niedziela, 15 lipca 2012

"Dwa Orły" w Kosmosie




Nina Koniewa



Na początku lat 60., prezydent USA John F. Kennedy zwrócił się do Nikity Siergiejewicza Chruszczowa z propozycja wspólnego opracowania programu badań naturalnego satelity Ziemi. Ale radziecki przywódca odrzucił propozycję…



Dwa Orły/Dwa Orła/Two Eagles – taki kryptonim został nadany tajnemu programowi kosmicznemu, który opracowano w latach 90. jednocześnie w USA i Rosji. I nie był to jedyny tego rodzaju projekt, kiedy dwa supermocarstwa pracują razem ręka w rękę.



Światła Bajkonuru



W podboju Kosmosu w USA nie prowadzą prywatne organizacje, ale tajne instytucje wojskowe. Jednakowoż w Ameryce takich organizacji wojskowych, które zajmują się astronautyką nie wskaże nikt. Ale można wskazać na dwie największe: to SAC NORAD czyli Strategic Air Command & North American Aerospace Defense Command – Dowództwo Powietrznych Sił Strategicznych i Dowództwo Obrony Północnoamerykańskiej Przestrzeni Powietrznej i Kosmicznej oraz SMDC czyli Space & Missile Defense Command – Dowództwo Obrony Kosmicznej i Przeciwbalistycznej. Obie te instytucje mają do dyspozycji najnowsze środki techniczne i dlatego są najpilniej strzeżone przed wrogą penetracją. Centrum dowodzenia NORAD znajduje się we wnętrzu góry Mt. Cheyenne, CO i w Vanderberg AFB k./Santa Maria, CA.



Jednakże były ZSRR nie rozproszył swych sił w czasie Zimnej Wojny i Pierestrojki. Światła Bajkonuru świecą jasno i coraz jaśniej. To właśnie dzięki przestarzałym konstrukcjom radzieckim udaje się podtrzymywać funkcjonowanie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej – ISS. Bez względu na wojny i globalny terroryzm, Rosja pomyślnie prowadzi podbój Kosmosu nawet czasami wyprzedzając USA.



A teraz pojawiają się nieoczekiwane detale z przeszłości – okazuje się, że Rosja w swym czasie poważnie pomagała USA w podboju Kosmosu.



LBR na orbicie



Współczesne projekty obu supermocarstw są utrzymywane w najwyższej tajemnicy, ale coś niecoś stało się wiadomym szerszej publiczności. I tak np. okazało się, że w latach 90. Rosja opracowywała supernowoczesne technologie podboju Księżyca, na podstawie których pojawił się rosyjsko-amerykański program Dwa Orły.



Departament Obrony USA przedstawił zatem wstępny plan tego przedsięwzięcia: w celu zasiedlenia Księżyca zaproponowano użycie rosyjskiej rakiety nośnej Proton. Przy jej pomocy planowano wyniesienie na orbitę satelitów, których jedynym przeznaczeniem byłoby skalibrowanie ogromnego działa laserowego, głównego instrumentu projektu Dwa Orły.



W ramach tego projektu proponowano wykonanie dokładnej mapy fotograficznej Srebrnego Globu, pobrać i przewieść na ziemię próbki jego gleby i skał oraz dokładnie zbadać 40 obszarów tego naturalnego satelity Ziemi.



Ale najważniejsze – generałowie chcieli wykonać eksperyment z wykorzystaniem działa laserowego w przestrzeni kosmicznej, bowiem osobnym zadaniem projektu Dwa Orły było sprawdzenie możliwości umieszczenia na Księżycu działa laserowego jako LBR – Laserowej Broni Radiacyjnej.



Zakładano, że ta broń o ogromnej sile rażenia w przypadku jej użycia byłaby w stanie zamienić w proch i pył każdy dowolny kraj na Ziemi i z tego względu taka LBR jest jeszcze gorsza od wszystkich głowic atomowych i wodorowych razem wziętych. Poza tym po takim ataku i ostrzale kraju przy użyciu LBR – nie byłoby możliwości odpowiedzieć na taki atak. Nikt nie będzie w stanie niczego przedsięwziąć, bowiem wszyscy będą momentalnie zniszczeni.



To idealna wojskowo-polityczna sytuacja: przy pomocy takiego super-lasera można manipulować wszystkimi wrogimi państwami i w porę przerywać wszelkie przygotowania do agresji na własne terytorium.



Shopping tour do Rosji



Kompania McDonnell-Douglas Aerospace Co. Ltd. powinna się stać filarem projektu Dwa Orły z amerykańskiej strony. Jednakże – jak twierdzą koła dobrze poinformowane – nie doszło do tego, a projekt Dwa Orły z niewyjaśnionych przyczyn nie został zrealizowany. Ale my wiemy, że zakazane w Rosji oprzyrządowanie zostało wykonane i dostarczone na miejsce przeznaczenia w terminie. Jak głęboką była współpraca pomiędzy Rosją a USA w tym projekcie?



Dochodzenie wskazuje na to, że tajna wymiana technologii szła pełna parą. Głównym punktem tego dochodzenia było naukowo-badawcze centrum położone pod Moskwą, które sprzedało wyniki swych badań Pentagonowi. A wszystko to przeszło jak najzupełniej oficjalnie, za zgodą ówczesnego prezydenta Borysa N. Jelcyna.



W Rosji w tym czasie było wszystko to, czego nie mieli Amerykanie w swych ambitnych planach podboju przestrzeni kosmicznej – np. silniki, które nie potrzebowały paliwa, ale pracują na zasadzie magnetyzmu. I bez takich magnetycznych silników Amerykanie nie byliby w stanie zrealizować swoich kosmicznych projektów obronnych. I nie tylko bez magnetycznych technologii, a także bez reaktorów jądrowych z żaroodpornymi obudowami, które już zostały rozpracowane w Rosji.



No i kto mógłby pomyśleć, że za tymi wszystkimi nowinkami globalne supermocarstwo USA udało się na shopping tour do Rosji – do swego największego i najgorszego wroga?



Katastrofa Estonii – robota specsłużb?



Transport „zakupów” był oczywiście tajny. Wszystkie „towary” wieziono ciężarówkami z Moskwy do portu w Tallinie, Estonia. I tam ładowano je na pokład MF Estonia. A na drugiej stronie Morza Bałtyckiego, w Szwecji, ładunki były przewożone na lotnisko wojskowe, gdzie oczekiwał na nie amerykański samolot transportowy.



Ten mechanizm tzw. „szwedzkiej karuzeli” ujawniła niemiecka dziennikarka Jutta Rabe. Zajmowała się ona zagadkową katastrofą estońskiego rorowca MF Estonia, w nocy 27/28 września 1994 roku, i tym samym wyjaśniła także nieoczekiwanie pewne detale projektu Dwa Orły. Dzięki niej udało się nam nieco przybliżyć do prawdy o niecnych postępkach i  machinacjach byłych zaprzysięgłych wrogów – USA i Rosji.



Dziennikarka odkryła, że w ostatnim rejsie Estonii na pokładzie znajdował się estoński pasażer, który okazał się być właścicielem spółki akcyjnej technologii kosmicznych. To jest co najmniej dziwne, bowiem Estonia nigdy nie uczestniczyła w badaniach nad kosmicznymi hi-tech. Według Rabe, to estońskie przedsiębiorstwo było tylko przykrywką, która przykrywała transport tajnych wojskowych technologii.



Jutta Rabe jest przekonana, że katastrofa MF Estonia jest ściśle związana z tajnym transferem rosyjskich technologii do USA. Przyczyną katastrofy tego promu mógł być wybuch spowodowany przez służby specjalne – przekonuje ona. Pozostali przy życiu pasażerowie promu opowiadali, że wyraźnie słyszeli odgłos wybuchu…



Komu i dlaczego zależało na zatopieniu promu i w jaki sposób jest to powiązane z programem Dwa Orły – to nie jest całkiem jasne. Jednakże wiadomo, że amerykańscy nurkowie wielokrotnie nurkowali do wraku Estonii. Nurkowania się skończyły, kiedy to w grudniu 1994 roku znaleziona została tajemnicza czarna walizeczka, którego ślad potem zaginął.



Czy katastrofa MF Estonia jest związana z operacją Dwa Orły, tego dokładnie nie wiemy. Ale wszystkie fakty i domysły mówią o tym, że USA rzeczywiście chciały osiągnąć militarną przewagę w Kosmosie za pomocą Rosjan.



Komentarz od tłumacza



Dla mnie brzmi to zbyt niewiarygodnie… Trudno bowiem przyjąć, by prezydent Rosji nawet tak rozlazły, zapijaczony, ale w razie potrzeby energiczny jak Borys Jelcyn pozwolił na ujawnienie Amerykanom największych sekretów Rosyjskiej Agencji Kosmicznej czy tym bardziej Kosmicznych Wojsk Federacji Rosyjskiej. Nie wierzę w cuda, chyba że ktoś zrobił to poza plecami Jelcyna – co akurat jest możliwe, bo Rosja po próbie przewrotu Kriuczkowa-Pugo-Jazowa z 19-21 sierpnia 1991 roku, to już nie była ta sama Rosja z czasów Związku Radzieckiego. Panujący tam bałagan i bezhołowie mogło doprowadzić nawet do III Wojny Światowej wskutek byle głupiego, czeskiego błędu.



Alternatywą może być to, że Rosjanie sprzedali Amerykanom taką technologię, bo sami mieli już coś lepszego. Myśl nie jest nowa i od dawna lansuje ją m.in. Mariusz Fryckowski. Zastanówmy się na chwilę: silnik magnetyczny – to jest raczej magnetohydrodynamiczny (MHD) i teorię magnolotu (nie lubię słowa „magnokraft”) teoretycznie opracował prof. dr inż. Jan Pająk na początku lat 70. XX stulecia. Pytanie zatem brzmi – czy prof. Pająk opracował oryginalne rozwiązania tego napędu czy też rozgryzł napęd MHD już zastosowany przez Rosjan? W obu przypadkach możemy tylko podziwiać jego techniczny geniusz, wiedzę i intuicję. Oczywiście w Polsce wyśmiano go jak każdego outsidera, a w ZSRR...? Kto wie, czy tam nie pracowano nad jego wynalazkiem? Tak czy owak, Rosjanie mogli opracować napęd MHD już w latach 60. ubiegłego stulecia i go zastosować w praktyce. Stąd te wszystkie fale UFO nad bazami ICBM opisane przez Roberta Duvala i Roberta Hastingsa!



Sprawa tragedii Estonii ma jeszcze jeden ciekawy aspekt, a mianowicie taki, że władze fińskie ogłosiły akwen, na którym leży wrak na pozycji: 59°23’N – 021°42’E, jako obszar zamknięty dla nurkowania. To daje do myślenia. No i doskonale potwierdza domysły Jutty Rabe. Tragedia ta też ma swe polskie parantele. Jak pamiętamy, w dniu 14 stycznia 1991 roku, na Bałtyku poszedł na dno polski rorowiec MF Jan Heweliusz. Jego tragedia również osłonięta jest mgłą tajemnicy. Jego wrak leży teraz na dnie Zatoki Pomorskiej na pozycji: 54°36’N – 014°13’E. Po tej tragedii długo krążyły różne pogłoski o tym, że na pokładzie polskich „kolejarzy” (i innych rorowców) przewożono różne „trefne” ładunki przeznaczone już to dla Amerykanów, już to dla amerykańskich służb specjalnych (i nie tylko).



Czy było to możliwe? Zasadniczo tak. Jeżeli ładunek szedł na tzw. „Karnecie TIR”, oplombowany pod plandeką czy w chłodni sprawdzało się tylko prawidłowość i nienaruszalność zabezpieczeń: plomb, plandek, lin mocujących czy zamknięć. Ładunek nie otwierany szedł do miejsca przeznaczenia. Chyba że ktoś miał jakieś zastrzeżenia co do ładunku czy prawidłowości zabezpieczeń, wtedy przyczepa czy naczepa była otwierana i ładunek poddawano kontroli. Tak zatem mogło przejechać wszystko – od działek Boforsa aż do radzieckich „mateczek” (żargonowe określenie walizkowych bomb atomowych o mocy od 1 do 100 kt) „zagubionych” przez Armię Radziecką na początku lat 90. ubiegłego wieku. W „Karnecie…” stało np. „maszyny rolnicze”, „drobnica” czy „chemikalia” bez wyszczególnienia jakie i właściwie mogło przejść wszystko. Nawet reaktor jądrowy – byle papiery się zgadzały…  



Na tej samej zasadzie Niemcy z NRD przewozili do ZSRR cholernie „gorące” „popioły” z reaktorów atomowych ze wschodnioniemieckich elektrowni jądrowych, a w drugą stronę pręty paliwowe, a wszystko w sposób niejawny, na pokładach promów pasażersko-samochodowych kursujących z Mukranu do Kłajpedy (dziś Litwa) i z powrotem. I nikt by się o tym nie dowiedział, gdyby nie wpadła na to CIA i nie narobiła wrzasku na cały świat.



Nawiasem mówiąc CIA wykorzystywała terytorium Polski do przewozu swych więźniów do bazy w Guantanamo na Kubie. To jest jeszcze jedna poszlaka mówiąca za hipotezą o amerykańskich konszachtach z m.in. Rosją. Kto wie, czy trefne technologie nie były szmuglowane do baz lotniczych na terytorium Niemiec przez terytorium Polski? To jest więcej, niż możliwe!  



A zatem rzecz jest całkowicie możliwa i „szwedzka karuzela” (termin ten zapożyczyłem z innej sprawy mającej związek z przekazywaniem informacji wywiadowczych z okupowanej Europy via Szwecja do Anglii) mogła się kręcić dość długo – przynajmniej przez trzy – cztery lata.



Czemu urwała się współpraca? Z powodu II Wojny w Zatoce i kampanii afgańskiej po 11 września 2001 roku. Aktualny kryzys w Syrii też nie sprzyja współpracy w Kosmosie. Ale na jak długo? Jak długo obłąkańcze plany kosmicznych wojen i dominacji będą spoczywały na dnie szuflad?



Oczywiście tak długo, aż oba supermocarstwa poczują się zagrożone przez trzecie wyrastające u ich boku – Chiny. Ch.R.L. szybko odrabia zaległości i zaczyna doganiać Amerykanów i Rosjan. Europejska ESA w tym wyścigu wlecze się na szarym końcu, a japońska JAXA ogląda się na NASA…



Problem TA



Ściśle z powyższym wiąże się także problematyka projektu Tarczy Antyrakietowej. Rosjanie obawiają się – i słusznie – elementów TA, która może być użyta przeciwko Rosji. TA ma za zadanie odeprzeć odwetową kontrę w przypadku użycia ICBM przeciwko Rosji i uniemożliwić jej zadanie ciosu odwetowego – vide schemat. Tak już nawiasem, to w obu przypadkach użycia TA Polska znajduje się w strefie radioaktywnego fall-out’u, który powstanie wskutek zestrzeliwania rosyjskich międzykontynentalnych pocisków rakietowych przez przeciwpociski. Three Mile Island, Czarnobyl i Fukushima razem wzięte, to mały pikuś w porównaniu z piekłem, jakie byłoby wtedy w Europie Środkowej, z której pozostałaby jedynie radioaktywna pustynia. To rozumie każdy, kto ma jakieś pojęcie o działaniu BMR oraz systemów ASAT i OPB, natomiast nie dociera to do polityków, którym marzy się Polska pod opiekuńczymi skrzydłami Wuja Sama, a którzy nie przyjmują do wiadomości, że na sojuszu z USA zawsze wychodziliśmy jak Zabłocki na mydle czy Stańczyk na grzybach.                          



Źródło – „Tajny XX wieka” nr 13/2012, ss. 4-5



Przekład z j. rosyjskiego i komentarz –
Robert K. Leśniakiewicz ©