niedziela, 14 października 2012

Podróż uczona na Hel (14)




29.IX – Lisek i koźlarze

Noc przeszła spokojnie i wiatr się nieco uspokoił. O godzinie 06:15 było +13,4˚C, na niebie widoczne tylko wysokie Cirrusy i smugi kondensacyjne po samolotach. Ania donosi mi z domu, że tam też pogoda jest w miarę dobra i że dzień zapowiada się słonecznie.

O godzinie 06:35 śledzę przelatujące samoloty – a nuż znów pojawi się to dziwne „coś”, co leciało parę dni temu. Niestety – w polu widzenia nam trzy maszyny, ale one lecą na dużej wysokości, tak powyżej 10.000 m, i ciągną za sobą normalne smugi skondensowanej pary. A zatem upewniam się co do tego, że to „coś” NIE MOGŁO BYĆ SAMOLOTEM – a więc to było właśnie UFO dokładnie wypełniające definicję tego zjawiska.

O ósmej rano mała sensacja. Do ogrodzonego perymetru wszedł nieduży lis czy piesek-lisek. Przegoniliśmy go, bo mógł być wściekły – wcale nas się nie bał i przegoniliśmy go krzykami i pohukiwaniem. Potem znów obserwowałem klucze ptaków lecących na południe. Jesień się zbliża wielkimi krokami i jak rudy lis pomyka…

Pogoda była wspaniała, bo temperatura podskoczyła do +19˚C, ale gdzieś około 17:00 znad kontynentu zaczęły się ciągnąć do nas ciężkie chmury, ale na szczęście nie padało. Dzisiaj przez Fokarium przeszło około 500 osób. Wszystko zależy od pogody – będzie ładnie – będą tłumy. Jutro może być brzydko.



Nasze foki chowają się dobrze – dzisiaj dwa słodziaki: Bubas z Fokiem wyleźli na plażę i wylegiwali się do słońca, co stanowiło nie lada atrakcję dla publiczności. Wszyscy się na nich gapili i fotografowali na wyścigi. My też. Aha, dzisiaj na karmieniu zostałem wycałowany przez Undę Marinę i Anię. Ta ostatnia dała mi dwa razy buzi!

Obserwuję ruch na Zatoce Puckiej i na farwaterach do Gdańska i Gdyni. Jest minorowo. A przecież za tej tzw. „komuny” co chwilę coś wchodziło i wychodziło z portów! No, ale to było w czasach, o których teraz wolno mówić tylko z lekceważeniem i pogardą jako o „szarych” i „siermiężnych” – cokolwiek to oznacza. Rzecz w tym, że coraz więcej ludzi wzdycha do tej „szarości” i „siermięgi” z tzw. „poprzedniej epoki” – w której jednak żyło się im lżej. Istniejący burdel chwalą tylko absolwenci różnych „hogwartów”, którzy skończyli studia o najniższym poziomie (o ile to, co oni robią można w ogóle nazwać studiami!), ale za to mają zdrowo poprzewracane w łepetynach – idealnie pasują do koalicji PO-PSL: pusto we łbie aż gwiżdże, ale za to mniemanie o sobie jakie! Wprost niebotyczne! No i takimi pustogłowami obsadza się stanowiska w tym państwie. Nie dziwota, że mamy taki bałagan jaki mamy i krajem rządzą albo złodzieje pragnący jak najszybciej się nachapać albo religijni pomyleńcy dla których i religia i Polska stanowią tylko wygodny parawan dla swoich własnych interesów. Normalni, uczciwi ludzie albo wyjechali, albo – jak ja – odcięli się od wszystkiego i też wyemigrowali. Wewnętrznie.   

Pan Bednarz powiadomił mnie, że wciąż nie ma za bardzo grzybów w górnych lasach, a jedynie w brzezinach. No i owszem – tam nałapał ze swym znajomym mnóstwo koźlarzy… I tylko, bo reszta grzybów była reprezentowana śladowo. Paskudna susza dała się ostro we znaki i jak nie popada, to będzie naprawdę bieda! 

A pogoda zwariowała – albo wieje chłodem, albo zwrotnikowym powietrzem. To tylko potwierdza moją tezę, że atmosfera wskutek globalnego ocieplenia zachowuje się jak zupa w podgrzewanym garnku – nieobliczalnie. Ale co to kogo obchodzi w kraju „hogwartowskich” urzędasów i specjalistów z bożej łaski i od siedmiu boleści? Dla nich liczy się tylko i wyłącznie kasa i możliwość jej zdobycia, byle szybko, po trupach i nie licząc się z nikim. No i przy każdej okazji szermując panem Bogiem i pokazując, jacy to oni są religijni i bogobojni. A prawda jest taka, że religię i Boga mają głęboko sami-wiecie-gdzie i ich prawdziwy bóg nazywa się Mamona. Dla niego i z jego imieniem na ustach popełnią każdy grzech, każdy występek, każdą zbrodnię i każde łajdactwo, co widzimy na co dzień. I takich ponownie wybieramy w kolejnych wyborach… Młodzi ludzie to widzą i dlatego uciekają z tej czarnej dziury Katolandu, która nie daje im żadnej perspektywy. Dlatego też to co tutaj, na Helu, się robi daje nadzieję na to, że jeszcze coś w tym kraju oczadziałych umysłów i pustych głów funkcjonuje w miarę normalnie i odnosi sukcesy! Komuś się chce pochylić nad Naturą i ratować to, co się da przed zbójczą naturą niektórych ludzi.