odniesienia dla badaczy neolitu w Polsce i Europie. Mimo to nadal nie wiadomo, skąd idea budowy takich megaksylonów przywędrowała do Małopolski (najbliższe budowle tego typu są znane z południowych Niemiec), nie wiadomo też, czy te drewniano-ziemne giganty były tylko grobami, czy może pełniły i inne funkcje. Doktor Tunia nie spoczął na laurach. Przez ostatnie dwa lata prowadzi prace w Rudnie Górnym niedaleko Krakowa. "Mamy tam miniaturkę Słonowic" - mówi. "Dotychczas odsłoniliśmy trzy grobowce mające od kilkunastu do kilkudziesięciu metrów długości, z których jeden jest otoczony małymi kamieniami. Wydawało się, że megaksylony słonowickie były czymś wyjątkowym, tymczasem badania w Rudnie pokazują, co innego - najprawdopodobniej była to dość powszechna forma pochówków w owym czasie, z tym że dla archeologów niezwykle trudna do znalezienia, zidentyfikowania i opracowania". Grobowce w Rudnie wyglądają jak naśladownictwo Słonowic. Nic dziwnego, w końcu była tam lokalna, małopolska Dolina Królów. (Źródło: http://www.wiz.pl/main.php?go=1&op=2&id=201 )

* * *

W słoneczną niedzielę 2 października 2011 roku postanowiliśmy wreszcie zrealizować nasz zamiar „zaliczenia” polskiej Doliny Królów i pojechaliśmy na Kielecczyznę. Pogoda była cudowna: wprawdzie z rana była mgła, ale koło 10. się rozpogodziło i temperatura podskoczyła do +20°C. Jedziemy przez Myślenice, Dobczyce, Gdów, Niepołomice, Nowe Brzesko (znane z wielu obserwacji Nocnych Świateł) i Kazimierzę Wielką. Około 10:30 dojeżdżamy do Słonowic.

Poszukujemy jakichś tablic informacyjnych czy choćby jakichś wskazówek, co do tych wykopalisk. Skoro polska Dolina Królów, to powinna być choćby jakaś zajawka czy wskazówka, tymczasem nic… Przy pomocy starej sprawdzonej metody pt. „koniec języka za przewodnika” dowiadujemy się wreszcie, gdzie znajduje się teren wykopalisk. Zostawiamy samochód na parkingu u jakiegoś młodego małżeństwa i  około kilometra przez pola tytoniu, kukurydzy, buraków cukrowych i pasternaku oraz jakichś dziwnych roślin, jakby z Marsa (bo takie czerwone) idziemy w kierunku widocznych w dolince zarośli. I faktycznie – natrafiamy na obszar o powierzchni pół hektara, na którym widać ślady po przeprowadzonych tam pracach. Wykopane doły o głębokości metra, strzępy płachty foliowej, zwały ziemi tworzące sztuczne wzgórza, porosłe trawą i drzewkami-samosiejkami.

Jesteśmy zawiedzeni i wściekli. Zrobiliśmy 264 km tylko po to, by zobaczyć kilka dziur w ziemi. Spodziewaliśmy się jakiejś ekspozycji, czy chociażby czegoś w rodzaju parku archeologicznego, a tutaj… Szkoda mówić… Jakiż szokujący kontrast pomiędzy tym, co czytamy w Internecie, a tym, co widzimy! Wygląda na to, że po prostu wykopano, wyrabowano groby sprzed 8000 lat i stanowisko po prostu porzucono. Metody godne Indiany Jonesa! W normalnym kraju byłby tutaj jakiś park archeologiczny, w którym tłukłoby się kasę na turystach, no ale nie w Polsce! Ta rzecz zakrawa wprost na skandal! Jak można było pozostawić wykopaliska w takim stanie, coś takiego jest możliwe tylko w tym kraju…

Wracamy poprzez Proszowice do Niepołomic i dalej do Dobczyc via Wieliczka. Po drodze wskoczyliśmy do naszej ulubionej knajpy „Pod Wielką Solą”. Niestety, tłumy ludzi i wszystkie miejsce zajęte – po 5 minutach rezygnujemy i jedziemy do domu na improwizowany obiad.

I tak skończyła się nasza przygoda w polskiej Dolinie Królów…

* * *

Interesującym jest to, że te 8000 lat temu tereny Kielecczyzny były ludną i żyzną krainą, na której kwitła przed-słowiańska cywilizacja megalityczna. Wydobywano krzemień pasiasty – szare złoto tej ziemi znane w całej Europie, budowano ogromne kurhany, których objętość dorównywała, a nawet przewyższała objętość egipskich piramid czasem nawet 1,5 raza!

Krytycy twierdzą, że cywilizacja ta była prymitywna, bo budowała z kamieni czy – jak w przypadku budowniczych ze Słonowiec – drewna i ziemi. Ta cywilizacja nie była prymitywna – potrafiła budować z tego, co miała pod ręką. Egipcjanie wykorzystywali kamień, bo mieli go pod dostatkiem i to niedaleko, poza tym Nil jest rzeką spławną, więc nie było problemu z ich przewozem na miejsce budowy. Podobnie było w przypadku Stonehenge gdzie transportowano materiał z kamieniołomów, zaś w przypadku Carnac we Francji i Alles Stones koło Käsebergi w Szwecji oraz u nas w Grzybnicy, Węsiorach czy Odrach wykorzystano głazy narzutowe. Zikkuraty budowano z kamienia i cegły. Meksykańskie piramidy także.

W przypadku Słonowiec sięgnięto po to, co było możliwe do osiągnięcia: drewno i ziemię. To było w zasięgu ręki i tego było pod dostatkiem. Wszystko to wpisuje się dość dokładnie w megalityczny trend budowania ogromnych budowli z najtrwalszych materiałów, jakie były dostępne w danej okolicy. Dlatego wznoszono budowle z kamienia. To jest najtrwalszy materiał budowlany, jaki zna Ludzkość.

Szkoda, że te znaleziska potraktowano tak po macoszemu i porzucono po ukończeniu prac. Może kiedyś znajdzie się ktoś z odpowiednimi środkami i odrestauruje tą megalityczną nekropolię (o ile to była jakaś nekropolia) tak, jak zrobiono z kopalnią krzemienia pasiastego w Krzemionkach k./Ostrowca Świętokrzyskiego. Myślę że warto. A poza tym to jest jeden ze śladów tego, że starożytna wiedza Atlantydów nie zaginęła wraz z unicestwieniem Imperium Atlantydzkiego i jej cywilizacja kwitła dalej w 4000 lat po tym, co Aristokles Ateńczyk zwany Platonem opisywał jako „jeden dzień i jedna noc okropna”…

Mamy nadzieję, że tak będzie.