niedziela, 25 listopada 2012

Jeszcze o pwdre ser w Polsce (1)

Pwdre ser sfotografowane w Oravicach, Słowacja

Pwdre ser z Zubrzycy Górnej



Ta Rzecz bożków, zielona, lepka ikra z gwiazd obudziła się, by znów domagać się swoich praw. Gwiazdy znalazły się we właściwej pozycji i czego nie dokonał kult, ani szczegółowo wytyczony program, tego dokonała przypadkowo gromada nieświadomych marynarzy.

Howard Ph. Lovecraft - „Zew Cthulhu”


 PWDRE SER: CUCHNĄCE „WIZYTÓWKI” KOSMITÓW!?


To, o czym będzie mowa, nie jest aż tak groźne, jak straszliwy i przedwieczny Cthulhu, o którym pisał jeden z nestorów weird tales - autor powyższego motto Howard Phillips Lovecraft. Chodzi o spadki na Ziemię dziwnej, galaretowatej substancji, którą zazwyczaj kojarzy się z spadkiem meteorytów, zaś ufolodzy kojarzą ja z obecnością Nieznanych Obiektów Latających - UFO. Łącznikiem jest tu jeden fakt - obie te Rzeczy przybyły spoza naszej planety...

William Corliss w swej książce „Handbook of Unusual Natural Phenomena” (Nowy Jork - Londyn, 1983) - w której poświęca cały rozdział galarecie z gwiazd, w językach: gaelickim i walijskim zwaną pwdre ser - zgnilizna z gwiazd - co jest najbardziej nadającym się do druku tłumaczeniem na polski.

 Ten fenomen «gwiezdnych odchodów» jest znany tak długo, jak historia pisana - pisze on. Fenomen ten jest łączony zazwyczaj ze spadkiem meteorytów żelaznych i kamiennych - tak, jakby owa galareta towarzyszyła im w ich locie przez atmosferę Ziemi. Aktualnie istnieje cały szereg relacji mówiących o tym, że ludzie widzieli żelatynowate puce spadające z nieba, które świeciły w ciemnościach fosforycznym blaskiem. Ich spadkowi towarzyszyły różne dziwne zjawiska świetlne. Na dodatek szereg legend i podań folklorystycznych potwierdza realność istnienia tego zjawiska. Nie jest to takie oczywiste, że ta galareta, która spada na nasze łąki, pochodzi z Kosmosu - jednakże w przeciwnym razie musimy wskazać ziemskie źródło tego fenomenu.

Uczeni, którzy próbują wyjaśnić zjawisko «pwdre ser», oczywiście optują za ziemskim jego pochodzeniem - i wyjaśniają to jako produkt roślinnej lub zwierzęcej przemiany materii, bądź materii w połowie przetrawionej przez zwierzęta. To wyjaśniałoby paskudny zapach i ogólne symptomy rozkładu materii «pwdre ser». Ale skoro z nieba mogą spadać zaśmierdziałe ryby, to dlaczego nie mogą spadać ekskrementy? Czemu nie? - ale w takim razie dlaczego «pwdre ser» błyskawicznie paruje w powietrze, tym samym likwidując wszelkie ślady swego istnienia???... - a to już nie jest zjawiskiem naturalnym. Nie mówiąc już o tym, że produkty zwierzęcej przemiany materii nie są aż tak lotne i efemeryczne...

Oczywiście z nieba spadają różne rzeczy. Takie kawały lodu, o których już pisałem w moich wcześniejszych artykułach są spotykane dość często. Słynny Charles Fort w swych książkach: „Księga rzeczy wyklętych” (Łódź, 1993), i „Nowe lądy” (Łódź, 1993) wymienia długą listę takich lodowych bombardowań w samym tylko XIX stuleciu i na początkach XX wieku. Lista ta jest tak interesująca, że pozwolę sobie ją przytoczyć w całości:

TABELA BOMBARDOWAŃ LODOWYCH W XIX I NA POCZĄTKU XX WIEKU

Data
Miejsce incydentu
Co spadło?
1802.V.
Węgry (H)
Bryła lodu o długości 90 cm.
1811.05.12.
hr. Derbyshire (GB)
Kawałki lodu o 30 cm obwodzie.
1811.06.12.
Birningham (GB)
Lodowe sześciany o krawędzi 15 cm.
1828
Candeish (IND)
Bryła lodu o masie 1.000 kg.
1829.06.15.
Cazorta (SP)
Bryły lodu o masie ok. 2 kg.
1839.06.18.
Bruksela (B)
Kawałki lodu przy nastaniu całkowitej ciemności w jasny dzień.
1844.X.
Cette (F)
Bryła lodu o masie ok. 5 kg.
1849.08.14.
Ord (GB)
Blok lodu o obwodzie 120 cm.
1851.05.22.
Bangalore (IND)
Lodowe kule wielkości dyni.
1851.08.13.
st. New Hampshire (USA)
Bryły lodu o masie 1,5 kg.
1853.VII.
Rouen (F)
Lodowe tafle.
1854.12.11.
Poorhundur (IND)
Wielokilogramowe płyty lodowe.
1857.08.04.
Tunis (TN)
Bryły lodu o masie 10 kg.
1860.04.07.
Wasdale (USA)
Bryły lodu o masie 100 kg.
1877.05.03.
st. Teksas (USA)
Bryły lodu wielkości głowy ludzkiej.
1877.06.24.
st. Kolorado (USA)
Bryły lodu wielkości piłki futbolowej.
1881.VI.
st. Iowa (USA)
“Cegła lodowa” o obwodzie 0,5 m.
1882.06.16.
Dubuque (USA)
Lodowe tafle z zainkludowanymi w nich żabami.
1882.VIII.
Salina (USA)
Bryła lodu o masie 35 kg.
1883.12.06.
Chicago (USA)
Bryły lodu o masie 1 kg.
1888.V.
Indie (IND)
Bryły lodu o masie 1 kg.
1889.04.02.
Aitkin (USA)
Kawałki lodu wraz z zapadnięciem całkowitych ciemności w biały dzień.
1889.06.11.
Oswego (USA)
Lodowe sople o masie do 1 kg.
1893.12.06.
st. Teksas (USA)
Bryła lodu o masie 2 kg.
1897.08.10.
Manssas (USA)
Lodowe tafle.
1901.08.08.
St. Lawrence River (USA/CND)
Lodowe sople o dużej masie.
1908.07.02.
Braemar (USA)
Bloki lodowe z jasnego nieba.


Ciekawa tabela - nieprawdaż? Szczególnie interesująca jest w niej ostatnia pozycja - spadek bloków lodowych z jasnego nieba w trzy dni po spadku Meteorytu Tunguskiego!!! Czyż to nie dziwny przypadek!? Od razu rodzi się paskudne podejrzenie, że te dwa wydarzenia się ze sobą łączą... Może jestem przewrażliwiony, ale nie podoba mi się ustawienie planet, planetoid i komety P/Halley na przełomie czerwca i lipca 1908 roku. Proszę spojrzeć na rysunek - na 16 rozpatrywanych ciał niebieskich aż dziewięć + planetoida 3 Juno skupiło się na obszarze gwiazdozbioru Bliźniąt, Byka i Raka, a mimo to Tunguskie Ciało Kosmiczne trafiło właśnie w Ziemię, choć miało tyle innych celów na swej trajektorii!!!

Ale powróćmy do pwdre ser. Oficjalna nauka twierdzi, że ów fenomen nie istnieje, aliści literatura naukowa przytacza kilkanaście wiarygodnych raportów o tym zjawisku! Puce dziwnej, cuchnącej galarety znajdowano m.in. na terenach Pembrokeshire, Westmoreland, Lake District, Szkocji i innych częściach Wielkiej Brytanii.

Jednym z najciekawszych przypadków znalezienia pwdre ser jest bez wątpienia przypadek z Ingleborough, który miał miejsce w lecie 1908 roku. Znalazca tej dziwnie wyglądającej substancji zabrał trochę jej do butelki z odbitą szyjką i przekazał do analizy swemu uniwersyteckiemu koledze, który zanalizował próbkę. Wynik analizy był interesujący - była to, bowiem ogromna kolonia świecących bakterii. I znów wychodzi związek pomiędzy „gwiezdną galaretą”, a meteorytem - być może nawet Bolidem Tunguskim...

Dziwne zjawiska obserwuje się także w Niemczech, gdzie 8 października 1844 roku w okolicach Koblencji spada meteoryt, a wraz z nim żelatynowa masa w szarym kolorze. Badanie wykazało, że była to masa nieorganiczna.

Pwdre ser spada także w Ameryce, w okolicach Allegheny (Pennsylwania, USA), gdzie podobne zjawisko zaobserwowano w dniu 9 grudnia 1909 roku.

Jednym z najbardziej spektakularnych objawień się pwdre ser było to z dnia 16 maja 1808 roku. Tego dnia, około godziny 16:00 w miejscowości Skänninge w Östergotland doszło do literalnego bombardowania terenu miasteczka galaretą z Kosmosu - a przynajmniej z powietrza, w biały dzień - vide rysunek z artykułu znanego szwedzkiego ufologa Clasa Svahna pt. „Pwdre ser - stjärnornas damm“[1]. Dodaje on tam także, że kawałki dziwnie wyglądającej galarety znajdowano także w czasie „szwedzkiego rakietowego lata 1946 roku” w Szwecji i Finlandii.[2] Ostrzał galaretą trwał niemal do 18:00 i urwał się tak gwałtownie, jak się zaczął... W tym czasie jednak, niebo przybrało kolor czerwonawy, zaś Słońce czerwony, i wyraźnie ściemniało. Po tym wszystkim kolory nieba i Słońca wróciły do normy...

A u nas? Polska nie jest wyjątkiem i też odnotowano u nas przypadki pojawienia się pwdre ser. Bronisław Rzepecki & Krzysztof Piechota opisują w swej pracy „UFO nad Polską” (Białystok 1996) pewien incydent z czasów I wojny światowej:
... pewne okoliczności wskazują na miesiące letnie 1914 roku. W okolicy Blachowni k./Częstochowy grupa wiejskich chłopców bawiła się wieczorem w berka - piszą oni - Nagle nad pobliskim lasem ukazała się purpurowa łuna, która w chwile później przybrała ostry, niebieskawy odcień. Wkrótce zza wierzchołków drzew wyleciał z cichym, ale wyraźnym świstem, okrągły, nieokreślonej wielkości, ale jaskrawo świecący obiekt. [...] Chłopcy pobiegli na miejsce upadku meteorytu i znaleźli tam nieforemną grudę nieznanej substancji, wielkości dwóch męskich pięści. Była to galaretowata masa, lepka w dotyku, świecąca zielonym, fosforyzującym światłem i nie posiadająca żadnego zapachu. Z upływem czasu zmniejszała swą objętość i w ciągu godziny znikła zupełnie. [A. Trepka -  „Latające spodki nad Polską?” - „Wieczór Wybrzeża”, styczeń-luty 1959]. Czyżby była to substancja z rodzaju tzw. «anielskich włosów», o jakich mówi się czasami w kontekście obserwacji NOL-i?

Takich fenomenów mamy więcej.

Ja zetknąłem się po raz pierwszy z tym zjawiskiem  w sierpniu 1973 roku, w czasie odbywania praktyki wakacyjnej w Leśnictwie Jaźwin k./Kolonowskich w województwie opolskim, na terenie Borów Stobrawskich. Było to pogodne lato, przez trzy tygodnie praktyki nie było ani jednego dnia pochmurnego. Przepiękny polski sierpień, jak z wierszy i poematów Mistrza Ildefonsa...

Do moich obowiązków należała codzienna kontrola trzech wyznaczonych przez leśniczego drzew, na których miałem każdego ranka wypatrywać imagines[3] brudnicy mniszki, której gradacji spodziewało się tamtejsze Nadleśnictwo w Kolonowskich. Przez kilka dni nie znalazłem ani jednego dorosłego owada i w młodzieńczej naiwności sądziłem, że ten dopust Boży nas ominie. Niestety, gdzieś koło 15 sierpnia znalazłem jednego owada na pniu drzewa kontrolnego przy drodze zwanej „Telefoniczna” - bowiem tam był przeciągnięty kabel telefoniczny łączący wieś Kadłub z Kolonowskimi. Wracając do leśniczówki, mijałem po lewej stronie szeroką polanę, na której posadzono młode świerczki i sosenki. I wtedy poczułem dziwny, jakby „chemiczny” zapach. Ostry i mdlący. Zaintrygowało mnie to i wtedy zwróciłem uwagę na porozrzucane tu i ówdzie kawałki czarniawo-oliwkowej galarety, która powoli topiła się i nikła w promieniach niskiego słońca - była godzina 6:20 rano. po jakimś czasie pozostały z tego tylko szarawe ślady, które spłukała rosa z osadzającej się mgły...

Potem o tym zapomniałem, bo były ważniejsze rzeczy do zrobienia. Wytłumaczyłem sobie to tym, że natknąłem się na jakiś rozlany środek chemiczny służący do walki z owadami czy grzybami - w pobliskiej szkółce leśnej - którą pieliłem w ramach praktyki trwała akcja oprysków przeciw grzybom i używano - o ile pamiętam - „Cynkotoxu”. Ta galareta wydawała silną, ostrą woń, jak niektóre preparaty siarki czy fosforu, a nie związków znanych mi z chemii organicznej. Dziś myślę, że to może jednak był pwdre ser... - aczkolwiek nie widziałem w okolicy żadnego NOL-a czy choćby EBE, za to spadających gwiazd było wtedy do bólu i jasnego groma, a wspaniała wyżowa pogoda zachęcała do obserwacji nieba. Inna rzecz, że w tych masywach leśnych, mokradłach i matecznikach mogła ukryć się cała flotylla latających spodków i ze dwie dywizje Ufitów, i nikt nawet o tym by nie wiedział...

Drugie spotkanie z tym zjawiskiem zaliczyłem w czerwcu 2001 roku, kiedy to losy zetknęły mnie z mieszkańcem Orawy - mgr Romanem C., od którego dostałem dwa zdjęcia przedstawiające kawałki galarety, które znaleziono w październiku 1996 roku na jednym z mostków, na potoku przepływającego przez Zubrzycę Górną na Orawie. Galareta ta nie rozkładała się na powietrzu. Po prostu leżała sobie przez cztery miesiące, aż spłukały ją wiosenne wody z roztopów. Próba analizy chemicznej wykazała tylko tyle, że był to jakiś skomplikowany konglomerat związków nieorganicznych. I tutaj ciekawa rzecz - ta galareta została wchłonięta w miejscach, gdzie rosły rośliny, zaś tam, gdzie leżała na martwym drewnie lub kamieniach - pozostawała bez zmian... Pan C. stwierdził, że nie było tam żadnej obserwacji UFO, ale czy nie znaczy to, że UFO nie mogło tam wylądować? Moja żona i siostra stwierdziły unisono i absolutnie niezależnie od siebie, że mamy tu do czynienia z niczym innym, jak... odchodami Obcych. A dlaczego nie?

Przecież jeżeli Kosmici są istotami żywymi, to ich procesy życiowe muszą opierać się na przemianie materii - a wszak Kosmici «potworaki», którzy napastowali Jana Wolskiego w dniu 10 maja 1978 roku, jedli jakieś przeźroczyste sople, miękko łamiące się jak ciasto - czyż nie? - mówi mgr Wiktoria Leśniakiewicz - a skoro jedzą, to z pewnością muszą także wydalać resztki nie strawionego pokarmu, produktów przemiany materii, itd. itp. - co może mieć właśnie postać bezbarwnego bądź barwnego, śmierdzącego żelu. To może być właśnie ów «pwdre ser»... Wydaje mi się, że ta hipoteza ma sens, bo skoro Obcy jedzą, to trudno sobie wyobrazić, że jedli pokarm, który w stu procentach zamieniał się w Ich tkankach w energię, a zatem Obcy   m u s i e l i   pozostawiać po sobie jakieś „wizytówki”... Rzecz jednak w tym, że ten żel z Zubrzycy Górnej nie śmierdział.

Inny typ pwdre ser spadł w Australii, do ogródka naszego wspólnego znajomego z „Nieznanego Świata” - Pana Piotra Listkiewicza, który w jednym z listów opisał mi to, jako rzecz podobną do mózgu. Ów „mózg” wydzielał paskudną woń i bał się jej pies Piotra, który omijał tą rzecz dwumilowym kołem... Po dwóch tygodniach „mózg” rozłożył się, ale produkty jego rozkładu skaziły glebę na długi czas i nawet bujna australijska przyroda nie zdołała zabliźnić tej rany w ciągu trzech miesięcy!...

Kolejny sygnał o pwdre ser otrzymałem z Włoch, od znanego ufologa i literata Alfredo Lissoniego, który na początku lat 90. XX wieku badał arcyciekawą sprawę „ludzi-jaszczurów” ze środkowego i dolnego biegu rzeki Pad (Po). Po tych „lizzardmen” pozostawały długie na 60 cm ślady w mule i piasku na brzegach Padu, czasami były one lekko radioaktywne - tj. piasek czy gleba wykazywały podwyższone o 10-20 µR/h promieniowanie w stosunku do promieniowania tła - zjawisko, które obserwuje się w przypadkach lądowań UFO i piktogramów zbożowych. Poza tym znajdowano tam kilkukrotnie dziwne, galaretowate, pomarańczowo-czerwonawe „mięso” - które jednak po bliższym zbadaniu wcale mięsem nie było.  Dziś sądzę, że było to właśnie pwdre ser, zwłaszcza, że ostatnimi czasy - w końcu 1999 roku - w tych rejonach miało miejsce bombardowanie kulami lodowymi z jasnego nieba, o czym już pisałem na łamach „Nieznanego Świata” w nr 4/2000 i w Internecie.

I jeszcze jeden znany mi wypadek znalezienia pwdre ser na terenie naszego kraju odnotował nasz kolega z Małopolskiego Centrum Badań UFO i Zjawisk Anomalnych - Podkarpacie Arkadiusz Miazga z Ropczyc, który badając miejsce Bliskiego Spotkania Drugiego Rodzaju w województwie podkarpackim stwierdził, że znajdują się tam puce dziwnej galarety, która potem gdzieś się ulotniła... Ta sprawa nie została jeszcze zbadana do końca, a chodzi w tym konkretnym przypadku o Bliskie Spotkanie Drugiego Rodzaju z NOL-em.

Podobnie być mogło w sprawie spadku „meteorytu” w okolicach wsi Skomielna Biała w dniu 30 czerwca 2001 roku. Ten przypadek jest o tyle ciekawy, że udało się zainteresować nim świat nauki. Przebieg wypadków wyglądał następująco: w dniu 30 czerwca, około godziny 5:30 rano, 19-letni mieszkaniec Skomielnej Białej zaobserwował spadek jakiegoś ciała na las, porastający zachodni stok Lubonia Wielkiego (1022 m n.p.m.) - jakieś 200-300 metrów poniżej przysiółka Surówki (Krzysie). Najpierw słyszał on dźwięki przypominający huk silnika odrzutowego, potem coś lecąc z ogromną prędkością ścinało gałęzie drzew i wreszcie zaryło się w ziemi w odległości około 15 m od zdumionego i przerażonego świadka. Po ochłonięciu z pierwszego szoku, świadek zaczął się rozglądać wokół siebie i jego uwagę przykuła dziwna, pięciokilogramowa bryła jakiejś pomarańczowo-różowawej materii, która leżała nieopodal. Była zimna i wilgotna. Sądząc, że to był właśnie przedmiot, który spadł z nieba, nasz 19-latek zapakował ja do plecaka i zaniósł do domu. Po pewnym czasie udało się zainteresować tym znaleziskiem media i naukowców z Instytutu Astronomii Uniwersytetu Wrocławskiego, którzy zanalizowali inkryminowany kawałek domniemanej głowy komety. Niestety - była to zwyczajna sól kłodawska - normalna NaCl z domieszkami mikroelementów, które nadawały jej taki dziwny kolor... Takie bryły soli są rozrzucane w lasach jako tzw. „lizawki” dla zwierzyny płowej. Inna rzecz, że - jak zaklinali się tameczni myśliwi - nikt nie wyłożył lizawek na tamtym terenie. Tak czy inaczej, rzecz można podciągnąć pod fenomen forteański.

A zatem rzecz wyjaśniona? Absolutnie nie! - a to dlatego, że do dziś dnia nie wiadomo właściwie, co wydawało takie dziwne dźwięki spadając na las pod  Krzysiami i lecąc ścinało gałęzie świerków?... Być może to coś leży tam jeszcze - leży i rośnie, i rośnie... - jak złowróżbnie ostrzegała mnie siostra po obejrzeniu kolejnego filmu Inoshiro Hondy o Godzilli... A zatem może tam leżeć jeszcze ów meteoryt w postaci niewielkiego kamienia bądź odłamku metalu, albo... - albo był to spadek właśnie pwdre ser, który ulotnił się w krótkim  czasie po spadku. W takim przypadku nie znajdziemy już niczego... Oczywiście jest to tylko hipoteza i żeby ją zweryfikować powinno się przeszukać tamte lasy w promieniu co najmniej dwóch kilometrów od miejsca domniemanego impaktu tego zagadkowego ciała.

Podejrzewam, że w Polsce mieliśmy więcej przypadków natknięcia się na pwdre ser, tylko że nikomu nie przyszło do głowy, iż jest to coś niezwykłego. Zjawisko to jest podobne do śluzowców - Myxomycota - przedziwnych tworów stojących taksonomicznie na pograniczu dwóch królestw: grzybów - ze względu na postać i wegetatywny sposób rozmnażania się, i zwierząt - ze względu na zdolność do ruchu, aktywne poszukiwanie pokarmu i także generatywny (płciowy) sposób rozmnażania się. Istnieje 700 gatunków śluzowców podzielonych na 3 podklasy. Śluzowce można znaleźć w czasie wilgotnych lat we wszystkich rodzajach lasów - ich kolonie przypominają przeźroczystą, czasami kolorową, lekko opalizującą, obdarzoną zdolnością ruchu galaretę - stąd nazwa. Miałem okazję kilkakrotnie je widzieć w lipcu 1997 i lipcu 2001 roku, kiedy to na Beskidy lały się z nieba potoki wody, a temperatura utrzymywała się w granicach +18...+25oC, co stwarzało im optymalne warunki do rozwoju. Ale właśnie dlatego można je łatwo odróżnić od pwdre ser. Poza tym śluzowce nie wydzielają żadnego paskudnego fetoru...

I jeszcze rzecz ciekawa - pwdre ser nie znaleziono w pobliżu żadnego kręgu czy piktogramu zbożowego, a powinno. Skoro piktogramy wytwarzane są przez UFO - jak wszystko na to wskazuje - to w okolicach, gdzie piktogramy znajduje się najczęściej - w Polsce są to okolice Wylatowa w woj. kujawsko-pomorskim - powinno się znajdywać także i pwdre ser. A może znajdowano, tylko my o tym niczego nie wiemy, bo świadkowie po prostu nie zwrócili nań uwagi? Podejrzewam, że tak właśnie jest. Dlatego też uważam, że należy uczulić ufologów, ich terenowych współpracowników i potencjalnych świadków także i na to zjawisko. Może ono nam powiedzieć więcej o naturze Obcych, niż wszystkie inne informacje razem wzięte. […]

Jordanów, wrzesień 2001 r.

CDN.



[1] Dosł.: „Pwdre ser - gwiezdne śmieci” lub "gwiezdne odchody".
[2] Tematyce „skandynawskiego rakietowego lata ‘46” poświęcona jest moja praca pt. „Powojenne losy niemieckiej Wunderwaffe”, Warszawa 2008. Pisałem o niej także w książkach „UFO na granicy” (Kraków 2000) i (wraz z Milošem Jesenským) „WUNDERLAND: Pozaziemskie technologie w Trzeciej Rzeszy” (Ústi nad Labem 1998, Warszawa 2001).
[3] Postaci dojrzałych owadów.