środa, 9 maja 2012

Bermudzkie piramidy (4)





No i na zakończenie chciałbym przytoczyć opinię interesującego się paleokontaktami i astroarcheologią Pana Marcina Kołodzieja, który mówi tak:



Motyw cywilizacji, którą zmiótł z historii kataklizm to nie tylko przypadki Atlantydy, Lemurii/Mu. Prawda jest taka, że na temat tajemnic, jakie skrywają głębiny Wszechoceanu, wiemy naprawdę niewiele. Jednakże z czasem - a to dzięki rozwojowi techniki - dowiadujemy się coraz więcej na temat odkrywanych struktur, mogących być pozostałościami po pradawnych cywilizacjach, pochłoniętych przez wody. Podam dwa przykłady:



1) od lat 60 tych XX wieku w okolicach Bimini natrafiano na formacje, mogące być sztucznego pochodzenia. Uderzająco przypominają wielkie bloki poukładane w sposób przywodzący na myśl drogi, platformy, przystanie czy zawalone mury. Badania przeprowadzone metodą węgla radioaktywnego ustaliły ich wiek na około 12 tysięcy lat. Na podobne podwodne twory natrafiono w okolicach Kuby, Haiti i Santo Domingo;



2) niemałą sensację wzbudziły podwodne monumenty u wybrzeży japońskich wysp Yonaguni, Aguni i Kerama, leżących wokół Okinawy, odkryte przypadkowo w połowie lat 90-tych przez japońskich płetwonurków. Spoczywająca na głębokości 10 - 25 metrów pod wodą struktura zachowała się w bardzo dobrym stanie: nie ma śladów erozji ani odprysków czy pęknięć, pomimo faktu, że region ten jest aktywnie sejsmiczny. Wiek tej formacji skalnej ustalono na 4 - 10 tysięcy lat. Za sztucznym pochodzeniem "miasta" opowiada się japoński geolog, prof. Kimura z Uniwersytetu w Okinawie . Przeciwnikiem tej koncepcji jest natomiast dr Robert Schoch, geolog, który osobiście zbadał na miejscu pobrane próbki. Zdaniem Schocha, mamy do czynienia w tym przypadku z naturalną formacją podłoża skalnego ukształtowaną przez naturalne procesy. Niedawno świat obiegła informacja o nowym rekordzie zanurzenia dokonanym przez Jamesa Camerona. Rekord ów wynosi 10.989 metrów. Nie muszę chyba mówić, że Wszechocean jest jeszcze głębszy. I z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością można stwierdzić, że póki co, skrywa on  cuda, o jakich nam się nie śniło.



Od siebie do wypowiedzi Pana Marcina Kołodzieja dodam tylko jeszcze zaginioną wyspę/archipelag Lanka na Oceanie Indyjskim, który rozciągał się pomiędzy Madagaskarem a Indiami i Śri Lanką. Na temat Yonaguni też już pisałem na tym blogu, więc się nie będę powtarzał.



Pragnę także przypomnieć ostatnie odkrycie tajemniczych prostopadłych do siebie linii, które odkryto na dnie Atlantyku w okolicach Madery, o czym też już pisałem na tym blogu, a które dają kolejny asumpt przypuszczeniom, że pod pięciokilometrową warstwą wody znajdują się jakieś ruiny cywilizacji atlantydzkiej…



Dawno temu, na łamach „Nieznanego Świata” wyraziłem swe przypuszczenie, że wyspa Atlantyda (podobnie jak Lanka, Mu, Lemuria) zapadła się pod wodę po prostu wskutek tego, że znikł – lub się przesunął gdzie indziej – pióropusz magmy z wnętrza Ziemi. Podobnie jak Islandia, wyspy te były wulkanicznymi fragmentami płyt oceanicznych poniesionych przez ciśnienie magmy ponad poziom morza! W momencie ustania parcia magmy na spód płyty – wracała ona w swe pierwotne położenie – kilka tysięcy metrów pod powierzchnię Wszechoceanu. Wydaje mi się, że procesy geologiczne są odpowiedzialne za wszystkie te katastrofy i nie trzeba żadnych Kosmitów czy innych nieziemskich przyczyn zagłady tych cywilizacji.



Cywilizacje te istniały na pewno, czego dowodzą badania prof. dr hab. Benona Zbigniewa Szałka ze Szczecina, który dowiódł, że w zamierzchłej Przeszłości naszej cywilizacji na Ziemi istniał jeden język i jedno pismo, którym posługiwali się wszyscy mieszkańcy naszej planety. A to z kolei pasuje do przekazów biblijnych o czasach, w których ludzie posługiwali się jednym językiem, przed budową wieży Babel. Prof. Szałek ocenia wiek tego najstarszego języka na ok. 10-20 tys. lat, co doskonale pasuje do złotego wieku Imperium Atlantydzkiego. Zainteresowanych odsyłam do jego prac, które opublikowano w naszym kraju – jak zwykle, kiedy chodzi o te najwartościowsze prace z naukowego „pogranicza” - w znikomym, wręcz śladowym nakładzie, co uważam za skandal!



Podsumowując stwierdzam, że – jeżeli te piramidy, o których mowa – faktycznie istnieją, to stanowiłyby one kolejne ogniwo w długim łańcuchu dowodów na to, że w zamierzchłej przeszłości istniało i doskonale prosperowało Imperium Słońca, które rozciągało swe wpływy na obie strony Atlantyku, samemu żyjąc – dosłownie i w przenośni – na wulkanie! – i którego koniec został spowodowany właśnie przez wulkany, a może nawet superwulkany, które grożą także i naszej cywilizacji, a których erupcje mogłyby się stać końcem naszego świata, jaki znamy.



Ale to już temat z innej ballady.



Jordanów, 2012-05-09