czwartek, 8 listopada 2012

Statki widma i widma w statkach


Spotkanie ze statkiem-widmem


Margarita Troicyna

W roku 1815, Anglicy zostawili garnizon wojskowy na Wyspie Wniebowstąpienia, ale w szkatule królewskiej nie znalazły się pieniądze na jego utrzymanie. Przemianowano zatem nazwę wyspy na „Okręt HMS Wniebowstąpienie na redzie”. Na flotę Korona nie skąpiła i pieniądze się znalazły… 


Morze, to najbardziej interesująca struktura na naszej planecie. Jego ciemne głębiny od dawna mamiły i straszyły ludzi niebezpieczeństwem i niewiadomym. Śmiałkowie wyprawiali się na poszukiwania przygody i czasami znikali bez śladu w morskich odmętach… A zatem nie ma się co dziwić, że z biegiem czasu z morzem związało się wiele mitów…

Latający Holender - wizja artysty


Spotkania z Latającym Holendrem

Najbardziej interesujące i rozpowszechnione tematy morskiego folkloru – to historie o widmowych statkach, które można zobaczyć nie tylko na morzu, ale także i na lądzie. Najbardziej znanym z nich to legendarny Latający Holender. Zgodnie z podaniem, ten statek z załogą umarłych na burcie, od czasu do czasu pojawia się u wybrzeży Zachodniej Europy i spotkanie z nim wróży nieszczęście.

Opowiadają, że 11 lipca 1881 roku, statek-widmo widział sam król angielski George V. miało to miejsce w rejonie Sydney. Wczesnym rankiem członkowie załogi zauważyli w niedużej odległości od swego statku bryg otoczony niezwykłą czerwonawą poświatą. Na jego pokładzie nie było żywej duszy. Na oczach 13 ludzi, statek naraz rozwiał się w powietrzu…

Marynarze przyjęli to zjawisko za zły omen. I rzeczywiście, wkrótce jeden z marynarzy świadków tego wydarzenia urwał się z rei i zabił się spadając na pokład. A potem zginął admirał, który w tym czasie znajdował się na tym okręcie.

Badacze zjawisk paranormalnych uważają, że być może sprawa dotyczy tzw. chronomiraży – „odbić” przeszłej rzeczywistości, albo aktualnych materialnych obiektów, które wpadły w „dziurę” czasoprzestrzenną. Jak wiadomo, od czasu do czasu na morzu znajduje się statki bez załóg lub z martwą załogą na pokładach. W czasie przejścia w inny wymiar najprawdopodobniej dochodzi do rozpadu materii na oddzielne atomy, co może zaowocować nieoczekiwanymi efektami…

Spotkanie z Latającym Holendrem


Duchy na burcie

Od czasu do czasu na statkach pojawiają się widma ludzi – czyli ich duchy ludzi, którzy znaleźli śmierć w morskich głębinach i nijak nie mogą znaleźć spokoju.

Tego rodzaju historia przytrafiła się w XIX wieku na statku rybackim Charles Haskell łowiącym w okolicach Nowej Funlandii. W 1869 roku jeden z marynarzy pośliznął się na trapie i spadł skręcając kark. Kapitan uznał to za zły omen i nie zgodził się prowadzić statku w morze. Jednak w rok później, Charles Haskell wypłynął w swój następny rejs. W czasie huraganu, szkuner staranował inny statek rybacki – Andrew Johnson. Statek ten wraz z 26 członkami załogi poszedł na dno. Natomiast uszkodzony Charles Haskell powrócił do portu. Na wiosnę szkuner został wyremontowany i znów wyszedł w morze. Przez pięć dni rejsu wszystko było w porządku. A w szóstej dobie rejsu wydarzyło się coś strasznego. Na pokład weszło dwudziestu sześciu umarłych z pustymi oczodołami. Z przerażeniem rybacy poznali w nich zabitych w kolizji załogantów z Andrewa Jacksona. W całkowitym milczeniu duchy marynarzy rozsiadły się na taboretach i zaczęły nakładać na niewidoczne haczyki niewidzialną przynętę i zaczęły „łowić” ryby. Kiedy „połów” był skończony, oni wstali ze swych miejsc, przeszli przez reling i znikli w wodzie.

Następnej nocy powtórzyło się to samo. A kiedy statek przybył do portu, to widma zeszły ze statku i idąc po wodzie skierowały się w stronę Salem i znikły z widoku. Charles Haskell nigdy już nie wyszedł w morze…

U-65 - nawiedzony U-boot


Widmo na U-boocie

W 1916 roku, na pokładzie niemieckiego okrętu podwodnego U-65 pokazało się widmo. Od samego początku ten U-boot cieszył się złą sławą. Kiedy był budowany, w rezultacie serii nieszczęśliwych wypadków zginęło tam 5 ludzi. W czasie wodowania utonął jeden z oficerów. Już następnego dnia na pokładzie okrętu doszło do eksplozji torpedy, co spowodowało śmierć 5 marynarzy i porucznika. To właśnie jego ducha widziano na okręcie już po śmierci. Według opowieści marynarzy, jego ducha widziano, jak szedł przez przedziały od rufy do dziobu okrętu. Tam się zatrzymywał i krzyżował ręce na piersi. A pojawiał się tylko temu, komu pisana była rychła zguba. Tak więc widział go dowódca okrętu, który potem został zabity w czasie bombardowania. Drugi oficer po spotkaniu z widmem po prostu spokojni e skończył ze sobą. Innego fala zmyła za burtę…

10 lipca 1918 roku, U-65 zakończył swe dni w zagadkowych okolicznościach. Załoga amerykańskiego patrolowego okrętu podwodnego zauważyła tego U-boota na powierzchni wody u wybrzeży Szkocji. Okręt leżał na burcie, załoga nie dawała żadnych oznak życia. Dowódca amerykańskiego okrętu dał rozkaz zatopienia U-boota. Ale nie zdążyli tego zrobić – okręt podwodny eksplodował sam! Później dowódca opowiadał, że zanim eksplozja rozerwała U-boota widział on stojącego na dziobie okrętu człowieka odzianego jak niemiecki oficer marynarki, ze skrzyżowanymi na piersi rękami…



Współczesne statki-widma


Znalezisko w Kordylierach

Jeszcze dziwniejsza historia związana ze statkiem-widmem  zdarzyła się w 2006 roku. Grupa wspinaczy wracała z powrotem po wyjściu na jeden ze szczytów Kordylierów. Zaczęła się śnieżyca i alpinistom przyszło zmienić trasę powrotną. Wszedłszy na górską płaśń ku swemu niebotycznemu zdumieniu ujrzeli oni stojący wśród skał i lodów wielki kadłub statku!

Roger Feinstone zobaczył to jako pierwszy doszedł do wniosku, że to jakaś halucynacja wskutek zmęczenia. Jednakże jego towarzysze widzieli dokładnie to samo: pokryty rdzą kadłub statku.

Oczywiście wiedzieli, że od czasu do czasu znajdowano wyrzucone na brzeg statki bez załogi albo z martwą załogą, przy czym wszystkie rzeczy zostawały na swoich miejscach. Wyglądało to zawsze tak, jakby śmierć zastała ludzi w czasie wykonywania rutynowych czynności i była natychmiastowa. Ale w tym przypadku było inaczej. Obejrzawszy rdzawy statek alpiniści odkryli, że nie ma tam żadnych ludzkich zwłok ani rzeczy w tym dziennika okrętowego. Znikły także meble i przyrządy nawigacyjne. Ale najciekawsze było to, że na burcie nie było ani nazwy statku, ani portu macierzystego! Wszystkie inwentarzowe i fabryczne numery i oznaczenia zostały wytarte czy zatarte doszczętnie czyjąś ręką. Nawet po tabliczkach informacyjnych na grodziach zostały tylko dziurki na uchwyty i haki.

A potem zaczęło być jeszcze ciekawiej. Znajdując się na pokładzie statku, nasi badacze odczuli naraz irracjonalny lęk, wydawało im się, że zaraz się z nimi coś stanie, coś strasznego i szybko opuścili statek-widmo.

Powróciwszy do domu, alpiniści oczywiście opowiedzieli o swoim odkryciu uczonym i dziennikarzom. Na początku im oczywiście nie uwierzono. Zdecydowano, że historia o statku-widmie w górach to jakiś hoax – głupi żart. Ale alpiniści przedstawili fotografie, które stały się dowodem w sprawie.

Badacz-psychotronik, specjalista od zjawisk paranormalnych Oscar Bernsen oświadczył, że sądząc po zdjęciach, statek ów był zbudowany w Europie przed II Wojną Światową. Ale jak to się stało, ze znalazło się tak wysoko w górach? Jak na razie Bernsen postawił dwie hipotezy:

·        Albo statek został przeniesiony w góry przez Kosmitów, albo…
·        …dostał się tam z Trójkąta Bermudzkiego…
…wszak właśnie tam zaginęło bez wieści mnóstwo statków, a co się z nimi stało – tego nie wie nikt.

Oczywiście istnieją także inne warianty tego, co mogło się stać temu statkowi znalezionemu w Kordylierach. I tak byłaby to sprawka piratów, którzy opanowali statek, zamordowali załogę i literalnie wypatroszyli jednostkę tak, że pozostał z niego tylko pusty wrak, aby nikt go nie znalazł. Ale jak udało się im zataszczyć go w góry. I po co to im było? Gdzie znajdują się doczesne szczątki ludzi? Czy wyrzucono je w morze?

Można założyć także, iż na statku doszło do jakiejś tragedii w czasie II Wojny Światowej. Wszak w tym okresie na przestworach Wszechoceanu zaginęło wiele statków i uzyskanie jakichkolwiek informacji o ich losach było i jest niemożliwością. Być może był to jakiś statek „wojenno-tajny”. Być może to tłumaczy zatarcie wszelkich znaków, które mogłyby zidentyfikować nazwę i armatora oraz kraj przynależności tej jednostki.

Wreszcie hipoteza, że statek ten mogli rozgrabić maruderzy, ale znów zachodzi pytanie: skoro tak, to dlaczego zadali sobie trud zacierania wszelkich cech identyfikacyjnych tego statku?

I już na zakończenie jeszcze jedno zupełnie „nieznanoświatowe” wyjaśnienie. Co zaszło, gdy nasi bohaterowie znaleźli się w silnej strefie anomalnej, będącej w stanie zmienić właściwości materii ożywionej i nieożywionej i po długich latach zmienić statek w pustą łupinę? Przecież nie od wczoraj ludzie widzieli tam dziwne zdarzenia. Jeżeli statek był rzeczywiście fantomem, to na jaki czas wyrywał się on ze swej widmowej realności i nawet pozwalał obejrzeć siebie i utrwalić na zdjęciach?

Źródło – „Tajny XX wieka” nr 34/2012, ss. 36-37
Ilustracje - Internet

Przekład z j. rosyjskiego –
Robert K. Leśniakiewicz ©