sobota, 28 lipca 2012

Pasaż brązowego karła, czyli kolejny koniec świata…?




Ledwie kończy się lipiec – w którym według niektórych przepowiedni świat miał się skończyć, już nawet nie pamiętam od czego – a już w Sieci pojawiły się następne banialuki na temat kolejnego (którego to z kolei?) końca świata. Otóż na witrynach księgarskich w USA pojawiło się wznowienie książczyny pt. „The Age of Cataclysm” – profetyczne opracowanie z 1974 roku, autorstwa znanych Czytelnikowi autorów: Alfreda Lambremonta Webre’a, J. D. i Philippa Lissów – wedle których zginiemy wskutek bliskiego przejścia koło Ziemi tzw. brązowego karła – nieodpalonej gwiazdy, co mam mieć miejsce w 2013 roku. Dzieło to kosztuje 171,80 USD – czyli całkiem słono. No, ale za sensacje trzeba płacić. A im bardziej absurdalne tym więcej!

Wydawca zachwala ją jako “klasyczną, profetyczną i historyczną pracę, jedną z książek, w których zintegrowano nauki o Ziemi (geologia, sejsmologia) z parapsychologią w celu oceny nadchodzących zmian na Ziemi, a które to zmiany przewidywał parapsycholog i uzdrowiciel Edgar Cayce (1877-1945).
Przepowiednie w „Age…” dotyczą jego readings mówiących o latach 2012-2013, a w szczególności roku 2013, kiedy to ma dojść do bliskiego przelotu brązowego karła towarzyszącego Słońcu, którego peryhelium znajdować się ma w pobliżu naszej dziennej gwiazdy. Ten brązowy karzeł towarzyszący naszemu Słońcu jest znany historycznie jako „Zaginiona Gwiazda Czasu i Mitów”, „Nibiru” czy „Planeta X”.

W „Age…” analizuje się przepowiednie Edgara Cayce’a pod kątem tego:
1.      Co się stanie w czasie destrukcyjnego przelotu brązowego karła przez Układ Słoneczny w roku 2013;
2.    Co się stanie z nami w przypadku impaktu brązowego karła w świetle nauk o Ziemi;
3.     Dokumentuje zniszczenia i dewastację, która może się zdarzyć w najgorszym scenariuszu tego przejścia.
W Epilogu ukazana jest wizja nowego Tysiąclecia, w którym Ludzkość po oczyszczającym kataklizmie dozna transformacji dla nowej, pozytywnej Przyszłości, a które to proroctwo wciąż pozostaje w mocy pomimo 37 lat, które upłynęły od czasu pierwszego wydania tej książki.

---oooOooo---

To się nazywa robienie biznesu na ludzkiej naiwności i głupocie. Nie wiem, czy ludzie naprawdę są tak naiwni, by dać prawie 180 dolców za książkę z proroctwami + koszty przesyłki, które nie wiadomo, czy się sprawdziły i czy się kiedykolwiek sprawdzą.
Nie będę się wdawał w polemiki ze stronnikami Caycego, bo wystarczy sama astronomia. Na temat Planety X, Nibiru czy jak tam zwą jeszcze tego brązowego karła czy planetarnego olbrzyma wypisano morze atramentu i problem z nim polega na tym, że… - jeszcze go nikt nie znalazł do dnia dzisiejszego!

Porównanie wielkości Ziemi, Jowisza, brązowego karła, gwiazdy o niskiej masie (np. Proxima, Gliese 229B) i Słońca

A powinien, zakładając, że takowy jest towarzyszem Słońca!
Brązowy karzeł - według Wikipedii - to obiekt gwiazdopodobny o masie zbyt małej (poniżej 8% masy Słońca – 80 mas Jowisza), by mogły zachodzić w nim reakcje przemiany wodoru w hel, które są głównym źródłem energii gwiazd ciągu głównego. Od gazowych planet odróżnia je to, że są zdolne do syntezy deuteru przynajmniej na początku istnienia i często występują samotnie w przestrzeni. Określa się je czasem (potocznie) mianem niewypałów, nieudanych gwiazd bądź superplanet.
Pierwszego brązowego karła, Gliese 229B, zidentyfikowano w 1995 roku.
Szacuje się, że w naszej Galaktyce istnieje dwukrotnie więcej brązowych karłów niż zwykłych gwiazd, ale ich łącza masa stanowi do 15% masy Galaktyki.

Mechanizm powstawania brązowych karłów nie jest jeszcze całkowicie znany. Uważa się, że brązowe karły powstają podobnie jak gwiazdy czyli w wyniku kolapsu obłoku molekularnego ale biorąc pod uwagę stosunkowo niewielką masę brązowych karłów w porównaniu z „pełnymi” gwiazdami jest mało prawdopodobne aby obłok molekularny o masie brązowego karła mógł scalić się w taki sam sposób jak większe obłoki z których powstają gwiazdy i całe układy planetarne. Prawdopodobne jest, że powstają one w większych obłokach molekularnych obracających się z dużą prędkością w których w pewnym momencie w przestrzeń kosmiczną zostaje wyrzucona część sformowanego już obłoku z którego w późniejszym czasie powstaje brązowy karzeł. Możliwe jest, że z jednego obłoku molekularnego może być wyrzuconych więcej niż jeden późniejszy brązowy karzeł, co może tłumaczyć dużą ilość brązowych karłów we Wszechświecie.
Najczęściej stosowanym kryterium pozwalającym odróżnić brązowe karły od niezbyt masywnych gwiazd jest obecność litu, który występuje w gwiazdach jedynie przez krótki okres, na początku ich ewolucji. Zaraz po zapoczątkowaniu reakcji termojądrowych gwiazdy szybko tracą swój zapas tego pierwiastka poprzez reakcję 7Li z jądrem wodoru (protonem), której produktem są dwie cząstki 4He. Temperatura niezbędna do zajścia tej przemiany jest niewiele niższa od temperatury potrzebnej do przemiany wodoru w hel. Ruchy konwekcyjne wewnątrz gwiazdy sprawiają, że zużyty zostaje cały lit. W brązowych karłach pierwiastek ten zazwyczaj występuje (choć obiekty o masie większej od 0,06 masy Słońca „spalają” lit), tworząc w widmie łatwe do zaobserwowania linie, których nie ma w widmie gwiazdy.

Brązowy karzeł - wizja artysty

Inną charakterystyczną cechą brązowych karłów jest silniejsze promieniowanie w podczerwieni niż w innych długościach fal.
Początkowo źródłem energii brązowego karła o masie nie mniejszej niż 1,3% masy Słońca są reakcje jądrowe z udziałem deuteru (D + p → ³He), albo litu (jeśli masa > 6% MS), niewymagające tak wysokich temperatur jak pełny cykl protonowy. Po ich ustaniu karzeł wydziela zgromadzone ciepło – jego jądro ogrzewa się wcześniej nawet do kilku milionów kelwinów. Emituje głównie promieniowanie podczerwone oraz w wąskim zakresie światło widzialne, nadające mu brązowawą barwę. Z czasem brązowy karzeł stygnie, tym wolniej im większą ma masę, przeistaczając się w czarnego karła.

Co z tego wynika? Ano wynika to, że gdyby w Układzie Słonecznym był brązowy karzeł, to zostałby od dawna wykryty przez teleskopy i sensory satelitów pracujące na podczerwieni. Tymczasem najbliższy brązowy karzeł Wise 1828+2650 znajduje się w konstelacji Lutni w odległości 9 ly, drugi to Epsilon Indii Ba i Bb znajduje się w odległości 11,8 ly.

Jak nie brązowy karzeł, to brązowy podkarzeł. Encyklopedyczna definicja takiego obiektu kosmicznego brzmi:
Brązowy podkarzeł (ang. "sub-brown dwarf") – obiekt astronomiczny o masie mniejszej niż minimalna masa brązowego karła (około 13 mas Jowisza), który utworzył się w wyniku zagęszczenia obłoku pyłowo-gazowego, czyli jak gwiazda, a nie jak planeta. W odróżnieniu od brązowych karłów, podkarły nie mają wystarczającej masy, aby doszło w nich do fuzji deuteru. Jako że astronomowie najczęściej obserwują obiekty już ukształtowane, różnica pomiędzy brązowym podkarłem a planetą nie jest według tej definicji oczywista.

Według innej definicji, brązowy podkarzeł to ciało niebieskie o masie planety, ale nie obiegające żadnej gwiazdy. Taki obiekt nazywa się także "samotną" lub "swobodną planetą" (ang. "free-floating planet"), albo "planetą dziką" (ang. "rogue planet").
Kolejne odkrycia interesujących obiektów astronomicznych zmuszają naukowców do uściślenia stosowanej terminologii. Definicja planety z 2006 roku dotyczy jedynie Układu Słonecznego, więc nie rozwiązuje problemu rozgraniczenia planet-olbrzymów i brązowych karłów. Uczeni dzielą się zasadniczo na dwa obozy: tych, którzy opierają definicję na sposobie powstania ciała niebieskiego i tych, którzy uznają za kryterium podziału jego fizyczne właściwości.
Inną kwestią jest nazewnictwo satelitów. Jeżeli ciało, które nie okrąża żadnej gwiazdy, nazwiemy brązowym podkarłem, to obiekty które je okrążają będą planetami. Jeśli jednak nazwiemy je planetą, to obiekty na jego orbicie nazwać trzeba będzie księżycami. Choć oczywiście fizycznie w układzie nic się nie zmieni.

Obserwacje przeprowadzone w podczerwieni przez Kosmiczny Teleskop Spitzera ujawniły istnienie wielu słabo świecących obiektów, związanych z gromadami gwiazd, szczególnie w obszarach ich formowania. Wiele z nich zostało później zaliczonych do brązowych karłów, tylko nieliczne okazały się mieć dostatecznie niskie masy, by być podkarłami. Encyklopedia pozasłonecznych układów planetarnych obecnie stwierdza istnienie 13 potencjalnych obiektów tego typu. (Wikipedia)

Wędrująca planeta - wizja artysty

I jeszcze jedna informacja o samotnych planetach:
Samotna planeta (swobodna planeta) – obiekt o masie planetarnej, który został wyrzucony z układu planetarnego, w którym powstał i nie jest związany grawitacyjnie z żadną gwiazdą, brązowym karłem, czy podobnym obiektem. Istnieje hipoteza, że istnieją także samotne obiekty o masie planetarnej, które nie pochodzą z systemów planetarnych, powstały zaś samodzielnie poprzez zagęszczanie obłoku materii międzygwiezdnej, podobnie jak gwiazdy. Międzynarodowa Unia Astronomiczna zaproponowała dla nich nazwę brązowy podkarzeł.

Pierwsze doniesienia o istnieniu takich ciał pojawiły się w 2000 roku, jednak odkrycia, a także planetarna natura tych ciał budziła wątpliwości. Istnienie samotnych planet było przedmiotem kontrowersji w środowisku naukowym do roku 2011, kiedy znalezienie dziesięciu obiektów tego typu ogłosił zespół astronomów z japońsko-nowozelandzkiej grupy MOA (Microlensing Observations in Astrophysics) oraz współpracujących z nimi polskich naukowców z projektu wielkoskalowego przeglądu nieba OGLE (Optical Gravitational Lensing Experiment). Planety zostały znalezione dzięki zjawisku mikrosoczewkowania grawitacyjnego, gdzie za tło przyjęto centrum Galaktyki. Dotychczasowe obserwacje sugerują, że powstające układy planetarne są niestabilne i zjawisko wyrzucania z nich planet może być powszechne, zaś liczba planet swobodnych okrążających jądro galaktyki przekracza liczbę gwiazd, według niektórych szacunków w naszej Galaktyce może być nawet 100 tysięcy razy więcej samotnych planet niż gwiazd. Encyklopedia pozasłonecznych układów planetarnych wymienia obecnie (stan na 14 marca 2012) 13 potencjalnych samotnych planet.

Współczesna technologia nie pozwala na bezpośrednią obserwację warunków, jakie mogą panować na samotnych planetach. Dotychczasowa wiedza na ten temat jest wynikiem spekulacji naukowych oraz symulacji. Podstawowym zagadnieniem jest próba określenia temperatury panującej na powierzchni samotnych planet. Przypuszcza się, że brak macierzystej gwiazdy nie musi mieć drastycznych skutków — gdyby Jowisz znalazł się poza naszym Układem Słonecznym, temperatura górnych warstw jego atmosfery obniżyłaby się o zaledwie 15 kelwinów. Jeśli planeta posiada wodorową atmosferę, będzie potrafiła zatrzymać wystarczająco dużo ciepła, by na jej powierzchni mogła istnieć woda w stanie ciekłym. Samotne planety typu ziemskiego mogą przez długi czas pozostawać aktywne geologicznie, co pozwoliłoby na utrzymanie ochronnej magnetosfery oraz występowanie zjawisk wulkanicznych. (Wikipedia)

Wykazy tych planet znajdują się na stronie - http://en.wikipedia.org/wiki/List_of_unconfirmed_extrasolar_planets. A zatem brązowe karły i podkarły nam nie zagrażają. Już prędzej czarne karły klasy widmowej TT – czyli gwiazdy wypalone do cna, ale…

Czarny karzeł to hipotetyczna gwiazda zdegenerowana powstająca, kiedy biały karzeł wypala się już całkowicie i nie może emitować światła.
Według obecnie akceptowanych teorii, gwiazda z czerwonego olbrzyma ewoluuje do stadium białego karła. Ten z kolei traci w ciągu miliardów lat energię przez emisję światła. Tym samym obniża swoją temperaturę i blask, gdyż nie wytwarza już nowej energii przez reakcje jądrowe. W końcu biały karzeł staje się tak zimny, że jego temperatura wyrównuje się z temperaturą otoczenia i gwiazda przestaje świecić, stając się w ten sposób czarnym karłem.
Ponieważ czas ostudzenia się białego karła do stanu czarnego karła szacowany jest jako dłuższy niż obecny wiek wszechświata, forma ta prawdopodobnie jeszcze nie istnieje. Nawet gdyby czarne karły istniały, byłyby bardzo trudne do wykrycia, ponieważ z założenia emitują bardzo mało promieniowania. Być może dałoby się je wykryć na skutek zaobserwowania ich oddziaływania grawitacyjnego. (Wikipedia)

Czy takie oddziaływanie obserwuje się w granicach Układu Słonecznego? Nie, nie zaobserwowano, aczkolwiek taki pasaż mógł mieć miejsce na jego peryferiach. Jego ślady widzimy do dziś dnia: pierścienie Jowisza, Saturna, Uranu – ten ostatni toczy się po swej wokółsłonecznej orbicie jak beczka, bowiem jego biegun znajduje się niemal w punkcie przysłonecznym a drugi w odsłonecznym! Kolejnym śladem jest zwichrowana orbita Plutona, która wskazuje na to, że był on kiedyś księżycem Neptuna… A skoro tak było, to oznacza, że albo teoria jest fałszywa, albo wiek Wszechświata jest jeszcze większy, niż to szacujemy.

A zatem w przeciwieństwie do asteroidów i komet, które mogą nas zaatakować znienacka – bo niektóre z nich są tak ciemne, że można je zaobserwować tylko w zakresie IR, te obiekty są wystarczająco duże i świecące w zakresie IR, by je zaobserwować już z oddali. Nie dotyczy to czarnych karłów, których temperatura równa się temperaturze otaczającej ich próżni, czyli kilka kelwinów.

No, ale to wielbicieli badziewnych sensacji już nie obchodzi. Oni święcie wierzą w to, co powie im jakiś natchniony prorok, którego przepowiednie jakoś wciąż się nie sprawdzają, podobnie jak przepowiednie Nostradamusa. Na tym polega jeden z paradoksów ludzkiej psychiki. Bowiem bardzo lubimy się bać siedząc w ciepłym domu, w domowych kapciach przed kominkiem. Stąd taka popularność horrorów i thrillerów – szczególnie takich w wymiarze kosmicznym…