W podziemiach piramid Wielki Set śpi zwinięty;
W cieniu grobowców pełza jego lud przeklęty...
Z bezdennych otchłani wznoszę swe wołanie:
Ześlij mi sługę gniewu, o łuskowaty Panie!
Robert E. Howard - „Feniks na mieczu"
Miloš Jesenský
Wielu klasycznych pisarzy uważało Egipt za źródło powstania wiedzy magicznej. Starożytność jego cywilizacji, ogrom świątyń i piramid, tajemniczy bogowie ze zwierzęcymi głowami, zagadkowe hieroglify, rytuały przeznaczone dla zmarłych i boska aura faraonów, stworzyły mamiącą i cudowną atmosferę Egiptu, która dla wyznawców okultyzmu nigdy nie znikła w pomroce zapomnienia.
Richard Cavendish - „Historia magii”
---oooOooo---
Termin magia pochodzi najprawdopodobniej od perskiego słowa oznaczającego siłę, władzę albo wielkość - co wedle innych zbliżonych definicji można pojmować także jako aktywność zmierzającą do osiągnięcia celów, a które to czynności nie są wyjaśnialne na zasadzie związku przyczynowo-skutkowego - zaś innymi słowami mówiąc w znaczeniu praktycznym - jest to działalność człowieka na poza-fizycznym poziomie. Taką też definicję będziemy mieli w pamięci, kiedy będziemy mówić o magii praktykowanej w starożytnym Egipcie od czasów najdawniejszych, ginących w pomroce dziejów, aż do czasów hellenistycznych, tj. od roku 3000 do roku 30 p. n. Chrystusa.
Sam przedmiot badań możemy analizować, wedle prac Františka Lexy, w trzech zasadniczych grupach:
v Magia na potrzeby życia codziennego;
v Magia na potrzeby życia pozagrobowego;
v Magia na potrzeby łączności naszego świata ze światem sił pozagrobowych, w którego realność antyczni Egipcjanie święcie wierzyli.
Szczególnie interesującą dla nas jest ten ostatni rodzaj magii, w której różne zaklęcia i wersety z „Księgi Zmarłych” uznawane jako pomoce nawigacyjne w podróży duszy ludzkiej poprzez świat umarłych, nie dadzą się nijak porównać z praktykami staroegipskiej nekromancji, w czasie których wedle tradycji, były wywoływane duchy zmarłych ożywiane mumie i uruchamiane były najstraszliwsze pozagrobowe siły i moce, a co straszy teraz naiwnych z ekranów kin i telewizorów w kiczowatej szmirze made in Hollywood...
Przesłanie z państwa Ozyrysa
O, sędziowie i uczeni, urodzeni i sławni i wszyscy ostatni ludzie, którzy wstąpicie kiedykolwiek do tego grobu, podejdźcie bliżej i słuchajcie mojej opowieści! - czytamy z napisu na grobowcu żony Taimhotepa w Aleksandrii. 30-letnia małżonka Wielkiego Księcia Memfisu, która w 42 r. p.n.e. odeszła na tamten świat, mówi o cierpieniu w ciemnym państwie wiecznego zapomnienia i smutek emanujący z jej słów dobiega do nas nawet po tylu stuleciach:
Na co zdają się lata, przez które nie żyjemy na Ziemi? Kraj Zachodu jest krainą snu i ciemność ciężko spoczywa na tych, którzy się tam dostali. Cienie ich cierpią i nie mogą liczyć na to, by ujrzeli swych braci. Nie widzą swych ojców, ani swych matek, daremnie rozglądają się za swymi małżonkami i dziećmi.
Woda życia, która jest na ziemi, należy się każdemu, ale moim udziałem tutaj jest pragnienie. Woda sama przypływa do tego, który jest na ziemi, ja jestem spragniona, choć woda jest tuż obok mnie, dlatego nie wiem, gdzie ona jest, odkąd przybyłam do tego smutnego ustronia. Daj mi cieknącą wodę, albo wskaż drogę wiodącą ku wodzie, nadstaw ma twarz ku północnemu wiewowi wiatru nad brzegiem rzeki, proszę, abyś wybawił moje serce od tego utrapienia.
Śmierć woła każdego. „Chodź do mnie” - to imię śmierci. Wszyscy, których do siebie woła, idą ku niej, choć serca ich pełne są strachu. Nie ma ani boga, ani człowieka, który odważyłby się na nią spojrzeć. Ma ona w swych rękach to co wzniosłe i proste, a nikt jej nie może się oprzeć. Jej ręka spocznie na każdym, na kim zechce: odbiera dzieci matce, na próżno chce uciec jej starzec. Wszyscy proszą ją o litość, ale ona nikomu nie odpuści - nie przychodzi do tego, który ją wzywa, nie słucha tego, kto się do niej modli, ani tego, który ją wielbi.
„Pieśń harfiarza”, która powstała na dwadzieścia stuleci przed napisem na grobie Taimhotepa, mówi nam jeszcze, że: Z tamtego świata jeszcze nikt nie wrócił. Nikt nie może powiedzieć, jak martwi wyglądają i czego im trzeba. Pamiętaj, że nikomu nie jest dane zabrać ze sobą swój majątek. A z tych, którzy tam odeszli - nikt już nie powraca.
Te słowa wydają się szczególnie dziwne w porównaniu z kultem zmarłych, który rozwinął się w starożytnym Egipcie. W kulturze, w której dobro osób zmarłych było stawiane na pierwszym miejscu, o przemijającym ziemskim życiu musimy poszukać prawdy w magicznych tekstach, a nie w zapisanych pieśniach żałobników.
Powrót z tamtego świata
Jak to wynika z różnych cytatów ze staroegipskich magicznych papirusów, dusze osób zmarłych nie tylko wracały z zaświatów, ale istniały konkretne wyobrażenia o ich wyglądzie. Sprawiedliwy i szlachetny człowiek stawał się po swej śmierci Promieniującym duchem przebywającym w towarzystwie bogów i zapewniał on ich pomoc i opiekę nad swymi żyjącymi bliskimi, a także tym, którzy odpowiednimi rytuałami zyskali jego przychylność. Duch złego człowieka nazywany martwym duchem był wykluczony z obiegu pośmiertnego życia i przebywał na skraju pustyni, gdzie jako złowroga istota wkraczał do ludzkich siedzib i tam się na ludziach srodze mścił - wchodząc w ciała żywych powodował padaczkę, szaleństwo czy choroby zakaźne.
O możliwości spontanicznego powrotu zmarłych bogów i duchów mówi znana historia o faraonie Tutmozisie IV władającym w latach 1413-1405 p.n.e. Granitowa stela znaleziona między łapami Sfinksa mówi, że kiedy faraon zdrzemnął się w południe pod tą ogromną rzeźbą zmęczony polowaniem, objawił mu się we śnie bóg Haremachet, który rozkazał mu oczyszczenie Sfinksa z pokrywających go warstw piasku, co Tutmozis bez wahania rozkazał wykonać.
W opowiadaniu o cudownym uzdrowieniu księżniczki Bentreshe, faraon Ramzes II z XIX Dynastii zwany Ramzesem Wielkim (ok. 1290-1224 r. p.n.e.) udał się ze swoją prośbą do posągu tebańskiego boga Księżyca Chonsa, który odpowiedział mu skinieniami głowy i słowami. W staroegipskich hieroglificznych inskrypcjach bardzo często pojawia się tematyka kontaktów faraonów z bogami, co najlepiej udowadnia opowiadanie o narodzinach, młodości i koronacji królowej Hatshepsut z XVIII Dynastii (1490-1468 r. p.n. Chr.) z rozbudowanej przestrzennie świątyni w Der el-Bahr.
Tajemnice nekromancji
Wywoływanie duchów zmarłych, ściślej zwane nekromancją, jest dokładnie opisane w demotycznych, magicznych księgach z muzeów Londynu, Leidy i Luwru. Znajdziemy tam całe przepisy, w jaki sposób przywoływać nie tylko bogów i świetliste duchy, ale także złe i demoniczne istoty, dusze zatracone. Nekromancja powstała dzięki chęci poznania rzeczy ukrytych, teraźniejszych, przeszłych i przyszłych - co wynika z samej jej nazwy. Nekromancja pozwala na przyjmowanie rozkazów z innego świata i wydawanie rozkazów istotom w nim przebywającym. Wszystkie te czynności, oczywiście, były głęboko zrytualizowane.
Wiedza starożytnych Egipcjan o istnieniu, wyglądzie i działalności demonów była o wiele bardziej złożoną, niż wiedza europejskich magów na przełomie Średniowiecza i Odrodzenia. Z pisemnych i rzeczowych źródeł wiemy, że było ich ponad 200. Imion wielu z nich zapomniano, bowiem ich imion nie można było zapisywać i wymawiać, na zasadzie „nie wywołuj wilka z lasu”...
Wszystkie demoniczne istoty były obdarzone nadprzyrodzoną siłą i poza czarodziejskimi różdżkami, amuletami i inną magiczną bronią, można je było przegonić przy pomocy ognia. Z pomiędzy tych, które złowrogich stworów można wspomnieć te, których imiona związane są z ich fizycznymi właściwościami: Czerwonooki, Ślepogłowy, Białozęby, Dalekokroczący, Czaszkogłowy, itp. Osobną podgrupę stanowią demony towarzyszące bogini wojny Sachmet, którzy w każdym roku rozsiewali w Egipcie mór. Jednak najwięcej informacji zostało na temat podziemnych demonów opisanych w tekstach „Księgi zmarłych”. Niektóre z nich strzegły bram podziemnego królestwa przed „nieczystymi”, inne zaś krążyły po podziemnym państwie Ozyrysa i w tej ciemnej krainie jedzeniem ich były ciała zmarłych, zaś napojem - ich krew.
Ze złymi duchami zazwyczaj egipski mag się nie zadawał, a kiedy się zbliżyły, to używał zwierciadła by je odegnać, zaś kiedy weszły do ciała jakiejś osoby, wypędzał je - co nie było prostą i łatwą czynnością.
Magiczne teksty i zaklęcia
Podstawową czynnością w magicznej działalności (i to nie tylko w Egipcie) było zaklinanie służące przywołaniu, opanowaniu i odwołaniu z powrotem na plan astralny istot z zaświatów. Najstarszym i najprostszym czarodziejskim środkiem, który zrodził się wraz z językiem mówionym, było zaklęcie. Wygłaszanie jego tekstu, już to z pamięci, już to z zapisu miało zawsze brzmienie rozkazujące, wzmacniane jeszcze dodatkowo odpowiednią wokalizacją i gestykulacją. I tak najstarsze zaklęcia występowały tylko w formie rozkazu - nakazu czy zakazu - później łączono je z innymi tekstami i używano także do innych celów. Czarodziejskie zaklęcia były często ściśle utajniane i tak poza ich właścicielem nikt nie mógł ich używać, czy nawet przeczytać, inaczej traciły moc.
Bolesław Prus w swej powieści, niejednokrotnie podaje przykłady takich magicznych formuł:
Ojcze niebieski, łaskawy i miłosierny, oczyść duszę moją... Ześlij na niegodnego sługę swoje błogosławieństwa i wyciągnij wszechmocne ramię na duchy buntownicze, abym mógł okazać moc Twoją...
Oto znak, którego dotykam w waszej obecności. Otom jest - ja - oparty na pomocy bożej, przewidujący i nieustraszony... Otom jest potężny i wywołuję was i zaklinam... Przyjdźcie tu, posłuszne w imię Aye Saraye, Aye Saraye...[...]
W imię wszechmocnego i wiekuistego Boga... Amorul, Tanecha, Rabur, Latisten... […]
W imię prawdziwego I wiecznie żyjącego Eloy, Archima, Rabur, zaklinam was i wzywam... Przez imię gwiazdy, która jest słońcem, przez ten jej znak, przez chwalebne i straszne imię Boga żywego...
„Faraon”, tom 1, rozdz. XX
Ta księga, to jedna wielka tajemnica. Nie dopuść do tego, by widziało ją oko człowieka , ponieważ to jest szkodliwe dla niej, kiedy przeczyta ja ktoś obcy. Ukrywaj tę księgę! - czytamy w siódmym ustępie XII rozdziału „Księgi zmarłych”. W jej tekstach są opisane wszystkie efekty, które można osiągnąć stosując jej zaklęcia, mówi się o pochodzeniu i znalezieniu czarodziejskich papirusów - jak to ukazuje np. fragment z Papirusu Londyńskiego z przełomu XIII/XII wieku p.n.e.:
Księgę tę objawiono w sali świątyni w Chebjete, a dostała się ona tajemną mocą bogini do rąk bibliotekarza świątynnego. Ziemia była pogrążona w ciemnościach, a Księżyc świecił na tą księgę, gdziekolwiek by ona nie była.
Imperatywny charakter zaklęcia wzmagał się wraz z upływem czasu. Wydaje się być czymś naturalnym, że faraon będący zastępcą jedynego Boga na ziemi, nakazuje pomniejszym bogom w czasie rytuału pogrzebowego, by odstąpili część swej mocy duchowi jego zmarłego ojca - co Bolesław Prus opisał bardzo dokładnie w trzecim tomie „Faraona”, w rozdziałach IV i V, jednakże o znacznym upadku religijności świadczy fakt, że czarodzieje z czasów rzymskich zwracał się do bogów już tylko w sprawach dotyczących marnego żywota ziemskiego. Przyczyny tego stanu rzeczy możemy jednak widzieć w procesach, które zgubnie wpłynęły na egipskie życie religijne: obce kulty, rywalizacja pomiędzy faraonami a kapłanami, napływ mniejszości narodowych, zakulisowe walki o władzę i niezrozumiałe dla prostego ludu rytuały religijne. Do tego należałoby dodać jeszcze rozwój czarodziejskich i nekromantycznych praktyk, czarnej magii i negatywistycznych kultów bogini Amemait - postrachu wszystkich zmarłych, demona Apopa, wroga Słońca w kształcie ogromnego węża Sutecha (Seta, Setha) znanego jako „ucieleśnienie wszelkiego zła”, „złoczyńcy pomiędzy bogami”, Kuka - boga ciemności „którego władza już się skończyła”, itd.
Powstanie kultu Seta
Kult Seta istniał rzeczywiście, nie tylko na papirusach. Jeden z przyczynków do jego powstania opisuje Bolesław Prus w roku 1895, który w „Faraonie” tak opisuje dramatyczny przełom w życiu kapłana Samentu, który spowodowany był znalezionym przezeń szkieletem prawiekowego gada w podziemnych jaskiniach półwyspu Synaj:
Kiedy miałem dwadzieścia pięć lat, byłem kapłanem Ozyrysa...
- Ty?... - zdziwił się Ramzes.
- Ja, i zaraz powiem, dlaczego wstąpiłem do służby Seta. Wyprawiono mnie na półwysep Synaj, aby tam wybudować małą kaplicę dla górników. Budowa ciągnęła się sześć lat, a ja zaś mając dużo wolnego czasu włóczyłem się między górami i zwiedzałem tamtejsze pieczary.
Czego ja tam nie widziałem! ... Korytarze długie na kilka godzin; ciasne wejścia, przez które trzeba było pełzać na brzuchu; izby tak ogromne, że w każdej zmieściłaby się świątynia. Oglądałem podziemne rzeki i jeziora, gmachy z kryształów, jaskinie zupełnie ciemne, w których nie było widać własnej ręki, albo znowu tak widne, jakby w nich świeciło drugie słońce...
Ile razy zbłąkałem się w niezliczonych przejściach, ile razy zgasła mi pochodnia, ile razy stoczyłem się w niewidzialną przepaść!... Bywało, żem po kilka dni spędzał w podziemiach żywiąc się prażonym jęczmieniem, liżąc wilgoć z mokrych skał, niepewny, czy wrócę na świat.
Za to nabrałem doświadczenia, wzrok zaostrzył mi się i polubiłem te piekielne krainy. [...] Gmachy ludzkie są kretowiskami wobec niezmiernych budowli wzniesionych przez ciche i niewidzialne duchy ziemi.
Raz jednak spotkałem rzecz straszną, która wpłynęła na zmianę mojego stanowiska.
Na zachód od kopalni Synaj leży węzeł wąwozów i gór, wśród których często odzywają się podziemne grzmoty, ziemia drży, a niekiedy widać płomienie. Zaciekawiony wybrałem się tam na czas dłuższy, szukałem i dzięki niepozornej szczelinie odkryłem cały łańcuch olbrzymich pieczar, pod których sklepieniami mogłaby się pomieścić najwyższa piramida.
Kiedy się tam błąkałem, doleciał do mnie silny zapach zgnilizny, tak przykry, że chciałem uciec. Przemógłszy się jednak wszedłem do pieczary, skąd pochodził, i zobaczyłem...
Racz wyobrazić sobie, panie, człowieka, który ma nogi i ręce o połowę krótsze niż my, ale grube, niezgrabne i zakończone pazurami. Dodaj temu kształtowi szeroki, z boków spłaszczony ogon, na wierzchu powycinany jak grzebień koguci; dodaj do tego bardzo długą szyję, a na niej - ptasią głowę. Nareszcie ubierz tego potwora w zbroję pokrytą na grzbiecie zagiętymi kolcami...
Teraz pomyśl, że figura ta stoi na nogach, rękoma i piersiami oparta o skałę...
- To coś bardzo brzydkiego - wtrącił faraon - Zaraz bym to zabił...
- To nie było brzydkie - mówił kapłan wstrząsając się. - Bo pomyśl panie, że ten potwór był wysoki jak obelisk...
Ramzes XIII zrobił gest niezadowolenia.
- Samentu - rzekł - zdaje mi się, żeś swoje pieczary zwiedzał we śnie...
- Przysięgam ci, panie, że mówię prawdę. - Tak jest, ten potwór w skórze gada, okryty kolczastą zbroją, gdyby leżał na ziemi, miałby wraz z ogonem z pięćdziesiąt kroków długości... Pomimo trwogi i odrazy kilkakrotnie wracałem do jego jaskini i obejrzałem go sobie najuważniej...
---oooOooo---
Wybacz mi Czytelniku tę dygresję, ale muszę tutaj dodać coś od siebie, a mianowicie - Bolesław Prus z niesamowitą intuicją przewidział to (a może miał po temu jakieś konkretne dane - kto wie? - to kolejna tajemnica XIX wieku), iż zostanie udowodniony w XX wieku fakt kontaktów ludów z basenu Morza Śródziemnego z dinozaurami. Prof. dr Bernard Huevelmans w swej biblii kryptozoologów pt. „Na tropie nieznanych zwierząt” (Warszawa 1963) w pełni potwierdza istnienie niektórych dinozaurów w czasach rozkwitu Egiptu, Babilonu czy Asyrii.
NB, słynny fiński pisarz Mika Valtari w swej kultowej powieści „Egipcjanin Sinuhe” także opisuje spotkanie głównego bohatera z tajemniczym gadem morskim, w podziemiach minojskiej Krety, którą to scenę literalnie zerżnął z „Faraona”. Za Bolesławem Prusem poszedł cały legion autorów powieści, nowel i opowiadań grozy, że wspomnę tylko H. Ph. Lovecrafta czy jego następcę R. E. Howarda oraz E. A. Poë, a na japońskich twórcach potworów z filmów Inoshiro Hondy i Takao Okawary skończywszy. Powróćmy jednak do opowieści Samentu o Godzilli z Synaju:
---oooOooo---
- Więc on żył?
- Nie. To był już trup, bardzo dawny, ale tak zachowany, jak nasze mumie. Utrzymała go wielka suchość powietrza, a może i nieznane sole ziemi.
Było to moje ostatnie odkrycie - ciągnął Samentu. Nie wchodziłem już do jaskiń, alem dużo rozmyślał. Ozyrys - mówiłem - tworzy wielkie istoty: lwy, słonie, konie... - zaś Set rodzi węża, nietoperza, krokodyla... Potwór, którego spotkałem, jest na pewno tworem Seta, a ponieważ przerasta wszystko, co znamy pod słońcem, więc Set jest mocniejszym bogiem, niż Ozyrys...
„Faraon” tom 3, rozdz. VIII
Tak więc wygląda na to, że właśnie wtedy Ozyrys przegrał swoją walkę z Setem...
Kult Voodoo w krainie piramid
Szczególną kategorię czarodziejskich praktyk tworzyła kreacja zastępczego ciała, która służyła zwłaszcza w praktykach czarnej magii. Starożytni Egipcjanie sądzili, że jak czarownik stworzy woskową podobiznę człowieka, to na zasadzie pars pro toto jest w stanie przenosić swe oddziaływanie poprzez woskową podobiznę na konkretnego człowieka.
Jedna z najstarszych z dotychczas odkrytych wzmianek o magicznych rytuałach z woskowymi laleczkami, mających na celu uśmiercenie ofiary, pochodzi z inskrypcji na trumnach z okresu Średniego Państwa. Charakterystyczne przykłady pochodzą także z okresu Nowego Państwa, oraz epoki króla Aleksandra II (323-310 p. Chr.).
Zabrał się do czarowania, aby wywołać i sprowadzić nieszczęście - czytamy w papirusie Rollina - Sporządził kilka figurek bogów i ludzi z wosku, aby potem tych ludzi przyprawić o zeschnięcie członków i dał je Rabbekameowi, którego boski Re nie dopuścił do ustanowienia naczelnikiem domu.
Ten cytat jest niezmiernie ważnym dla naszych dalszych rozważań, bowiem należy do grupy zabytków piśmiennych informujących nas o haremowym spisku wymierzonym przeciwko Ramzesowi III (1188-1157 p.n.e.), ostatniemu wspaniałemu władcy Nowego państwa. Przeciwko niemu wystąpili wtedy niektórzy magowie, którzy zwrócili przeciwko niemu i jego pretorianom swą czarnomagiczną sztukę.
Pentiboon, który był zarządcą majątku, tak mu powiedział: <<Przynieś mi księgę, która dodałaby mi czarodziejskiej siły i władzy>> - czytamy w Papirusie Lee - I on przyniósł mu czarodziejską księgę z biblioteki faraona Vesermaat-Re-meri-Amona, wielkiego boga, swego pana, i poszedł on zastosować boską siłę dla ludu swego. Urzędnik El-rem wykonał ludzkie figurki z wosku i odprawiał nad nimi różne czary i zaklęcia. I spuścili obaj na ludzi chorobę i mór i inne nieszczęścia.
Magowie przeciwko faraonowi
Jak to wiadomo z sądowego Papirusu Turyńskiego, sprzysiężenie to zostało ujawnione i śledztwo zostało przeprowadzone przez sąd. Jednego czarownika stracono w okrutny sposób, zaś drugiego zmuszono do popełnienia samobójstwa:
Prawdą było to, że zamierzał on wykonać te wszystkie zbrodnie i inne niegodziwości, o które go posądzano. Prawdą było to, co zamierzał dokonać wraz z innymi winowajcami, wzbudzając gniew i odrazę wszystkich bogów i wszystkich bogiń. Wykonano na nim najcięższą karę śmierci, o którym zadecydowali bogowie.
Były to ciężkie śmiertelne grzechy i zbrodnie na cały świat, których on się dopuścił - to było na temat drugiego maga - kiedy zaś mu udowodniono, że to on się ich dopuścił, sam podniósł na siebie rękę i się uśmiercił.
Sprawa ma jeszcze drugie dno, bo jak można było panującemu czarami zaszkodzić, czy nawet go czarami uśmiercić, to z drugiej strony czarami można go było także chronić.
Zrobiono z wosku figurki wszystkich żywych lub nieżywych przeciwników i wrogów faraona i ich imiona wypisano na nich zieloną farbą - pisze o tym w księdze poświęconej demonowi Apopowi - potem wkłada się je do skrzynki, pluje na nie, a następnie depce lewą „nieczystą” nogą, kłuje nożem, a potem wrzuca do płonącej słomy, którą potem gasi się moczem dojrzałej kobiety. A potem napisane imiona demona Apopa i wszystkich nieprzyjaciół faraona - oby żył wiecznie! - czy to żywych czy to martwych rzuć na ziemię i depcz po nich lewą nogą!